Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2012, 22:45   #3
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Łapała go zadyszka, a ból w prawym boku dawał o sobie znać nasilającym ćmieniem. Jeszcze trochę i nie da rady biec dalej. Przeskoczył nad stertą śmieci i gruzu. Swoją drogą tamci musieli być mocno wkurwieni - gonili go przez ładnych parę minut. Uliczka skręcała ostro w prawo. Zmienił kierunek nie zwalniając, ale nie wyrobił i musiał rękoma amortyzować zderzenie z murem. Nic - ważne, że biegł dalej.

"Co teraz?" - uliczka nagle wyszła na ruchliwą przecznicę. Przeciął chodnik rozchlapując wodę z kałuży ciężkimi buciorami i niemal wywracajac jakiegoś Hindusa w turbanie, który zaczął coś za nim krzyczeć z oburzeniem. Pisk opon i błysk flesza zwrócił jego uwagę na taksówkę.
- To Ameryka! Mów po angiel... - ze stęknięciem prześlizgnął się po masce żółtego pojazdu - ...sku, palancie! - dokończył, obracajac się w kierunku goniących go skinów.
Że też musiało go aż tak popierdolić, żeby ładować się tym popaprańcom na metę. I jeszcze obracać ich kobiety... Trudno - było, minęło. Nie było aż tak fajnie, żeby się teraz tyle gorączkowali. Są.
Wykrzywione w grymasie gęby prześladowców pojawiły się tuż obok wciąż protestującego Hindusa, który przytomnie zszedł skinheadom z drogi. Spock, nie ruszając się z miejsca uśmiechnął się szeroko, czym najwyraźniej zbił ich z tropu, po czym zasalutował i macając klamkę drzwi taksówki zawołał:
- Sayonara, głąby!
Na dziś miał dosyć wrażeń - jeszcze spotkanie ze Shaw'em i czas walić na chatę.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline