Wątek: Obłędny Kult
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2012, 14:02   #116
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Baelraheal trzymał w uniesionej dłoni jaśniejący światłem amulet a w drugiej miecz, gotowy do walki, gdy naraz w ułudę otaczającą ich koszmarnymi wyobrażeniami wdarł się jakiś nowy, niezwykły element. Inna iluzja zaistniała, ale tak odmienna od nieumarłych których smród nadal jeszcze czuł w nozdrzach, jak dzień od nocy. A może raczej - niebiosa od piekieł. Bo że była to iluzja, nie ulegało wątpliwości - ale do czasu.

Był kompletnie zaskoczony i zdezorientowany spektaklem który się przed nimi rozgrywał. Nie on jeden, jak podejrzewał, i wpatrywał się w podchodzącą ku nim elfią dziewczynę z wybałuszonymi oczyma. Wszystkiego mógł się spodziewać, ale nie tego. Walki - owszem, iluzji zmieniających się z pięknych w odrażające i na odwrót - jak najbardziej. Ale tego nie. Odzyskał jasność myślenia i zaprzągł umysł do roboty...

Oczywiście, przez myśl mu przemknęło że to jakaś pułapka, że to jakaś złuda stworzona przez sługi Alabashaaran by łatwiej ich pojmać, ale rychło przekonał sam siebie że jeśli już ktoś ich wcześniej wypatrzył i był w stanie zaskoczyć, to należałoby się prędzej spodziewać salwy z łuków albo nawały zaklęć niż powitalnej pieśni. Nawet z martwych można wszak wyciągnąć informacje... Tak więc gdy dziewczyna weszła w zasięg zaklęcia jakim Laona i on sprawdzali drogę, i okazała się żywą - i piękną, Baelraheal nie był aż tak obolały by tego nie zauważyć - istotą, jedynie przez chwilę roztrząsał co tu robić.
- Schowajcie broń! - napomniał pozostałych - To nie iluzja, a jej towarzysze na pewno są naokoło nas. Chyba się udało...

- Jak cię tak miło witają to nie zwlekaj, bo może słowa zamienią na strzały - napomniał się po cichu i faktycznie postąpił krok naprzód. Odetchnął skrycie z ulgą. Może nie będzie tak źle jak się tego spodziewał, może wieści o Elmethaarze były przesadzone lub przez nieprzychylnych mu "doprawione". W końcu, własną córkę przysłał ... jeśli była tym za kogo się podawała. Ale w końcu sam przyznał że Elmethaar powinien o nich wiedzieć, a komukolwiek innemu powinno być trudno w Kniei Obłędu ich wytropić. Podobną próbę miał już za sobą - a skutek był marny. Włożył jaśniejący światłem symbol Corellona Larethiana do kieszeni, a miecz do pochwy, ostrożnie, bez żadnych gwałtownych ruchów, by nie prowokować strzelców czy magów. A na widok wyciągniętej dłoni elfiej piękności pospiesznie zdjął rękawicę i ujął jej paluszki, zastanawiając się jak zareaguje na dotyk jego szorstkiej, poznaczonej odciskami dłoni. Pozwolił się poprowadzić, z ulgą i ciekawością wypisaną na twarzy. Zasiadł wraz z innymi pilnując by Laona usiadła blisko niego, choć czuł mrowienie na plecach gdy odruchowo wyczekiwał wypuszczonej przez nerwowego strzelca strzały. Nie zapomniał czasów kiedy powołanie kapłańskie było jeszcze przed nim i zarabiał na życie jako tropiciel. Chętnie zmierzyłby się ze zwiadowcami w trudnej sztuce podchodów, ale nie po to tu przybyli.

I odezwał się spoglądając na pannę Shardaerl, w końcu sam zaproponował że weźmie na siebie ... dyplomację...
- Witaj, piękna pani. Jesteśmy wdzięczni za tak miłe powitanie z twej strony i wybawienie z opałów - wskazał puszczę naokoło, w której iluzje obdarzonych nieśmiercią stworzeń skryły się przed chwilą.
- Jestem Baelraheal z rodu Bellasvalainon z Leuthilspar, mam zaszczyt być kapłanem Ojca Elfów - przedstawił się i ukłonił. Powolnymi gestami wskazywał po kolei towarzyszy.
- Oto panna Laona Navell, której biegłość w sztukach magicznych jest prawdziwie godna podziwu - powiedział ciepłym tonem wskazując półelfkę - Dzięki niej dotarliśmy tak daleko bez uszczerbku na zdrowych zmysłach. A to Salarin, Pieśniarz Klingi, czyli jak z pewnością wiesz jeden z czempionów Tel-quessir, znakomity szermierz z którym miałem okazję walczyć ramię w ramię. Oto rycerz Gustav Bronith, hmmm ... dowódca naszej wyprawy. Tu z kolei Seth Kaisombra, kto wie, może i dorównujący twoim towarzyszom, pani, w sztuce podchodów i ukrywania się - uśmiechnął się z humorem. Ból głowy zdawał się mijać. - Oczywiście, pod warunkiem że szanse byłyby nieco bardziej wyrównane niż w tej chwili. A oto imć Coen Dumpellstur, nadworny alchemik jej królewskiej mości, Alicii Kendrick. Jego to ostrzeżenie i informacje są przyczyną dla której tu jesteśmy. Ten zaś nieszczęśnik... - przestał się uśmiechać i skinął ku związanemu, zakneblowanemu i siedzącemu z zakrytą głową gwardziście - czy wystarczy że w drodze opowiemy dlaczego prowadzimy kogoś w takim stanie i tak potraktowanego? Nie jest to przyjemna opowieść, ale zgaduję że twój ojciec, pani, nie bez kozery cię wysłał na poszukiwania.

Zastanowiło go dziwne sformułowanie użyte przez dziewczynę, przekrzywił głowę spoglądając w jej fioletowe oczy.
- “Niepoprawna artystka”? - powtórzył jej słowa - Przyznam że wszystkiego mógłbym się spodziewać poza tak zajmującym występem i piękną pieśnią. Jak rozumiem lord Elmethaar spodziewa się nas od jakiegoś czasu? Czy może doszły pannę … panią wieści które nas tu sprowadzają?

Elfka zarzuciła nogę na nogę, odgarnęła włosy za ucho wysłuchując Baelraheala i objęła kolano dłońmi najwyraźniej nie śpiesząc się nigdzie. Troszkę skołowana, ale uśmiechnięta wodziła wzrokiem za twarzami które przedstawiał mężczyzna by w końcu zachichotać i odpowiedzieć miękkim głosem.

- Dziękuję. - rzekła z takim uśmiechem że aż nastroszyły się jej uszka. - Pannę.. ale darujmy sobie te oficjalne tytuły, wystarczy po prostu Selene. Nie ma u nas lordów, a zapewne mój ojciec spodziewał się was już wcześniej. Nim zaprowadzę was do naszej osady będę musiała dowiedzieć się jeszcze jaki jest cel waszej wizyty i rozbroić, takie mam polecenia. Mimo że niezmiernie cieszę się z powodu że u nas zagościcie i ja jestem zaskoczona iż to mnie wybrał Elmathaar do sprowadzenia was. Nigdy się tym nie zajmowałam i czuję że nie do końca takiego powitania was oczekiwał odemnie ojciec. Musicie wiedzieć że nasz lud naznaczony jest wielkim żalem do innych, dlatego się ukrywamy. Nie podoba mi się to, dlatego chciałam okazać wam nieco ciepła i pokazać że nie wszyscy tacy jesteśmy.

Przez myśł przeszło jej że nim dowie się czegokolwiek o obcych, ojciec znów zamknie ją w “celi”. Wizja ta sprawiła że poczuła niesamowitą potrzebę wyciągnięcia jak największej liczby sekretów i historii póki miała okazję.

- Ale dość o Mbarneldor, opowiedzcie mi o sobie.. jestem taka ciekawa. - oczy zabłysły jej niecierpliwie.

Kapłan podziękował uśmiechem i ukłonem.
- Co do mnie, wystarczy po prostu Baelraheal - odpowiedział serdecznie. Zastanawiało go dlaczego taka piękność nie jest jeszcze mężatką, ale rychło odłożył to pytanie w zakamarki umysłu. Napiął mięśnie gdy Selene wspomniała o rozbrojeniu, ale niczego innego nie można się było spodziewać więc po chwili skinął głową i powoli sięgnął do pasa, odwiązał pochwy z mieczem i sztyletem, wraz z łukiem i kołczanem położył ostrożnie obok dziewczyny. Co prawda przez myśl mu przemknęła nieprawdopodobna możliwość że służki Alabashaaran mogły próbować sprzymierzyć się z Elmethaarem korzystając z jego zgryzoty i niechęci wobec ludzi, ale zaraz potrząsnął w duchu głową. Jeśli tak było, już mogli kopać sobie groby.

- Selene, sprowadza nas potrzeba … a raczej konieczność sięgnięcia do mądrości zgromadzonej w Wielkiej Bibliotece. Potrzebujemy dowiedzieć się jak najwięcej o potężnym duchu, Alabashaaran, Wielkim Pożeraczu, jak jest zwany - obserwował twarz elfiej arystokratki, szczególnie uważnie zaś oczy, ciekaw czy zdradzi by imię to było jej znane. Trochę go martwiły słowa o powitaniu, czyżby wyczuwał nutkę obawy w głosie Selene?
- Znam historię Mbarneldoru, przykro mi że takie cierpienie spadło na twój lud - powiedział z żalem. - Pochodzę z Evermeet, ale kilkadziesiąt lat spędziłem w Cormanthorze, uczestniczyłem w wojnie z Ilythiiri i mogę sobie wyobrazić co przeszliście. Mam nadzieję że nie będziesz miała nieprzyjemności z powodu tego jak miło nas powitałaś, ale wdzięczni jesteśmy że nie kazałaś nam czekać - skłonił głowę z uśmiechem. - Iluzje twojego ojca prawdziwie przetestowały nasze umysły - nadal odczuwał efekty odbicia magii autorstwa Elmethaara, ale trudno było mu się gniewać kiedy rozmawiał z jego córką. - Czy dobrze zrozumiałem że już przed wkroczeniem na wasz teren wiedzieliście o nas? - zapytał jeszcze.

Laona czuła się tak, jak by ktoś sprzedał jej tępym narzędziem w głowę... i to całkiem mocno, przy tym nie ogłuszając.
W jednej chwili stała i zastanawiała się jak można sobie z “nowym” problemem poradzić, a gorączkowe myśli zatrzymały się ze zgrzytem i trzaskiem na nowym zwierzęciu... i elfce?!
Przedstawienie, tak, to zdecydowanie było dobre przedstawienie... i szokujące ... po prostu - Laonę zatkało.
Stała z otwartymi ustami i nie zdolna była się ruszyć czy cokolwiek powiedzieć. Gdy elfia piosenkarka zbliżyła się do nich przez głowę półelfki przeleciała zabawna myśl, że jeśli faktycznie takie straszydła uciekają, to ów panna musiałaby być prawdziwą zołzą jeśli się jej w śpiewaniu przeszkadzało... a zdecydowanie smród padlin i .. hmmm... czymkolwiek to było, zapewne przeszkadzało by w tym, czym artystka ich powitała... a może i to była kolejna iluzja?

Nie, nie żeby nie doceniała kunsztu i wykonania, ale ... to wszystko ... było niestworzone!
Ruszyła jednak za wszystkimi, ten kawałek, a potem stanęła przy drzewie i przysłuchiwała się konwersacji niezdolna wypowiedzieć ni jednego słowa... ba! Oczy półelfki zdawały się otwierać coraz bardziej i przyszpilać pannę Selene niczym delikatnego motyla. Gdyby mogły, zapewne przewierciły by ją na wylot...
Można by było się zapytać dlaczego, ale to też już tylko jej było wiadome i poza samą nią nikt nie potrafił by odpowiedzieć na to pytanie.
Może i głos elfki był dla Laony obcy, ale nie nazwisko, które ów panna wypowiedziała... Było znajome, boleśnie znajome... Słyszała, ale nie słuchała. Rejestrowała każdy ruch piękności, najdrobniejszy, ruch ust przy wymowie słów, uśmiech ... Miała taki piękny ...
Gdy kapłan przedstawił Laonę spiorunowała go niemal spojrzeniem, a później nieco schowała się za drzewem o które się opierała.
Nie, w sumie nie powiedział nic złego... ale i tak była zła. Nie wiedziała do czego to może doprowadzić... na szczęście okazało się, że do niczego.
Zaklinaczka odetchnęła głęboko raz i drugi. Tu, za grubym pniem czuła się lepiej, schowana przed całym światem - może troszkę, bo właśnie jej “cały świat” skurczył się do przepięknej piosenkarki.
Była spłoszona. Nigdy nie myślała o tym, że będzie miała okazję się tutaj pojawić, nigdy nie rozważała konsekwencji tego, a ostatnie dni, spędzone na fantazjowaniu wcale a wcale nie przynosiły jej pomocy. Wręcz przeciwnie. Coraz to nowe, gromadzące się wątpliwości wlewały się w jej serce i nie kroczyła do przodu już tak pewnie jak wcześniej.
Tu wkraczała w inne życie, elfie, a takowego nie znała ... no, chyba że z opowieści.

Baelraheal odchylił się do tyłu i spojrzał na towarzyszy, dał znak by i oni włączyli się do rozmowy. Pierwsze lody zostały chyba przełamane, a co do Elmethaara … zobaczy się. Zamiast rozmawiać skupił się na obserwowaniu otoczenia, Selene i rozważaniu jej słów. Melodyjny głos dziewczyny i wspomnienie jej pieśni dotkliwie przypominały mu Lairiel i serce go bolało gdy słyszał jakże podobną łagodność i delikatność w słowach córki władcy Mbarneldoru.

 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline