Andrew Nomad
Poobijany motocyklista szybko znalazł się z powrotem w swojej maszynie, musiał ruszać, szczególnie,że z stłuczonych samochodów zaczęli wychodzić wściekli mężczyźni. Zgrabnie wyminął stojące auta i wyjechał na prostą. Rudy właśnie tłoczył się między pojazdami z iście interesującą miną, wściekłością pomieszaną z niedowierzaniem. Miał przed sobą prawie wolną drogę. Popatrzył na czerwony przełącznik i bez wahania poczynił należne. Obroty momentalnie podskoczyły , niesamowita siła wtłoczyła się w trzewia silnika, demon natchnął koła Carmen. Najbardziej kochał właśnie momenty na dopalaczu. Rudy zniknął powoli z pola widzenia, a właściwie się zmniejszył. Dojeżdżał do kolejnego skrzyżowania, było zielone. Zahamował zgrabnie i z piskiem zatrzymując się bokiem. Po jakimś (upojonym dumą i triumfem) czasie przyjechał przegrany. Zahamował w mało spektakularny sposób.
-JESTEŚ POJEBEM!- powiedział w zasadzie się szczerząc.
-Wiem- Nomad uśmiechnął się, nie przeczyło to z jego przekonaniami o sobie.
-Nadal chcesz ten kontakt? Ok. To Tony Shaw. Profesjonalny gość. Znajdziesz go na 46th. W pobliżu ekspresówki Gowanusa, numer 23. Tam ma biuro. Ja lecę. Red Angelsi mają dla mnie części.
-Może wtedy wygrasz.
-Bywaj dupku.