Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2012, 10:02   #281
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Wdrapał się na pakę i zaczął nerwowo szukać. Tylko ciała, trupy, odór śmierci, który zdawał przeżerać wszystko na wskroś. Wywlekali je na zewnątrz, Patrick chciał być pewien, że… Nie ma tu JEJ, nie ma tu Barrowa. Ten jęk co słyszeli, bo przecież go słyszeli prawda?

Wszyscy nie żyją. Niektórzy już od dawna, powstrzymywał wymioty już tylko siłą woli. Miał wrażenie że od tego smrodu nie uwolni się już nigdy. Sally nie wytrzymała, odbiegła kilka kroków i oparła się jedną ręką o samochód po czym zgięła w pół. Boone zaś odsunął się i z obrzydzeniem wytarł ręce o rosnące w pobliżu zielsko.

Nagle coś zaczęło się dziać. Patrick poczuł jak jeżą mu się włoski na karku, zanim jeszcze usłyszał krzyki martwych. Tych samych którzy jeszcze przed chwilą byli tylko nieruchomą masą splątanych ciał. Nadchodzą! Boone złapał się za głowę która nagle eksplodowała bólem. Zatoczył się spojrzał na Sally, która usiadła w błocie i nie była zdolna do wykonania żadnego ruchu. Spojrzał w niebo. Ciemność nadchodziła. Ze wszystkich stron jednocześnie, wysysając barwy i życie z dżungli. Uciekać? Ale jak można uciec przed czymś takim? Podbiegł do kobiety, potrząsnął nią silnie. Nie mogli tu zostać, ale co miał robić? Pobiec drogą? Nie ucieknie przecież.
- Zamknij się!! – wrzasnął do kolejnego trupa oznajmiającego nadejście Ciemności.
Obejrzał się i podniósł bezwładną Sally, leciała przez ręce jak jedwabna wstęga. Podbiegł do szoferki i otworzył drzwi, po czym wcisnął ja do środka. Wskoczył na siedzenie i próbował uruchomić silnik. Nic z tego nie będzie. Zginą tu.
 
Harard jest offline