Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2012, 12:03   #206
arm1tage
 
arm1tage's Avatar
 
Reputacja: 1 arm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumny



THE TOURIST

Turysta zareagował pierwszy, i to on z jakiegoś powodu zdawał się być chyba najbardziej poruszony zasłyszaną z telefonu Rulera wiadomością. Jak oparzony runął przez pokój rozpychając wszystkich, a potem z torby Pointa stojącej niedaleko drzwi wręcz wyrwał coś co wyglądało na zwykłego pilota do sprzętu elektronicznego.

Ta gwałtowność zaskoczyła większość osób zgromadzonych w pokoju Willa Eakhardta. Manipulując gorączkowo przy pilocie, Blackwood wykrzykiwał jednocześnie rozkazy. Co ciekawe, rzucał je tonem zdecydowanym i wprawnym - nawet średnio rozgarnięty obserwator zauważyłby, że człowiek ten jest nawykły do wydawania poleceń. Coraz więcej zdarzeń wskazywało na to, że Mr. Blackwood nie jest prawdopodobnie pierwszym lepszym facetem z licznego personelu wysłanym przez ARMA CORP, ale kryje wiele sekretów.

Tymczasem po wydaniu tonem nie znoszącym sprzeciwu paru dyspozycji Turysta całkowicie poświęcił się nerwowej manipulacji pilotem.Pilocik był maleńkim, cienkim prostopadłościanem z dwoma przyciskami na górze. Jeden z otwartą kłódką, a drugi z zamkniętą jak w pilocie od samochodu. Nie trudno domyśleć się było znaczenia, więc pierwszą część zadania Blackwood przeszedł piorunem.

Ale zaraz nadeszła ta trudniejsza. Blackwood wyglądał, jakby rozbrajał bombę - z natężoną uwagą na poczerwieniałej nagle twarzy i nieco trzęsącym się palcem, którym przesuwał nad guzikami oznaczonymi cyferkami...

Jak to dobrze, że pomagałem mu przy robocie, myślał próbując się uspokoić, gdyby nie to, nie miałbym nawet szansy. Tak, widział, widział palec Anthonego wystukującego pięcioznakową kombinację. Nie byłby sobą, gdyby odruchowo wtedy nie próbował jej zapamiętać, ale...Mógł się mylić przy obserwacji. Mógł źle zapamiętać...Mógł...Palec Turysty, stosując metodę bardziej odtworzenia drogi jaką przebywał wtedy palec Pointa niż odtwarzania po prostu sekwencji cyfr jeździł na razie w powietrzu...Tak, chyba tak....Denerwował się Blackwood...Fuck, nie jestem pewien...Ale...Uciekające szybko sekundy waliły go jedna po drugiej po mózgu, jakby ktoś wypalał mu je rozgrzanym żelazem. Decyduj się Thomas! Nie ma czasu!

Osoby stojące bliżej wyjścia widziały jak w jednym momencie, Blackwood podejmuje jakąś decyzję i kilkoma szybkimi ruchami wystukuje pięciocyfrową kombinację na pilocie. Potem nagle wypuścił z siebie powietrze i pobladł, wyglądał jakby nagle schudł parę kilo w te parę sekund.

Turysta podniósł oczy ku sufitowi, a później popatrzył po innych szeroko otwartymi oczyma, spojrzeniem które trudno było rozszyfrować.

Nic się nie działo. Poza dźwiękami, jakie wydawali sami, w studio panowała wielka cisza.
 
__________________
MG: "Widzisz swoją rodzinną wioskę potwornie zniszczoną, chaty spalone, swoich
znajomych, przyjaciół z dzieciństwa leżących we własnej krwi na uliczkach."
Gracz: "Przeszukuję. "
arm1tage jest offline