Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2012, 04:18   #17
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
YNGVAR

Chłopakowi starczyło emocji jak na jeden wieczór. Twoja groźba, miast rozwiązać mu język, miała skutek zupełnie odwrotny. Stracił przytomność, a ty puściłeś jego gardło. Bezwładne ciało osunęło się powoli po pniu drzewa i spoczęło u jego stóp. Zbliżyłeś się do tego ciała, które owinięte było czarną tkaniną. Chciałeś je obejrzeć w poszukiwaniu jakichkolwiek wskazówek czy odpowiedzi, jednak nie wyróżniało się niczym szczególnym. No, może oprócz niecodziennej karnacji, niemal dorównującej kolorem odzieniu. Jednak nie licząc tego, trup jak każdy inny. Oczy wbite w gwiezdne niebo, ciepła krew uciekająca z ciała i smród, towarzyszący opróżnionym jelitom. Twoją uwagę zwróciło jednak znamię na wewnętrznej części nadgarstka, kolorem odstające od reszty ciała. Nim jednak miałeś szansę uważniej się mu przyjrzeć, usłyszałeś ruch za sobą. Odwróciłeś się. Chłopak odzyskał przytomność i wpatrywał się w ciebie szeroko otwartymi oczami. A w chwilę później poczułeś, jakby w głowę wbijały ci się tysiące szpilek. Próbując powstrzymać ból, chwyciłeś się za skronie, upuszczając topór na ziemię. Nadaremno. Z twoich ust mimowolnie wydarł się krzyk.

VONMIR

Czas nieubłaganie działał na waszą niekorzyść. Z każdą sekundą czuliście, jak szanse waszych towarzyszy topnieją. Nic więc dziwnego, że Urvyn jedynie skinął głową na twoją propozycję i obracając się na pięcie, ruszył niewieście na pomoc. Ty natomiast udałeś się w przeciwnym kierunku. Przekraczając bramę, twoim oczom ukazał się tłum mieszkańców miasteczka. Stojąc w bezpieczniej odległości od pożaru, obserwowali jedynie płomienie, podczas gdy strażnicy nieudolnie próbowali go ugasić. Ogień szalał w najlepsze, hucząc i tańcując wysoko przy akompaniamencie cichnących potępieńczych krzyków z wewnątrz budynku. Z niego samego nie pozostało wiele. Dach runął, pozbawiony kolumn go podtrzymujących, a i ściany wyglądały, jakby miały lada chwila się zawalić. Jeśli ktokolwiek pozostał w środku, ów gospoda będzie bądź już została jego grobowcem. Cało to zdarzenie było jednak dziwne. Ogień nie zachowywał się jak powinien. Nie był dziki, nieokiełznany. Większość miast budowana była z drewna i jeśli jeden budynek stanął w płomieniach, w kilka chwil cała dzielnica płonęła. Teraz jednak, mimo że iskry strzelały nad murem i sięgały dachów budynków, jedynym co płonęło była gospoda. Zupełnie, jakby... Ruch. Zauważyłeś postać odrywającą się od tłumu gapiów i kierującą się na tyły budynku. Nie zdążyłeś się jej przyjrzeć, jednak było w niej coś znajomego. Ruszyłeś do przodu, torując sobie drogę łokciami i przekleństwami.

YITHNEE

Ruszyłaś biegiem w kierunku, z którego przybyłaś wraz z towarzyszami. Ciszę przerywał jedynie odgłos twoich kroków. Starałaś nie myśleć się o płomieniach. Nie mogłaś. Inaczej strach przejąłby kontrolę. Musiałaś myśleć. Znaleźć wyjście. Pomóc towarzyszom. Po raz kolejny jednak strach wbił cię w ziemię, tuż przed kolejnym zakrętem. W twych myślach zagościł ogień. Buchający wysoko ponad zielone korony, pożerający drzewa, rośliny. I twą rodzinę, twój klan. Zwierzęta uciekające w popłochu, jak najdalej od płomieni i dymu. Od śmierci. Uderzenie. Poszybowałaś do tyłu, szorując o bruk. Z myśli pełnych wspomnień wyrwał się głos.
- Yithnee? - Urvyn. Z wyraźną ulgą w głosie. - Niech mnie, psia jego mać, żyjesz. - Zaśmiał się, pomagając ci podnieść się z ulicy.

VONMIR

Wyminąłeś ostrożnie płomienie, kierując się na tył budynku. Oferowały one wystarczająco dużo światła, byś widział, co miało miejsce. A nie wyglądało to za ciekawie. Yngvar na kolanach, drący się wniebogłosy z paznokciami wbitymi w czaszkę. Jeden z młodych gwardzistów nerwowo ściskający płaszcz i wpatrujący się w najemnika. I wreszcie owa znajoma postać, za którą szedłeś.
- Po prostu nie chcecie umrzeć. - Odezwała się, dobywając miecza. Znałeś ten głos. Jeszcze nie tak dawno temu, na książęcym trakcie podzielił się z wami planem podróży. Teraz jednak, byłeś pewien, nie będzie tak kolorowo.

YITHNEE
Śmiech Urvyna zamarł nagle. Najemnik wyminął ciebie kilkoma szybkimi krokami, z mieczem w dłoni. Odwracając się, widziałaś dlaczego. W waszą stronę zmierzała postać. Przez cienie zalegające na ulicy, nie mogliście dojrzeć, kim ona była. Utykała lekko i z tego, co było widać, była nieuzbrojona.
- Powinnaś biec. - Urvyn rzucił przez ramię. - Zajmę się tym tutaj.
Wpatrywałaś się w plecy najemnika. Chciałaś pomóc swoim towarzyszom, biegnąc na spotkanie z płomieniami. Jeden z nich był jednak tutaj i bardzo możliwe, że będzie potrzebować pomocy. On albo inni. Walka z kolejnym zamaskowanym zabójcą, bądź z własnym strachem. Wóz albo przewóz. Konieczność wyboru.

VONMIR & YNGVAR
Ser Coriag tr'Estyn w swej własnej osobie stał właśnie pomiędzy wami, z mieczem w dłoni i niewątpliwie niekorzystnymi dla was planami. Rycerz Zakonu spojrzał się przez ramię, słysząc kroki Vonmira. Uśmiechnął się lekko.
- Kolejny, który nie wie, kiedy umrzeć.
I nim ostatnie słowo przebrzmiało, jego lewa dłoń strzeliła ku płomieniom, których część przeskoczyła z budynku wprost do niej. Coriag obrócił się, biorąc zamach. Ogień zawirował, tworząc coś na kształt bicza, który pomknął w stronę Sunveryjczyka. Zanim ten zareagował, płomienie uderzyły, tnąc niczym miecz jego ramię. Ból jednak był zdecydowanie gorszy aniżeli cięcie stali.
Yngvar w końcu przestał czuć ból w czaszce. Mógł swobodnie oddychać i myśleć. Oddychał ciężko. Takiego bólu jeszcze nigdy nie czuł. Ból, który uniemożliwiał działanie. Zagłuszał myśli i sprowadzał do parteru. Teraz jednak przeminął. Mógł znowu działać. A sądząc po widoku, musiał działać szybko. Vonmir potrzebował pomocy. Sam nie da rady rycerzowi Zakonu, który najwyraźniej nie miał tak czystych intencji wobec nich, jak myśleli jeszcze kilkanaście minut temu.

Vonmir: test k100 na zwinność 79: PORAŻKA
 
__________________
"Information age is the modern joke."
Aro jest offline