Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2012, 03:22   #21
Betterman
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Na Krańcu Cierpliwości nie tryskał wprawdzie bez opamiętania życzliwością, ale najwyraźniej już takim po prostu był starym, cynicznym z natury bądź przyzwyczajenia drabem, bo najgorsze humory prawie na pewno zostawił w Weissbrucku. Stwierdzenie, że po tym przystanku zupełnie się rozpogodził, byłoby rzecz jasna bezczelnym łgarstwem, ale rzeczywiście nie popadał już regularnie w wielogodzinną, posępną zadumę.
Nie stronił też od kompanów, od tych przynajmniej, którym jego towarzystwo zbytnio się nie przykrzyło, a w najlepszych chwilach nie skąpił nawet co bardziej przyjacielsko nastawionym marynarzom swego niezrównanego dowcipu. O sposobność niezbyt było trudno, bo większość czasu – jeśli tylko sprzyjała pogoda – spędzał na pokładzie. W miarę możliwości po przeciwnej stronie niż Liwiusz Iliasz, który nawet jeśli nie samymi poglądami, drażnił go niewymownie nachalnością, godną najstraszliwszej altdorfskiej przekupki.

Tylko przed południem dość długo marudził w kajucie, ale z tej przede wszystkim przyczyny, że na łajbie, niewiele było tak naprawdę do roboty dla pasażerstwa, Spielerowi zaś, mimo smrodliwej duchoty, potępieńczego skrzypienia i trzeszczenia tudzież nieustannego kolebania, spało się o dziwo niemal tak samo smacznie, jak we własnym łóżku. Bez skrępowania odrabiał więc straty z gorszego okresu.

Postarał się też wskrzesić z Gomrundem zapoczątkowaną na barce Josepha tradycję treningowych potyczek. To było najpożyteczniejsze poza spaniem, dostępne w tej leniwej podróży, zajęcie. Tym bardziej, że pozwalało w praktyce acz bez ryzyka sprawdzać książkowe porady. No i oderwać myśli sposępniałego teraz z kolei krasnoluda od losu zaginionej dziewczynki.

Akurat Spielera zniknięcie sieroty najmniej chyba poruszyło z całej drużyny, nie licząc może Ericha, którego w tym czasie trudno było podejrzewać o jakieś zdanie, a często choćby świadomość tej czy też jakiejkolwiek innej sprawy. Jakby dla równowagi. Owszem, zdziwił się trochę, kiedy po powrocie z nocnych wojaży z Sylwią nie zastał w chatce dzieciaka, ale też nie przesadnie, nie była to bowiem pierwsza młodzieńcza ucieczka z domu, o jakiej się dowiedział. W paru zdarzyło mu się nawet w zamierzchłych czasach brać dość czynny udział.
Dla rządnych dorosłości wyrostków była to rzecz niewątpliwie mniej niebezpieczna niż dla osieroconej dziewczynki, ale z drugiej strony każdemu, kto próbowałby go przekonać, że zaradność i odwaga od tego tylko zależą, co kto nosi w portkach, z satysfakcją przedstawiłby Sylwię.

Chociaż dopiero czwartego dnia od wypłynięcia przemógł się i poszedł za jej radą. Z początku zdawało mu się, że czasu jest jeszcze dosyć, wszak nie tknęli jeszcze Gomrundowych spraw, ba, nie zbliżyli się nawet zbytnio do stolicy, ale potem zrozumiał, że czekanie w niczym tu nie pomoże i zaraz po ćwiczebnym starciu bez zbędnych słów podsunął krasnoludowi list znaleziony w dzienniku Teugena. Zanim wychylił się przez nadburcie z uwiązanym do sznura kubłem po świeżą wodę do spłukania potu, przywołał jeszcze Konrada, żeby za jednym razem wyjaśnić, co będzie trzeba.
 
Betterman jest offline