~ Szczuroludzie... plugawe szczuroludzie strzelają tam jakąś przeklętą spaczoną bronią do moich towarzyszy na dole! Co jak ktoś z nich zarobi taką kulę jak Otto? Nie ! Tego jest za wiele! Światło Sigmara doda mi sił. - Tak pomyślał.
Pałał bezgraniczną nienawiścią do całego szczurzego rodu. Przez nich przecież... musiał uciekać do dalekich krain. Nie czas jednak na wspomnienia.
Lynre po cichu wyciągnął młot. Małymi kroczkami ruszył w stronę półki skalnej na której stali skaveni. Jego oddech był tak powolny, że praktycznie sam go nie słyszał. Ścisnął mocniej oręż. Kolejne kilka kroków w przód. Zaraz ich dorwie... zaraz rzuci przeklęte bestie w przepaść.
Albert starał się zakraść od tyłu i jednym ciosem młota zepchnąć szczuroludzia z muszkietem. Wykorzystując efekt zaskoczenia zrobić to samo z pozostałymi. Tego z procą zostawić sobie na koniec.
~ Niech podzielą los tych, którzy walczyli z nami w świątyni Shayli. |