Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2012, 21:00   #29
Qumi
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Elf i kapłan Asmodeusza przytaknęli tylko głową na znak zgody. Saul szeroko uśmiechnął się i klasnął dłońmi.

-Wspaniale! Wiedziałem, że się dogadamy! – odparł uradowany. Odchrząknął i na jego twarzy znowu pojawiła się poważna mina.

- Wracając jednak do tego zajścia… – westchnął – Myślę, że to zlecenie Clegga Zinchera… jednego z magnatów kryminalnych w mieście… on i ja mamy wspólną historię…Saul pstryknął palcem a barman przygotował mu jego ulubionego drinka – martini z lodem. Przez chwilę właściciel kasyna wyglądał na dużo starszego, na dużo bardziej zmęczonego. Spojrzał w górę, uśmiechnął ironicznie się do siebie lub czegoś co tam zauważył i kontynuował.

- Od czego by tu zacząć… widzicie – wasz skromny i poczciwy gospodarz kiedyś… dawno temu… zboczył nieco ze ścieżki. Riddleport to właśnie robi z ludźmi – nie można żyć uczciwie. A ja byłem wyjątkowo nieuczciwą osobą. Tak jak Zincher, byłem jednym z magnatów kryminalnych. Jednym z największych i najpotężniejszych. Osiągnąłem niemal szczyt dzięki swoim machinacjom, zdradom i oszustwom. Niemal… – kolejny raz westchnął, ciężko jednak było określić czy żałuje że mu się nie udało czy że próbował.

- Nie zauważyłem wtedy wielu rzeczy… przede wszystkim tego co się działo z moją rodziną. Tego jak bardzo się od siebie oddaliliśmy, jak moje życie ich zmieniło. Mój syn… Orik… nie wiedziałem że było z nim aż tak źle… Wplątał się z pewien skandal… do cholery! Sam go wywołał! I to nie byle jaki!Saul uderzył pięścią w ladę.

- Ten dureń, ten…. On zabił prostytutkę, która odmówiła mu usług… i jej kochanka – alchemika Falka. Takie rzeczy się zdarzają w Riddleport oczywiście. Nie zrozumcie mnie źle – zostałby ukarany, już ja bym o to zadbał, ale zabił on niewłaściwe osoby… Falk był bratem Clegga Zinchera, potężnego magnata kryminalnego. Zincher był bardzo wpływowy i wkrótce zwrócił Nadrządcę i innych magnatów przeciwko mnie! Mój durny syn uciekł z miasta i słuch po nim zaginął… próbowałem znaleźć pomoc u mojego drugiego syna, ale Varik wiedział jaka ze mnie była szumowina i opuścił Riddleport. Został członkiem Straży Korvosanu. – kieliszek martini Saula był już pusty. Barman niezwłocznie podszedł i nalał kolejną porcę.

- Próbował uciec… wiem, jestem tchórzem, ale nie chciałem aby moja biedna żona cierpiała z mojego powodu! Jednak Zincher… on… on… – mężczyźnie załamał się głos. Wziął swój kieliszek i jednym haustem wypił całą zawartość.

- Wybaczcie, ale pewne historie nie można na trzeźwo opowiadać… on, Zincher, podpalił mój dom gdzie spaliła się żywcem moja biedna żona… potem zwalił winę na mnie…. na mnie! Rozumiecie! Że to ja zabiłem własną żonę aby uciec! Nadrządca gdy się dowiedział kazał mnie stracić, ale „słodki” Zincher poprosił o mniejszą karę. Chciał abym żył, abym cierpiał w ubóstwie… wytykany przez innych jako zabójca własnej żony… – na chwilę w kasynie zapadła całkowita cisza… przerwał ją barman dolewając martini.

- W każdym razie… od tego momentu postanowiłem nie zejść już więcej na złą ścieżkę. Chcę prowadzić uczciwy i legalny biznes. Pokazać temu miastu, że nie trzeba być tak skorumpowanym jak ja byłem żeby coś osiągnąć! Jednak jak widzicie – same prawe słowa nie wystarczą. Potrzebuję ochrony, ludzi do specjalnych zadań – was. Oprócz normalnej pracy od czasu do czasu może zdarzyć się potrzeba zrobienia czegoś ekstra… a teraz wybaczcie… ta historia bardzo mnie zmęczyła. – odsunął pełny kieliszek martini i ruszył do drzwi prowadzących na piętro.

- Larur, mój menadżer kasyna, pokaże wam pokoje i powie co trzeba zrobić. – wskazał na krasnoluda stojącego nieopodal, krzyczącego na ochroniarzy i obsługę aby sprzątali szybciej i lepiej.

Choć wkurzony, Larur okazał się być całkiem sympatyczną osobą. Chętnie opowiadał na większość pytań, pokazał wam pokoje i oprowadził po kasynie. Dał wam też listę możliwych prac do wykonania w kasynie podczas godzin otwarcia.

~*~

Choć wczorajszy dzień okazał się klapą w Złotym Goblinie, dzisiaj do kasyna przybyły po raz kolejny tłumy. Nie było dziś zaplanowanego żadnego specjalnego wydarzenia, ale wielu chciało zobaczyć miejsce wczorajszej rozróby, napadu i pseudo-pożaru. Jak i również tych, którzy powstrzymali rabusiów.

Schodzący się goście co rusz pokazywali palcami na wczorajszych bohaterów, szeptając coś pod nosem. Atmosfera była, tak jak wczoraj, dość huczna. Skąpo ubrane kelnerki w stroje sukubów przechadzały się pomiędzy stołami, krupierzy tasowali karty bądź kręcili ruletką. Ludzie pili i bawili się… niestety co poniektórzy trochę więcej pili.

Czworo mężczyzn przy stole do Ghulletki zaczynało być nieznośnymi. Zaczepiali i obmacywali kelnerki, które z trudem uwalniały się z uścisków mężczyzn. Wyzywali się niemal gorzej niż głowa na stole, krzyczeli na krupiera że oszukuje. Słowem byli zapowiedzią kłopotów.

Choć po wczorajszej nocy Saul kazał zatrudnić 10 dodatkowych ochroniarzy to dziś jeszcze nie udało się znaleźć wszystkich a ci wczorajsi byli na tyle mocno potłuczeni, że nie mogli dzisiaj przyjść. Z tego powodu dziś wyjątkowo to wy zostaliście poproszeni aby w szczególności zadbać o bezpieczeństwo lokalu.
 
Qumi jest offline