Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2012, 16:31   #203
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Thumbs up Musi umrzeć przyjaciel. Człowiek będzie człowiekiem. Świat będzie lepszy.

Gazeta. Wciąż leży na stoliku, nieruszana. Dmitrij zapamiętał pewnie numer i oddał do analizy swoim ludziom. Ciekawe czy już zorientowali się o jaki artykuł chodzi. I czy tak jak ja dowiedzą się kto go napisał. Nie łatwo dostrzec słowo zakodowane tam. Słowo będące nazwiskiem pewnej bardzo ważnej osoby. Bardzo niebezpiecznej. Próbowałem sobie przypomnieć moje pierwsze spotkanie z nim, ale uświadomiłem sobie, że to tylko kłamstwa. Iluzje stworzone przez mój rozum. Spotkałem go o wiele wcześniej, w zupełnie innym miejscu i zupełnie innych okolicznościach niż gdy później spotykaliśmy się. Zawsze wyglądał na mężczyznę w wieku około pięćdziesięciu lat. Kim tak naprawdę był i skąd pochodził? Z tego co wiedziałem był Niemcem i urodził się w 1900 roku. Był zaufanym członkiem NSDAP i czynnie uczestniczył w podgrzewaniu okultystycznych fascynacji Himmlera i Hitlera. Równolegle posiadał kontakty w NKWD i był agentem tej organizacji jeszcze przed Wielką Czystką. Rejestry wskazują, że zawsze posługiwał się tymi samymi danymi przewidując każdy kolejny ruch wszystkich, z którymi się spotykał. Na przełomie maja i czerwca 1954 roku przebywał w Oosterbeek w Holandii choć w Izraelu wydano na niego wyrok śmierci jako zbrodniarza wojennego. Nigdy nie został przez nich złapany. Jego antykwariat był powszechnie znany w obu częściach Berlina, ale jakimś sposobem żył spokojnie. I nagle widzę jego nazwisko w gazecie. Sprawdziłem osobiście szczegóły tego artykułu i muszę stwierdzić, że to mogło o niego chodzić. Całość była nagrana, dziennikarz, który to rzekomo napisał był w tym czasie na zwolnieniu chorobowym, nikt też tego artykułu nie zatwierdzał w redakcji. Słowa same pojawiły się w drukarki i tam ślad się urywa. Czego chce Zajac? Czemu dał do druku artykuł meldujący o postępach w dziedzinie technologii sennych podróży? O innowacyjnym wpływie tej techniki w leczeniu różnych schorzeń psychicznych? O incepcji. Meldował, że te metody są równie innowacyjne jak psychoanaliza Freuda. Mam wrażenie, że chodziło mu o pokazanie mi, że wszystko wie. Czemu on jeszcze żyje? Czyżby tekst, który przeczytałem dawnot emu, ale który wraca do mnie co jakiś czas w snach opisywał prawdziwe wydarzenia i Zajac zjada dusze i dzięki temu żyje wiecznie? Wampiry nie istnieją, ale jednak może w tym być ziarnko prawdy. Większość tak zwanego okultyzmu to bzdury, którymi zajmują się dzieci i psychicznie chorzy, ale jednak niewielki ułamek okazuje się prawdą. Prawdą oblaną krwią, gdyż grupy fanatyków, psychopatów i służb specjalnych zabijają się o to. Przelewają krew niewinnych, torturują niezliczonych ludzi i zamieniają życie nielicznych w piekło.

Zajac musi umrzeć. Ten dziad już za długo chodzi po tym padole łez. Ukróćmy jego cierpienie. Nie zasługuje na życie, bo to tylko jeden z seryjnych zabójców, którym władza dała możliwości przez co nikt go nie ścigał. Kara śmierci wydana na niego przez Izrael jest śmiechu warta, jakby chcieli to by go dopadli, w ogóle nie ukrywał się. Zajac po prostu musi umrzeć i to szybko, teraz już i tak ma sto kilkanaście lat. Przeżył swoje, pora powiedzieć mu dobranoc na zawsze. Niech zapadnie w sen, z którego nigdy się nie obudzi. Niech już nigdy nikogo nie zabije dla własnych mrocznych satysfakcji i nawet mroczniejszych celów. Jaką wiedzą dysponuje? Jaką ma siłę? Może wie o moim Projekcie?

A może to przyjaciel? Może próbuje ostrzec mnie, że w Projekcie jest luka. Coś co zagrozi moim planom. To możliwe zważywszy na charakter artykułu. Innowacyjne technologie. Muszę dodatkowo bardziej zainteresować się tym wchodzeniem w sny. Z tego co pamiętam ma to dość kiepskie zastosowania. Osoba chcąca ukraść coś z czyjegoś umysłu musi sama utracić przytomność, a to przecież wystawia jego ciało na nieprzewidziane problemy jeśli nastąpi zdrada ich towarzyszy. Całe szczęście we wszystkich grupach tego typu mamy swoich ludzi i śledzimy każdy ich ruch. Na przykład pamiętam raport o przedawkowaniu jednego z ludzi trudniącego się tym nowym fachem. Zdarzają się takie rzeczy, gdy zamiast siły własnego umysłu używa się skrótów w postaci narkotyków. Dawniej też tak było. Świetni agenci byli nawet lepsi po zażyciu różnych chemicznych świństw, a po wykonaniu akcji (oczywiście wzorowym) kończyli źle. Jeśli w ogóle. Praca nie może wykończyć człowieka, nie można znaleźć się w sytuacji, w której nie ma się szans. Powinien być wybór. Wolna wola. To, że ktoś kładzie się, traci przytomność i do tego jest faszerowany środkami chemicznymi to wcale nie jest wolna wola. To zwykli narkomani, głąby jakich wielu. Głąby, och ileż ich jest? Wbrew twierdzeniom niektórych czcicieli teorii spiskowych nie odpowiadam za całe zło na świecie. Niektóre plany zostały wdrożone zanim miałem jakikolwiek pole decyzyjne. Gdyby tylko ludzie wiedzieli co stoi za zmianami świata w ostatnim stuleciu... Koniec świata, o którym tak często ostatnio śnię jest prawdą, ale nie dosłowną. To tylko abstrakcje stanowiące proste odwzorowanie dla ludzkiego umysłu. Pamiętam sny.

"Wszystkiemu i niczemu, bo wszystko to już ogień pochłonął. No oprócz mnie, ale na siebie nie patrzę. Rzadko kiedy patrzymy na własny punkt widzenia tylko po prostu obserwujemy z niego wszystko inne. Na tym to polega. Punkt widzenia. Mój aktualnie jest położony pomiędzy płonącymi ścianami, które mówią mi o moim życiu. O ogniu historii, które płonie w moim sercu. Ostatecznie ogień dotarł i do mojego ciała, ale ja już się nie boję. Chwycił mnie za włosy i za ubranie i żarł mnie w swym nigdy nienasyconym głodzie. Żyję! Krzyknąłem do toni, a toń mi odpowiedziała przyjazną melodią. Hipnotyzuje mnie. Zachęca mnie do skoku, ale ja skakać nie zamierzam. Jeśli chce po mnie przyjść niech przyjdzie, ale ja jestem zbyt ważny. Płacz z nieba wzmógł się. Teraz już lecą olbrzymie kule wody uderzające niczym bomby w nową Tetydę. Tak właśnie kończy się świat. Wśród uderzeń słyszę też coś innego. Melodię. Nie wodnej toni, ale inną. Moją. Już czas na mnie."

Cały dobytek ludzi jak i wszystkie ich cierpienia powoli zanikają w mrokach dziejów. Widzę to i choć jestem częścią świata to nie czuję, żeby ten efekt i mnie dotyczył. Cierpienia? Cierpienie to część życia ludzkiego, część tego co nazywamy człowieczeństwem. Wyzbywając się cierpień wyzbywamy się nas samych. Wszystkim teraz nazywamy przedmioty materialne, ale ile one znaczą na przestrzeni wieków? Drogocenny zegarek? Za tysiąc lat może będzie kolejnym rupieciem w gablotce ku uciesze dzieci i ludzi tęskniących za lepszymi czasami. Gdy ludzie jeszcze byli ludźmi, a nie bydłem puszczonym na wypas spłat kredytów, płacenia niesprawiedliwie pobieranych podatków i patrzenie jak te fundusze rzucane są w błoto zamiast na pożyteczne cele. Podatków co raz większych i większych, ale nie dla dobra społeczeństwa jak powinno być, a dla dobra grupy świń. No bo zwierzęta są równe, ale część z nich jest równiejsza. Świnia robi świństwa, a mimo to większość popiera. Popiera wyłącznie z tego powodu, aby być częścią większości. Znaczą tyle co gówno, ale przynajmniej są częścią czegoś większego - cysterny z obornikiem. Za przykładem swoich idoli robią świństwa. Takie drobne i takie większe. Suma drobnych kurestw składa się na sumę rozkładu społeczeństwa. Nikt nikomu nie ufa i każdy tylko patrzy jak podłożyć komuś innemu świnię. Jak wygrać w wyścigu szczurów. Jak być... zwierzęciem. I oczywiście są wszędzie. W rynsztoku gdzie za zwrócenie uwagi bydlakom niszczącym przystanek można zostać przez nich zamordowanym jak i na złotych górach milionerów, którzy nie chcą nikomu pomóc budując lipne autostrady, za które trzeba płacić w podatkach, na bramkach, zawsze i wszędzie. Małe świństwa i duże kurestwa - z tego składa się świat. I dlatego właśnie tworzony jest Projekt. Człowiek będzie człowiekiem nawet jeśli większość chce być bydlakami. Będą biedni, będą bogaci. Będą chwile szczęścia i chwile smutku. Będą ludźmi. Albo zdechną jako zwierzęta. To będzie ich wybór.

Musisz to mieć. Raty zero procent. Kredyt właśnie dla ciebie. Lokaty ze wspaniałym oprocentowaniem. Tylko u nas. Przyjaźni wobec klienta. Jak to dobrze dla władzy, że ludzie nie myślą. Sieg heil! Heil, mein Führer! Heil Hitler! Pielgrzymki chodzące do sklepów. Rzesza ludzi, która nie może oszczędzić przez cztery miesiące tylko musi już i natychmiast kupić coś na raty. Za nie swoje pieniądze. Zwyczajne, legalne złodziejstwo i korupcja. Przekupywanie dobrami materialnymi tłumów i społeczeństwa. Musisz to mieć albo będziesz nikim. Musisz podnosić rękę i krzyczeć nazwisko władcy albo będziesz nikim. To się niczym nie różni. Mam pieniądze to kupuje co chcę, nie mam to nie kupuję - czy to nie jest proste? Masz to masz, nie masz to nie masz. Czemu, więc co raz większa ilość jednostek uważa "czy mam czy nie mam i tak będę miał"? To nie ma sensu, a jednak system do tego zachęca. System bankowy, który na zachodzie tak bardzo szwankuje. Zmusza się ludzi do trzymania pieniędzy na lokatach, a te pieniądze są używane, żeby rozdzielać kredyty. W końcu jednak społeczeństwa nie stać na spłatę kolejnych procentów, głupota zaczyna boleć w tym przypadku. Ludzie chcący wyjąć swoje pieniądze nie mogą tego zrobić, bo ich pieniądze są w rękach kredytobiorców. Życie na kredyt - to już kiedyś było. Tak właśnie był tworzony feudalizm na zachodzie. Rolnik potrzebował ochrony, więc płacił haracz. Mafia zbierająca pieniądze mogła sobie pozwolić na budowę co raz większej siły podczas, gdy rolnik miał święty spokój. Zaczęto podpisywać umowy. Najpierw na kilka lat, potem na dekady, a jeszcze później aż do śmierci. Jednak przecież to trochę za mało, prawda? Chciwość, arogancja, nieumiarkowanie... cała litania grzechów, instrukcja co należy zrobić, żeby stworzyć piekło. Powstał nowy rodzaj umowy ten, który tak naprawdę stworzył system feudalny - umowy nie tylko do śmierci, ale i dziedziczone przez potomstwo. Kredyty udzielane starym ludziom podobnie wyglądają. Stary człowiek kupuje sobie za nie jakieś pierdoły, a następnie cały jego majątek trafia w ręce banku. Pana na włościach finansowych. Tyle, że ten numer im się nie uda. Cały system niedługo legnie w gruzach, a ja zgarnę całą pulę. Uratuję ludzi, a bydlaki zdechną. Potrzebny jest do tego Projekt, ale już niedługo zostanie ukończony. Świat będzie lepszy.
 
Anonim jest offline