Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-06-2012, 13:57   #11
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację


Isztar z łatwością uwiodła chętnego na igraszki kochanka. O dziwo pewny siebie łowca okazał się bardzo marny w tych zabawach. Skończyło się szybciej niż się zaczęło. Niemniej jednak Thom wydawał się być w cudownym uniesionym nastroju.

-Chcesz trochę haszty?- powiedział. Jego wyrzeźbione tricepsy jawnie uwidoczniały się na napiętej ciemnej skórze.

- Chętnie ogierze - pfff... parsknęła w myślach... ledwie koziołek, ale nie musi tego wiedzieć - ale dawno nie korzystałam, więc nie dużo.

-Aż dziw! Po ostaniej dostawie z Malachiusa VI prawie cała załoga chodzi upalona!- parsknął i wyjął szkło. Począł je nabijać pomarańczową substancją podobną do wosku. Podjął zapalniczkę.

Isztar chętnie skorzystała z poczęstunku narkotykiem, ale ograniczyła dawkę. Westchnęła przyjemnie, gdy dym podrażnił jej gardło i oparła się wygodnie.
- Thommy... mam prośbę. Tyle słyszę o kapitanie, ale w zasadzie widziałam go raz przez kilka sekund jak przechodził korytarzem w którym naprawiałam jakąś uszczelkę... A skoro znacie się... mógłbyś mi go... pokazać? - zapytała wdzięcząc się do niego

-Hmm...- tępo zastanowił się pilot - Niemiły to prawdziwy skurwiel, różnie z nim bywa. Szanuje go oczywiście, ale... słyszałaś że lubi zabawiać się z podwładnymi?

Zmarszczyła brwi
- Sądziłam, że to tylko plotki... takie gadanie by mnie nastraszyć

-Nie. Przespał się z prawie całą damską załogą... nie mówiąc o ładnych niewolnicach.

- Rooozumiem... - stwierdziła przeciągle. To otwierało pewne doskonałe rozwiązania - Ja, jak na razie, jestem w tej mniejszości. Wiesz... muszę już uciekać. Henkelman pewnie już się niecierpliwi. Nie będziesz zły, co?

-Nie- odparł spokojnie- każdy ma te cholerne obowiązki- wspomniał choć sam opierdalał się na równi.

Isztar miała ochotę go zabić. Od taki kaprys, choćby za to, że okazał się tak beznadziejny w łóżku. Ale co tam. Gdyby słuchała wszytskich kaprysów pewnie jeszcze by nie wyszła z pokładu więziennego. Tymczasem skierowała się do zbrojowni.


 
Pinn jest offline  
Stary 06-06-2012, 13:59   #12
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację

Statek był całkiem spory. Mrocznie i oszczędnie oświetlane korytarze mogły wprawić w przestrach, jednak to nie dotyczyło dzielnej Isztar. Wszyscy mijający ją ludzie patrzyli na nią normalnie, no może tylko badawczo spoglądali na jej czerwone włosy. By udać się do zbrojowni musiała wjechać po raz kolejny windą. Tym razem inną. Przez chwile myślała, że się zgubiła na szczęście na ścianach były stare obdrapane tabliczki z mapą “Słodkiej Wolności”. Po około 10 minutach dotarła do stalowych grodzi z napisem ZBROJOWNIA. Napis nad automatycznymi grodziami pisał: WSTĘP ZA UKAZANIEM ZEZWOLENIA. Kamera bacznie wpatrywała się w udawaną techniczkę.
Isztar przechyliła głowę czytając tabliczkę, po czym wzniosła spojrzenie na kamerę. Nie była pewna czy ludzie po drugiej stronie coś słyszą, ale cóż... Wzniosła do góry skrzynkę z narzędziami prezentując ją
- Mam wymienić filtry w wentylacji - powiedziała powoli i głośno

Stała tak przez jakąś chwilę aż w końcu metalowe wrota się otwarły. Jej oczą ukazał się mężczyzna w średnim wieku z postępująca łysina .

- Cześć. Jestem Erii. Henkelman wysłał mnie bym wymieniła filtry w wentylacji. Podobno ktoś z was narzekał, że czasem śmierdzi, czy coś takiego... - wzruszyła ramionami.

-Śmierdzi...? Tu zawsze śmierdzi, statek ma z 150 lat i od tamtej pory nikt nie czyścił wentylacji- zrzędził zbrojmistrz i machnięciem ręki zaprosił ją do środka.

- Ja tylko robię co mi każą. - weszła do środka, z pozornym luzem, aczkolwiek analizowała już każdy nowo poznawany metr. W tym korytarzu nie było już kamer. Dobrze.
- Gdzie macie tę wentylację?

Zbrojmistrz wskazał kratkę za swoim biurkiem z racji skojarzenia. Isztar nieśmiało weszła do środka. Wnętrze a właściwie przedpokój zbrojowni był małym pomieszczeniem z biurkiem. W rogu niestety znajdowała się kamera. Mężczyzna wyjął papierosa i rozpalił całkowicie ignorując obsługę. Nie było mu w smak, że ktoś przeszkadza w jego drzemce.

Isztar kiwnęła głową
- Muszę wejść na biurko by sięgnąć. - stwierdziła

Mężczyzna przewrócił oczami w bardzo niemęski sposób.

-Właź- zaciągnął się- nowa na statku?

Isztar przesunęła rzeczy, oczyszczając połowię biurka i weszła na nie.
- Tak. Jestem tu od miesiąca. Dopiero poznaję ‘’Słodką Wolność’’. - odpowiedziała przeszukując skrzynkę z narzędziami, w taki sposób aby ani strażnik, ani kamera nie była w stanie dostrzec pistoletu oraz pałki ukrytej pod sprzętem. Wyciągnęła śrubokręt i zaczęła odkręcać kratę.
- Rozumiem, że ty jesteś tu od dawna, mam rację?

Zbrojmistrz ponownie przekręcił oczami i westchnął czując, że rozmawia z idiotką.
-Tak... - skiepił do popielniczki, którą ku jemu złości Anna przesunęła.

- Kiedykolwiek mieliście tu przegląd? Śruby są przerdzewiałe. Nie wiem czy śrubokręt wystarczy. - stwierdziła wrzucając jedną odkręconą do przegrody w skrzynce i zabierając się do kolejnej. - Musi ci być tu nudno samemu? A może jesteś typem samotnika, co tak lubi? Ja osobiście bym nie wytrzymała bez towarzystwa przez dłużej niż kilka godzin. - podjęła typowo babski, naiwny temat, który jednak mógł wyciągnąć bardzo pożyteczne informacje.

Mężczyzna tym razem lekko się uspokoił , trafiła w jego słaby punkt, faktycznie doskwierała mu samotność.

-Da się wytrzymać. Palisz?- powiedział i wskazał jej otwartą paczkę.

Druga śruba wylądowała w skrzynce. Isztar się uśmiechnęła uroczo.
- Dokończę kratę i z przyjemnością skorzystam. Ale tylko połówkę. Słabą głowę mam, a skoro od półtora wieku nikt tu nie zajmował się wentylacją to może być delikatna robota. Część załogi ma głeboko wylane w swoją robotę. Byle jak najmniej się narobić, tak by nikt nie mógł się przyczepić, ale miało się jak najwięcej czasu wolnego. Ja jestem perfekcjonistką.

- To dość niespotykane.

- Tak mnie wychowano. Naszą wartość określa wykonana przez nas praca. Jeśli jest ona byle jaka...

Roześmiał się.

-Jak wzorowa obywatelka Imperium. Skąd pochodzisz?

- Hegemon Piąty, planeta kopiec, w zasadzie całkiem niedaleko stąd, jak na standardy galaktyki.

-Słyszałem. Podobno nieradzą sobie z biedą. Ale przynajmniej nie dotknęła ją wojna tak jak Decimusa.

- Częściowo masz rację. Problemy z biedą, brak BEZPOŚREDNIEGO wpływu wojny. Ale podnieśli nam, w pewnym momencie, trybut o piątą część. Wtedy bieda nam się jeszcze pogorszyła. Ale co fakt to fakt. Przynajmniej nie spadała nam torpeda cyklonowa na głowę. Tak w ogóle... jak mówiłam, jestem Erii, a ty? - trzecia śruba poszła.

-Joseph.

- Mój drugi facet tak się nazywał. - stwierdziła, po czym włożyła śrubokręt między kraty i, wykorzystując zasadę dźwigni, przekręciła całą kratkę w bok, odsłaniając wnętrze wentylacji. Odwróciła się i schyliła po latarkę do skrzynki, oczywiście przypadkiem było, że Joseph miał przez kilka sekund doskonały wgląd w jej dekolt. Wstała i zaświeciła do środka.
Wnętrze tunelu było pełno, dosłownie ginęło w kurzu. Można się było udusić. Gdy tylko dotarł do niej niemiłosierny smród aż ją odrzuciło.
-Ahhh... chyba coś wam tam zdechło. - stwierdziła odganiając ręką śmierdzące powietrze

-Możliwe....

- Masz tu jakąś miotłę?

-Zostawiłem ją w części... no jest w samej zbrojowni . Mamy tam schowek.

- Możemy po nią pójść? - zapytała zeskakując z biurka

-Co jesteś ciekawa broni tak? Lubisz takie zabawki - zabrzmiało to zgoła perwersyjnie.

- Hmmm... chyba to nic dziwnego? - rzuciła zalotnie - Grzeczne dziewczynki nie najmują się na takie statki. - uśmiechnęła się i wróciła do zwykłego tonu - kiedyś pracowałam dla gwardii imperialnej. Robota dupna jak cholera, ale kilka razy trafiły mi się perełki. Mój perfekcjonizm był znany przełożonym, dla tego dostawałam skarby. Kilka razy składałam lasdziała. Raz nawet odprawiłam rytuał naprawy karabinu plazmowego, bo akurat żadnego techkapłana nie było pod ręką. - w jej głosie słuchać było niesamowitą dumę

-Znasz się na takich rzeczach?- powiedział zdziwiony. Prawie niedowierzając.

- W zasadzie to nie bardzo - wzruszyła ramionami - ale wtedy to akurat była bardzo prosta usterka. Eksplozja plazmy odparowała rękojeść i część prostego ciała broni. Trzeba było tylko wymienić i trochę pospawać. Najciężej było to tak wykonać, aby nie obrazić ducha maszyny, ale udało się. Niestety o gwardziście, który dzierżył ten karabin, tego samego powiedzieć nie można. Więc mogę? - zapytała z nadzieją - Pokażesz mi coś? Proooszę... nie będę dotykać. Obiecuję...

-Jasne- powiedział rozentuzjazmowany zbrojmistrz. W końcu wyrwał się z uścisków nudy i samotności.

Wstał , wyrzucił papierosa i ruszył w stronę kolejnych pancernych drzwi. Przyłożył kartę, wpisał kod. Isztar bacznie się temu przyjrzała i, o dziwo, chyba dojrzała całą, wprawie wpisaną, sekwencję. Dobrze, że ograniczony był do siedmiu cyfr, bo z tym sobie ledwo poradziła. Ciężki syk przeszył powietrze i wejście było otwarte. Na tuzinach metalowych półek leżało przeróżne wyposażenie , głównie broń laserowa i flak-pancerze ,sporo strzelb. Wszystko pięknie posegregowane. Isztar bacznie poszukała kamer. O dziwo nie było ich.

-Co się najbardziej interesuje?

- Coś niezwykłego. Czego się nie widzi na codzień. Albo tak wielkiego, że jeden człowiek nie jest w stanie tego unieść. Albo ładunki wybuchowe zdolne wysadzić pół dystryktu... - wymieniała jak dziecko, które usłyszało pytanie “które cukierki chcesz?”.

-Mamy przenośne automatyczne działka dla dwójki męża. A z ładunków znajdzie się to i tamto, ale to dość restrykcyjne rzeczy. Niemiły i tak by mnie zajebał w tym momencie, za wpuszczanie nie autoryzowanych osób.

- Bu... - “stwierdziła” smutno. - Wiesz jak to jest... zakazany owoc najlepiej smakuje. A gdybym cię odpowiednio... wynagrodziła za podjęcie takiego ryzyka? - zapytała niskim głosem, bawiąc się zamkiem błyskawicznym kombinezonu
Joseph poczuł jak do różnych części ciała napływa krew a jego mięśnie napinają się i kurczą. Głupio się uśmiechnął, pomimo średniego wieku był uznawany za dziwaka wśród kompanii łowców niewolników.

-Ehhh... cóż... jjesteś bardzo bezpośrednia... i pracowita - dodał żartując.

- Jak mówiłam - zaczęła niewinnie - grzeczne dziewczynki nie najmują sie na takie statki - dokończyła rozpinając odrobinę kombinezon - Więc jak? Dasz się nacieszyć moim awanturniczym upodobaniom, samemu “coś” na tym zyskując?

-Tak- skinął dosyć niewinnie głową, rwąc się do zbliżenia. Powoli się zbliżył jego oliwkowe spodnie nie ukrywały już jego podniecenia.

Isztar założyła mu ręce na barki i dłuuugo pocałowała, po czym wspięła się na palce i wyszeptała do ucha.
- Ale przed kolejną bazą pokażesz mi ładunki wybuchowe, dobrze? - zapytała niewinnie

Mężczyzna poczuł zawiedzenie a nawet ukłucie złości. W każdym razie w jego rozpalonym umyśle nie zagościło żadne podejrzenie.

- Naprawdę tak interesują cię wybuchy?- odparł i uśmiechnął się spuszczając wzrok i patrząc na jej piersi. Delikatnie przejechał dłonią po jego dekolcie.

- Każdy ma jakieś fetysze. Ty je lubisz - ujęła jego dłoń i położyła ją sobie na piersi - a ja lubię duże zabawki potrafiące dużo zdziałać. To zwykła fascynacja siłą ognia, plus całkiem przystojny zbrojmistrz.

Uśmiechnął się szeroko, jego samoocena momentalnie podskoczyła w górę. Jeszcze na chwilę przywarł do jej cudnych wilgotnych ust i całował namiętnie. Dało się wyczuć jego fascynację.

-Chodźmy.

Ruszyli wśród półek. Widziała przeróżne rodzaje broni laserowej. Karapaksowe pancerze i hełmy. Sprzęt elektroniczny mający wspierać łowców- przenośne komputery i gogle taktyczne, plus noktowizory. Wyrzutnie siatki i paralizatory. Puszki z gazem obezwładniającym. Pistolety strzałkowe. Jednym słowem rzeczy przydatne do złapania kogoś żywcem i sprzedania na giełdzie żywego towaru. W końcu dotarli do ładunków wybuchowych. Było tego dosyć mało, głównie bo wysadzania wewnętrznego, murów , zabarykadowanych drzwi.

-Mamy tego mało- usprawiedliwił się Joseph. Nie chciał zawieść nadziei ‘’Erii’’

- Nie szkodzi - uspokoiła, wlepiając spojrzenie w pułki - Jaką mają moc? To tylko ładunki taktyczne ,do wysadzania drzwi, czy są zdolne siać terror, lub niszczyć okręty nieprzyjaciela?

-Heh. Chodzi ci o coś specjalnego tak- w głębi duszy czuł już pewien niepokój dla pewności popatrzył badawczo na techniczkę. Ta odpowiedziała mu uśmiechem.

-Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy... mam pewne podejrzenia. Wybacz to moja robota, robie to od 20 lat.

Isztar spojrzała na niego. Jej mina przez chwilę przedstawiała skrywaną urazę. Milczała przez chwilę.
- Będąc technikiem jestem maluczka. Nie bardzo widzimy efekty naszej pracy. Kiedyś byłam w środku akcji. Złożyłam bombę dla gwardii, z wierzy obserwowałam jak wysadziła w powietrze cały budynek. Wtedy mnie to zafascynowało. Takie hobby, którego nie jestem w stanie sama spełnić, dla tego staram się korzystać z każdej okazji. Ale dobrze. - znów obniżyła ton głosu - Pokazałeś mi to co chciałam i teraz moja kolei. - Rozpięła kombinezon aż na sam dół.
Zaraz oboje wylądowali na ziemi w miłosnych zapasach.
 
Pinn jest offline  
Stary 06-06-2012, 14:00   #13
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Zimna, stalowa podłoga nie była przyjemna, ale nie przejmował się tym, bo na jego lędźwiach właśnie tańczyła najpiękniejsza kobieta jaką w życiu widział, a w seksie też wyraźnie stanowiła zupełnie inną kategorię niż grzeczne, zwykle nieśmiałe dziewczyny z którymi zdarzało mu się sypiać jeszcze za młodu. Isztar pochyliła się w przód opierając się na jego piersi, nie przestając kręcić biodrami. Wiedziała doskonale jak sprawiać rozkosz. Ręce raz po raz przesuwały się po jego nagiej piersi, czasem zostawiając lekkie zadrapania. W pewnym momencie prawa dłoń wylądowała na jego szyi, jak wielokrotnie już w ciągu ostatnich minut. Zacisnęła się, delikatnie wpijając paznokcie w skórę. Joseph odgiął głowę w tył, napinając wszystkie mięśnie. Trwało to tylko pięć sekund, bo Isztar przerwała mu to w najintensywniejszym momencie, ostrym szarpnięciem wyrywając całe jabłko Adama, wraz ze sporą częścią przełyku i tchawicy. Joseph chciał krzyknąć ale tylko zagulgotał z rany, z której rytmicznie wystrzeliwały strumienie tętniczej krwi. Chciał się zerwać w górę. Zrzucić z siebie “Erii”, zrobić COŚ. Cokolwiek!
- Ćśśś... spokojnie... - uspakajała, jakby to nie było nic istotnego, że topi się we własnej krwi i zdecydowanie nie było na tyle ważne by przerwać taniec bioder. Nie był w stanie jej zrzucić z siebie, a mięśnie, pozbawione tlenu, już słabły. Chwycił ją za szyję i zacisnął, wciąż starając się wziąć oddech i, w ten sposób, wlewając sobie kolejne porcje krwi do płuc. Isztar uchwyciła go za nadgarstek, ale nie próbowała oderwać ręki. Sama była już o krok, więc jedynie przyspieszyła ruchy bioder, drażniąc arcyprzyjemnie jej własne Punkty. Po poprzednim rozczarowaniu teraz nie miała zamiaru rezygnować z czegoś dla niej. Nawet na statku łowców niewolników służka Slaanesh i Tzeentcha pozostawała wielce kapryśna.
Wydała z siebie ostatni jęk, tuż przed tym jak ręka Josepha opadła na ziemię, bez życia. Oparła się o niego i wzięła kilka głębokich oddechów, czując jak “kształt” w jej lędźwiach kurczy się, gdy krew z niego odpływała, zwykłą siłą grawitacji.
- Dobra. Starczy tej zabawy. - ponagliła samą siebie, wstając i ubierając się, z powrotem w strój techniczki. Weszła głębiej między pułki szukając zdalnych ładunków wybuchowych.
Jej oczom ukazał się , przypadkowo sprzęt który chował przez nią martwy zbrojmistrz. Wielka kula z napisem C-65 ‘’ Ładunek sugestywnie-destruktywny SSIJCIE’’-mówił napis wykonany mazakiem. Musiał mieć sporą siłę rażenia. Isztar otworzyła klapkę i zobaczyła panel sterujący. Obok leżały kluczyki aktywujące. Włożyła je do środka, czerwony ekran zapalił się. Chyba będzie umiała obsłużyć ładunek.
- Brawo dziewczyno. - pochwaliła samą siebie, ale będzie potrzebować więcej. Wróciła do szukania. Znalazła jeszcze kilka lasek klasycznych ładunków, posiadały systemy zapalające tak użyteczne jak zwykły lont. Poza tym nic co mogło by się jej przydać. No... poza granatami. A tych wybór był spory. Wróciła do stróżówki, coś bezgłośnie “krzyknęła” w gdzieś poza obszar widzenia kamery i wyszła zabierając skrzynkę z narzędziami. Wróciła do zbrojowni i wysypała wszystkie narzędzia gdzieś w rogu. Znalazła mały pancerz karapaksowy przebrała się w niego. Do kabury na biodrze włożyła oberżniętą strzelbę. Plecak taktyczny, przystosowany specjalnie tego typu pancerza pozwolił pomieścić wygodnie wszystko co chciała. Włosy zawinęła w warkocz i wpuściła pod pancerz. Na szyi, jak naszyjnik, zawiesiła sobie maskę gazową, a u boków miała zestaw granatów.
- Dobra, teraz czas narobić dymu.
Rozwaliła kamerę.
 
Pinn jest offline  
Stary 06-06-2012, 14:05   #14
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Wyszła na korytarz. Przedział ze zbrojownią posiadał mało ludzi, jednak alarm zawył przeraźliwie.

-WIĘZIEN ANNA DUNCAN UCIEKŁ Z PRZEDZIAŁU WIĘZIENNEGO! UWAGA JEST UZBROJONA I ZNAJDUJE SIĘ W PRZEDZIALE ZBROJOWNI! BARDZO GROŹNA I NIEZRÓWNOWAŻONA. POJMAĆ ŻYWCEM. PRIORYTET.

-ZŁAPAĆ TĘ SUKE! - odezwał się głos Niemiłego.
Dźwięk syren był naprawdę piskliwy i chroniczny. Gdy przechodziła za rogiem zobaczyła skuloną kobietę, sprzątaczkę. Ta krzyknęła panicznie.

- Nie słyszysz alarmu kobieto?! - krzyknęła Isztar - Niebezpieczny więzień uciekł! Wracaj do swojej kwatery!

Ta skinęła głową. Była naprawde dziecinna i drobniutka.

-Myślałam... dziękuje- zbiegła ze schodów. Dokładnie w tym samym miejscu gdzie zmierzała Isztar. Najrosądniejsze wydawało się skorzystanie z przejścia technicznego i własnie dla tego tak nie zrobiła. Oni doskonale wiedzą, że przejścia techniczne są pierwszą droga jaką się wybierze. Ruszyła szybkim truchtem, w stronę maszynowni, ale po łuku, aby ominąć wejście do sekcji więziennej gdzie, jak się spodziewała, będzie największy ruch w jej poszukiwaniu .
Truchtała przed siebie. Na chwile znalazła się przed mapą statku. Musiała cały czas iść prosto , dojść do windy i zjechać do głównej maszynowni. Za chwile znajdzie się skżyżowaniu dróg. I faktycznie szybko dotarła do tego miejsca. Czujnym słuchem wyładała stukot ciężkich butów i głosy mężczyzn. Biegli poprzeczną ścieżką.

-Żywcem panowie. Żywcem. Jesteśmy na dobrej drodze. Czerwone włosy.

Isztar przywarła do ściany na rogu. Słuchała. Wedle planu te wszystkie cztery korytarze ciągnęły się dosyć długo, bez żadnych skrętów, czy drzwi, ani osłon. Normalnie by nie pchała się na walkę z pięcioma, ale w takiej sytuacji to ona wciąż ma przewagę i to daje największe szanse na zwycięstwo. Czekała. Słuchała. Odliczała. Trzydzieści metrów. Dwadzieścia pięć. Dwadzieścia metrów. Wyciągnęła zawleczkę. Piętnaście. Granat poszybował dwanaście metrów wgłąb korytarza, a Anna znów przywarła do ściany, zasłaniając uszy dłońmi.

-O kurwa!- wykrzyczał głośno jeden z łowców. Po chwili nastąpił wybuch. Metal miażdzycielsko przeniósł fale uderzeniową , echo było nie do wytrzymania.

Isztar nie słyszała nic poza dwonieniem. Natrętnym i ogłuszającym. Potrzebowała kilku sekund by być w stanie ustać, bez opierania się o ścianę. Od razu weszła w korytarz by się upewnić, czy nikt nie przeżył.
W miejscu wybuchu wzęglenie, reszta ścian we krwi i wnętrznościa. Kawałków ciał nie ochroniły nawet flak pancerze , nie osłonięte części ciała dostały z podwojoną siła. Jeden z żołnierzy bez nogi, trząs się w konwulsjach. Spojrzał na nią z przerażeniem .

-Demon! Dziiiwka! Agghh- poddał się a głowa opadła mu na pierś.

Isztar strzeliła by mu w łeb by się upewnić, że jest martwy, ale uznała to za zbyteczne, a coś takiego dało by innym informacje o tym jaką broń posiada. Koniec zabawy w podchody. Ruszyła biegiem do maszynowni.


W końcu doszła do windy. Ciemność korytarza była przytłaczająca w tym miejscu nikt nie naprawił świateł. Już raz trafnie skorzystała z tego środka transportu . Teraz mogła zrobić to znowu. Winda przyjechała za wezwaniem. Nacisnęła guzik i wdrapała się na dach windy, nie bez kłopotu, ale... dała radę, a gdyby ktos to widział doszedł by do wniosku, że musiała chyba trenować coś takiego pół życia, bo przeciętny człowiek nie miał możliwości tego dokonać, w takim opancerzeniu. Ale Isztar nie była zwykłym człowiekiem.
W końcu dość szybko winda zatrzymała się na poziomie maszynowni. Drzwi otwarły się. Cisza. Ani szmeru, tylko gwar gigantycznych silników w tle. Zeskoczyła w dół, gotowa by doskoczyć za róg, gdyby się okazało, że ktoś na nią czekał. Pustka, tylko wielka przestrzeń i widoczne generatory plazmowe dające lekki błękitny blask. Wyszła powoli upewniając się że wszystko jest w porządku. Cisza była niesamowicie niepokojąca, tylko tumult maszyn. Szła dalej idąc po kratowanej podłodze. Wielkie zbiorniki z cieczami i gazami między które wskoczyła były dość przytłaczające, jak w klatce. Zza rogu w sekundzie wyskoczyła metalowa bioniczna noga za nią reszta ciała. Stalowa stopa wbiła się z trzaskiem w karapaksowy pancerz Isztar.
Jeszcze próbowała się bronić swoją niezwykła zdolnościa, mocą , uciec w tył by zmiejszyć moc uderzenia. Nie udało się napastnik był naprawdę szybki. Prawie tak szybki jak ona. Upadła na plecy , niechronione łokcie zabolały i zapiekły. Pancerz nieco ochronił ją przed kopnięciem ale i tak zginało ją z bólu. Jak mogła być tak głupia. Nie miała czasu do namysłu. Jej oczom ukazała się szalona twarz , długie czarne włosy posklejane potem, jedno lodowate bioniczne oko ,drugie czarne pełne pasji i żadzy krwi, złamany cienki nos, chude popękane wargi oraz 4 dniowy zarost. Oprócz wspomnianych ulepszeń nie posiadał nic sztucznego, może oprócz mózgo-chipu ‘’Łowca’’ wspomagającej jego odruchy. Jego chude ale atletyczne wytatuowane ciało trzymało długi zaostrzony sztylet, w drugiej ręce nic innego jak pistolet bolterowy. Twardy zawodnik. Jeśli Anna chciała coś zrobić miała ułamek sekundy, darowany przez chore spojrzenie zabójczego łowcy. Wzniosła karabin, którego nie wypuściła podczas walki. Tylko o kilka centymetrów. Tyle by strzelić bionikowi w stopę, czy kostkę.
Była już blisko wystrzału. Ten jednak patrzył cały czas na jej ruchy. Był najlepszy , wzbudzał strach w samym Radagaście Niemiły. Był szalonny, a podszepty mówiły mu o wielkiej miłości pewnego straszliwego i krwawego pana. Wykonał coś na wzór tańca, jedną nogą odbił się o ziemi a drugą jakby kopiąc piłke odrzucił karabin, ten wystrzelił . Promień sprężonego las karabinu powędrował koło jego stalowej kostki. Ta lekko się nagrzała. Kopnął ją w udo, z całej siły.

Isztar zawyła, chyba miała złamaną kość.Czarno włosy łowca nie wiedział jednak o jej atucie.
- Dosyć! - warknęła, a niematerialna siła uchwyciła jego szyję, z siłą imadła i wzniosła go dwie stopy w górę. Isztar machnęła ręką i ta sama siła wyrwała mu pistolet bolterowy z dłoni, którym usilnie i szybko próbował wycelować w psioniczkę . Nie udało mu się- tylko wystrzelił w ziemię dając potężne echo a pocisk bolterowy przebił kratę stanowiącą podłogę i rury pod spodem. Rura odprowadzająca parę z silników wystrzeliła niesamowicie gorącą strużkę. Ciało łowcy poczęło się gotować i przypiekać. Isztar cały czas trzymała go w górze. Puścił również sztylet i złapał się za duszoną szyje. Jednak niewidzialna siła nie pozwoliła mu zbliżyć palców do karku. Jeszcze nie ryczał , tylko syczał w rytm uciekającej pary. Na jego ciele całym czerwony pojawiły się bąble , mnóstwo bąbli, oko poczynało się ścinać. W końcu pomimo zduszenia groteskowo zawył. Naprawdę szalony widok. Isztar to przedstawienie wydało się adekwatne. Ważył się podnieść na nią rękę, ale nie była pewna ile ma czasu. Sięgnęła po karabin i przebiła jego głowę wiązką lasera, po czym go upuściła, zostawiając parze mięso do ugotowania. Z trudem i wielkim bólem wstała potrzymując się barierki. Warknęła groźnie, nie wiadomo na kogo. Odczekała minutę aż ból zelży. Kość była najwyżej pęknięta. Mogła chodzić. Znalazła jakieś zaciszne miejsce, takie którego nie znajdą od razu przeszukując każde miejce, gdzieś gdzie mogła zostawic bombę i ustawiła ją pół godziny.
Przeszła się po maszynowni w poszukiwaniu wszyskich miejsc którędy można się tutaj dostać.
Były jeszcze dwie windy przy bocznych ścianach, oraz wentylacja przy suficie. Sama sala miała była spora i miała piętnaście metrów wysokości. Sporą jej część zajmowały wielkie silniki.
Nie było śladu pracowników, wszyscy musieli zostać ewakuowania za rozkazem groźnego łowcy, który w tej chwili przyprawił powietrze o zapach gotowanego mięsa.[/font]
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 10-06-2012 o 14:31.
Arvelus jest teraz online  
Stary 28-06-2012, 14:27   #15
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
- PANIE I PANOWIE - zagrzmiały wszystkie intercomy na statku - JEŚLI JESZCZE NIE WIECIE TO ZADARLIŚCIE NIE Z TĄ OSOBĄ CO TRZEBA. ZAMINOWAŁAM WAM JUŻ STATEK W KILKU KLUCZOWYCH MIEJSCACH. OCZYWIŚCIE NIE POWIEM GDZIE. MOJE ŻĄDANIA SĄ PROSTE. PEŁEN ZWROT I NA PLANETĘ GDZIE MNIE WYSADZICIE, A W ZAMIAN NIE WYSADZĘ WAS WSZYSTKICH W PRÓŻNIĘ.
Na tym skończyła i odczekała chwilę czy usłyszy jakąś odpowiedź.
Głośniki zabrzmiały bardzo szybko, choć można było wyczuć pewną nienawiść.

-To ty zadarłaś z niewłaściwą osobą panienko...- odezwał się tubalny głos.

- Tak tak tak... słyszałam już takie teksty - nie dała mu kontynuować - ale to wy macie bombę na statku. Lubisz swoją Słodką Wolność? Bo ja się nie dam złapać. Okręt ma zawrócić. Inaczej nie przerwę odliczania i nas wszystkich rozerwie próżnia.

-Przekonamy się- skwitował Radagast Niemiły i rozłączył się.

Isztar aż się uśmiechnęła. Robi się ciekawie. Ale nie zamierzała przerywać odliczania. Pewnie już wiedzieli gdzie jest i właśnie pędził tu oddział uderzeniowy. Czas na męczącą sztuczkę. Podeszła do ściany, dokładnie pod sporym wylotem wentylacji. Westchnęła głośno skupiając się i wzniosła się w górę, powoli lewitując pod sufit. Było to dość męczące i uciążliwe, szczególnie, że miała na sobie nielekki pancerz, ale w końcu przebyła te 15 metrów dzielące ją od szybu. Las-karabinem przetopiła śruby, odsunęła kratę i zapakowała się do środka, po czym znów ją zasunęła.
Czekała na ten oddział, jednocześnie nasłuchując dwóch dźwięków. Po pierwsze czy nikt inny nie lezie kanałem wentylacyjnym. Po drugie. Eksplozji bomby którą zostawiła w zbrojowni... Żałowała tylko, że nie zna się zbyt dobrze na ładunkach wybuchowych, bo teraz ryzykowała, że rozerwie ona statek w pół. Poczuła dziwny przeciąg lecący jakby do wnętrza statku. Był to ruch niezwykle silny, zasysający i jego źródło bez sprzecznie było powiązane z kanałem wentylacyjnym.
- Au... - stwierdziła marszcząc brwi. Nie spodziewała się, że będą w stanie wypompować powietrze. Cóż... to wymaga zmiany planu. Ruszyła wgłąb kanału, nie miała wiele czasu, więc wspomagała się telekinezą, by przyspieszyć.
Leciała z prądem powietrza. Przez chwilę musiała udać się prostopadle w górę, jej moc była bardzo przydatna. Wędrowała po kanałach, gdy usłyszała głośny, niesamowicie głośny wybuch. Powietrze przez chwile stało się niemal bolesne i ostre jak brzytwa. Grodzia przeciwdekompresyjne jednak szybko spełniły swoją rolę. Pozostawało jej czołgać się po tym niesamowitym tunelu i to szybko bo tlenu było coraz mniej. W każdym razie, teraz wiedzą , że nie żartuje. Alarm zawył głośno.
Przeszła jeszcze trzydzieści metrów nim zaczęła odczuwać wzrastający niedobór tlenu. Przykucnęła i ustawiła karabin na ciągłą wiązkę. Wycelowała i wypalił owalną dziurę w podłodze. Zdawało jej się, że jest nad jakimś korytarzem, ale szacunki były bardzo uproszczone i założeniem było, że niższe piętra mają podobny plan jak wyższe, więc nie była pewna.
Zapach rozgrzanego metalu przeszył rzadkie powietrze, jednak po chwili poczuła zastrzyk tlenu. Zeskoczyła na dół lekko przypiekając sobie boki pancerza. Znalazła się w ciemny korytarzu. Wstrząsy były ciągle odczuwalne. Czerwona aura alarmowego oświetlenia dopełniała atmosfery grozy. Znajdowała się tuż nad mostkiem ,choć tego nie wiedziała, bowiem w ‘’Słodkiej Wolności’’ centrum dowodzenia znajdowało się na rufie stercząc dumnie na wysokiej iglicy. Korytarz prowadził prosto w górę.
- Cóż... droga dobra jak każda inna... Choć... chwila... - podrapała się po policzku. Bezimienny strażnik którego ciało zostawiła w celi mówił coś o hangarach. Oparła się o ścianę przeszukując wspomnienia aż strzeliła palcami. - Wiem! - “ Zbrojownia jest na środku statku na lewej burcie. To blisko hangarów” tak mówił. Czyli jest zbyt nisko. Musi iść w górę. Hmmm... nie zmienia to wiele. I tak idzie w górę. Wzruszyła ramionami sama do siebie i szybkim “taktycznym” krokiem ruszyła korytarzem szukając czy nie napotka się na jakąś mapę statku, jak już kilka razy na wyższych poziomach. Po krótkiej chwili marszu odkryła, drzwi a przy nich strażnika w klasycznym wyposażeniu. Spojrzał na nią jakby widział samą śmierć lub księcia chaosu.
Broń miała cały czas wzniesioną do strzału, więc wystarczyło szybko wycelować. Wiązka lasera przeszyła jego odsłoniętą szyje, wypalając jeszcze dziurę w ścianie za nim i zwęglając tą część szyi której nie odparowała. Martwy już człowiek padł na ziemię jak worek galaktycznych ziemniaków, odłamując głowę od reszty. Wejście przed nią stało otworem. Kliknęła przycisk i przywarła do ściany gotowa do obrony. Ukazała się jej wnętrze windy. Z oślą miną pacnęła się w twarz. Nie no... ostrożności nigdy za wiele, ale bez przesady. Dobra, były tu tylko dwie opcje. Góra i dół. Żadnych pięter pośrednich. Nie wiedziała czy podoba jej się to czy nie... Otworzyła przejście techniczne na dach windy i po chwili już jechała w górę na jej dachu.
Wjechała z 20 metrów w górę.
- Au... - znów jęknęła widząc, że sufit jest dość nisko. Szybko przywarła w dół licząc, że haki, bloczki, czy cokolwiek to jest, nie wjeżdża w żadną dodatkową dziurę.
Winda zatrzymała się niemal przygniatając ją do sufitu. Drzwi otwarły się.
-Co jest kurwa?- usłyszała młodzieńczy głos.
-Sprawdzić kabinę- był to głos Niemiłego. Do cholery znajdowała się na mostku!
-Tak jest!- usłyszała tupnięcie butów charakterystyczna dla salutowania.
Isztar naciągnęła maskę przeciwgazową na twarz, odłożyła karabin i uchwyciła dwa granaty gazowe. Wyciągnęła zawleczki. Trz... dwa... jeden... odliczyła w myślach i wrzuciła oba do środka, tak aby jeden zatrzymał się jakieś dwa metry za windą, a drugi wleciał głęboko w pomieszczenie.
Brzdęk obił się o podłogę.
-JASNA CHOLERA! ATAK! ZAŁOŻYĆ MASKI!- wykrzyczał młodzik. Był tuż pod nią. Dym zaczął się wydobywać.

-TO TA PIERDOLONA SZMATA!- krzyczał Niemiły. Usłyszała brzdęk metalu uderzającego w metal. To kapitan statku wystrzelił ze swojego eldarskiego pistoletu shurikenowego.

Isztar znów uchwyciła karabin. Klapa na dachu windy sama się otworzyła, a Anna z nieludzką zwinnością prześlizgnęła się w przód spuszczając się “na nietoperza” Pierwsza wiązka zabiła młodego w windzie. Kolejna, zaporowo, została wysłana na mostek, jednak celowała w dół... czyli w jej górę, bo nie chciała trafić w szybę widokową. Nie miała pewności czy wytrzyma ona wiązkę przeciwpancerną. Niby miała maskę przeciwgazową a i pewnie nie by utrzymała się przed wyssaniem, ale potrzebowała kogoś kto ją stąd zabierze, bo za kwadrans Słodka Wolność przestanie istnieć...
Coś uderzyło ją w pierś. To shuriken wbił się pod pancerz, tnąc ją przy lewym sutku. Eldarzy nie nosili zabawek, choć trochę tak to wyglądało. Musiała szybko znaleźć osłonę. Widziała wielkie pulpity sterownicze, nawet przez gaz zielone światło ekranów przebijało się z gracją.
Czas działał na jej korzyść. Kapitan raczej nie siedział w masce, a szybkość reakcji świadczyła, że nie męczył się zakładaniem jej. Puściła się w dół i przetoczyła bokiem wprzód, pod osłonę. Wyjrzała z boku by rozeznać się w sytuacji. Całe pomieszczenie miało charakter ciągły. Po obu stronach cyklicznie znajdowały się pulpity sterownicze, na środku alejka na której stał ‘’tron’’ kapitana. Dalej widziała przestrzeń kosmiczną i księżyc Nar Satiel. Większość załogi dusiła. się w oparach gazu. Schowana za panelem wyświetlającym przeróżne komunikaty patrzyła jak jeden z pilotów z rozpaczą i strachem patrzy na nią załzawionymi, czerwonymi oczami. Zapewne spodziewał się śmierci. Zignorowała go. Nie miał broni, więc nie był godny uwagi. Oparła się o pulpit i wzięła głęboki oddech przed szarżą w głąb pomieszczenia. Żałowała, że nie znalazła w zbrojowni granatów usypiających, a jedynie jakieś podróbki z gazem drażniącym. No dobra, spełniały swoją rolę budząc terror wśród wroga, ale nie to chciała TYM RAZEM osiągnąć. Skupiła się sięgając do Osnowy i formując w niej tarczę, a potem ruszyła do środka. Czas się powoli kończy. Zbliżała się do tronu, Niemiły zasłaniając usta dłonią i patrząc pełnym nienawiści wzrokiem wycelował w nią z swojego eldarskiego pistoletu. Shurikeny odbiły się pierw powoli wtapiając od psionicznej tarczy. Kapitan stracił pewność siebie, przypomniały mu się te eldarskie banshee- prawdziwe powierniczki piekła. Isztar strzeliła tylko odrobinę zwalniając i celując NAD nim. Nie chciała trafić, tylko zmusić go do uniku. Twarz szefa łowców niewolników zamarła w przerażeniu jednak jego odruchy zwyciężyły padł na podłogę z zamiarem przeturlania się za panel komputera pokładowego, ale Isztar już była przy nim. Uchwyciła jego kostkę w połowie przewrotu
- Rhaaaa! - warknęła zza maski gazowej rzucając Niemiłym przez cały mostek, pod windę. Z pewnością złamała mu kostkę, ale nie obchodziło jej to. Worek mięsa uderzył o boczną ścianę i upadł na ziemię. Z ust poleciała mu krew, czoło miał rozcięte. Syczał wyraziście. Broń wypadła mu z ręki w locie. Isztar się skrzywiła, nieco za mocno. Miał być przytomny, ale trudno. Pobiegła w stronę windy, po drodze schylając się po pistolet shurikenowy.
- Ty, ty i ty! - wskazała palcem najbliższych windzie - Do środka! I wciągnijcie go! - wskazała pistoletem kolejno windę i Niemiłego.
Członkowie obsługi zgodzili się dość szybko, jeszcze trochę się dusząc.
- Pod ścianę! I ręce na widoku! - rozkazała. Niemiły leżał pod tylną ścianą windy, trójka pilotów tłoczyła się obok niego, a Isztar stała dwa metry przed nimi celując z pistoletu.
- Więc sytuacja wygląda tak. Mamy jakieś dziesięć minut nim Słodka Wolność eksploduje, a mi się nie podoba umierać. Kto wie jak odpalić kapsuły ratunkowe, albo jak dobrać się do jakiegoś myśliwca w tym czasie?
Milczeli. Wiadomość o zniszczeniu statku przeraziła ich niesamowicie. W końcu jeden z piegowatą twarzą wyrzekł:

-Możemy uciec uzbrojonym transportowcem. Kurwa powinniśmy skierować ludzi do kapsuł , ale Niemiły tego zabronił. Ktoś powinien wydać rozkaz ewakuacji!- wykrzyczał.

Isztar milczała dwie sekundy. Szacowała wszystkie za i przeciw pozwoleniu na ewakuację załogi. Eksplozja Słodkiej Wolności na pewno nie pozostanie niezauważona, więc dyskrecję należy przekreślić. W sumie ewakuacja może najwyżej odwróci uwagę.

- Ty. - wskazała drugiego z trójki - Do środka i zarządź ewakuację. - wskazała mostek kciukiem - Już! - ponagliła widząc, że nie ma ochoty tam wracać. Gdy wyszedł skierowała windę w dół.
- Więc spieprzamy, prowadźcie do tego transportowca i weźcie to truchło.
 
Pinn jest offline  
Stary 07-07-2012, 20:56   #16
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Ogłoszenie ewakuacji wprowadziło prawdziwą panikę. Widać załoga nigdy tego nie ćwiczyła. Isztar i dwójka pilotów widziała jak jakiś łowca strzela do obsługi blokującej mu ciasne przejście. Wypalone zwłoki upadły na ziemię. Kątem oka zmierzył Annę wzrokiem, jednak nie poznał jej ani nieprzytomnego kapitana. Czerwone syreny pochłaniały trzewia statku spodziewającego się swojej zagłady. Hałas głosów był nie do zniesienia. Szli bocznym korytarzem , tak polecił jeden z pilotów , cały blady i przerażony. ‘’Słodka Wolność’’ była ustawiona wprost na szarą powierzchnię Nar Satiel. W wielkich kraterach paliły się jasne światła- przeróżne bazy i stacje podlegające Decimusowi.

-Nagrabiłaś sobie panienko- odparł ten odważniejszy z pilotów z ogniem w oczach- Złapali cię dla Flex`u prawda?

- Podobno. Ale ani o Flexie, ani o was nigdy nie słyszałam i nie mam pojęcia skąd wy wiedzieliście o mnie.

-Kapitan- powiedział to i spojrzał na nieprzytomnego starego- mówił o tobie jak o jakimś cennym skarbie. Klejnocie. Ważnym kontraccie. Jak...- zawahał się- jak to robisz? Te rzeczy?

- Prowadź to transportera. - urwała dalszą dyskusję. Co za dużo to nie zdrowo, a kaprysy też należy CZASEM przykrócać.

Boczna strona statku szybko zaprwadziła ich do hangarów. Przed grodziami stało sporo osób. Strzelało w metalową bramę nadając jej rozżażone piegi.

-TY TĘPY CHUJU WPUŚĆ NAS DO ŚRODKA! INACZEJ TU KURWA ZGINIEMY- powiedział łowca w bezrękawniku i wystrzelił z swojego ciężkiego lasera.

- I w takich momentach żałuję, że nie skubnęłam jeszcze żadnemu inkwizytorowi infernopistola. - stwierdziła Isztar w powietrze.

Nikt nie zwracał na nią uwagi jeszcze. Jakiś typ rozbiegł się i wparował z całej siły w drzwi. Upadł na ziemię z wybitą kostką, rozległy się śmiechy.

- Ruszyć dupy! - Warknęła Isztar głośniej - Kto ma lasery ze mną w szeregu i wszyscy razem! Przepalmy się do środka! - wyszła wprzód odbezpieczając goracowiązkowy karabin.

Zebrani łowcy popatrzyli na nią dziko. Po chwili spostrzegli pilotów i kapitana.

-Uratowałaś kapitana?! Co z nim kurwa? Czemu nie on wydał rozkaz ewakuacji?

- Został ranny podczas walki. Mostek prawie został zdobyty przez uwolnioną więźniarkę, ale dzięki jego odwadze i umiejętnością zginęła. Statek zaraz wybuchnie tępu chuju, nie ma czasu na szczegóły! Pomożecie mi dostać się do środka, czy nie?! - warknęła

-Pokażmy kapitana temu chujowi w sterowni hangaru a otworzy nam wrota. A potem... STŁUCZEMY GO KURWA NA ŚMIERĆ!!!

- Też może być. - przytaknęła odsuwając się na bok.

Piloci przesuneli ciało bliżej drzwi. Rozległ się głos z głośników.

-Chłopaki wpuszcze was, ale nic mi nie róbcie... dobrze!

-STUL RYJ TĘPY CHUJU I OTWÓRZ TE PIERDOLONE WROTA!- wykrzyczał szeroki w barach łowca i wystrzelił w kamerę. Ta stopiła się momentalnie.

Brama otwarła się, po pewnym wahaniu.

Isztar przecisnęła się w pierwszej kolejności razem z dwójka pilotów i kapitanem. Nikt nie śmiał pchać się przed Niemiłego.
- Który jest najlepszy? - zapytała pilotów idąc wgłąb hangaru.

-Najszybszy? Myśliwiec kapitana... najlepszy względem wytrzymałośći i pojemności, transportowiec- odparł bez nieszczerości pewny siebie pilot- Zabierzesz nas?

- Tak. Nie jestem pilotem. Zmieścimy się we czwórkę w tym myśliwcu?

To trochę przeraziło pilota. Zblakł jak ten drugi. Tymczasem strażnik hangaru miał skalpowaną głowę i ucinane uszy. Ryczał jak zarzynana świnia.

-Tylko dwie osoby. To typowa wyścigówka.

- Dobra. Więc prowadźcie do najszybszej jednostki, zdolnej pomieścić cztery osoby, którą potraficie latać.

-Taa.

Dotarli do sporego ciężkiego myśliwca zaopatrzonego w pociski i podwójne lasery plus jeden ciężki bolter. Pilot pogrzebał w kieszeni i wyjął kartę.

-Otwiera wszystko. Przepustka kapitana. Faktycznie drzwi się otwarły. Wnaleźli się w pokaźnej choć oszczędnej przestrzeni, dwa miejsca dla pilotów , dwa dla obsługi broni, plus jedno dodatkowe dla nawigatora/ obsługi wyposażenia.

- Świetnie. - pochwaliła Isztar - Posadźcie go i zabierzcie nas stąd. - poleciła.

-Jest jeden problem...- powiedział pilot , drugi właśnie rzygał- otwierając grodzia dojdzie do dekompresji. Mogę wymusić otwarcie za pomocą panelu i karty kapitana. To zabije tamtych ludzi.

-Pierdol ich Raym- powiedział ten który skończył wymiotować.

- Hah! - zaśmiała się Isztar - Słyszałeś wodza. Mamy maksymalnie trzy minuty, to i tak za mało, a dla kogo życie było ważniejsze niż lincz już zdążył się zapakować do transportowca. Wykonać.

-Taa- powiedział dość mizernie Raym. Dodłożył kapitańską karte pod czytnik , ekran zaświtał na zielono , wklepał parę klawiszy na konsoli , ekran ożył karminową czerwienią. Rudy pilot przez chwilę się wahał , w końcu nacisnął największy przycisk. Zabrzmiała syrena a wraz z nimi paniczne krzyki tych, którzy nie zdążyli wsiąść na pokład. Wrota rozpoczeły się otwierać. Rozległ się syk uciekającego powietrza. Raym złapał za stery, powciskał parę guzików i przełączników a ciężki myśliwiec wzbił się w górę. Silniki nabrały ciągu i wylecieli z ‘’Słodkiej Nadziei’’... razem z stertą duszących się prawie- trupów.
 
Arvelus jest teraz online  
Stary 07-07-2012, 21:05   #17
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Ogłoszenie ewakuacji wprowadziło prawdziwą panikę. Widać załoga nigdy tego nie ćwiczyła. Isztar i dwójka pilotów widziała jak jakiś łowca strzela do obsługi blokującej mu ciasne przejście. Wypalone zwłoki upadły na ziemię. Kątem oka zmierzył Annę wzrokiem, jednak nie poznał jej ani nieprzytomnego kapitana. Czerwone syreny pochłaniały trzewia statku spodziewającego się swojej zagłady. Hałas głosów był nie do zniesienia. Szli bocznym korytarzem , tak polecił jeden z pilotów , cały blady i przerażony. ‘’Słodka Wolność’’ była ustawiona wprost na szarą powierzchnię Nar Satiel. W wielkich kraterach paliły się jasne światła- przeróżne bazy i stacje podlegające Decimusowi.

-Nagrabiłaś sobie panienko- odparł ten odważniejszy z pilotów z ogniem w oczach- Złapali cię dla Flex`u prawda?

- Podobno. Ale ani o Flexie, ani o was nigdy nie słyszałam i nie mam pojęcia skąd wy wiedzieliście o mnie.

-Kapitan- powiedział to i spojrzał na nieprzytomnego starego- mówił o tobie jak o jakimś cennym skarbie. Klejnocie. Ważnym kontraccie. Jak...- zawahał się- jak to robisz? Te rzeczy?

- Prowadź to transportera. - urwała dalszą dyskusję. Co za dużo to nie zdrowo, a kaprysy też należy CZASEM przykrócać.

Boczna strona statku szybko zaprwadziła ich do hangarów. Przed grodziami stało sporo osób. Strzelało w metalową bramę nadając jej rozżażone piegi.

-TY TĘPY CHUJU WPUŚĆ NAS DO ŚRODKA! INACZEJ TU KURWA ZGINIEMY- powiedział łowca w bezrękawniku i wystrzelił z swojego ciężkiego lasera.

- I w takich momentach żałuję, że nie skubnęłam jeszcze żadnemu inkwizytorowi infernopistola. - stwierdziła Isztar w powietrze.

Nikt nie zwracał na nią uwagi jeszcze. Jakiś typ rozbiegł się i wparował z całej siły w drzwi. Upadł na ziemię z wybitą kostką, rozległy się śmiechy.

- Ruszyć dupy! - Warknęła Isztar głośniej - Kto ma lasery ze mną w szeregu i wszyscy razem! Przepalmy się do środka! - wyszła wprzód odbezpieczając goracowiązkowy karabin.

Zebrani łowcy popatrzyli na nią dziko. Po chwili spostrzegli pilotów i kapitana.

-Uratowałaś kapitana?! Co z nim kurwa? Czemu nie on wydał rozkaz ewakuacji?

- Został ranny podczas walki. Mostek prawie został zdobyty przez uwolnioną więźniarkę, ale dzięki jego odwadze i umiejętnością zginęła. Statek zaraz wybuchnie tępu chuju, nie ma czasu na szczegóły! Pomożecie mi dostać się do środka, czy nie?! - warknęła

-Pokażmy kapitana temu chujowi w sterowni hangaru a otworzy nam wrota. A potem... STŁUCZEMY GO KURWA NA ŚMIERĆ!!!

- Też może być. - przytaknęła odsuwając się na bok.

Piloci przesuneli ciało bliżej drzwi. Rozległ się głos z głośników.

-Chłopaki wpuszcze was, ale nic mi nie róbcie... dobrze!

-STUL RYJ TĘPY CHUJU I OTWÓRZ TE PIERDOLONE WROTA!- wykrzyczał szeroki w barach łowca i wystrzelił w kamerę. Ta stopiła się momentalnie.

Brama otwarła się, po pewnym wahaniu.

Isztar przecisnęła się w pierwszej kolejności razem z dwójka pilotów i kapitanem. Nikt nie śmiał pchać się przed Niemiłego.
- Który jest najlepszy? - zapytała pilotów idąc wgłąb hangaru.

-Najszybszy? Myśliwiec kapitana... najlepszy względem wytrzymałośći i pojemności, transportowiec- odparł bez nieszczerości pewny siebie pilot- Zabierzesz nas?

- Tak. Nie jestem pilotem. Zmieścimy się we czwórkę w tym myśliwcu?

To trochę przeraziło pilota. Zblakł jak ten drugi. Tymczasem strażnik hangaru miał skalpowaną głowę i ucinane uszy. Ryczał jak zarzynana świnia.

-Tylko dwie osoby. To typowa wyścigówka.

- Dobra. Więc prowadźcie do najszybszej jednostki, zdolnej pomieścić cztery osoby, którą potraficie latać.

-Taa.

Dotarli do sporego ciężkiego myśliwca zaopatrzonego w pociski i podwójne lasery plus jeden ciężki bolter. Pilot pogrzebał w kieszeni i wyjął kartę.

-Otwiera wszystko. Przepustka kapitana. Faktycznie drzwi się otwarły. Wnaleźli się w pokaźnej choć oszczędnej przestrzeni, dwa miejsca dla pilotów , dwa dla obsługi broni, plus jedno dodatkowe dla nawigatora/ obsługi wyposażenia.

- Świetnie. - pochwaliła Isztar - Posadźcie go i zabierzcie nas stąd. - poleciła.

-Jest jeden problem...- powiedział pilot , drugi właśnie rzygał- otwierając grodzia dojdzie do dekompresji. Mogę wymusić otwarcie za pomocą panelu i karty kapitana. To zabije tamtych ludzi.

-Pierdol ich Raym- powiedział ten który skończył wymiotować.

- Hah! - zaśmiała się Isztar - Słyszałeś wodza. Mamy maksymalnie trzy minuty, to i tak za mało, a dla kogo życie było ważniejsze niż lincz już zdążył się zapakować do transportowca. Wykonać.

-Taa- powiedział dość mizernie Raym. Dodłożył kapitańską karte pod czytnik , ekran zaświtał na zielono , wklepał parę klawiszy na konsoli , ekran ożył karminową czerwienią. Rudy pilot przez chwilę się wahał , w końcu nacisnął największy przycisk. Zabrzmiała syrena a wraz z nimi paniczne krzyki tych, którzy nie zdążyli wsiąść na pokład. Wrota rozpoczeły się otwierać. Rozległ się syk uciekającego powietrza. Raym złapał za stery, powciskał parę guzików i przełączników a ciężki myśliwiec wzbił się w górę. Silniki nabrały ciągu i wylecieli z ‘’Słodkiej Nadziei’’... razem z stertą duszących się prawie- trupów.
 
Arvelus jest teraz online  
Stary 07-07-2012, 21:13   #18
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Odlatując kawałek wyczekiwali nadchodzącego wybuchu. W kosmosie nie ma materii która mogła by przekazać fale uderzeniową. Więc nie musieli uciekac bardzo daleko, a Isztar odrobinę pomyliła się w rachunkach i mieli jeszcze kilka minut, gdy odlecieli na dostateczną odległość by nie lękać się odłamków. Czekali, obserwując koniec Słodkiej Wolności, aż w końcu nastąpiła eksplozja. Wielka siła rozerwała kadłub, ale błysk trwał tylko ułamek sekundy. Kawałki okrętu poszybowały, napędzone samą eksplozją, jak i uciekającym powietrzem, które nawet nie zdążyło się skrystalizować w lód, nim próżnia oderwała od siebie każdy jeden z atomów, rozrzucając je po kosmosie. Grodzie antydekompresyjne się pozamykały, ale nie mogło to uratować okrętu. Siła rzuciła nim wprzód... Ci z przodu statku mogli jeszcze żyć. Może zdążą doskoczyć do kapsuł ratunkowych nim Słodka Wolność roztrzaska się na powierzchni księżyca, pozbawionego atmosfery i rzeczywiście kilka kapsuł zostało jeszcze wystrzelonych, ale nie było ich dużo. Kolejna eksplozja. Nie wtórna. Zbyt późno na nią... a może nie? Isztar nie znała się na duchach maszyn. Tylko przyspieszyło to oczywistą zagładę statku łowców niewolników.
-Cała młodość spędzona na tym pospolitym statku i tak to się kończy- odparł rudy pilot.
Blady tylko skwitował to kiwając głową. Wszyscy mimowolnie spojrzeli na nieprzytomnego kapitana.

- Nowe życie przed wami. Całkiem bystrzy z was chłopcy, że nawet nie próbowaliście mnie wydać gdy staliśmy przed hangarem. Nie skończyło by się to dobrze dla nikogo z nas.

- Cóż... - powiedział blady.

- Dokąd lecimy? - spytał Raym całkiem nieprzytomnym głosem. Popatrzył na jeden z parametrów- Paliwa raczej starczy na dolecenia na Decimusa. Na Nar Satiel jest jednak sporo pirackich baz, można szukać tam … nie wiem … rozrywki... No i to główna siedziba Flex`a- podrapał się po ognistej czuprynie, zmacał srebrny kolczyk na prawym uchu.

- Z Flex’em się jeszcze rozgadam, ale na moich warunkach, a nie w żadnej z ich baz. Lecimy na Decimusa. Tam wymyślę skąd wziąć szmal i wracam do siebie. Mam kilka spraw do dokończenia. A może nie... diabli wiedzą czy mnie jeszcze obchodzą. Tak czy siak, na Decimusa panowie.

-Tak jest. A zapomniałem dodać... zresztą sama zobaczysz. Nad Decimusem są trzy wielkie miasta orbitalne, dość zniszczone po wojnie z Tau. Szczególnie Octavius. Każde kosmiczne miasto posiada windę orbitalną. Naprawdę przyjemne uczucie lecieć w dół kolejką , olbrzymia średnica- powiedział z zachwytem rudy pilot.

Isztar słuchała. Bardzo jej przypadł do gustu sposób w jaki się do niej zwracał. “Tak jest!”. Szybko przebolał zmianę dowodzącego. Otwarty umysł. Może da się to jakoś wykorzystać. Poszła wgłąb statku szukać jakiejś liny, by związać Niemiłego.
Znalazła jedną służącą zapewne do związywania ładunków.

-Pomóc ci go związać?- odparł blady pilot, który zachowywał się dość nerwowo. Spojrzał na tyłek Isztar, gdy ta była odwrócona.

-Nielubiłeś go, co Cody?- odparł ironicznie Raym.

-To chuj i tyle. Darł swoją pedalską japę , nieznośnie, w kółko- stwierdził Cody.

- Miło się was słucha. - stwierdziła rozbawiona, już wiążąc ex-kapitana do fotelu bardziej z tyłu kabiny - A do Imperium pałacie miłością? Czy może zaimponujecie mi taką samą inteligencją, jaką okazaliście w przypadku tego pana, którego spotka NIEMIŁY los?

Raym lekko się roześmiał.

-Cody lubi odmówić paciorek , dla mnie te rzeczy są śmieszne. Jestem wolnym człowiekiem.

-Pierdol się !- wykrzyczał Cody unikając wzroku Isztar.

- Nieno, nie ma powodu żartować z tego, ani się unnnooosić! - przedłużyła ostatnie słowo, bo właśnie naprężała wszystkie mięśnie, by zacisnąć węzeł, krępujący prawą rękę. - Imperator to wyjątkowa postać. Swego czasu dokonał wspaniałych rzeczy. Na prawdę stratą dla ludzkości była jego śmierć...

-To on nie żyje?!- odprał rudy pilot lekko zdziwiony, właśnie sprawdzał radar.

Isztar porzuciła na razie węzły i oparła się na oparciu fotela

- A słyszałeś, by ostatnio wydał jakieś rozkazy, czy wyruszył na front w jakiejś wojnie?

-No nie...- powiedział wyjmując papierosa- Chcesz?

- Chętnie - sięgnęła ręką i złapała jednego między palce, po czym podeszła, włożyła go do ust i dała odpalić.

- A więc … tak sądziłem... nikt nie może żyć tak długo to farsa.

- Żadna farsa. On cię słucha- rzekł drżącym głosem Cody.

- Słuchaj go, Raym. - przytaknęła Isztar wypuszczając dym z płuc i kiwając głową - Mądrze gada

-Ty też … cóż chyba nie zamierzasz lecieć do najbliższej świątyni- rzekł starając się zachować pewność siebie.

- Nie. Zdecydowanie. Ale nie jest to winą Imperatora, problemem jest Imperium. Słyszałeś kiedyś opowieści, przekazywane ustnie z pokolenia na pokolenie?

-Tak. O orkach jedzących złe dzieci- roześmiał się i wypuścił dym z ust.

- Aaaa... to akurat nie do końca taki przykład jaki miałam na myśli, bo więcej w tym prawdy niż kłamstwa, bo orki zjadają nie tylko złe dzieci i nie tylko dzieci... - uśmiechnęła się delikatnie - Bardziej chodziło mi o opowieści typu, co zrobił mój prapradziad. On powiedział swemu synowi AAA, on swemu AAB, dalej było ACB, potem BCB i tak dalej, aż z historii...

-Tak rozumiem- rzekł lekko zirytowany. Cody popatrzył na niego z lekkim strachem. W gruncie rzeczy oboje bali się panienki Duncan.

- Ale tłumaczę to bardziej Cody’emu - odparła bez złości w głosie - Chodzi o to, że Imperator starł się z Horusem dziesięć tysięcy lat temu. To dużo czasu by wypaczyć historię. Zbyt wiele pokoleń, zbyt wiele przekładów. Rzecz w tym, że ja znam opowieści o Imperatorze z, może nie pierwszej, ale drugiej ręki... - zamilkła dając obojgu czas by zrozumieć o czym ona mówi.

-Aaa... jesteś mądra- odparł dość głupkowato Cody- byłaś w zakonie?

- Nie. Zakony są tak samo skorumpowane i wypaczone jak całe Imperium. Byłam uczona przez Astartesa, który służył jeszcze pod rozkazami samego Imperatora. - mówiła to powoli, ale z wielką dumą w głosie. Obaj spojrzeli na nią z nieukrywanym zdumieniem, jej ciepłe usta zdawały się nie kłamać. Ulegli jej opowieści. A opowiadała długo. Opowiadała o wielkim człowieku, chcącym niczego poza potęgą Imperium, nie stroniącego od żadnych kroków, nawet okrutnych, by uczynić rasę ludzką potęgą. Mówiła o tym jak dzięki temu człowiek wyparł Eldarów z układu słonecznego. Potem, jak fala, rozchodził się i kolonizował nowe światy, pokonując wszystkich stojących na drodze. Jak jego synowie. Dwudziestu Primarchów., dowodzili legionami wypędzając obcych, niegodnych służby człowiekowi. Była to wspaniała opowieść. Opowieść o wielkości i potędze, o Ludzkości Zjednoczonej, której nic nie mogło się oprzeć. Była to opowieść o nadczłowieku, niemal bogu, który był gotów poświęcić siebie dla człowieczej rasy. Ukazała w słowach podboje i chwałę.
- A teraz Imperium jest na krawędzi zagłady. Orkowie, Tyranidzi, Tau, Eldarzy, wypaczenia wiary. Człowiek potrzebuje nowej broni, musi zrobić kolejny krok wprzód, tak jak zrobił to kiedyś Imperator, blisko dwadzieścia tysięcy lat temu. Pytaliście mnie o moją moc. - mówiąc to odwróciła dłoń, płynnym ruchem wznosząc dwa palce, a wraz z nimi wzniósł się hełm, który miała na sobie i poszybował pomiędzy pilotami. - Nie urodziłam się z tym. Nie nauczono mnie tego. Otrzymałam to w DARZE.

-Też tak chce - odparł figlarnie Raym. Cody patrzył na nią z otwartymi ustami.

Isztar uśmiechnęła się w duchu.
- To jest możliwe, Raym. Moi panowie nie wybrzydzają. Każdy kto chce może im służyć, a kto służy dobrze, może się spodziewać nagród.

- I co? Bo tak się składa... słyszałem już takie rzeczy... od pociętej żyletką więźniarki plującej na twarz...- spojrzał na rannego i nieprzytomnego-... kapitana. Miała na brzuchu taki dziwny znak. Krzyczała coś o krwawym morzu. O spermie jej władcy. I o darze niepokonania. Szalona dziewczyna.

- Odeszła od Imperatora. To była heretyczka- skwitował Cody.

- My też odeszliśmy od Imperatora. Byliśmy pierdolonymi łowcami niewolników- odrzekł kpiąco rudzielec.

 
Pinn jest offline  
Stary 07-07-2012, 21:14   #19
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację

- Nie dotarło do was co wam mówiłam? Sama dzisiejsza wiara zakrawa o herezję, bo Imperium żąda uwielbienia innego człowieka niż ten którym był Imperator. Tak, wedle wielu jestem heretyczką. Też się odwróciłam od wiary Imperium i poszłam w stronę okrutnych sił, ale sił zdolnych ocalić ludzkość. Niestety ta droga wymaga siły i inteligencji, którą tak gardzi Imperium. A słabi i głupi... cóż... nie kończą najlepiej.

Cody utkwił spojrzenie w podłogę. Nie oceniał siebie zbyt wysoko. Przyczyniły się do tego ciągłe kpiny kapitana mówiące o jego kobiecej buźce. Jeśli się przyjrzeć blady pilot miał w sobie coś kobiecego.

- Co zamierzasz zrobić? Chcesz walczyć dla nowej ludzkości?- spytał Raym.

- Nie nowej. Wciąż starej. Tej samej. Chcę dawnej wielkości Człowieka. Szykuję się. Każdy mój dzień jest temu poświęcony, robię co mogę aby się wykazać w oczach mych Panów, aby zyskać moc którą mogą mnie obdarować. Wykonuję ich polecenia i spełniam życzenia, stając się coraz potężniejszą, a niedługo... rozpocznie się rewolucja i miliardy takich jak ja powstaną, a za sobą będą mieć armie. Wtedy pokonamy starców, myślących, że mogą bezcześcić pamięć o Imperatorze i niszczyć jego dziedzictwo, jakim jest Imperium. Obalimy stary porządek wprowadzając ludzkość w nową złotą erę, dając jej siłę do odparcia wrogów człowieczej rasy. Pomyślcie... co ja dziś zrobiłam? W pojedynkę wysadziłam w powietrze całą Słodką Wolność. Czy zwykły człowiek byłby w stanie tego dokonać?

-Nie- odparł smętnie Cody.

-Ni chuja- roześmiał się Raym.

- A wyobraźcie sobie armię takich jak ja. - dała im chwilkę na wizualizowanie sobie tego - Gdy moi panowie zatriumfują właśnie tak będą wyglądali wojownicy ludzkości. Prawda, nie będzie ich tak wielu jak dziś, bo połowa zginie po drodze, ale ci co zostaną wybrani będą w stanie robić to co ja dziś a i znacznie więcej. Wyobraźcie sobie, że stajecie naprzeciwko szarżującemu oddziałowi Astartes, a waszą jedyną reakcją jest splunięcie i kontr szarża, a minutę potem odpalacie fajka, siedząc na rozczłonkowanych korpusach Aniołów Śmierci. Ta moc, prawdopodobnie, leży w waszym zasięgu.

Nastała chwila milczenia w końcu Raym wypalił.

-Nie wierze. Było by zbyt wielu wszechpotężnych ludzi. Choć galaktyka jest olbrzymia...

-I zrobimy to dla Imperium, dla dobra ludzkości?- spytał Cody.

- Problemem jest WŁAŚNIE Imperium. Prawda, w większości chcą dobrze, ale wiedzą za mało, ich umysły są zbyt zamknięte, a wszelkie próby sięgnięcia po tę moc, o której mówię, są uznawane za herezję i kończy się za to na stosie. To jest głównym problemem. Furtka prowadząca ludzkość do mocy, do doskonałości i do potęgi jest pilnie strzeżona przez inkwizycję, która woli stare, sprawdzone, mimo że już nie wystarczające, metody.

-Mimo to...-powiedział lękliwie Cody- nie wiem czy to... mógłbym uzyskać taką moc? Jak?- spojrzał chyba pierwszy raz w oczy Isztar.

- Po pierwsze. Wyzbądź się lęku. Moi panowie cenią nie tylko roztropność, ale i odwagę. Po drugie. Przemyśl to dobrze, bo niezdecydowanie prowadzi do potępienia zarówno przez Imperium jak i tych którym służę. Musisz zrozumieć, że Imperium, mimo wspaniałego założyciela i wciąż wspaniałych chęci, jest toczone zepsuciem i ograniczeniem, nie pozwalającym mu już chronić ludzkości, przeciw nowym wrogom. Po trzecie, gdy już to przemyślisz i będziesz pewny zapytaj mnie o to jeszcze raz, a wtedy opowiem ci o Czterech Potęgach.

-Mi to się podoba. Raczej jednak nie lubię nikomu służyć. (kto to powiedział?)

- Każdy komuś służy. Wyjątki można policzyć na palcach jednej ręki. Dotąd służyliście Niemiłemu, nie ważne jak to nazywaliście. A służba u mych panów jest znacznie luźniejsza niż się może wydawać. Otrzymujemy cel, który mamy osiągnąć i wykonujemy go. Nie narzucają nam metod, a często mamy też wiele lat na wypełnienie go. Potem czekamy na kolejny rozkaz, robiąc co chcemy i podróżując po galaktyce, wedle własnej woli. Nie płacą nam za to, ale okazji do zarobku jest dużo. Rzadko dają nagrody, ale te nagrody są znacznie więcej warte niż jakiekolwiek bogactwa, bo jest nimi moc, która nie przemija.


-Mógłbym czynić jednym słowem rozpierdol co nie? Na czym polegają te cele?- powiedział z nutą ekscytacji Raym.

- No. Taki rozpierdol jaki ja uczyniłam. - wskazała na wciąż spadającą Słodką Wolność - Cele są różne. Zależy któremu służysz. Jest ich czterech, pierwszy pożąda walki, rzezi i honoru. Drugi stałości i szczodrości. Trzeci, wręcz przeciwnie. Oddania się kaprysom, dążenia do zmian. Ostatni rozkazuje nam pławić się w przyjemnościach zarówno fizycznych jak i mentalnych. Takie mają wymagania gdy akurat nie wydali jakiegoś konkretnego polecenia. Ponad to oczekują ofiar.

Raym pokiwał z zrozumieniem i zadowoleniem, nagle jego twarz przekrzywiła się w przerażeniu.

-Za tobą!

Za Isztar stał Cody z szaleńczą twarzą wykrzywioną w obrzydzeniu . Trzymał w ręku stalowy sztylet. Anna widziała go kątem oka. Mierzył w jej kark. Jednak się trochę się wahał . Znał jej potęgę. Isztar uśmiechnęła się, jak rodzic do dziecka, gdy słyszy, że młody chce wymyślić lek na śmierć.
- I co planujesz z tym zrobić? - zapytała kręcąc głową

-Yyy- jego oliwkowe spodnie zmokły w kroku. Zaczerwienił się po czym wykrzywił twarz w nienawiści. Musiał odpłacić za upokorzenie. Jeszcze to kpiące spojrzenie ‘’ Pana Ważniaka’’. Szarpnął z lewego sierpowego, ostrze mogło przepić jej policzek. Sztylet ruszył, jednak jego ruchy były powolne jak na obdarzoną niezwykłym refleksem służkę Chaosu. Ledwie zauważył smugę gdy kontratakowała. Nie broniła się. Isztar nigdy się nie broni. Ona zabija. Prawa ręka zbiła uderzenie z wielką siłą, sztylet ześlizgnął się po karwaszu karapaksowym i wyleciał w powietrze. Cody się zachwiał uderzony dodatkowo telekinetycznym podmuchem. Anna przechwyciła sztylet w locie, lewą ręką. Zrobił krok w tył chcąc złapać straconą równowagę, ale ona już była za nim, a z jego uda wyrosła rękojeść sztyletu. Równocześnie, gdy z jego płuc wydał się krzyk, a jeszcze nim upadł uchwyciła go za rękę i szarpnęła, skręcając mu bark. Padł na ziemię krzycząc i wijąc się z bólu
- Jesteś idiotą, że chciałeś zabić kogoś kto sam zniszczył okręt. Jesteś tchórzem, że po podjęciu decyzji się zawahałeś. Jesteś nic nie wart. Raym! - spojrzała na niego, oceniając reakcję na sytuację.
Raym patrzył się niepewnie. Był jednak tylko pilotem, w gorącej wodzie kąpanym ,ale rzadko walczącym tylko zza pulpitu. Wahał się tak samo jak Cody.

- Może... nie wiem... trup zacznie śmierdzieć- odparł wymijająco.

- On JUŻ jest martwy. - odparła - Pytanie jak zginie. Mogę go zabić, ale ode mnie Bogowie oczekują już znacznie więcej i taka ofiara zostanie niezauważona. Chyba, że to ty go złożysz w ofierze. Wtedy będzie to dobry pierwszy krok w kierunku mocy. - zamilkła wyczekując decyzji.

Raym popatrzył się na Cody`ego. Zlanego moczem, przestraszonego, bardziej bladego niż zwykle. Jego oczy patrzyły przerażone.

- Raymi to heretyczka. Jest... szalona jak ta co kiedyś była na mostku. Przeeejrzyj na oczy. Proszę... proszę! - zaczął chlipać.

Raym musiał podjąc decyzje. W zasadzie nigdy nie zabił człowieka... ale to jego kumpel... znali się od pięciu lat. Czy psioniczka go testuje? To fakt. Zapewne zabije go jeśli on nie zabije Cody`ego. Spojrzał smutnymi oczami.

- Cody....

- Nie... niee!- zaczął się krzutusić- proszę! Nie rób tego. Ja się boje... boje się.

Raym odwrócił wzrok. Po chwili spojrzał na wijącego się kolegę. Sam wyjął swój własny nóż bojowy. Dotknał ostrza palcem.

- Odejdź... potężna pani- powiedział jakby w transie. Isztar cofnęła się dwa kroki, ruchem ręki “oddając” Codyego Raymowi

- Oddaj jego życie bogom. Wypowiedz słowa. Dowolne, ale by było jasne, że twą intencją jest oddać Czterem Siłom Chaosu należną im ofiarę.

Raym kiwnął głową i przełknął ślinę. Chwycił bojowo swój nóż. Tak jak na szkoleniu.

-Poteżne siły, oddaje wam bliską mi osobę... w zamian żądam..

- Nie! - Przerwała mu Isztar - Nie “żądam”. Nie mamy prawa niczego żądać. PROSIMY, bądź BŁAGAMY. Nie zapominaj, nie jesteśmy równo Mrocznym Potęgom. Zacznij jeszcze raz.

Raym uklęknął.

-Proszę o moc. Jeśli pozwolicie, potężne siły- powoli zbliżał się, niczym kochanka mająca zadać ostatni śmiertelny pocałunek. Uniósł nóż za bark i wycelował w pierś ofiary. Ta krzyknęła przeraźliwie, kryjąc się rękami. Ostrze przebiło dłonie, przeleciało głęboko po przedramieniach. Trysnęła obficie krew. Ryk i pisk. Kolejne uderzenie tym razem zdecydowanie w pierś. Gruchot przebitych żeber. Duszenie się krwią. Płuco przebite, potem żołądek, na końcu serce. Ostatnie konwulsje i zamarła w przerażeniu , bólu a także dziwnym smutku twarz Cody`ego. Raym wstaje nie odwraca się. Kieruje się do przedziału pasażerskiego. Wąskich kozetek, koło związanego kapitana.

-Kurs jest ustawiony. Powiedz jak dolecimy pod planetę. Proszę... nie przeszkadzaj mi- prawie załkał i położył się na łóżku zakrywając twarz ręką.


Isztar odprowadziła go spojrzeniem, po czym, na chwilę weszła jeszcze do kabiny i dokończyła węzły na kapitanie. Potem, bez słowa, wyszła do kabiny, zostawiając Rayma samego. Spisał się chłopak.
 
Pinn jest offline  
Stary 13-07-2012, 15:22   #20
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Cieżki myśliwiec, spokojnym krokiem zbliżał się do świetlistej powierzchni Decimusa. Radar począł wykrywać sporo różnych obiektów, co lekko zaniepokoiło Isztar.

-To kosmiczny gruz, szczątki po wojnie i ogólnie śmieci, nie ma co się obawiać- powiedział Raym. Wyszedł z kwater. Zwłoki Cody`ego zaczynały lekko cuchnąć. Wydawał się inny- to piętno chaosu wnikło z jego buntowniczą duszę.

-W zasadzie... jak ci na imię? Po części wybawiłaś mnie od nudnego życia, sam nie wiem co do ciebie czuć. Zajarajmy szlugę- rozpalił sobie i Annie.

- Anna Duncan - odpowiedziała i zaciągnęła się.

-Ładnie. Szlacheckie prawda? Ja jestem po prostu Raym, pochodzę z domu dziecka na Decimusie. Opiekowały się mną siostry zakonne.

- Zgadza się - przytaknęła wypuszczając chmurę dymu - Wychowałam się w domu Duncanów na Hegemonium w segmencie Obscura, pod światłym przewodnictwem sługusów Imperium, ale mój dom najechał i wyzwoliły armie moich panów. Potem wybrano mnie i wyszkolono.

-Tak uzyskałaś swoje moce prawda?

- Nie. Zostałam wyszkolona na szpiega, moce zyskałam za służbę. Oddałam wielkie przysługi moim panom i to są nagrody za to. Chyba czas abyś dowiedział się więcej o panach którym zamierzasz służyć... - i opowiedziała mu. O wielkim, honorowym wojowniku zwanym Khorne. O czułym ojczulku, dbającym o swe dzieci, wybawiającym je od bólu, cierpienia, a nawet śmierci i tworzącym podwaliny pod kolejne pokolenia Życia nazywanym Nurglem. O Pani Przyjemności, Księciu Pożądania, będącym patronem sztuki, orgii i samospełnienia, o Slaanesh. Oraz o Wielkim Rewolucjoniście, wciąż dążącym do doskonałości, nieznoszącym stagnacji i bierności, oczekującym by zmieniać i ulepszać świat własnymi rękoma, o czwartym panie Tzeentchu.

-To doprawdy... kurwa i kto jest najlepszy?- powiedział dość prostacko.

- Żaden i każdy. Oni są bogami chaosu. Każdy ma własną dziedzinę i domeny. Dla wojowników najlepszy jest Khorne, dla tych co chcą żyć wiecznie bez bólu Nurgle. Jeśli kuszą cię skomplikowane intrygi i wizje przyszłości to Tzeentch, a jeśli jesteś egocentrykiem zdecydowanie Slaanesh. Ale nikt nie musi wybierać. Ja służę pani Slaanesh oraz Tzeentchowi, a wielu oddaje cześć Chaosowi Niepodzielnemu.

- Chaos Niepodzielny?

- Tak określa się wszystkich czterech bogów razem. Po prostu modlisz się do wszytskich i wszystkim oddajesz cześć. To najtrudniejsza droga, ale prowadząca do największej mocy dla takich jak my. Jednak momentami ciężko pogodzić zachcianki całej Czwórki i nie ma się wiele czasu dla siebie, dla tego ja się ukierunkowałam.

-Powiedz mi więcej, o tym uwalniającym od bólu...

- Nurgle. Chcący go czcić muszą wiedzieć, że będą balansować na granicy człowieczeństwa. Nie mówie o czynach ale o fizyczności. Czuły Tatuś Nurgle najszczodrzej obdarza swymi darami, ale słabi w wierze nie często potrafią je docenić. Nurgle jest bogiem chorób, a jego nagrody często są z nimi związane. Mógłby na przykład obdarzyć cię trądem. Potężniejszym niż jakikolwiek istniejący, który przeżarł by twe ciało aż po szpik, ale by cię nie zabił. Więcej! Uczynił by cię niemal nieśmiertelnym. Postrzał w serce? Jedynie się uśmiechniesz. Ktoś odrąbie ci rękę? Co tam. Zaszlachtujesz go, a potem przyszyjesz ją do kikuta i niedługo będzie jak by nigdy nic się nie stało. Oczywiście niewielu będzie w stanie docenić twe nowe piękno, ale wśród swoich będzie to uważane za znak, że Nurgle spojrzał na ciebie, a samo to będzie wielkim honorem, który inni będą zauważać.

-Ciężka decyzja. Mógł bym jednak nosić pancerz kryjący moje defekty. Czy ten ‘’trąd’’ sprawi mi ból?

- Widziałam kiedyś człowieka który otrzymał właśnie ten dar. Chodził cały czas w pełnym pancerzu środowiskowym i wypychał kieszenie wonnymi ziołami. Ja go poznałam bo znałam Nurgla, ale jego towarzysze przez lata domyślili się tyle, że jest chory i oszpecony. I nie. Trąd nie sprawia bólu, a Papa dba o to by jego dzieci go nie czuły.

-I co musiałbym robić? Znów zabijać księżniczko?

- Nie nazywaj mnie tak - jej ton na chwile oziębł - Jestem Isztar, bądź Anna. Teraz jestem służką chaosu, a nie żadną księżniczką. Bogowie chaosu są okrutni i gardzą słabością, więc tak, między innymi musiał byś zabijać. Ale Nurgle oczekuje również aby dzielić się jego darami. Tworzyć pożywkę dla kolejnych pokoleń Życia. Dać kolejnym pokoleniom szanse by udowodnić siłę. Np. jak byś zatruł Zarazą Nurgla wodociągi Terry... podejrzewam, że to było by osiągnięcie które od razu postawiło by cię jako jednego z faworytów ojczulka Nurgla i byłbyś w hierarchii zdecydowanie ponad mną, mimo że ja służę od lat.

-Rozumiem. Mam parę kontaktów na Decimusie, ale wygasły. Nie wiem... pracujemy razem, potrzebujesz pilota.

- Sama chciałam to zaproponować. Mimo, że nie służę Nurglowi i nie obowiązuje mnie przykazanie o pomaganiu nieopierzonym, to chętnie pokieruję cię na nowej drodze.

-Tam więc dowodzisz. Co bierzemy na pierwszy cel?
 
Arvelus jest teraz online  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172