Gnał bez opamiętania jakby gonił go sam diabeł. Dłoń śliska od potu, trzymał jej dłoń w żelaznym uścisku, nie mógł pozwolić aby mu się wyślizgnęła.
Biegli oboje równym tempem, przestrzeń wokół nich zamykała się czerniała, macki ciemności oplatały jego umysł, w oczach pojawiły się łzy wykrzywiając percepcje jak w brudnej soczewce.
Przyspieszył a ona wraz z nim. Podjęli tę decyzję razem, bez słów bez spojrzeń , niepotrzebnych gestów. Strach podpowiedział im jedyny racjonalny kierunek, świątynia. ....stanął i zaczął krzyczeć zatykając uszu. Wypuścił ją z rąk i zanurzył się ciemnościach. Objęły go wsączając się przez oczy i usta wypełniając go przerażeniem. Był martwy chociaż jego serce nadal biło a płuca wypełniały się powietrzem... .
Przez chwile mogło to być prawdą, ale nadal była u jego boku we wspólnej ucieczce po dalsze życie, przynajmniej przez chwile. Wizja była kusząca i przerażająca zarazem. Rozpuściłby się w czymś większym, wspanialszym zupełnie... obcym. Nie mógł tego zrobić także ze względu na nią, obiecała jej przecież.
__________________ Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI! |