Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-07-2012, 07:52   #2
Eyriashka
 
Eyriashka's Avatar
 
Reputacja: 1 Eyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumny
po drugiej stronie żółtej taśmy


Słońce zachodziło mozolnie. Dzisiejszy dzień dał jej się w znaki 85 stopni fahrenheita w cieniu to zdecydowanie za dużo dla kogoś o tak bladej cerze. I jeszcze to... Helen White czuła, jak kolana ustępują pod ciężarem jej ciała. Przybiegła tutaj zaraz po tym jak się dowiedziała. Nie była słabą kobietą nie mniej czuła w gardle gęstą gulę sprzeciwu. Czuła, że musi znaleźć odpowiedzialnego za tę zbrodnię. Czuła też, że często zabójca wraca na miejsce zbrodni. Pytanie tylko, czy seryjni mordercy też? Nie mniej, kobieta musi zrobić to co kobieta zrobić musi. Jeżeli istniała nadzieja, że znajdzie tutaj kogoś podejrzanego to musiała ją wykorzytać. Toteż zaciskając zęby, walcząc z odruchem ucieczki, albinoska rozglądała się po tłumie. A było na co patrzeć...

Na przykład wysoki, choć bardzo chudy chłopak o krótkich czarnych włosach o lekko przekrwionych, zielonych oczach. Skóra jego była tak blada, że można by błędnie pomyśleć, że to jej brat. Helen pokręciła głową, nie, to było zmęczenie, wyczerpanie organizmu, a nie jego naturalny koloryt. Nie mniej, determinacja z jaką patrzył na drzwi sugerowała, że sprawa nie jest mu obojętna.

Inna osoba - mężczyzna, wysoki i dość szczupły. Jego włosy połyskiwały jasnym niejednorodnym odcieniem. Bladość i naprężone do bólu mięśnie świadczyły za kolejnym nieobojętnym osobniku przyzwyczajonym do zarywania nocy. Pytanie brzmiało: co ten dobrze ubrany pan robił takiego po nocach?

A także kobieta - blond persona stercząca na skraju tłumu pod drzewem i z lubością wpatrująca się w tego właśnie jegomościa. Nie wyglądała na zmęczoną, raczej jak niewinny jelonek bambi patrzący na ostatnią sarenkę na rykowisku.

I druga wpatrująca się w tłum z podobną do Helen manierą. Zatrzymywała wzrok na coponiektórych osobach i wyglądała jakby liczyła.

* * *

Karetka podjechała cicho i dyskretnie, bez pośpiechu wyszła z niej dwójka lekarzy. Ah, te procedury. Troy niemal jęknął widząc opieszałość ruchów i brak zapału policjantów. Przecież tam zginął człowiek! - chciał zakrzyknąć i sprzedać komuś kopa w dupę na rozpęd. Zapewne z bezsilności. Był pierwszy, a właściwie drugi na miejscu zdarzenia. To nie on wezwał służby porządkowe i szczerze powiedziawszy, czuł się bardzo zaniepokojony faktem, że nie wiedział kto je wezwał... Zajrzał do mieszkania upewniając się czy nie może czegoś tu zrobić, może jakoś pomóc. Zapewne by mógł, jednak bądź tu mądry i wytłumacz to policjantom. Zaraz został przegoniony na dół i odeskortowany za żółtą taśmę, za którą utknął.
Było tutaj wiele osób których widział po raz pierwszy w życiu. Lub co go bardziej martwiło - znacznie wiele istot nieludzkich. Zdecydowanie za wiele. Jak chociażby ta blada kobieta. Lub tamta stercząca dalej brunetka. I ten tutaj, kręcący się w tłumie jegomość, który... hm... gdzieś poszedł.

* * *

Było tu zdecydowanie za wielu obserwatorów. Zarówno w środku jak i na zewnątrz. Jednak Maikos Elevar pocieszał się jednym. Wiedział swoje. Ludzie patrzą, a nie widzą. Dlatego trzeba ich chronić przed takimi zdarzeniami jak to, które może pomieszać im światopoglądy w łepetynkach Wcześniejsza sprawa do której dotarł dotyczyła młodego Petera O’Maileya, biednego studenta medycyny dorabiającego sobie po zmroku w nielegalnych bójkach - był ponoć niepokonany. Ślady, o ile jakieś były, zostały zatarte na długo przed przybyciem bogacza do akademika. Toteż można by powiedzieć, że Elevar musiał zaczynać niemal od zera, choć ciągle pamiętał, że jest kilka nieprzetartych ścieżek w sprawie O’Maileya. Ciężka sprawa, lepiej będzie jeżeli szybko dotrze na miejsce zbrodni i wybada je osobiście.

* * *

Miał nadzieję, że Johnny tym razem nie popełnił błędu. Każda najdrobniejsza komórka ciała Ranalda Blizzera darła się o zemstę. Miał w pobliżu kilku znajomych.Widział nawet przechadzającą się dwójkę czarnoskórych, którzy zainteresowani zamieszaniem zupełnie zapomnieli, by schować przed nim głowy w piasek. Jeżeli zachciałoby mu się dywersji, bez problemu mógłby ją dostać. Z pewnością “kumple z podwórka” by mu nie odmówili jakiejkolwiek pomocy.
 
__________________
Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper.

Ostatnio edytowane przez Eyriashka : 09-07-2012 o 21:50. Powód: link nie działał
Eyriashka jest offline