Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2012, 09:06   #100
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post Fernas i Saelim, noc (5 godzin różnicy)

~ Tymczasem kilka godzin i kilkanaście kilometrów dalej... ~


Myśliwy byli na prawdę dobrze wyekwipowani, to Fernas musiał przyznać. On sam musiał być chyba strasznym ciołkiem - albo opowieści o tym, że jest synem bogatego karczmarza były zwykłymi bujdami - bo z Viseny zabrał tyle co nic. Doskwierała zwłaszcza mała ilość jedzenia... ale do wsi ponoć nie było daleko, więc kilkudniowy post mu nie zaszkodzi. Saelim maszerował tak raźno, że prawie biegł; pozostawało tylko mieć nadzieję, że w dobrym kierunku. Na oko Fernasa zboczyli nieco od tropu wilkołaków i teraz maszerowali wprost na zachód - co mu akurat bardzo odpowiadało. Mimo to bez przepatrywaczy czuł się nieswojo; prastare drzewa zasłaniały ciemniejące niebo, a cienie słały się coraz gęściej po nierównym poszyciu. Bard miał szczerą nadzieję, że nie złamie nogi na jakimś wykrocie - wtedy Oszust niechybnie by go zostawił! Albo i nie... w końcu co on o nim wiedział? Tak po prawdzie to - jak sobie uświadomił - przecież nie wiedział o chłopaku nic, a jego niepochlebny przydomek pewnie nie wziął się znikąd. Z drugiej strony myśliwy wydawali się o wiele bardziej kompetentni, wzbudzali zaufanie... i pewnie już nie żyli. A ostrożny, pyskaty Saelim żył i miał się dobrze. Póki co. Przed nimi było kilka noclegów pod gołym niebem, w czasie których nie mogli liczyć na wartujących towarzyszy. Wspiąć się na drzewa też nie było zbyt jak, zresztą Fernas odkrył, że i tak nie dałby rady. Jego ciało najwyraźniej było przyzwyczajone bardziej do brzdąkania na lutni w cieple paleniska, niż do łamania paznokci na gałęziach. Niby chuchrem nie był, ale...

Przestał myśleć gdy omal nie potknął się o towarzysza. Nawet nie zauważył, że zrobiło się już niemal całkiem ciemno. Już miał obruszyć się na chłopaka za to, że tak długo szli, gdy zauważył, że Saelim znalazł im na nocleg osłonięty z dwóch stron wykrot. Co prawda nie dawał on wielkiej ochrony - wilk nadal mógł skoczyć im na plecy, a niedźwiedź przyprzeć do ściany - ale przynajmniej nie musieli mieć oczu dookoła głowy. W pośpiechu zaczęli gromadzić zapas drewna na noc, po czym rozpalili małe ognisko; ot takie w sam raz by widzieć najbliższe otoczenie, samemu nie będąc zbytnio widzianym - jeszcze jeden plus wykrotu. Niemniej jednak widać było, że nawet Oszust się boi. Ale co było w tym dziwnego? W czasie dekadnia podróży widzieli więcej trupów i walczyli więcej niż w całym swoim krótkim życiu - tak przynajmniej domniemywał Fernas. Domniemywać musiał niestety bardzo dużo, gdyż nikt z towarzyszy podróży nie był tak uprzejmy i rozmowny by nakreślić mu coś więcej niż tylko zarys jego dotychczasowego życia. Czy to dlatego, że był najmłodszy - więc lekceważony - że był grajkiem i nie wyrabiał sobie szacunku wśród współmieszkańców ciężką pracą... a może po prostu nikt go nie lubił? Nie, to ostatnie wyjaśnienie odrzucił od razu. Ta grupa była po prostu dziwna; w ogóle mało kto się odzywał. Niby coraz częściej przez głowę przelatywały mu strzępki informacji czy zdarzeń, ale były to zasłyszane kiedyś opowieści czy wiadomości, a nie własne wspomnienia - tego był pewien. No cóż... wróci do wsi to się dowie.

Jeśli wróci, bo póki co miał nieodparte wrażenie, że jest obserwowany. Co prawda nie było to niczym niezwykłym w jego obecnej sytuacji, ale wrażenie było bardzo realne, intensywne, namacalne wręcz. Saelim chyba niczego nie zauważył - zjadłszy swoją rybę (swoją drogą te solone ryby zaczynały już podśmierdywać) zasnął niespokojnym snem, co i rusz wybudzając się i rozglądając czujnie dookoła, po czym znów zasypiał. A bard czuł, że ktoś się gapi i, mimo potwornego zmęczenia, zupełnie nie mógł usnąć. Próbował wmawiać sobie, że to tylko wrażenie, liczyć barany, owce i kozy, nucić wszystkie piosenki, ballady i eposy, które mu się przypomniały (a, jak się okazało, znał ich całkiem dużo!) - i nic. Wreszcie wziął z ogniska płonący patyk i zaczął obchodzić ich ‘sypialnię’, zataczając coraz szersze koła - ale niezbyt daleko, bogowie brońcie! Niemniej jednak omal nie wrzasnął - a może wydał z siebie jakiś dźwięk, nie pamiętał potem - gdy obok jednego z drzew błysnęła naraz para wąskich oczu. W ciemności czaiła się... nie, raczej po prostu stała niska, zgarbiona postać odziana w szerokie szaty i milcząco wpatrywała się w ich małe obozowisko. Nie! Wpatrywała się w niego, Fernasa, stąd to niepokojące uczucie! I nie przestała nawet wtedy, gdy i bard wlepił w nią wzrok.
 
Sayane jest offline