Felix szedł przez pobojowisko oglądając wszystko dokładnie. Nie był mędrcem ani strategiem, jego robota polegała na zwykłym ściganiu ludzi. Lecz również na przeżyciu. Ta umiejętność widocznie odzywała się w tej chwili, nie dając mu spokoju. Gdy patrzył na martwe gobliny trzymające w małych rączkach broń za ciężką nawet dla niego, czuł niepokój. Do tej pory odczuwał lekki lęk przed opisaną przez Antarę zarazą i starał się wmówić sobie, że gobliny z pewnością nie były chore...
Postanowił jednak tego nie sprawdzać. Wymachując rękami dał znak innym, by lepiej ich nie dotykali. Normalnie powinni spalić truchła lecz lepiej było zostać w ukryciu, niestety. Spojrzał z niepokojem na liczne, drobne rany na całym ciele. Z bólem przetarł je gorzałką, chcąc choć tak zabezpieczyć się przed chorobą. Zebrał swoje rzeczy, i nabił pistolet wsadzając go za pas. Potem nabił kuszę, kładąc ją koło siebie, usiadł by odpocząć i coś zjeść. Zapowiadała się męcząca noc i Felix nie miał zamiaru marnować energii. |