Pod domem hrabiego
Akolita w zamyśleniu wędrował ku posiadłości hrabiego. Zastanawiał się kim może być morderca. Przez chwile nawet pomyślał o szczuroludziach. Te metody... niebywała zręczność i nieuchwytność... Z zamyślenia wyrwał go widok, jaki zastał koło celu swojego spaceru. Ponad połowa jego kompani stała nad Khaldinem, a Aaron sprawdzał chyba jego czynności życiowe.
Eryk podbiegł i zapytał.
-
Na Sigmara, co z nim? - był widocznie zszokowany tym co ujrzał. Rządał wyjaśnień i z rozłozonymi rekoma patrzył to na jednego, to na innego członkadrużyny.
- Sparaliżowany. Trucizna. Zabójca jest w domu - odparł Aaron i dodał ciszej
- Pierdolony zabójca.
Po czym opowiedział wszystko, co miał do opowiedzenia.
-
Aptekarz?! - dopytywał się Eryk zdziwiony po tym jak Aaron z wujaszkiem wyjaśnili co tu zaszło.
-
Dobrze, mamy mało czasu, a każda minuta jest cenna. Przynajmniej dla hrabiego i naszych sakiewek zarazem. Kto się czuje na siłach, aby spróbować podejść tego całego fałszywego aptekarza od pleców? - Ostrożnie - wtrącił Stolzmann wstając znad sparaliżowanego
- On potrafi miotać truciznę. - W porządku, ja obejdę posiadłość - odrzekł Kasimir.
- Zobaczę czy nie ma tam jakiejś drogi ucieczki, najwyżej dogonię was jakimś oknem.
Wołodia żałował, że zostawił swój łuk w karczmie rodaka. Teraz mieliby odrobinę większe szanse by ugodzić skurczybyka, jednocześnie mniej ryzykując. Kozak pokręcił głową rugając się w myślach, po czym poprawił uchwyt topora. Z drugiej strony poszukiwania przeciwnika z łukiem, po domowych korytarzach i izbach było średnio zręcznym posunięciem.
-
Ja przodem, da. Ja toporem zdzijelę, jak się psi wytrysk napatoczy.- burknął kozak.
- Idę za wami - zadeklarował cyrulik i dodał
- Gdzieś tu w sieni powinna być moja kusza. - Też pójdę, tylko powiedz mi jak szybko ta trucizna paraliżuje... nie chcę zostać strzałki i obudzić się trzy dni później... - zmartwił się Eryk.
Aaron popatrzył poważnie na duchownego
- Natychmiast. I, jeśli nie dostaniesz odtrutki, w pół godziny zamieni cię w nieruchomą kukłę.
Eryk podniósł brwi...
-
I to wszystko jakiś tam udający aptekarza człowiek? Hm... jego dom z pewnością przysłuży się tutejszej świątyni gdy już go dorwiemy. - powiedział z uśmiechem.
-
Dobrze... czyli unikać strzałek i ubić tak szybko jak się tylko da.
Akolita ściągnął z pleców młot i czekał aż pozostali będą gotowi.
Przygotowali broń, ustawili się w szyku i ruszyli na spotkanie skrytobójcy.