Taniec jak to taniec, złodziejce nie sprawiał on większych problemów. Ba, czerpała z niego radość, czego dowodem był szczery uśmiech, którym obdarzyła Dextera, gdy dobił młodziaka z jej bełtem wbitym w bark. Teraz jednak, gdy już potańcowali, Aelianie coraz mniej podobała się owa afera. Aż musiała przysiąść na jednej z ław. Chwyciła jedną ze szklanek, które jakimś cudem przetrwały rzeź i wypełniła ją winem z jednego z dzbanów. Wychyliwszy wszystko jednym haustem, powtórzyła czynność i odetchnęła głęboko. Słuchała tak jęków Albrechta i aż ręce jej opadły.
- Jęczycie jak baba, gospodarzu, toż to się nie godzi. Wpieprzyłam się w niezłe szambo, przemknęło jej przez myśl, gdy bez jakichkolwiek uczuć czy odruchów obrzydzenia oglądała pracę Dextera. Aeliana z zasady nie mieszała się do polityki, a wszelkich burmistrzów, baronów, hrabiów czy ogólnie ludzi z fantazyjnymi tytułami omijała szerokim łukiem. Wychodziła z założenia, że jakby chciała pooglądać kurwy i złodziei, wyszłaby na ulicę. Zamiary tych ulicznych były przynajmniej szczere. Tych, którzy chędożyli i kradli ze swoich luksusowych rezydencji, przydałoby się powywieszać. Albo chociaż zdrowo poturbować.
Kolejny kubek pełen wina znalazł swą drogę do ust złodziejki, gdy ta wpatrywała się w zwłoki i miazgę, która jeszcze przed kilkoma chwilami była całkiem przystojną twarzą.
- Szkoda chłopaka. - Stwierdziła na głos. - Gdybyśmy go nie utłukli, można byłoby zarobić na nim niezłą sumkę.
Westchnęła jedynie, wstając ze swego miejsca na ławie i odstawiając kubek. Podeszła do zwłok i trąciła je czubkiem buta.
- Nie starczy przemodelowanie buźki. Chłopak mógł mieć znamiona, pierścień, cokolwiek. Ciało idzie rozpoznać. Blondyna dobrze gada. - Stwierdziła, kucając przy pierworodnym burmistrza i zaczęła przeszukiwać jego kieszenie. Mógł mieć coś wartościowego, a ruda potrzebować będzie małej fortuny, by spieprzyć z miasta w razie czego. - Znaleźć kogoś, z kim burmistrz miał na pieńku, wrobić takiego i unikniemy szafotu. A i może jakąś nagrodę dostaniemy, za znalezienie zabójców biednego panicza Kane'a, jakże obiecującego młodziaka.
Uśmiech, który wdarł się na twarz Aeliany mało miał wspólnego z radością. Był zimny i brzydki, tak niepasujący do młodej i ładnej dziewczyny. Tej książki nie należało jednak oceniać po okładce. Na zewnątrz może i była owocem apetycznie i kształtnie wyglądającym, lecz środek był niemalże w całości zgniły.
__________________ "Information age is the modern joke." |