Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2012, 11:51   #208
arm1tage
 
arm1tage's Avatar
 
Reputacja: 1 arm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumny



THE MARK


Wszystko za oknami przesuwa się i wygląda jak nagrany na VHS sen, odtwarzany po raz tysięczny. Czy istnieje coś poza tym miastem?

Limuzyna sunie bezgłośnie. Nie widzę z niej moich poddanych. Starannie dobierani ludzie w garniturach pilnują, by nie przekroczyli linii wytyczonych przez innych starannie dobranych ludzi w garniturach. Za zbliżenie się do króla grozi śmierć. W tym kraju zawsze tak było, ale wbrew temu co piszą wydumani intelektualiści, ma to wpływ na wieczną potęgę Rosji a nie na jej słabość jak spekulują słabi.

Kierowca jedzie tak płynnie, że ledwo zauważam że stajemy. Ach tak, Dmitrij. Jego twarz odkleja się od anonimowych cerberów w czerni i majaczy w przestrzeni między skrajem opuszczonej z cichym szelestem szyby a dachem auta. Dlaczego tu jest? Ach tak, decyzja. Oni nie lubią dwuznaczności, a pozostawiłem ich z jedną.

- Panie prezydencie...Kazał mi pan pytać dziś.
- Przypomnij mi. - mówię, choć pamiętam.
- Ten człowiek, o którym rozmawialiśmy. Czy potrzebuje już snu? Miałem pytać dziś.

Musi umrzeć. Przyjaciel. Ukróćmy jego cierpienie. Próbuje mnie ostrzec. Nie zasługuje na życie. Nie powinienem się go pozbywać. Morderca. Przyjaciel. Wróg. Przyjaciel. Jest niebezpieczny. Ostrzega mnie. Potrzebuje snu, połóżmy go wreszcie spać. Nie, niech jeszcze chodzi po tym padole łez. Ja też nie lubię dwuznaczności. Szarości. Sen. Nadejdzie dla każdego. Dla niektórych wcześniej. A dla niego?

- Panie prezydencie...? - nieśmiało nalega Dmitrij. - Czy mam zaczynać kołysankę?




Sorokin. Siergiej Sorokin.

Patrzę na Sorokina, a on wytrzymuje moje spojrzenie z niezachwianą powagą i spokojem. Nie wyczuwam w nim strachu. Tak, to Iwanow jest wieloletnim szefem sekcji. To Iwanow ma największe doświadczenie i najwyższą szarżę. Ale ten Sorokin...Zawsze z boku, zwykle milczący, wypowiada się raczej tylko zapytany dając dowód swojego pełnego profesjonalizmu. Nie podlizuje się, nie owija w bawełnę, nie boi się w mojej obecności powiedzieć trudnej prawdy. Gdy tak patrzę na ten zespół, na siedzących z przodu Iwanowa i Sorokina to zawsze mam wrażenie że to jednak Sorokin jest tutaj mózgiem. Za jak wieloma sukcesami Iwanowa stoi pan Siergiej...? Obaj siedzą w tym od samego początku, od pierwszych testów. Od czasów, gdy jeszcze sam nie słyszałem że grzebanie się w cudzych snach jest możliwe. Iwanow jest jak pies, dobry pies, niebezpieczny dla obcych lecz lojalny, oczywiście dlatego że trzymam go za smycz z obrożą pod napięciem, ale lojalny. Sorokin w papierach jest nawet bardziej kryształowy, choć trzyma się na dystans. Wszelkie badania profilowe wskazują, że nie stanowi dla mnie zagrożenia - jego osobowość zdaniem badaczy jest wypadkową prawdziwego rosyjskiego patriotyzmu ( tu przypomina mi mnie samego) oraz odkrywcy: siedzi w tych całych sennych innowacjach nie dla władzy i polityki jak choćby Iwanow - ale powoduje nim umysł naukowca nowej ery, naukowca który chce przekroczyć granice, dotrzeć dalej niż inni. Jak Einstein. Pierwszy stawiać stopę na nieznanych lądach. Jak Kolumb. Kiedy jeszcze uczono mnie parę rzeczy o tych...incepcjach...to Sorokin był jedyny, któremu udało się mnie zainteresować. Jako mentor był doskonały, nie podchodził do mnie z perspektywy poddanego, ale mimo wszystko mistrza, na co nikt inny nie chciał się odważyć. Z perspektywy czasu sam nie wiem...Czy to odwaga, czy jednak głupota - mimo tego absolutnie wyjątkowego jeśli wierzyć badaczom umysłu?






Teraz Siergiej patrzy na mnie, choć to Iwanow jak zwykle przemawia. Sorokin patrzy z większym zaaferowaniem niż zwykle, bo też jego nadzieje znowu odżyły. Jest jak odrzucony kochanek któremu ukazano właśnie cień szansy na powrót oblubienicy. Mój brak zainteresowania ich projektami, moja niełaska dla dziedziny zarządzanej przez Iwanowa, oczywiście umniejszała znaczenie ich organizacji , ale dla każdego z tych dwóch miała inne znaczenie. Dla Iwanowa oznaczała pewną reorganizację, poświęcanie się innym tematom i układom bardziej - może nawet częściowo się cieszył że prace nie idą pełną parą...Sorokin to co innego. Dla niego brak mojego zainteresowania snami to cios. Bo brak mojego zainteresowania to brak subwencji na jego badania. Brak pieniędzy na postęp, jego postęp. Brak możliwości rozwinięcia skrzydeł. Wielkie koncepcje potrzebują wielkich pieniędzy. Przełomy i rewolucje technologiczne potrzebują wielkiego sponsora. I oto jestem, po latach znowu przejawiłem cień zainteresowania ich sekcją. Nadzieja, że być może jednak dzieło jego życia znowu pojawia się jako możliwość, nie jako utracony skarb. Stoi na swojej drabinie w Kaplicy Sykstyńskiej, a na dole jestem ja i tylko mój kaprys może zdecydować czy postawię ptaszek na fakturze za farby.

-...teraz, gdy na szczęście zdecydował się pan panie prezydencie na powrót do koncepcji...- rozpędza się tymczasem za bardzo Iwanow.
- Tego nie powiedziałem. - ucinam krótko - Powiedziałem, że chcę bardziej zainteresować się tym wchodzeniem w sny. Tylko tyle. Zgadzam się na częstsze niż do tej pory spotkania z waszą sekcją, bo mam zamiar poszerzyć swoją wiedzę z tego zakresu. Wy to zapewnicie. Czytam coraz więcej o tym, że te metody są równie innowacyjne jak psychoanaliza Freuda.

- To adekwatne porównanie, panie prezydencie - odzywa się po raz pierwszy Sorokin - Odkrycia Freuda, podobnie jak te nad którymi pracuje nasza sekcja i podległe jej zespoły badawcze, mają swe źródło zarówno w sferze filozofii, jak i w medycynie. Jednak pozwolę sobie zauważyć, że przełom który jest w naszym zasięgu ma szansę być nieporównywalnie bardziej znaczący dla nauki niż psychoanaliza. Co ważniejsze, o wiele bardziej znaczący dla przyszłej potęgi naszego kraju...i rozwoju świata.

- Siergiej jak zwykle zapędza się za bardzo w swoje ideologie. - wchodzi mu w słowo Iwanow - Otwarcie tego tematu dla szerokiej dyskusji naukowej byłoby po prostu utratą niewątpliwej przewagi jaką posiadamy na tym polu. Klauzula tajności musi być tu priorytetem bardziej niż gdzie indziej, Amerykanie i inni są daleko w tyle... i niech tam pozostaną. - uśmiecha się jak sam Joker - ...przypominam państwu, że jak do tej pory cały świat zdecydowanie podziela rozpowszechniany przez nas pogląd że tego typu praktyki jak i badania nad nimi pozostają zdecydowanie w sferze pogwałcenia prawa i są nielegalne. Także, choć nie ma na razie ku temu rzecz jasna regulacji, biorąc pod uwagę prawo międzynarodowe. Powinniśmy dążyć ku temu, by tak było jak najdłużej, tylko tak mamy kontrolę nad przechwyceniem tego rynku przez liczące się korporacje.

- Nie wypowiadam się w kwestiach legislacyjnych. - odparł spokojnie Sorokin - To nie moje poletko. Może zostałem źle zrozumiany, wszystkie moje osiągnięcia naukowe w tej dziedzinie mają zawsze służyć tylko i wyłącznie Federacji.

- Do rzeczy. - mówię, bo męczą mnie już te akademickie rozważania, a swojego przywiązania do Rosji na własne szczęście Sorokin nie musi mi udowadniać słowami. Wystarczają raporty z jego życia.

Iwanow milczy. Tak, wiem już o co chodzi. Ktoś ma próbować mi się przeciwstawić, a z tego grona taką śmiałość ma tylko Sorokin.

- Panie Prezydencie. - Siergiej ma minę buddyjskiego mnicha - Oczywiście możemy kontynuować nasze spotkania w formie wykładowej. Ale jeśli pan chce znać moje zdanie...Teoria pozostanie tylko teorią. Jeśli chce pan rzeczywiście zajrzeć za tę zasłonę, można to zrobić tylko w jeden sposób. W tej rozmowie o kolorach to pan jest nadal niewidomy. Nalegam, by zgodził się pan wreszcie osobiście wziąć udział w prawdziwej sesji. Wie pan dobrze, że kwestie bezpieczeństwa nie są tu prawdziwym problemem, procedury awaryjne od dawna są przygotowane.

Pozwalam mu kontynuować, ale nie zdradzam się choćby gestem czy miną.

- Tylko w ten sposób...- wykorzystuje swoją szansę Sorokin - ...Iwanow będzie w stanie spełnić swoją funkcję i nauczyć pana o naturze zagrożenia ze strony wrogów, sposobach na ich zapobieganie. Dobrze pan wie jednak, że mi chodzi o coś więcej. Tylko w ten sposób, otworzy pan oczy panie prezydencie i spojrzy na tę technologię bez zniekształcających okularów przypuszczeń, stereotypów i....

Przełyka ślinę.

-..i własnych obaw. - kończy z podniesioną głową. Zdecydował się. Ta odwaga może nawet imponować. Choć sięgam pamięcią daleko, nie mogę jakoś przypomnieć sobie ostatniego przypadku gdy ktoś otwarcie zarzucił Wilkowi, że ten się boi.

- Spojrzy pan na nią tak jak ja. - po chwili milczenia ciągnie Sorokin, bo wszyscy inni strachliwie mnie tylko obserwują, jak zaczarowane przerażone ptaki. - Zrozumie pan mnie. Zrozumie pan przyszłość. Zrozumie pan, że tak naprawdę nie jest to tylko technologia.

Nie uchodzi mojej uwadze skrzywienie Iwanowa.

- Zaufał mi pan....- Sorokin zachowuje się, jakbyśmy byli tu tylko we dwóch a przestrzeń była pustką - ... dobierając mnie jako swego mentora w szkoleniu wstępnym. Niech pan zaufa mi teraz. Poprowadzę pana w nowy świat. Ta nowa dziedzina... Jest jak ocean. Jeśli teraz nie nauczy się pan w nim pływać, kiedyś zaskoczy pana potop. Ze mną...Zbuduje pan okręt, by panować nad wszystkimi wodami. Proszę się zgodzić. Musi się pan zgodzić. Najwyższy czas.
 
__________________
MG: "Widzisz swoją rodzinną wioskę potwornie zniszczoną, chaty spalone, swoich
znajomych, przyjaciół z dzieciństwa leżących we własnej krwi na uliczkach."
Gracz: "Przeszukuję. "
arm1tage jest offline