Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2012, 19:28   #9
deMaus
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
- Bardzo dużo pan wie, panie Nikolai. Jestem Helen White. Czy w takim razie sądzi pan, że morderca specjalnie wybiera sobie ofiary, których wątroby okażą się cenne?
- Nie, nie przywykłem wydawać osądów na cokolwiek, bez dokładnego poznania tematu. Nie miałem możliwości zbadania żadnego z ciał, posługuję się wiedzą akademicką i wiadomościami z prasy, choć to chyba zbyt duże słowo, na określenia tych szmatławców. Czasem jednak piszą prawdę. Prawdą jest, że ktoś po morderstwie przebija ofiarom wątroby. Prawdą jest, że nie jest to pojedynczy przypadek. Pytań jest natomiast więcej. Kto? dlaczego? to te oczywiste. Mnie najbardziej interesuje po co wątroba. To, że z pozoru nic nie łączy ofiar to bajka. Coś je musi łączyć, bo każdy inteligentny maniak, ma jakiś klucz dobierania ofiar. Ten musi być inteligentny, inaczej już by zostawił ślad. Nieprawdaż? A co pani o tym sądzi? - zapytał z uśmiechem
- Cóż, dotychczas nie specjalnie się interesowałam tą sprawą. I tak jak w pana przypadku, moje wiadomości są ograniczone. Ale to rzeczywiście dobre pytanie, dlaczego właśnie wątroba? Myślę, że policja też się nad tym głowi. Czy znał pan ofiarę?
- Nie, znałem jedną z poprzednich, a właściwie to znam rodzinę poprzedniej ofiary - zastanawiał się przez chwilę, czemu jest tak szczery, ale cóż, nie mówi nic ważnego, a czasem szczerość popłaca.
- Więc mamy coś wspólnego, również znałam jedną z poprzednich ofiar. Czy pan też ma ochotę dorwać mordercę równie mocno jak ja?
- Śmiała propozycja, zwłaszcza skierowana do kogoś kogo się nie zna. Ja także pani nie znam, pani White, czy panno White? - i kontynuował ciszej - Powinniśmy jednak porozmawiać w spokojniejszym miejscu. Za dużo tu oczu i uszu. Świadome ściąganie na siebie uwagi wrogów, prowokowanie ich do ataku, aby popełnili błąd to jedno, ale zdradzanie im atutów to już głupota. Zapraszam na obiad. - po czym wyjął telefon, i powiedział do niego - Majel, znajdź mi jedzenie przy 1577 Unionport road, Bronx. - Minęła może sekunda, gdy telefon odpowiedział dziwnie znajomym kobiecym głosem, a przynajmniej kojarzącym się znajomo.
- Kieruj się dwieście metrów na zachód, “U Jima” będzie po prawej stronie.
- Dzięki Majel. Cóż, idziemy? - ostatnie zdanie było do Helen.
- Właściwie nie wydaje mi się, bym ułożyła swoje zdanie w propozycję, ale myślę, że rzeczywiście możemy porozmawiać. I choć nie jestem głodna, chętnie się z panem przejdę. A tak w ogóle jestem po prostu Helen, łatwiej nam się będzie rozmawiało na “Ty”.
- W takim razie zapraszam - powiedział robiąc krok w tył, i przepuszczając ją. Kiedy opuścili już tłumek przy Unionport 1577 wyjął odruchowym ruchem telefon, i uruchamiając kamerę opuścił rękę wzdłuż ciała. - Taka drobna sztuczka, aby zobaczyć kto za nami idzie. - Powiedział lekko. - W restauracji zobaczymy, czy ktoś się nagra. A wracając do dyskusji, to może faktycznie nie była to propozycja współpracy, jednak co w przypadku, gdybym odpowiedział, że “Tak”, powiedziała by pani, “Hmm, to ciekawe, do widzenia.”? Nawet wymiana informacji jest współpracą, a właściwie można by rzec sojuszem. Odpowiadając na pytanie, to tak. Zamierzam dopaść tego kogoś. - mówił z lekkim uśmiechem, jakby od niechcenia, ale oczy miał skupione na twarzy Helen, a ręka z telefonem co kilka sekund ustawiała kamerę tak, aby nagrywała to co dzieje się za nimi.
- W takim razie chyba ustalone, zawieramy sojusz? I zostajemy na “pan/pani”? A co do tego kto się nagra, pewna dziewczyna wlepiała w pana wzrok jak w obrazek, ciekawe czy za nami pójdzie. Choć tak naprawdę nie rozumiem dlaczego ktokolwiek miałby za nami iść. W każdym razie na pewno nie za mną.
- Wybacz, Nikolai. Większość czasu spędzam w roli, która wymaga ciągłego zwracania się per pan. Ot nawyk. Dziewczyna mówisz, cóż, może się jej spodobałem, choć wątpię, aby o to chodziło. Mam nadzieję, że nie weźmiesz mnie za dziwaka, ale jest wiele osób, a nawet istot szerzej patrząc, które mogą być tym zainteresowane. Można powiedzieć, że zawodowo zajmuję się rozwiązywaniem problemów innych, ot takie hobby. I od razu wyjaśnię, nie robię tego za pieniądze, tych mam dość. Spotkałem wiele istot, którym podobne mogły by być zamieszane w nazwijmy to pozyskiwanie wątroby ofiary. - zrobił pauzę, spojrzał na Helen i kontynuował - Na początku rozmowy wspomniałem o maniaku, próbującym naśladować celtyckich kapłanów. Prawdą jest, że była to odpowiedz przygotowana, dla potrzeb uszu, tego krawężnika, który stał niedaleko nas. Liczyłem, na zaproszenie w roli konsultanta. Wątroba to miejsce przechowywania mocy magicznej. Wiem jak to brzmi, ale uznajmy, że jestem miłym gościem, i zanim potwierdzę chęć sojuszu wolę poinformować cię w co chcesz się wpakować. Wracając do tematu, w wątrobie jest zmagazynowana magia, ktoś najwyraźniej ją wykrada, a to znaczy, że planuje coś dużego, skoro ją zbiera w taki sposób. Nie do końca wiem w co sam się pakuję, ale sprawa śmierdzi okultyzmem na dłuższy dystans. Co teraz sądzisz o dalszej współpracy, z wariatem, przekonanym o istnieniu magów, wampirów i innych takich? -
 
deMaus jest offline