Splunął na ziemię, zobaczywszy stan klatki. Pustej, oczywiście. Wiedźmia zwiała. - Mówiłem, żeby trzymać się od kurwy z daleka, trzeba było jeszcze... - urwał, nie słysząc nawet sam siebie. Widział też poruszające się usta towarzyszy, ale ich głosów nie słyszał również.
Spojrzał na najbliższą sobie osobę i dostrzegł krew spływającą po szyji.
Dotknął własnych uszu. Palce pobrudziła mu krew. Zaklął i znowu splunął.
Część grupy najwyraźnie wybierała się na spacer, licząc, że złapią uciekinierkę. Vogel wątpił w powodzenie pościgu teraz i w stanie, jakim się znajdowali.
Należało przede wszystkim ogarnąć i zminimalizować straty. Poszukiwaniami wiedźmy zajmą się później. Gdy będzie coś widać. I będą słyszeć.
Wraz z Mierzwą wziął się więc do przeszukiwania klatki. Po pierwsze, czy kraty wyłamano od zewnątrz do wewnątrz.
Po drugie, czy cokolwiek w niej zostało. Wreszcie, czy zostało coś na ziemi, wokół wozu.
Po oględzinach, pokazał tym z kompanów, którzy zostali na martwego muła, wycelował palcem w stronę biwaku, po czym ponownie wskazał uprząż i znowu obóz. Myśl była jasna - przyprowadzić żywego zwierza, zaprząc go i odholować wóz do obozu.
__________________ Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |