Kozak słuchał uważnie słów człeka, który to nie wiedząc czym jest skromność, sam sprowadził na siebie uwagę Wołodii. Kislevczyk wiedział, że teraz należy pogadać z osobnikiem, jednak nie był pewien jaką konkretnie obrać strategię. Przez chwilę przyglądał mu się i w końcu zdecydował, że jakiś czas będzie udawać kogoś innego.
-Trucijizny powijadasz?- rzekł dosiadając się do jegomościa. Minę kozak miał skonsternowaną, jakby uważnie rozglądał się czy ktoś go nie obserwuje -Rzeknij no mi, co tam na składzije ma, bo kupijić coś muszę.- dodał udając, że sprawdza, czy ktoś na niego nie patrzy -Delijikatna sprawa...- rzekł uśmiechając się nieznacznie jakby chciał dać człekowi do zrozumienia, że nie interesuje go typowa rzeź. - Oj nie nie nie. Ja nie sprzedaję trucizn. Jak to je sprzedawać? Ja rozpoznaje je. Jam Mistrz Kacper - osobnik jednak tonu wciąż głośnego tonu nie zmienił.
-Aha, rozumijem- burknął kozak -Ale... Gdyby kto bardzo nalegał i prosijił?- spytał unosząc brew. - Gdyby kto nalegał i prosił, to powiedziałbym to samo. Panie ja trucizn nie sprzedaje po karczmach. No co pan panie. - Usłyszał kozak w odpowiedzi.
-A, czyli produkcją siję pan nije zajmujesz, a tylko rozpoznać po dzijałaniu potrafi, da?- spytał by się upewnić. - Zrobić oczywiście też bym umiał - odparł dumnie. - Wszak jam Mistrz Kacper. Uczeń Mistrza Jacobsa.
-A Mijistrz Jacobs? Żyw, czy już w zaświjatach spoczywa?- nie odpuszczał tematu. - Mistrz Jacobs spłonął parę lat temu, gdy pożar wybuch w jego pracowni. Niestety. Ale wiedzy w bród przekazać zdołał, nie zaginęła ona razem z nim.
-Mój znajomy zaczął kozak -ma problem z zabijitym za sprawą trucijizny. Możesz z nijim porozmawijać? Pewnije byś odgadł co to za trucijizna byłą.- uniósł brew. - Z pewnością bym odgadłbym. Na pewno! - rzekł pewnie.
-Gdzije spotkać ciję można? Odszukamy ciję i mój kompan porozmawija z tobą. - A często tutaj- rzekł wesoło. - Pewnie i w aptece bywał będę raz po raz. Tam szukać mnie można.
-Dobrze. Zatem tam ciję poszukam.- uśmiechnął się -A z tą trucijizną to żem żartował.- dodał poklepując rozmówcę po ramieniu. Kozak opuścił gospodę i od razu udał się do Arona, by poinformować go o spotkanym osobniku. Być może człek coś z tym będzie w stanie wymyślić i zrobić.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |