Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2012, 10:45   #21
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Aeshadiv, AJT, Aro.is, JanPolak, kanna, Karmazyn & Wnerwik

- Zło jest w tym miejscu. - stwierdził Orik, instynktownie stając pomiędzy drużyną a wioską.
Na słowa Kesy i Begusa odparł:
- Nie zamierzam uciekać, gdy sam nie wiem, przed czym. Zwłaszcza, że niedaleko już dziś zajdziemy. Ale powinniśmy się mieć na baczności. Trzymać się możliwie w grupie i pilnować nawzajem. Ja zamierzam iść tam, skąd ktoś nas obserwuje i zdobyć kilka odpowiedzi.
Poprawił swój kowalski młot, jakby na potwierdzenie, że jest gotów na zmierzenie z niebezpieczeństwem i spytał:
- Kto ze mną?
- Nie powinniśmy tam iść ! - zaprotestowała zdecydowanie Kesa. W jej głosie nie było paniki, tylko determinacja - Tu nie ma nic żywego, rozumiesz Orik? - przytrzymała go za ramię - Jakby wszystko.. wymarło. Nie ma nic.
- Szczerze mówiąc też mi się tutaj nie podoba. - Beldar stał na skraju grupy bacznie obserwując okolicę. To on pierwszy doniósł o tym, że są obserwowani - Nie mamy jednak innego wyjścia. Nasz “towarzysz” raczej nie puści nas od tak sobie. Z dwóch możliwości wybieram chatę. Kto wie co tam może się czaić, lecz sądzę, że mój kij tam się przyda.
- Macie cykora? No wiecie? - zaśmiał się Ronniel.
- Nie minął tydzień a panikujecie nie wiadomo przed czym. Przecież tu nic nie ma! - powiedział i obrócił się w miejscu. Sięgnął do miecza, położył dłoń na rękojeści.
- Orik ma młot, ja mam miecz... poradzimy sobie.
- Właśnie o to chodzi, ze nie ma! Ronniel! Jak zamierzasz się bronić przed czymś, czego nie widzisz?! Nie dziwi cię, że nie ma tu zadnego zwierzęcia? Nawet mrówki? Albo tu jakaś … potężna magia działa.. albo nie wiem.. zaraza?
- Raczej... Okazja - wtrącił Taelryn któremu aż oczy się świeciły na myśl o splądrowaniu opuszczonej wioski. Co prawda kompletny brak kogokolwiek był trochę przerażający... Ale bez ryzyka nie ma zabawy, no nie?
- Jakby była zaraza albo coś to by cuchnęło w powietrzu zgnilizną albo czymś innym albo nie wiem... Magii się nie boję, mam przecież swój magiczny amulet! - podniósł z palcach swój wisiorek. W sumie nie wiedział co znaczy i czy ma jakiejś właściwości ale co tam... Może uwierzą.
- A magiczny amulet to co robi? - zapytała Kesa - Na jaki dystans działa? Ciebie może obroni, ale inni?
- Nie wiem dokładnie... nie znam się na tym jakoś tak... ale od tego są amulety. Chornią przecie... Jak co to sam pójdę.
- Acha, nie znasz się, nie wiesz, jak i czy działa, ale chcesz iść, tak? Nie myslisz, że to... - poszukała słowa - mało mądre?
- Właśnie opuściliśmy wioskę po to, żeby tak robić. Samo opuszczenie naszych domostw było mało mądre... raz elfowi śmierć... to idziemy?!
- Co innego kąpać się tam, gdzie są wiry, a co innego zrobić przerebel w lodzie i wskoczyć do srodka w ubraniu - stwierdziła filozoficznie (oczywiście, nie znała tego słowa) Kesa - ja tam nigdzie nie idę.
- Nie kłóćcie się. Hałas robicie - zaprotestował kowalczyk, po czym zwrócił się do pozostałych - Chłopaki, a wy?
Aaron jedynie stał cicho w miejscu, zagryzając wargę i myśląc intensywnie, jednocześnie próbując nie pójść w ślady gnoma i dziewczyny. Jeśli wszyscy zaczną panikować, ich przygoda skończy się w kilka sekund później. Musieli zachować spokój.
- Bez paniki. - Odezwał się w końcu, kiedy zapadła cisza po pytaniu Orika. - Nie możemy podejmować decyzji pod wpływem strachu. Nie wyjdzie nam to na dobre. - Jego dłoń powędrowała do kruczej czupryny, mierzwiąc ją mimowolnie. - Powinniśmy... Orik, bracia Johansonowie, Ronniel i... Begus. Moglibyście pójść sprawdzić tego rzekomego obserwatora. Ja i reszta zostaniemy tutaj. Może sprawdzimy przy okazji ten budynek. W razie kłopotów... - Zbliżył się do Orika, siegając do kieszeni przy pasie. Podał mu fiolkę wypełnioną srebrną, pulsującą substancją. - Zamknijcie oczy i zbijcie ją. Oślepi wszystkich innych. - Gnomowi wręczył fiolkę z przezroczystą substancją. - Jesteś alchemikiem. Ta mikstura uśmierza ból, trzy krople wystarczą, by przytłumić każdego i “przekonać” do współpracy. - Uśmiechnął się nieznacznie, a w oczach zatańczyły szmaragdowe ogniki.
- Aaron - Kesa szarpnęła go za rękaw. Miała nadzieję, ze pochyli się nieco w jej stronę i będzie mogła mówić cichszym głosem - Ja nie panikuję, pomyśl... jak to się stało, ze wszystkie zwierzęta uciekły? I co tu twoje mikstury pmogą? Chcesz byc winien ich smierci?
- Nie wiem jak. - Odpowiedział, nachylając się do dziewczyny i przemawiając cichym głosem prosto w jej ucho. - Ale powinniśmy się dowiedzieć. Powinnaś im bardziej zaufać, dadzą sobie radę. To jeden człowiek, który nas obserwuje. Jeśli Johansonowie nie ustrzelą go z daleka w razie kłopotów, moje mikstury pomogą go unieszkodliwić. Powinnaś wiedzieć, że mam do nich niezwykły talent. A nawet jeśli coś by się stało, będę w stanie ich poskładać.
Kesa podniosła ręce w geście rezygnacji. Nie przekona ich. Cofnęła sie o dwa kroki i usiadła na skraju drogi.
- Przecie sama tu siedzieć nie będziesz - wtrącił krótko Begus, gdy chwytał miksturę podaną mu przez Aarona. Słowa ‘dziękuje’ tradycyjnie już brakowało w jego słownictwie. Gnom wyglądał na przestraszonego, o wiele bardziej niż dziewczyna. Ale ten strach podpowiadał mu też ~Trzymaj się Orika... Zostaniesz tu sam, to zostaniesz sam.~
- Ale możesz przeciez ze mną zostac, prawda? - zapytała Kesa - Dla gnomów tam pewnie jest bardziej niebezpiecznie.. I nie masz broni. Czy gnomy nie są bardziej rozsądne niż ludzkie dzieci? Przeciez żyjesz dłużej...
- Orik ma broń, a ja mam procę. Tu będzie jeszcze niebezpieczniej, jak zostaniemy tylko w dwójkę. Kto cię obroni, jak ktoś przybiegnie. Ja nie... - usłyszała w odpowiedzi.
- Phi - Kesa wzruszyła ramionami - Nie potrzebuje żadnych obrońców, zawsze sama o siebie dbam. Poza tym.. jak cos niebezpiecznego jest, to tam, a nie tu.
- A jak to zasadzka, to zaraz może ich być więcej tu, niż tam. Ale rób co chcesz - rzekł Begus opryskliwie.
Kesa wstała.
- Myslałam, że jesteś milszy. Ale widać się pomyliłam. - rzuciła i odeszła kawałek.
- A ja, że jesteś mądrzejsza - odgryzł się dziecinnie. Choć wiedział, że dziewczyna może mieć rację, nie miał zamiaru dać tego po sobie poznać. Cały Begus Wizwolt...
- Dobra. Ja i chłopaki idziemy tam w te chaszcze, zobaczyć kto tam jest. A wy tu zaczekajcie. Nie idźcie jeszcze do dużego domu, bo stracimy się z oczu i prędzej pogubimy. Zgoda? - spytał Orik, mocniej chwytając broń i szykując się do drogi. Po czym dodał:
- Słuchajcie, przyjaciele. Sytuacja jest dziwna i podejrzana. Ale jeśli chcemy sobie z nią poradzić, musimy działać razem. Jak prawdziwi bohaterowie, którymi zawsze chcieliśmy być. Racja?
Taelryn mruknął coś pod nosem. Coś o rządzących się synach kowala i próbie pozbawienia dobrej zabawy. Ciekawe czy Orik naprawdę myślał, że uda mu się powstrzymać tych bardziej ciekawskich członków grupy? Jak chociażby Taelryna?
Ronniel zerknął na sztylet, który trzymał z dłoni. Popatrzył na Orika, na ostrze i schował je.
- Mówisz, że lepiej wyjąc cięższą broń bo coś może być niebezpieczne... dobrze, jak sobie życzysz złota rączko.
Elf wydobył miecz zza pasa. Zakrzywione ostrze było ładnie nawoskowane i lśniło w świetle niczym gwiazdy na niebie.
- Gotowi? - zapytał zniecierpliwiony.
Aaron, niechętnie, ale przytaknął Orikowi. Zerkał też co chwila na Kesę, coby upewnić się, czy ta ma się dobrze. W sumie lepiej zostać i poczekać, w końcu nie zostawią dziewczyny samej.
Begus natomiast przygotował swoją procę. W porównaniu do tych większych od siebie, musiał wyglądać dość śmiesznie, szczególnie gdy dostrzegło sięstrach w jego oczach. Młody gnom uważał wciąż, że przy tych większych będzie się czuł bezpieczniej. W dodatku w chaszczach może się ukryś.
- Gotowy - rzekł niepewnie.
 
__________________
"Information age is the modern joke."
Aro jest offline