Zirnig miotał się jak sam demon w kotle z wodą święconą. Ustawiał wozy, znosił skrzynie i beczki. Jego gromko wykrzykiwane rozkazy rozbrzmiewały w skalnym korytarzu. Po kilkunastu minutach trzy wozy stały w lekkim półkolu, tamując przejście dość wąskiego korytarza. Puste przestrzenie wozów wypełniały beczki z piwem i wodą oraz skrzynie z różnego rodzaju żelastwem. Znalezione w zbrojowni włócznie powtykano w prowizoryczną palisadę, dzięki czemu przypominała ona jeża. Tylko kilka skrzyń z boku odsunięto pozostawiając przejście dla wycofujących się.
Zirnig przyjrzał się krytycznie barykadzie. Zaklął szpetnie. Efekt wielce odbiegał od oczekiwań.
Będąc w zbrojowni zabrał kilka pęczków strzał oraz proch i kule. Zaniósł je na stanowiska strzeleckie. Poklepał poufale po plecach Dawita i wyjaśnił, którędy ma się wycofywać gdy wróg rozbije bramę.
W tym momencie zagrały rogi i rozległy się uderzenia w bębny. W polu widzenia pojawił się olbrzym i przeklęte działo. Wystrzał nie był celny, ale dość bliski jak na pierwszą próbę.
Stojąca poniżej wieżyczek grupka straceńców szykowała się do szarży. Szarży od której zależało powodzenie obrony twierdzy.
W Zirnigu zawrzała krew. Ścisnął trzymany topór. - Nie będę krył się w norze jak kret gdy inni idą w bój! Nie jestem jakimś przerażonym szczurem! Pal licho rozkazy! - pomyślał.
Pobiegł do Bombura stojącego przy bramie.
- Bomburze spójrz nadchodzi wróg. Najdzielniejsi z nas idą w bój, tymczasem my siedzimy zamknięci w murach jak szczury. Oni będą umierać za nas, my tymczasem będziemy patrzeć na ich chwalebną śmierć. Tak nie może być! Jak później będziemy mogli spojrzeć sobie w twarze? Czuje się jak tchórz i zdrajca - zakrzyknął wściekle Zirnig. Po chwili opanował się i rzekł. - Bomburze pomóżmy im. Zróbmy razem z nimi wypad. Wycieczkę na wroga. Te gady się tego nie spodziewają. Uderzymy całą siłą i zniszczymy działo. Pluniemy tym zdrajcom khazadów w twarz! Nie spodziewają się tego, w tym nasza siła. Później wycofamy się do twierdzy, a parszywi chaośnicy niech łamią zęby na naszych wrotach. Bomburze to sprawa honoru! Gdy im się nie powiedzie nasze dni i tak będą policzone. Pomocy zaś znikąd spodziewać się nie możemy. Ja tu siedzieć nie będę, nie będę patrzeć ja spaczeń z plugawych dział zabija nas przeklętą mocą lub wybacza umysły i ciała. Pójdę w bój, tak jak Twardy. Weź swych ludzi i stańmy ramię przy ramieniu. Mordujmy wroga, zniszczmy działo, a wygrana będzie po naszej stronie!
Zbiegł szybko na dół i stanął przy Twardym i Wolfgrimmie. - Nie usiedzę w tej dziupli skoro wy idziecie się zabawić. Idę z wami. Podzielimy się tymi popaprańcami uczciwe, dla każdego starczy - zakrzyknął.
Po czym ruszyli w bój. Cel był tak duży, że nie było problemu z jego zauważeniem. Jednak Zirnig nie miał zamiaru skupiać się na olbrzymie. Miał zamiar wyrżnąć khazadów obsługujących działo.
Ostatnio edytowane przez Deliad : 15-07-2012 o 09:48.
|