Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2012, 11:03   #41
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
*** Aaron i Anzelm***


Aaron poszedł z Anzelmem, do dobrze już znanego cyrulikowi miejsca, apteki mistrza Jacobsa. Gdy dochodzili do apteki, w jednym z okien na piętrze, zauważyli ruch. Nic w tym dziwnego, prawdopodobnie aptekarz był po prostu u siebie w gabinecie. Weszli do budynku, przywitał ich jednak tylko charakterystyczny dźwięk dzwoneczka, uruchamianego przez drzwi. Na parterze nie było jednak nikogo. Spojrzeli w kierunku schodów prowadzących na piętro, do gabinetu Jacobsa.

Cyrulik pokazał palcem schody, potem dzwonek, potem położył palec na ustach. I ruszył na górę z dłonią na rękojeści broni. Dotarł pod gabinet i gwałtownie nacisnął klamkę otwierając drzwi.

Gdy tylko Aaron nacisnął klamkę poczuł szereg ukłuć w dłoń. W rozpędzie wykonał jeszcze krok do środka. Spojrzał na rękę… Spojrzał na wygodnie rozpartego na krześle, znajdującym się za biurkiem, na wprost wejścia, Mistrza Jacobsa. Aptekarz nie wyglądał on ani na zaskoczonego, ani kogoś kto zamiar ma się bronić.
- Spodziewałem się Was w większej ilości, ale cóż witam was dwóch… Gdzieś w tym pokoju znajduje się antidotum… – Gdy kończył wypowiadać te słowa Aaron przewrócił się bezwładnie na podłogę. Jacobs spojrzał na Anzelma i kontynuował. - Jak już wspomniałem, gdzieś tu znajduje się antidotum na truciznę. - Anzelm rozejrzał się od razu, a Jacobs kontynuował. - Może więc wśród kilkuset ampułek z truciznami znajdziesz ją sam. Możesz spróbować. Twój towarzysz na razie jest sparaliżowany. Zostało mu jeszcze kilka minut życia, a potem… No cóż, krwotok wewnętrzny, ustanie pracy serca. Twój towarzysz słyszy to i pewnie wie co mówię. Wie też, że do samego końca będzie czuł wszystko bardzo dokładnie, mimo iż nie będzie w stanie się poruszyć. Mam jednak propozycję… Jestem w stanie obiecać wam, że nikt nie zginie, przynajmniej nie tu i nie teraz. W zamian odrzuć prędko broń i wszystko co posiadasz. Rozbierz najlepiej się i stań w tamtym kącie - wskazał palcem przeciwległe miejsce w pokoju. - Jest tam sznur, obwiąż jedną rękę, przygotuj pętlę na drugą , ręce do tyłu i odwróć się. Pamiętaj czas nagli, więc zastanów się prędko cóż czynić. Ja za to jedyne o co proszę teraz, to wysłuchanie mnie. Później zrobicie, co za słuszne uważacie. – Zakończył spoglądając na Anzelma, czekając na jego reakcję. Ręce trzymał pod stołem, ale siedział całkiem luźno, głos jego był równie spokojny. Anzelm widział go pierwszy raz, ale jego wygląd rzeczywiście wskazywał na bardzo podeszły wiek człowieka. Głos był, można powiedzieć, młodszy. Aaron, mógł go teraz spokojnie nasłuchiwać i rzeczywiście zdawał się inny niż kiedyś. Nie wiele mu to jednak dawało, gdyż bez zmian, nie mógł poruszyć, nawet w najmniejszym stopniu ustami.


***Aliquam i Khaldin (NPC) ***

Khazadzi zostali w rezydencji von Viehmanna. Poza nimi i hrabią w rezydencji przebywało kilkoro służących. Przed głównymi drzwiami stało dwóch dodatkowych, wynajętych przez hrabiego ochroniarzy. Aliquam, który w związku z wykonywanym przez siebie wcześniej zawodem, przejął dowodzenie. Musiał zaplanować jak ewentualnie uchronić hrabiego w tej wielkiej rezydencji. Ochronić go przed osobą, która zdołała już pozbawić życie parę osób. I do tego wszystko świadczyło, że pozbawiała ich go bez większego problemu.


*** Eryk ***

Eryk z dala od wszystkich po prostu wyszedł na miasto. Tam chciał poszukać kogoś kto zna język Bretoński. Podobno sprawca miał pochodzić z tej właśnie krainie. Udał się na targ. Pod pretekstem tego, że ma list do przetłumaczenia pytał ludzi o mężczyznę w wieku około 30 paru lat. Podobno jest biegłym znawcą tego języka... A może akurat się uda. I udało się wskazali mu pierwszego, po chwili drugiego i trzeciego. Sam znalazł kolejnego. Tylko jak stwierdzić, który z nich mordercą jest?


*** Wołodia ***

Wołodia rozpoczął rozpytywania po karczmach. Oczywiście najpierw udał się do Słonej. Możliwe, że nawet spotka osobnika, który pewnego wieczora przekazał im informację o trupie. Zanim jednak siadł w oczekiwaniu na niego rozpoczął poszukiwania. Jednak po chwili zdawały się one poszukiwaniami igły w stogu siana. Bretończyków sprawnie posługujących się imperialną w nowej stolicy Ostlandu było wielu. Artystów z tamtego księstwa również.

Siadł jeszcze, może Ślepy zjawi się i będzie coś więcej wiedział. Zamówił niewielką strawę i popitkę, którą otrzymał po paru minutach. Gdy się posilał usłyszał jednego z podchmielonych mężczyzn. Wysilać się, by go usłyszeć, nie musiał. Spity mężczyzna wręcz krzyczał opowiadając różne historie.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie pewne fakty, które zwróciły uwagę kozaka. Młodzian wykrzykiwał iż jest największym specjalistą od trucizn. Uczniem samego wielkiego Mistrza Jacobsa z Marienburga. Największym spadkobiercą jego wiedzy. - Wielkie smutki nastały, gdy zginął on pożarze! Wielka szkoda! Alem teraz ja największą wiedzę o truciznach posiadam! Jam Wielki Mistrz Kacper! Od rozpoznawania trucizn specjalista!
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 29-06-2012 o 11:07.
AJT jest offline