04-07-2012, 13:34
|
#108 |
| *=*=*=* Gdzieś w pobliżu Alaronu, po rewelacjach z księgi Baelraheal zakneblował obłąkanego gwardzistę i przywiązał go z powrotem do belki, na wszelki wypadek. Przyklęknął przy wiaderku i starannie opłukał miskę i dłonie z resztek jedzenia i śliny, która nieustannie ciekła z ust szaleńca gdy usiłował go nakarmić. Dreszcz go przeszedł na wspomnienie widoku twarzy żołnierza, który wciąż i wciąż próbował atakować, na podobieństwo wściekłej bestii. Nic ludzkiego w oczach płonących w tej twarzy nie pozostało. Nic. Westchnął i przemył twarz świeżą wodą. Zadanie karmienia było trudne i niebezpieczne dla całości palców, szarpiące nerwy i niewdzięczne, bowiem czegokolwiek by nie próbował - nic nie działało. Żadna modlitwa, żadna moc odpędzania, żadne usunięcie przekleństwa. Zgodnie zresztą z zapisami z księgi. A to nie dodawało otuchy. Rozejrzał się po zgromadzonych, odruchowo sprawdził też zaklęcie wykrywające próby szpiegowania statku. Nastroje były raczej … minorowe. A i on sam czuł wściekłość i strach. Pomógł mu humor. Przyklęknął niedaleko Laony i jej pupila, z zainteresowaniem przyglądając się znudzonemu pyszczkowi smoka, ewidentnie szukającemu rozrywki. Wyciągał właśnie z kieszeni plecaka Błogosławioną Glewię i przybory, ale ku jego zdumieniu jeszcze jedna rzecz znalazła się w jego dłoni kiedy przerzucił w myślach listę rzeczy które zabrał ze sobą do zamku … i które wyrzucił by pomieścić ciało Lairiel. Woreczek jednak był i Baelraheal potrząsnął nim, wywołując grzechotanie i zwracając uwagę kilku osób - w tym pseudosmoka. Kapłan z uśmiechem i aktorskim talentem prestigitatora rozwiązał woreczek po czym sięgnął do środka. I wydobył garść kulek, które po położeniu na podłodze zaczęły toczyć się na wszystkie strony w takt przechyłów stateczku! - Mam nadzieję że to go trochę rozerwie - mruknął do zaklinaczki, obserwując jak smoczek skrobie pazurami po podłodze w pościgu za kulkami. - Pewnie to nie zadziała na długo, ale … Oczywiście w przypadku inteligentnego stworzenia zabawa miała nieprzewidziane skutki - otóż pseudosmok szybko zauważył że niektóre kulki znikają mu w szczelinach i zaczął szukać czegoś by je zatkać … ze szkodą dla garderoby co niektórych osób. Stanęło na tym że Baelraheal wydłubał te kulki które mógł jeszcze wydłubać, porwał jakąś szmatę na gałganki i zabezpieczył w ten sposób stan liczebny “zabawek”. Metodycznie czyszcząc i naprawiając ekwipunek przyglądał się z uśmiechem ćwiczeniom małego drapieżnika. Drapieżnika, bowiem nie sposób było pomylić łowieckiej gorączki i napięcia, widocznego w ruchach Signifasa gdy opadał w kierunku “celu”, z niczym innym. - Co jest, do stu tysięcy beczek zjełczałego rumu!!! - wrzasnął kapitan gdy wywrócił się jak długi na kulce która akurat wtoczyła mu się pod stopę. Gwardzista Boga wraz z Signifasem spojrzeli sobie w ślepia z minami spiskowców i udali że nie mają ze zdarzeniem nic wspólnego. Po przełamaniu pierwszych lodów z chowańcem Baelraheal pochylił głowę i przez dłuższą chwilę zastanawiał się jak tu zacząć rozmowę z jego panią, by nie wyjść na natręta. A zaintrygowało go coś co powiedziała w rozmowie z Randalem. Wspomnienie … ewakuacji … czarodzieja zakłuło go, bardziej niż się spodziewał, ale zdusił to w sobie. Randal postąpił jak postąpił - ale miał do tego prawo. Westchnął metodycznie sprawdzając całość kolczugi i kolejny raz obracając w głowie ostatnie wydarzenia. Wreszcie uznał że i tak potrzeba by ktoś wiedział o całości wypadków i miał dostęp do wszystkiego co udało im się znaleźć, wyciągnął zawiniątka. - Laono, mogę Cię prosić o chwilę rozmowy? - odezwał się łagodnie spoglądając na dziewczynę i rozwijając węzełki by ukazać zawartość - ostrożnie, by nie wysypać próbek. - Zaraz zmienię Gustava przy sterze, więc i tak nie dam Ci się długo we znaki - zażartował z uśmiechem. Swoją drogą lubił prowadzić łódź, nawet taką starą krypę jak ta. Pozwalało mu to zapomnieć na chwilę o tym w co się wplątał.
__________________ Why Do We Fall? So We Can Rise
Ostatnio edytowane przez Romulus : 04-07-2012 o 13:37.
|
| |