Siedział spokojnie w fotelu swego biura przeglądając nie klejące się kupy akta, gdy zadzwonił jego telefon. Numer zastrzeżony. Wewnętrzny...
-
Agent Ethan Blake? - usłyszał znajomy głos Josepha będącego ekspertem od łączności Federalnego Biura Śledczego.
-
W przeciwnym wypadku byś nie dzwonił, Joseph. Od jakiegoś czasu próbuję ogarnąć chaos zostawiony przez Browna. Jakaś pilna sprawa?
-
Jakieś dwie minuty temu na główny komisariat zgłosili kolejne morderstwo...
-
I co to ma wspólnego ze mną? - zapytał kpiąco młody agent.
-
Ofierze brak głowy... - odparł twardo Joseph.
-
Dekapitacja? W takim razie to faktycznie moja działka. Kto to zgłosił?
-
Amanda Young. 1577 Unionport Road. Bronx.
-
Ok. Przekaż funkcjonariuszom z głównego komisariatu, że się pojawię. - powiedział Ethan po czym się rozłączył.
Musiał się przygotować... Z metalowego pudełka wyciągnął miętówkę, od których intensywnego smaku był wręcz uzależniony. Z jedynej szafki w swoim skromnym biurze wydobył szelki taktyczne, które szybko i sprawnie założył na koszulę. Potem z biurka wyciągnął pistolet Sig Sauer P229. Celny, poręczny i na tyle ciężki, że czuć go w dłoni. Szybko sprawdził czy magazynek broni jest pełen po czym włożył go na swoje miejsce. Na koniec założył marynarkę, wziął metalową walizkę i po prostu wyszedł...
***
Tak jak się spodziewał. Był na miejscu ostatni. Nic dziwnego. Nie lubił się śpieszyć. Spokojnie, na pieszo również dojdzie na miejsce. Przez żółtą, ostrzegawczą taśmę przeskoczył z gracją zwracając na siebie uwagę paru funkcjonariuszy stojących przez budynkiem. Gdy podszedł pod drzwi wejściowe jeden z nich chciał już otworzyć usta, gdy Ethan szybko machnął mu przed twarzą Odznaką.
-
Agent specjalny Ethan Blake, Federalne Biuro Śledcze. - powiedział pewnie patrząc na mundurowego. -
Mam nadzieję, że już macie wstępne ustalenia... - rzucił dodatkowo po chwili wchodząc do środka.
***
Było tak jak przypuszczał. Wstępne ustalenia były dawno za nimi. Ustalono już i spisano takie szczegóły jak pogoda, pora dnia, znaki wizualne otoczenia zbrodni, położenie zwłok i przedmioty na miejscu zbrodni. Wokół każdego z bliskich ciału dowodów policja już nakreśliła markerem kształt i przyczepiła numer. Co więcej wykonano już zdjęcie sytuacyjne zastania ciała oraz każdego dowodu. Jeden z grafików właśnie zajmował się szkicem uwzględniając szczegółowo rany poszkodowanego. Jako, że w kuchni Ethan dostrzegł przelotnie jakąś kobietę zajmującej się oględzinami zwłok szybko poszedł do innego pomieszczenia. Charles Brooks był ponoć medium...
Z głośnym kliknięciem otworzyła się walizka aby po chwili agent wydobył z niej parę lateksowych rękawiczek. Pierwsze za co trzeba było się zabrać to oględziny wstępne. Kryształowe kule, kolorowe proszki, mieniące się w oczach kukiełki i ten dziwny zapach. Młody agent mimo iż znał ich krocie teraz nie potrafił określić co czuł. Był bardzo wyraźny, słodki, ale jednocześnie tak nijaki i nie podobny do żadnego...
Po znalezieniu w jednej z półek zielnika zapach przybrał na sile. Dziwne, zielone pismo wypełniające skórzany zeszyt budziło u Blake'a lekki niepokój... Musiał to zapakować w przejrzystą torbę i dać do analizy. Tak samo jedno opakowanie kolorowego proszku. Jak jajogłowi to sprawdzą dobierze się do ich wniosków i analiz dowodowych zebranych wokół ciała. W momencie, gdy Ethan poczuł, że jest obserwowany obrócił się w kierunku drzwi. Nie szybko, nie mozolnie. Po prostu obojętnie…