Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2012, 04:28   #286
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Po raz kolejny prosty plan zawiódł z kretesem. Można by pomyśleć, że Diritha od jakiegoś czasu prześladuje niemalże kompletny pech lub jakaś klątwa. Na szczęście raczej nie była to słynna drowia klątwa, bo ta ponoć miała działać na korzyść mrocznych elfów lub prześladować ich oprawców. Na przykład teraz. Co trudnego może być w przejściu paru metrów, schowaniu się za jakimś pojemnikiem, rzuceniu jakiegoś kawałka metalu dla dywersji i pójściu dalej? Widocznie dużo, bo zupełnie nic z tego prostego planu nie wyszło.
Jeden z golemów szybko zauważył Diritha, na co mag bardzo zaczął się cieszyć jakby jednak się tak bardzo ich nie bał jak poprzednio lub nawet nim kierował. Nawet była i dywersja w postaci latającego po całym pomieszczeniu Wilka uciekającego przed golemami. Niestety nadal jeden z golemów postanowił zakolegować się z elfem. Jakby tego jeszcze było mało znowu przed oczami likantropa zaczęły pojawiać się gwiazdki i inne przypominający zwidy dokładnie jak prze poprzednimi zemdleniami. Tym razem były na tyle realne, że uganiając się za demonami aby nie spuścić z nich oczu zapomniał o golemie, który chwilę później pojawił się przed obliczem drowa. Nie mając wyboru Dirith cofnął się chcąc wyminąć napastnika... i w tym momencie nie pamiętał już czy się o coś potknął, czy po raz kolejny zemdlał, jednak poczuł jak leci w dół. I to było jedyne co jeszcze czuł, bo teraz nie czuł już nawet ciała. Ostatnią rzeczą jaką próbował zrobić było szarpnięcie ręką aby ściąć magowi głowę. Nie miał pojęcia czy mdleje tylko na jakiś czas, czy to już jest jego koniec, ale miał nadzieję, że uda mu się choć tyle jeszcze zrobić.

Kiedy zaczęło wracać czucie dobiegające z całego ciała sygnały nie były zbyt optymistyczne. czuł jak całe jego ciało jest obolałe jakby dostał na prawdę porządny łomot lub przebiegło po nim stado golemów. Dodatkowe wrażenia sugerowały, że sytuacja ma się źle o czym świadczyły dziwne mdłości. Nie był to jednak kac... i Dirith stwierdził, że coś innego musiał się z nim ostatnio dziać. Potwierdził to widok wilczego pyska wpatrzonego w niego jak w nie wiadomo co. Dopiero teraz elf zaczął sobie przypominać gdzie jest. Odruchowo jednak zasłonił się ręką przed Kiti, żeby nie okazało się, że ten Wilk cieszy się bo właśnie ma zamiar spróbować coś zjeść. Następnie przewrócił się na brzuch. Było to bardzo nie przyjemne ze względu na stertę żelastwa oraz stan w jakim się znajdował. Przy okazji niemalże zwymiotował, jednak na szczęście udało mu się powstrzymać i jakimś cudem wstać. Stał jednak bardzo chwiejnie. Dopiero wtedy Dirith zauważył pras balastu w prawej dłoni. Rozejrzał się wokół i zatrzymał na ciele Silverstinga przy którym ukucnął oceniając co się z nim stało i jakim cudem jest martwy. Dopiero wtedy przypomniał sobie sen w jakim zdawało mu się że spada, i próbuje szarpnąć prawą ręką. Widocznie nie był to jednak sen.
Zabluźnił pod nosem i spróbował przywołać Tysiąc Ostrzy aby uformował się w sztylet. Nic się nie stało. Spróbował jeszcze raz, dalej nic. Czuł dobrze w prawym ramieniu swoją zmiennokształtną broń, jednak ta zupełnie nie wykonywała jego poleceń. Nie reagowała nawet gdy próbował ją po prostu przemieścić w swoim ciele do drugiej ręki. Zabluźnił pod nosem po raz kolejny i spojrzał w stronę zajętych póki co golemów. Przynajmniej tym razem miał chwilę aby dotrzeć do pracowni. Zanim jednak do niej ruszył wygrzebał z żelastwa butelkę z azotem, która mogła okazać się mimo wszystko przydatna. Dopiero potem wyjął trzymany za pasem sztylet i poszedł do pracowni.
Kiedy do niej wszedł nie zdziwił się na widok znajdującego się w niej strażnika. Spoglądając na źródło syku nie powiedział nic. Widział dobrze, że tym razem ma do czynienia z chimerą, która pewnie miała nieco więcej rozumu w głowach. Do tego miała pilnować pracowni przed intruzami, ale to było oczywiste po jej reakcji na wejście drowa. Nie tracił jednak czasu i rozejrzał się po kątach w poszukiwaniu wskazanej przez maga skrzynki. Nie miał po prostu wyboru i wpierw chciał sprawdzić ten trop, zanim zacznie się zupełnie panoszyć po terytorium chimery siedzącej na filarze. Na szczęście w tym przypadku wiedział jak zachowywać się w stosunku do innych tworów powstałych na skutek różnych eksperymentów. Dlatego nie zamierzał dawać ani kroku w tył, a nawet pochylać się do tyłu. Do tego okazywać jeszcze mniej możliwych słabości stojąc w miarę możliwości pewnie i mocno na nogach, lustrując otoczenie oraz przeciwnika silnym i zdecydowanym spojrzeniem. Przez chwilę nie zrobił jednak nic. Badał tylko przeciwnika i pozwolił także aby przeciwnik przyjrzał mu się dobrze. Jednocześnie starał się nie dawać żadnych oznak osłabienia spowodowanego trucizną. Już taka postawa mogła doprowadzić do starcia i gdyby nadal był w podmroku u swojego twórcy najpewniej już by walczył chociażby tylko po to aby utrzymać ryzach jedną z na tyle głupich chimer aby na niego syczeć. Tutaj nie był to jednak jego teren... ale nie zamierzał także odpuszczać na milimetr. Po prostu dawał do zrozumienia, że do laboratorium wkroczyła istota równie pewna siebie co "Dwie Twarze". Dodatkowo aby wyrównać szalę i nie dać sie zasyczeć on także wydał z siebie ostrzegawczy pomruk. Co prawda z gardła elfa był może i mniej majestatyczny co z gardzieli tygrysołaka lub tygrysa, ale był mimo wszystko nieco podobny i miał za zadanie również przekazać wiadomość "uważaj i lepiej ze mną nie zaczynaj ani nie wchodź mi w drogę". Co prawda w syku pewnie jeszcze było ostrzeżenie o tarytorium... przez co warkot Diritha mógł zostać odczytany jako początek wyzwania do walki o to cholerne laboratorium. Jednak nie zmieniał to faktu, że nie zamierzał sie zasyczeć przez jakąś inną chimerę. Zamiast tego po kolejnej chwili pewnym siebie krokiem skierował się w stronę skrzynek leżących w którymś rogu i mogących zawierać odtrutkę tak jak twierdził Silversting. Wiedział dobrze, że teraz może najprawdopodobniej dojść do ataku lub kolejnych ostrzeżeń, tak więc cały czas nawet na sekundę nie spuszczał chociażby z kąta oka przeciwnika. Był do tego gotowy w każdej chwili zaatakować, jeśli chimera na pilarze nie wytrzymałaby presji narzuconej przez drowa. Jak znał życie i inne chimery (głównie inne twory Riktela), albo w końcu odpuściliby oboje, albo za chwilę miała rozpocząć się krwawa jatka...
Tak czy inaczej robił swoje do tego obserwując reakcję chimery na pilarze.

W kufrze znalazłeś jakieś skrole i fiolki, niestety nie opisane i nie wiesz która z nich to odtrutka.
Chimera przygląda się tobie.
- Chyba nie chcesz tego pić? – spytała ciemna głowa Dwugłowego.
- Jedna z nich to odtrutka – powiedziała jasna głowa.
- Nie pij tego, to cię zabije – powiedziała ciemna głowa. – W tamtym kufrze – wskazała – jest 10 pigułek. 5 pigułek alfaaspiryny i 5 pigułek betaaspiryny. Jeśli zażyjesz je w dawce 1 pigułkę alfa i 1 beta, trucinza jaką nosisz w sobie przestanie działać.
- Same zażyte 3 pigułki alfa lub same 3 beta są dawką śmiertelną.
- Tak. Musisz zażyć jedną alfa i jedną beta. Problem w tym że alfa i beta są nierozróżnialne zmysłami, mają ten sam kolor, zapach, smak…
- Jedna z tych fiolek również jest odtrutką.
- Nie pij tego, drowie – powiedziała ciemna głowa. – Zabije cię.

- Dzięki za ostrzeżenie. - odpowiedział spokojnie przyglądając się fiolkom ze skrzyni wskazanej przez Silverstinga. Szczególną uwagę zwrócił na wszelkie kwadratowe i zielone fiolki tak jak twierdził mag. Co prawda mógł nie opisywać butelki z odtrutką, jednak gdy golem zmierzał ku nim wyglądał wszystko na to, że jednak miał plan aby zwabić go to tego magazynu i liczył na pomoc golema. Było więc prawdopodobne, że mówił prawdę gdyż inaczej drow mógłby wyczuć kłamstwo i nie dać się złapać w pułapkę. Nie ruszył ich jednak chcąc najpierw pogadać z chimerą która zaczęła dawać "pomocne informacje".
- A tak swoją drogą, nie wiesz może gdzie tu jest notatnik lub dziennik Silverstinga? - spytał podchodząc do wskazanego kufra w poszukiwaniu wspomnianych pigułek. Kiedy już je znalazł położył je na stole, po którym także się rozejrzał w poszukiwaniu wspomnianych rękopisów. Cały czas starał się być ostrożny i uważał na każdy ruch chimery. Dodatkowo będąc w pracowni przyjrzał się znajdującym się tam księgom w poszukiwaniu jakiejś o truciznach. Wątpliwym było jednak aby znaleźć tak truciznę którą użył mag, jednak może przy jej przejrzeniu znalazłoby się coś o tych podejrzanych pigułkach.
- Wracając jednak do tych pigułek, skoro one są identyczne, to jak Silversting je rozróżniał? - dopytywał dalej szukając przy okazji jakiejś szali na której mógł położyć po 5 pigułek po jednej stronie i sprawdzić ich wagę. Chimera nie mówiła nic o wadze, więc być może tu się nieco różniły i warto było to sprawdzić. Gdyby tak faktycznie było, wtedy któraś szala by przeważyła, a wtedy można było próbować dalej aby znaleźć odpowiednią kombinację. Dirith nie zamierzał jednak odpuścić tropu wskazanej wcześniej butelki. Dlatego kiedy miał już na stole przygotowaną wagę wrócił do fiolek i dopiero wtedy wziął wszystkie i ustawił je w jednej lini. Następnie zaczął przyglądać się im uważnie, aczkolwiek szczególną uwagę poświęcał zielonek kwadratowej butelce lub butelkom jeśli było ich więcej.
- Jednak pozostaje jeszcze jedna sprawa. Czemu mi pomagasz i czemu miałbym ci zauwać, że to te pigułki są odtrutką na truciznę? I skąd to wiesz? Bo jeśli wiesz jak nazywa się trucizna jaka krąży w moich żyłach, to chętnie bym ją poznał. - dopytywał dalej starając się uzyskać jak najwięcej informacji i dodatkowo obserwował uważnie chimerę.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline