Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2012, 21:13   #18
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Odlatując kawałek wyczekiwali nadchodzącego wybuchu. W kosmosie nie ma materii która mogła by przekazać fale uderzeniową. Więc nie musieli uciekac bardzo daleko, a Isztar odrobinę pomyliła się w rachunkach i mieli jeszcze kilka minut, gdy odlecieli na dostateczną odległość by nie lękać się odłamków. Czekali, obserwując koniec Słodkiej Wolności, aż w końcu nastąpiła eksplozja. Wielka siła rozerwała kadłub, ale błysk trwał tylko ułamek sekundy. Kawałki okrętu poszybowały, napędzone samą eksplozją, jak i uciekającym powietrzem, które nawet nie zdążyło się skrystalizować w lód, nim próżnia oderwała od siebie każdy jeden z atomów, rozrzucając je po kosmosie. Grodzie antydekompresyjne się pozamykały, ale nie mogło to uratować okrętu. Siła rzuciła nim wprzód... Ci z przodu statku mogli jeszcze żyć. Może zdążą doskoczyć do kapsuł ratunkowych nim Słodka Wolność roztrzaska się na powierzchni księżyca, pozbawionego atmosfery i rzeczywiście kilka kapsuł zostało jeszcze wystrzelonych, ale nie było ich dużo. Kolejna eksplozja. Nie wtórna. Zbyt późno na nią... a może nie? Isztar nie znała się na duchach maszyn. Tylko przyspieszyło to oczywistą zagładę statku łowców niewolników.
-Cała młodość spędzona na tym pospolitym statku i tak to się kończy- odparł rudy pilot.
Blady tylko skwitował to kiwając głową. Wszyscy mimowolnie spojrzeli na nieprzytomnego kapitana.

- Nowe życie przed wami. Całkiem bystrzy z was chłopcy, że nawet nie próbowaliście mnie wydać gdy staliśmy przed hangarem. Nie skończyło by się to dobrze dla nikogo z nas.

- Cóż... - powiedział blady.

- Dokąd lecimy? - spytał Raym całkiem nieprzytomnym głosem. Popatrzył na jeden z parametrów- Paliwa raczej starczy na dolecenia na Decimusa. Na Nar Satiel jest jednak sporo pirackich baz, można szukać tam … nie wiem … rozrywki... No i to główna siedziba Flex`a- podrapał się po ognistej czuprynie, zmacał srebrny kolczyk na prawym uchu.

- Z Flex’em się jeszcze rozgadam, ale na moich warunkach, a nie w żadnej z ich baz. Lecimy na Decimusa. Tam wymyślę skąd wziąć szmal i wracam do siebie. Mam kilka spraw do dokończenia. A może nie... diabli wiedzą czy mnie jeszcze obchodzą. Tak czy siak, na Decimusa panowie.

-Tak jest. A zapomniałem dodać... zresztą sama zobaczysz. Nad Decimusem są trzy wielkie miasta orbitalne, dość zniszczone po wojnie z Tau. Szczególnie Octavius. Każde kosmiczne miasto posiada windę orbitalną. Naprawdę przyjemne uczucie lecieć w dół kolejką , olbrzymia średnica- powiedział z zachwytem rudy pilot.

Isztar słuchała. Bardzo jej przypadł do gustu sposób w jaki się do niej zwracał. “Tak jest!”. Szybko przebolał zmianę dowodzącego. Otwarty umysł. Może da się to jakoś wykorzystać. Poszła wgłąb statku szukać jakiejś liny, by związać Niemiłego.
Znalazła jedną służącą zapewne do związywania ładunków.

-Pomóc ci go związać?- odparł blady pilot, który zachowywał się dość nerwowo. Spojrzał na tyłek Isztar, gdy ta była odwrócona.

-Nielubiłeś go, co Cody?- odparł ironicznie Raym.

-To chuj i tyle. Darł swoją pedalską japę , nieznośnie, w kółko- stwierdził Cody.

- Miło się was słucha. - stwierdziła rozbawiona, już wiążąc ex-kapitana do fotelu bardziej z tyłu kabiny - A do Imperium pałacie miłością? Czy może zaimponujecie mi taką samą inteligencją, jaką okazaliście w przypadku tego pana, którego spotka NIEMIŁY los?

Raym lekko się roześmiał.

-Cody lubi odmówić paciorek , dla mnie te rzeczy są śmieszne. Jestem wolnym człowiekiem.

-Pierdol się !- wykrzyczał Cody unikając wzroku Isztar.

- Nieno, nie ma powodu żartować z tego, ani się unnnooosić! - przedłużyła ostatnie słowo, bo właśnie naprężała wszystkie mięśnie, by zacisnąć węzeł, krępujący prawą rękę. - Imperator to wyjątkowa postać. Swego czasu dokonał wspaniałych rzeczy. Na prawdę stratą dla ludzkości była jego śmierć...

-To on nie żyje?!- odprał rudy pilot lekko zdziwiony, właśnie sprawdzał radar.

Isztar porzuciła na razie węzły i oparła się na oparciu fotela

- A słyszałeś, by ostatnio wydał jakieś rozkazy, czy wyruszył na front w jakiejś wojnie?

-No nie...- powiedział wyjmując papierosa- Chcesz?

- Chętnie - sięgnęła ręką i złapała jednego między palce, po czym podeszła, włożyła go do ust i dała odpalić.

- A więc … tak sądziłem... nikt nie może żyć tak długo to farsa.

- Żadna farsa. On cię słucha- rzekł drżącym głosem Cody.

- Słuchaj go, Raym. - przytaknęła Isztar wypuszczając dym z płuc i kiwając głową - Mądrze gada

-Ty też … cóż chyba nie zamierzasz lecieć do najbliższej świątyni- rzekł starając się zachować pewność siebie.

- Nie. Zdecydowanie. Ale nie jest to winą Imperatora, problemem jest Imperium. Słyszałeś kiedyś opowieści, przekazywane ustnie z pokolenia na pokolenie?

-Tak. O orkach jedzących złe dzieci- roześmiał się i wypuścił dym z ust.

- Aaaa... to akurat nie do końca taki przykład jaki miałam na myśli, bo więcej w tym prawdy niż kłamstwa, bo orki zjadają nie tylko złe dzieci i nie tylko dzieci... - uśmiechnęła się delikatnie - Bardziej chodziło mi o opowieści typu, co zrobił mój prapradziad. On powiedział swemu synowi AAA, on swemu AAB, dalej było ACB, potem BCB i tak dalej, aż z historii...

-Tak rozumiem- rzekł lekko zirytowany. Cody popatrzył na niego z lekkim strachem. W gruncie rzeczy oboje bali się panienki Duncan.

- Ale tłumaczę to bardziej Cody’emu - odparła bez złości w głosie - Chodzi o to, że Imperator starł się z Horusem dziesięć tysięcy lat temu. To dużo czasu by wypaczyć historię. Zbyt wiele pokoleń, zbyt wiele przekładów. Rzecz w tym, że ja znam opowieści o Imperatorze z, może nie pierwszej, ale drugiej ręki... - zamilkła dając obojgu czas by zrozumieć o czym ona mówi.

-Aaa... jesteś mądra- odparł dość głupkowato Cody- byłaś w zakonie?

- Nie. Zakony są tak samo skorumpowane i wypaczone jak całe Imperium. Byłam uczona przez Astartesa, który służył jeszcze pod rozkazami samego Imperatora. - mówiła to powoli, ale z wielką dumą w głosie. Obaj spojrzeli na nią z nieukrywanym zdumieniem, jej ciepłe usta zdawały się nie kłamać. Ulegli jej opowieści. A opowiadała długo. Opowiadała o wielkim człowieku, chcącym niczego poza potęgą Imperium, nie stroniącego od żadnych kroków, nawet okrutnych, by uczynić rasę ludzką potęgą. Mówiła o tym jak dzięki temu człowiek wyparł Eldarów z układu słonecznego. Potem, jak fala, rozchodził się i kolonizował nowe światy, pokonując wszystkich stojących na drodze. Jak jego synowie. Dwudziestu Primarchów., dowodzili legionami wypędzając obcych, niegodnych służby człowiekowi. Była to wspaniała opowieść. Opowieść o wielkości i potędze, o Ludzkości Zjednoczonej, której nic nie mogło się oprzeć. Była to opowieść o nadczłowieku, niemal bogu, który był gotów poświęcić siebie dla człowieczej rasy. Ukazała w słowach podboje i chwałę.
- A teraz Imperium jest na krawędzi zagłady. Orkowie, Tyranidzi, Tau, Eldarzy, wypaczenia wiary. Człowiek potrzebuje nowej broni, musi zrobić kolejny krok wprzód, tak jak zrobił to kiedyś Imperator, blisko dwadzieścia tysięcy lat temu. Pytaliście mnie o moją moc. - mówiąc to odwróciła dłoń, płynnym ruchem wznosząc dwa palce, a wraz z nimi wzniósł się hełm, który miała na sobie i poszybował pomiędzy pilotami. - Nie urodziłam się z tym. Nie nauczono mnie tego. Otrzymałam to w DARZE.

-Też tak chce - odparł figlarnie Raym. Cody patrzył na nią z otwartymi ustami.

Isztar uśmiechnęła się w duchu.
- To jest możliwe, Raym. Moi panowie nie wybrzydzają. Każdy kto chce może im służyć, a kto służy dobrze, może się spodziewać nagród.

- I co? Bo tak się składa... słyszałem już takie rzeczy... od pociętej żyletką więźniarki plującej na twarz...- spojrzał na rannego i nieprzytomnego-... kapitana. Miała na brzuchu taki dziwny znak. Krzyczała coś o krwawym morzu. O spermie jej władcy. I o darze niepokonania. Szalona dziewczyna.

- Odeszła od Imperatora. To była heretyczka- skwitował Cody.

- My też odeszliśmy od Imperatora. Byliśmy pierdolonymi łowcami niewolników- odrzekł kpiąco rudzielec.

 
Pinn jest offline