Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2012, 09:51   #68
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
*** Parę godzin wcześniej ***

Powołanie się na pana hrabiego przyniosło pewien pozytywny efekt - obaj “poszukiwacze wdowy” zostali wpuszczeni do wnętrza ratusza, a nawet skierowani do urzędnika, który (podobno) miał wiedzieć dużo na temat mieszkańców miasta. I zapewne była to prawda, bowiem kto mógł wiedzieć więcej o wszystkich niż urzędnik zajmujący się podatkami.
Alex chwilowo się nie odzywał, pozostawiając początek rozmowy w dłoniach (a raczej ustach) Ignatza.
- Witajcie panie, moje nazwisko Rheden – zaczął Kasimir - na prośbę hrabiego von Viehmanna pomagam straży w Salkaten prowadzić śledztwo w sprawie serii morderstw. Sam jednak potrzebuję drobnej pomocy w zlokalizowaniu pewnej osoby i skierowano mnie do pana. Poszukuję żony oficera, damy nazwiskiem Rettig.
Urzędnik skinął nieznacznie głową. - Skierować, to pewnie i dobrze skierowali - zaczął. - Ale gdybym pomagał każdemu obcemu co o pomoc przychodzi, to pewnie cały dzień bym musiał to robić. A tu robota swoja czeka. Robota za którą płacą...
Kasimir widział do czego zmierzał mężczyzna, urzędnik podatkowy trudno było się dziwić, że łasy był na pieniądze. Postanowił jednak zagrać jeszcze przez chwilę głupa.
- Panie drogi, jacy my każdy obcy – odpowiedział spokojnie. – Mówię przecie, straży pomagamy, w słusznej sprawie pracujemy, proszę mi wierzyć, że byle pierdołą byśmy tak ważnemu urzędnikowi państwowemu jak pan głowy nie zawracali. Mąż tej damy nie żyje, dlatego też musimy ją pilnie odszukać.
- Dla mnie obcy... - podsumował krótko. Panie, wierz mi, wszyscy w sprawie słusznej przybywają...
Kasimir widząc, że nic nie zdziała, sięgnął dyskretnie do sakiewki i wyjął z niej dwie korony.
- Nalegam – powiedział opierając się na biurku ręką, między palcami której pobłyskiwały monety. – To sprawa nie cierpiąca zwłoki. Kto nam pomoże jak nie pan?
Urzędnik spojrzał na zachęcająco pobłyskujące monety. - Choć jeśli sprawa rzeczywiście słuszna jest, to może bym wygospodarował chwilę czasu. Ale z drugiej strony, nie do końca przekonany jestem, czy aby na pewno tak wielka jej waga jest. - Zerknął chytrze na Kasimira.
- Dla nas ma, owszem, wielką wagę – Ignatz opierał się już na obu rękach, w drugiej ściskając jeszcze jedną koronę. – Jednak jeżeli naprawdę sprawi to panu taki kłopot, zapytamy po prostu w obozie wojskowym, powinni znać tam tak ważnego oficera. Stacjonuje tutaj niedaleko jeden oddział, nieprawdaż?
- Jeśli tak się sprawy mają, to oczywistym przecież jest, że pomogę. - Na twarzy urzędnika wymalował się sztuczny uśmiech. - W czym, że to miałem pomóc? - Zapytał.
- Pani Rettig - odpowiedział grzecznie Kasimir - żona oficera Borisa Rettiga.
- A no tak, tak... Rettig. Dajcie no chwilę - rzekł po czym zostawił Ignatza z Alexem. Wrócił po paru minutach. - Mieszka na Nadmorskiej. Pierwszy dom od Mokrej.
- Jesteśmy bardzo wdzięczni. - Dla odmiany moneta pojawiła się w dłoni Alexa i bez najmniejszego dźwięku spoczęła obok papierów zaściełających biurko. - Mam nadzieję, że gdybyśmy mieli jeszcze jakieś pytania, możemy liczyć na ewentualną pomoc.
To było bardziej stwierdzenie, niż pytanie.

***

Odnalezienie domu pani Rettig nie stanowiło większego problemu. Tak, jak przekazał im urzędnik, trafili pod dom na Nadmorskiej. Budynek był jednopiętrowy, można powiedzieć standardowy. Nie był szczególnie wystawny, ale nie był też wyniszczony. Zapukali… chwilę później drzwi otworzyła im ubrana w czerń, niewielka i raczej tęga, kobieta. Młoda, miała prawdopodobnie niewiele ponad 25 lat, włosy koloru blond opadały jej swobodnie na ramiona. Spojrzała na nich oczyma, które jedno było koloru jasnobrązowego, drugie ciemnobrązowego.
- Słucham… –zapytała melodyjnym głosem. Zza jej plecami dało się dostrzec trójkę bawiących się dzieci.
- Czy mamy przyjemność rozmawiać z panią Retting? - spytał Alex. - Jestem Alexander Ranelf, a to jest Kasimir Rheden - przedstawił Ignatza..
- Tak to ja - odpowiedziała krótko, spoglądając na mężczyznę.
- Zanim przejdę do rzeczy chciałem spytać, czy zna pani może kupca Mittelstadta? Czy rozmawiał z panią o planowanym spotkaniu z jednym z nas? - Alex zadał kolejne pytania.
- Był tu - rzekła tak, że dało się wyczuć smutek w jej głosie. - Wiem z jaką wiadomością przybywacie. Proszę, wejdźcie. - Otwarła szerzej drzwi wykonując ręką gest potwierdzający zaproszenie.
Weszli. Wszak po to przyszli, by móc porozmawiać z wdową po zabitym oficerze. W chwili, gdy pani Retting poleciła dzieciom wyjść z pokoju Alex szturchnął Ignatza w bok na znak, że powinien zacząć mówić, W końcu to on miał list, on też dostał od Saraid znalezioną przy zwłokach sakiewkę.
Kasimir odczuł niejaką ulgę, że najważniejsza informacja została już przekazana. Niesienie takich wieści nigdy nie było przyjemne, a jakże łatwo było kogoś zabić. Sami przecież robili to nie raz. Szturchnięty zrobił mały krok w przód.
- Pani mąż został znaleziony pod Vogelsang. Niestety okoliczności nie pozwalały na zabranie ciała. Został pochowany na miejscu – wyciągnął list oraz sakiewkę. – To wszystko co przy nim znaleziono.
- Kapłanka odprawiła modły nad jego grobem - dodał Alex.
Mimo iż kobieta była przygotowana na taką wieść z jej oczu i tak polał się strumień łez. Próbowała coś powiedzieć, jednak nie była w stanie. Wzięła sakiewkę, większą uwagę skupiając jednak na liście. Przetarła oczy, w których raz po raz pojawiała się nowa łza. Chwilę potrwało, aż zdołała przeczytać tą krótką notkę. Możliwe, że przeczytała ją kilka razy.
- Dziękuję! Ogromnie wam dziękuję! - przetarła zalane oczy, rzekła uspokoiwszy się nieco. - Dziękuję, że chęć mieliście mnie odnaleźć i przekazać tą wiadomość. Znaliście? Znaliście go?
Alex opanował odruchową chęć udzielenia potwierdzającej odpowiedzi na to pytanie. Zdawał sobie sprawę z tego, iż opowieść o ostatnich chwilach życia jej męża stanowiłaby dla niej pociechę. Pokręcił głową.
- Nie mieliśmy tego szczęścia - powiedział. - A w ogóle... Jak moglibyśmy tego nie zrobić? Każdy porządny człowiek by to uczynił - zapewnił.
- Wielu by tego nie zrobiło Panie. Na obiad zostańcie proszę. - zaproponowała.
Kasimir zerknął niepewnie na kompana. Z jednej strony mieli też inne rzeczy na głowie, z drugiej przebyli ten kawał drogi do Salkaten po to właśnie żeby spotkać się z tą kobietą. W końcu skinął głową.
- Jeżeli to nie problem – powiedział - z chęcią skorzystamy z zaproszenia.
- Miło mi zatem. Obiad prawie gotowy jest. Do kilkunastu minut podam wam go. - Uśmiechnęła się nieznacznie, ocierając łzy z policzka. - Wybaczcie zatem na moment.
Wróciła po niedługim czasie z pięknie przystrojonymi talerzami, była na nich pieczona koźlęcina, młode ziemniaczki i warzywa. Wszystko cudnie pachnące, takiego domowego jedzenia w ustach dawno nie mieli.
- Powiedzcie mi, jak się mogę odwdzięczyć za wasz gest? - Zapytała.
Alex pokręcił głową. Pani Retting miała przed sobą dość kłopotów, związanych ze swoim wdowieństwem. Dorzucanie do tego jakichkolwiek innych zobowiązań byłoby (delikatnie mówiąc) sporą przesadą.
- Nie ma mowy o żadnym rewanżu - powiedział. - Zrobiliśmy to, co wypadało uczynić i wystarczą nam podziękowania. A, prawdę mówiąc, chciałem spytać, czy jeszcze moglibyśmy coś dla pani zrobić.
- Już i tak wiele uczyniliście. Ale z pustymi rękami was nie puszczę. Udajcie się do Mittelstadta. Polecę mu, by dał wam część długu. Pogrzeb wszak Borrisowi sami wyprawiliście. Część niech na datki na modlitwy do Morra, zakonnikom, niech też da. Reszta długu, jak mój mąż życzenie ostatnie miał, umorzona zostanie. – Zadecydowała.
Skoro wdowa postanowiła ich wynagrodzić, nie tracąc przy okazji własnych pieniędzy - to Alexowi całkiem odpowiadało.
- Jeśli ten wydatek nie przyniesie uszczerbku pani kieszeni - powiedział - to nie będziemy się spierać. Ale tylko w tym przypadku. Wszak ma pani dzieci. Zabranie im choćby jednej korony byłoby czynem niehonorowym - stwierdził.
- Dziękuje za troskę. Lecz winna jestem postąpić wedle ostatniej woli mego męża, a taka ona była. - Zwróciła się do Alexa. - Kupiec da Wam pieniądze, które będą podziękowaniem od mego męża, za honory jakie mu uczyniliście. I za która również jestem wdzięczna.
- Dziękujemy pani bardzo. - Alex skłonił się uprzejmie. Uśmiechnął się lekko, wyobrażając sobie minę kupca.

*** Chwila obecna ***

Alex z pewnym trudem otworzył oczy. I jeszcze szybciej je zamknął. W głowie mu szumiało i miał wrażenie, że ziemia pod nim się kołysze. Tylko czemu leżał na trawie?
Usiadł, usiłując się przyzwyczaić do kołysania, które uparcie nie chciało ustąpić. Potrząsnął głową, co w najmniejszym stopniu nie poprawiło sytuacji.
Rozejrzał się.
Otoczenie wydało mu się jakieś znajome. Chatka hrabiego, dość okazała. No tak... Mieli go chronić. Ignatz wbiegł do środka. Tyle Alex pamiętał. I co było dalej?
Alex chwycił leżącą obok kuszę i powoli zaczął wstawać.
 
Kerm jest offline