Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2012, 19:53   #283
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Nasza sytuacja nie mogła być taka najgorsza. Max otworzył przejście dalej. Weszliśmy do kolejnego pomieszczenia. Nasza sytuacja okazała się jednak jedną z tych najgorszych. Cholerni Czarnoksiężnicy nie zostawili sobie drogi ucieczki. Pieprzeni kamikaze prosili się o kłopoty a teraz przez ich brak zapobiegliwości także i my znaleźliśmy się w szambie.

Oprócz braku widocznego przejścia spod sufitu zerkał na nas pogrążony w swoim bólu i krzywdzie Bezcielesny.

- Nieźle z deszczu pod rynnę – stwierdziła Morales.

Pewnie miało to brzmieć sarkastycznie, ale zabrzmiało bardziej płaczliwie. Ona jednak raczej nie powinna obawiać się duchów, więc miała zapewne na myśli fakt, że byliśmy odcięci bez dalszej możliwości ucieczki. Popchnęłam Czarownika do przodu tak żeby wszedł do środka tej katowni i od razu zwróciłam się do Toppera.

- Jest przejście dalej czy to ślepy zaułek? – Musieliśmy wiedzieć, na czym staliśmy żeby móc pomyśleć, co robić dalej.

- Nic nie wyczuwam - odpowiedział Topper. - To chyba miejsce rytualnych zbrodni. Musieli jakoś pozbywać się ciał. Resztek. Czegokolwiek. Gdzieś musi coś być. Dajcie mi chwilę.

Max zaczął obmacywać ściany pomieszczenia a Bezcielesny na górze otworzył szeroko usta i bryzgnął z nich krwią. Prawie udało mi się przed nią uskoczyć.

- Nie podoba mi się on - mruknął Topper. - Dziewczyny. Potraficie się nim jakoś zająć?

- To raczej robota dla Morales – wzruszyłam pokrytymi czerwoną cieczą ramionami - Max, jeśli nie ma stąd innego wyjścia to będziemy musieli wyjść tam - wskazałam kciukiem tunel, którym tutaj przyszliśmy - i odciągnąć demona i jego pomagierów.

Nekromantka skupiła swoją uwagę na widmie, Max dalej obszukiwał katownię a Irol gdzieś mi zniknął. Musiał wleźć z powrotem do tunelu. Sama chciałam się tam władować żeby ostrzec Scotta i Irona, że ta droga prawdopodobnie okazała się ślepym zaułkiem, ale Irol mnie w tym wyprzedził. Jak widać był pierwszy chętny do pełzania w tunelach. Rozejrzałam się po katowni. Co mi pozostało do roboty? Mogłam porzucać czymś w ducha żeby go powkurzać, poprzeszkadzać Topperowi pytając, co pięć sekund czy coś znalazł albo zacząć już wstęp do przesłuchania Prokopova polegający na skopaniu Czarownika. Tyle opcji i którą z nich miałam wybrać?

Westchnęłam. Laura i Max robili to, w czym byli najlepsi i najlepiej było pozostawić ich w spokoju. Topper swoim krasnoludzim nochalem obwąchiwał pomieszczenie szukając tajnych przejść, ukrytych drzwi i tym podobnych rzeczy a Morales jak zauważyłam stanęła naprzeciw Bezcielesnego, żeby się z nim zmierzyć. W tej sytuacji pozostało mi do roboty jedynie pilnowanie Prokopova. Postanowiłam, zatem połączyć rolę strażnika i okultysty. Nakazałam Czarownikowi usiąść po turecku na podłodze, wykręciłam mu ręce do tyłu i skułam własnymi kajdankami, do których posiadałam klucze i w razie, czego mogłam go z nich szybko rozkuć. Nie wiedziałam czy w obecnej sytuacji skuwanie Prokopova było rozsądne, ale obawiałam się, że w przeciwnym wypadku mógłby wykręcić jakiś numer.
Usiadłam za Czarownikiem żeby zabrać się za studiowanie tatuażu Prokopova i spróbować znaleźć wyjaśnienie, dlaczego Chimera nie odeszła z tego świata po przerwaniu Kręgu.
Cały czas coś mnie w tym rysunku niepokoiło, ale ledwie położyłam dłonie na plecach Prokopova to niemal równocześnie poczułam nieprzyjemne sensacje docierające gdzieś z boku. Spojrzałam w kąt sali. Jeśli zamiarem Morales było wkurwienie Bezcielesnego to szło jej znakomicie. Duch zaczął odciskać własne pietno na tym niewielkim pomieszczeniu. Poczułam smak krwi w ustach i jej zapach nie tylko z własnych ochlapanych przez widmo ramion, ale ze wszystkich stron. Wyczułam echo tortury, jaką zadano człowiekowi, którym niegdyś był ten Bezcielesny. Zrobiło mi się go żal. Naprawdę żal. Nigdy nie odczuwałam nienawiści do Bezcielesnych. One był inne niż reszta całego tego bałaganu związanego z Nieumarłymi. One cierpiały, tak prawdziwie. Nie kłamały. Nie oszukiwały. Pogubiły się w drodze na tamtą stronę. Szukały zrozumienia, zemsty, ostatniej szansy. Ciężko było stanąć przeciwko nim, bo zwykle im kibicowałam.


- Sól lub żelazo!? - Wykrzyknął Topper nie przerywając oględzin sali. - Ma ktoś!?

Wyrwało mnie to z zamyślenia. Zobaczyłam jak Irol wyprowadzał z pomieszczenia krwawiącą i słaniającą się na nogach Nekromantkę.

- Pomóż mi, Emma! – Wrzasnął Max.

Usłyszałam jak Prokopov zaczął coś nucić pod nosem. Czarownik robił chyba to, co najwyraźniej nie wyszło Wiedźmie. Chciał sięgnąć swoją mocą po Bezcielesnego.

Zaklęłam pod nosem. Znowu nie mogłam się przyjrzeć dokładnie plecom Prokopova. Gdybym była paranoiczką zaczęłabym podejrzewać, że ktoś specjalnie odciągał mnie od tego tatuażu i rozwiązania zagadki Chimery. Ale zaraz, przecież byłam paranoiczką a zatem to rzeczywiście musiało być celowe działanie. Wyszarpnęłam z pochewki na lewej łydce sztylet ze skuwanego na zimno żelaza. Przeznaczony był na istoty Faerie, ale w razie, czego mógł posłużyć do rozproszenia na jakiś czas energii Bezcielesnego. Podniosłam się do pionu i wyładowałam swoją złość na mamroczącym Czarowniku kopiąc go w nerki i wytrącając z koncentracji. Po moim ciosie Prokopov przestał koncentrować się na Bezcielesnym i zgiął się w pół, łapiąc spazmatycznie oddech. Zbliżyłam się do wściekłego ducha.

- Max! Jak nie trafię, skoryguj!- Krzycząc to cisnęłam sztyletem w manifestujące się widmo.

Wyjątkowo nie spudłowałam i Topper nie musiał teleportować sztyletu żeby po mnie poprawiać. Zresztą nawet nie wiedziałam czy nadal miał moce Żagwi teleportera po tej małej przygodzie z zamianą ciał.

- Tutaj coś jest. - Max klęczał teraz na ziemi.

Sztylet podziałał na Bezcielesnego, bo duch stracił znaczną część swojej zmanifestowanej powłoki. Reszta jego istoty spłynęła w dół i zaatakowała Czarownika. Akurat jemu dostało się pewnie zasłużenie, ale nie mogłam pozwolić żeby mi Bezcielesny uciszył kogoś, kogo potrzebowaliśmy przesłuchać. Szarpnęłam Prokopova za ramię i pociągnęłam go po posadzce w stronę Toppera. Duch zostawił już na jego nagim ciele czerwone szramy.

- Jak nie chcesz żeby cię ten duch wpierdzielił to lepiej zacznij gadać jak stąd zwiać - wysapałam przeciągając go do Maxa.

Wyciągnęłam Prokopova poza zasięg działania widma, ale duch materializował się na nowo i tym razem chyba miała zamiar walnąć Czarownika swoją pełną mocą. Prokopov jednak nadal nie zamierzał współpracować. Max zaśmiał się dźwięcznie a potem zaklął.

- Kratka ściekowa. Zasuwana i chyba za mała nawet dla mnie. Szlag.

Prokopov zachichotał wypluwając krew. Wreszcie postanowił otworzyć wredna gębę.
- Już po was. Sargatanas pożre was i wypluje tylko kości. - Zaszydził.
- Zadarliście nie z tymi, co trzeba, kurwy.

- Nieładnie panie Prokopov - pokręciłam głową zdegustowana - mówić tak w obecności damy.

Od strony sali ze stołem bilardowym walnęło naprawdę solidnie. Po okropnym huku zapanowała gwałtowna cisza. Chyba korytarz, którym tutaj dotarliśmy został zawalony odcinając nam wyjście.

Odpowiedzią Prokopova był szaleńczy śmiech.
- Wszyscy tutaj zdechniemy. Wszyscy. Jednakowo.

Jego wkład do rozmowy był mało sensowny i kusiło mnie żeby potraktować go paralizatorem. Na razie jedyną przydatną rzeczą, jaką powiedział było imię demona, który nas zaatakował. Oczywiście pod warunkiem, że nie skłamał. Spojrzałam na Maxa. Mieliśmy kilka palących problemów, które trzeba było rozwiązać. Pierwszym z nich był duch. Zamierzałam się za niego zabrać, ale do pomieszczenia weszła Laura i znowu natarła na Bezcielesnego. Oby tym razem jej się udało.

Druga sprawa to odcięty korytarz i demon na jego końcu. Słyszałam tuż pod drzwiami katowni niski głos Scotta, ale ani razu nie doleciał do mnie głos Irona. Żagiew został odcięty po drugiej stronie z demonem. Niedobrze. Z Wirgilla był kawał drania, ale jak długo mógł radzić sobie sam z Sargatanasem? Zapewne niezbyt długo.

- Max, otwórz tę kratkę i sprawdź czy rzeczywiście nie dasz rady w nią wleźć. Jak nie to szukaj dalej, może jeszcze coś tutaj jest. Jak nie to będziemy musieli wymyślić jeszcze coś innego. Czy teleporterzy mogą przenosić tylko obiekty nieożywione czy mogą teleportować żywą istotę?

- Ja tylko nieożywione.

- Znaczy, że musimy wymyślić coś innego.

Pytanie tylko co?
 

Ostatnio edytowane przez Ravanesh : 16-07-2012 o 22:58.
Ravanesh jest offline