Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2012, 12:58   #181
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
*** Orki ***

W czasie, gdy do boju zagrzewał Knuta, to samo starał się uczynić Czarny ork, próbujący zapanować nad bijącą się między sobą, przerażoną zieloną bandą.
- Deeehz-teeehrnae zeay-hameay! Deeez-teeehrnae hraeayq-seemeay! Meayhee naghnae Nagh-geeagyeay! Deeerz-teeehrnae oh-ra-kukahneay! Naghnae zeay-ghaee, ah ohmeay meayhree! SEEahr-baeeay-deeenae eayq-lu! DEee-jaemee-geohgh peohgh jae-rhaoo-gheeayn! Wz-seeaez-te-kukeayq-lu! Gheay wee-seeneayeenae jaeoh meayeewoh-haeay! TEaghqae dhgreeez-teeesnae zeay-ghameay! TEogh nae mah-baeeay-deeenae Gwahz-seeee ge-ghaohwae mahhh kukeay-deee! SEE seeee-baeohw see-raoh-baeeaynae mahz-seeaer-demeayr-kukeay! W jaeoo-peee wae-raooq-luahnae! RA-gseeee-kukah z-pelaemeayee eayq-lu kuk-raweayah! KUKoo-teahzae. Mah Gorka noh ra Morka jaeoh baeoh-deoo!!! Waaaghhh!!!!! – Wykrzyczał w orczym, podnosząc parę razy dłoń z potężnym siepaczem do góry. Przynajmniej próbując ją podnieść, gdyż przy drugim takim manewrze uleciała mu ona z ręki, uderzając jednego z orków w łeb. Wywołało to wprost przeciwny niż zamierzony efekt. U Zyberta na twarzy zagościł uśmiech. - Udało się - pochwalił się, od razu jednak zaczynając inkantować kolejne zaklęcie.

W tym momencie też, wypalił garłacz Franca, kładąc jednego z orków. Bełt wystrzelony przez Detlefa trafił tylko w Snotlinga, który nagle stał się tarczą większego z zielonoskórych. Orki wciąż były w bitewnym szale, waliły na lewo i prawo, nikt nie mógł nad nimi zapanować. Jeden rozpołowił przebiegającego goblina. Drugi rzucił snotlingiem w ścianę, tak że został na niej tylko jego mózg wymieszany z krwią. Jakiś ośmiu zielonoskórych prało się między sobą namiętnie. W ruch poszły pięści, nogi, a także cięższe oręże. Zamieszanie było ogromne, a Czarny ork nie był w stanie go opanować, cały czas również nie dowierzając w to co się dzieje. Tylko trzech z całej bandy zielonoskórych, ruszyło w korytarz, na grupkę ze świecącym, magicznym mieczem.

Akurat korytarz był tak szeroki, że właśnie trzech osobników mogło walczyć w miarę swobodnie. Do pierwszej linii więc, przeciw nadchodzącemu atakowi, ruszyli Knut, Franc i Detlef, ranny Durin podążył tuż za nimi.

Mocno skupiony mag, który wiedział, że od jego postawy bardzo wiele zależy, zakończył ponownie inkantować zaklęcie. Kolejny potężny smoczy ryk przeszył korytarz. Trójka nadciągających orków, od razu zareagowała. Niezbyt zręcznie. Pierwszy wypieprzył się, próbując następnie na czworakach uciec. Daleko się nie oddalił, gdyż zaraz dopadł go Detlef, a raczej bardziej Franc, który odrąbał czołgającemu się ramię. Kolejny stanął, a trzeci go popchał próbując zahamować. Nie trzeba było długo czekać, by tamten mu oddał. Piącha poszła wprost w paskudny, zielony ryj. Ryj zmasakrowany włócznią po momencie przez nadciągającego Knuta. Wojak przypłacił to raną, orkowi obojętne było czy walił swojaka, czy Szłomnika, więc gdy swojak padł, oberwał od razu Knut. Zielonoskóry odepchnąwszy Knuta próbował kontynuować ucieczkę.

W tym czasie Czarny ork podniósł broń, jednak ryk smoka zagłuszył jego kolejną przemowę. Teraz po prostu stał, patrząc na to co się dzieje. Stał i nie widział co czynić. Waaaaaagh! - Ryknął wściekle, gdy uwidział jak trzech z orków uciekło korytarzem. Część po ryku stanęła jak wryta, przestając nawet się między sobą bić. Część bójkę kontynuowała namiętnie. Jeden kopnął sobie goblina, a dwóch ruszyło w stronę korytarza.

Kolejny smoczy ryk nie wywarł już takiego wrażenia. - Mah Gorka noh ra Morka jaeoh baeoh-deoo!!! Waaaghhh!!!!! - Nawoływanie tym razem przynosiło już skutek u tych, którzy pozostali. Czarny ork, tym razem już z bronią ruszył, potrącając po drodze snotlinga, a za nim podążyło jeszcze dwóch zielonoskórych.

Tym razem wysłannicy Grafitowych, musieli odeprzeć już atak. W trakcie niego Detlef został zraniony. Przywódca grupki zielonoskórych, kolejny raz po czarach Zyberta, upuścił broń. Teraz jednak jej nie podnosił. Stanął z tyłu i zagrzewał do walki. Dopiero pewnie za moment sięgnie po swój oręż. Knut właśnie pozbawił życia kolejnego…

W tym momencie bardzo blisko grupki, w zwarciu, lub blisko niego było siedmiu orków. W tym jeden solidniej ranny. Nieco z tyłu stał Czarny, który sięgając już po broń, zagrzewał do walki. Dokładnie jak Zebedeusz, który wciąż czuwał i dyrygował, pomagając choć w ten sposób kompanom. Szczególnie nie wprawionemu w boju Zybertowi, wszak Zebedeusz w przeciwieństwie do niego, miał już znacznie więcej doświadczenia. W sali stalaktytów, pośród zwłok wielu goblinów i snotlingów, został jeszcze jeden zielonoskóry.


*** Skaveny ***

Albert równie szybko, jak dotarł, zbiegł ze szczytu. Tym razem pobiegł do zalanej Sali, tam skąd teraz dokładniej słyszał wystrzały. Skradł się tam, jednak zatrzymał się od razu. Nad skarpą, z której było widać obozowisko orków, stało czterech skavenów, trzech z nich trzymało muszkiety, a jeden procę. Stąd, raz po raz strzelali w stronę dolnego obozowiska. Robiąc tam spustoszenie i dezorganizację, której świadkami są bohaterowie walczący na dole. Szczury nie zauważyły Alberta. Lynre za to spostrzegł, że w jeziorku było coraz więcej wody. Muszą się pośpieszyć…
 
AJT jest offline