Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2012, 13:46   #42
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Wujaszek wyjął miecz i sztylet i rzekł patrząc na leżącego na ziemi Aarona:
- Waszmości to pojebało jak myśli że będę się rozbierał i związywał. Chcesz poruchać to idź waszmość do zamtuza - uśmiechnął się krzywo - Ale mam lepszą propozycję. Na dole czeka moich dwóch kolegów kransoludów, którzy pragną obić komuś mordę więc albo pogadamy albo cóż...parę osób pójdzie do piachu. Czego konkretnie chcesz i oczekujesz?Wszystko ma swoją cenę
- Oczywiście możemy sobie teraz wesoło porozmawiać - zaczął spokojnie aptekarz. - Pański kolega posłucha. Póki jeszcze może, zegar tyka. A jeśli i na dole znajomi jego, to również na życiu jego zależeć im powinno. Ale wdzięcznym za informację. Przypomnę tylko. Ja zginę, on zginie - wskazał na Aarona. - To czego chce, powiedziałem przed momentem. Obiecałem również, że nikomu krzywda się nie stanie. Obiecać teraz mogę również, że nie polecę ci się w tym kącie wypiąć. Krzywdy ci nie zrobię. Dla bezpieczeństwa, dla pewności. Chyba, że waść chcesz dołączyć do kolegi, ale wtedy kolegami z dołu pogadać będę musiał. A jak mówisz, khazad porywczy może być. I odtrutkę za późno będzie znaleźć. Wybór waści teraz jest.

Wujaszek schował broń i znalazł sobie krzesło.
- Mogę dać Ci słowo Wujaszka, a słowo Wujaszeka cenniejsze od złota i brylantów, nie będę Cię ścigał ani nie wezwę przyjaciół, ani nie zrobię niczego by utrudnić Ci odejście. Rozebrać się nie rozbiorę, bo religia mi zabrania, więc mamy impas. Ja sobie usiądę i albo mi opowiesz co albo mój przyjaciel zginie, potem Ty, pewnie i ja i cały twój trud w chuj poszedł. Więc zastanów się.. - próbował go grzecznie przekonać
- No to impas mamy, tu się zgodzę. Spocznij zatem, ale ciekawe cóż twój przyjaciel pomyśli, gdy tak targujesz się o życie jego. Wybacz, ale ja w słowa twe wiary dać nie muszę, ty ceniąc przyjaciela w moje powinieneś. - Odpowiedział spokojnie
-Jak ten umrze, to znajdę kolejnego - Wujaszek się zaczął targować beznamiętnie wzruszając ramionami
- Zatem masz czas, by z kompanem się pożegnać. A sądząc po postawie swojej, pewnie do niego zaraz dołączyć. Bo ja pomieszczenie to opuścić muszę, pan niekoniecznie - mężczyzna rzekł zdecydowanym tonem. - Cenne sekundy jego życia mijają, a ja też mam do powiedzenia trochę. Polecam szybko się więc zdecydować. Jednym z wyborów gawęda jest, możemy i gawędzić.
- Mogę się związać i rzucić brońmówiąc krótko. Jeśli nie pasuje Ci, trudno. Wrócę do straży miejskie i hrabiego i powiem jak wygląda waszmość. A przyjaciel no cóż.. - trzeba było tą scenę odegrać do końca - będę miał powód by Cię zabić. Tak jak i dwóch khazadów.
- Mocno pewny jesteś, że nie przystając na warunki me pokój opuścisz, a nie dołączysz do kolegi. Choć kolegą twym go chyba ciężko nazwać - zauważył. - Prośba o rozebranie się, na prawdę, nie jest fantazją moją skrytą. Jest ona podyktowana bezpieczeństwem mym, a także tym że nie chce by nikt tutaj zginął. Po cóż mam pana paraliżować, ale jeśli waść chce...
Wujaszek gotowy rzucić się między półki w każdej chwili był, gdyby ten niecny człek chciał mu krzywdę zrobić. Wujaszek wziął głęboki wdech i zaczął się rozbierac. Zrobił co kazał. Oczywiście linę nie zawiązał zbyt mocno,bo po co.
W koncu jeśli przeżyje to dorwie skurwysyna i go zabije. Oj zabije. Nikt nie będzie groził przyjaciołom Wujaszka. Każdy śmieciarz, bezdomny będzie go ścigał. Gdy wykonał co mówił Aznelm spokojnie rzekł:
- Więc zacznij swą łzawą historię.. - starał się silić na uśmiech - w końcu każdy ma jakąś
Aptekarz podszedł od tyłu do Anzelma. Zacisnął dokładniej sznur, po czym usadził go na krześle i na wszelki wypadek kolejnym sznurem jeszcze raz go obwiązał. Było widać, że szkołę wiązania opanował do perfekcji, zna się na rzeczy i nie pierwszy raz robił coś takiego.
- Jak wspomniałem i obiecałem krzywdy nie zrobię, ani Tobie, ani towarzyszowi Twojemu. Kneblować cię nie będę, paraliżować choć mogłem, nie chciałem. Choćby z powodu twych znajomków na dole. Jakby wyglądały dwa trupy tu. Niedobrze, czyż nie? – Zaczął spokojnym tonem. - Wy zrobicie co chcecie później. Może i mnie nawet zabijecie. Może się zemścicie. To już wasze sumienie wam podpowie - mówił zarówno do Anzelma jak i Aarona. - Zacznę więc tą łzawą historię… Odkąd pamiętam, rodzina ma była traktowana jak odszczepieńcy. Ojciec Bretończyk, czyli przybłędą, matka miejscowa kobieta. To nie było łatwe do zaakceptowania przez niektórych. Często byliśmy szykanowani i wyzywani. Zdarzały się nawet pobicia... Pewnie dlatego, gdy czterech pijanych młodzików dobijało się do drzwi naszego domu, matka ukryła mnie w kufrze. Z tego kufra
widziałem, jak została pobita i zgwałcona, a potem, gdy przyszedł ojciec, jak i on został uśmiercony. Tuż przed wyjściem postanowili pozbyć się świadka. Jeden z nich więc zasztyletował i moją
matkę. A nazywa się on Lasse von Viehmann. Potem za kilka koron kupili zeznania dozorcy, który i tak nienawidził cudzoziemców. Tego dnia poprzysiągłem zemstę. Przygotowywałem się do niej ćwierć wieku, a teraz zamierzam ją dokończyć! Jak wspomniałem, do was należy wybór, możecie mnie
ścigać, starać się uratować tego pieprzonego psa. Albo też poczekać tutaj, wtedy już nigdy się nie zobaczymy. Przyjaciel twój odzyska władzę za pół godziny, w tym czasie i ty nie powinieneś się uwolnić. Może on cię wtedy uwolni, może nie. Zobaczymy…
– po tych słowach zabrał swoją niewielką kuszę pistoletową i ostrożnie opuścił pokój. Zabierał również i ostry ekwipunek zarówno Wujaszka jak i Aarona.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline