Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2012, 01:39   #26
Betterman
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
– Bacz na nogi, kapitanie! – ryknął, ile miał w płucach, kiedy tylko przeszło mu pierwsze zdumienie. Normalni inaczej byli wszak jeszcze na barce, a macki tuż przy kulasach Reissa. Czyli nie przywidziało się zestrachanemu marynarzowi, który podniósł alarm, coś zaiste pluskało się w wodzie. Coś bardzo paskudnego.

I dla swojego dobra powinno tam zostać, bo Spieler nie ograniczył się tylko do ryku. W tym samym niemal momencie z doskoku wywinął mieczem siarczystego młyńca, który przy odrobinie szczęścia powinien odrąbać oba ohydne ramiona.
Przez większość zawodowego życia aż nadto starczały mu własne pięści przyozdobione czasami mosiądzem, a na co lepsze okazje dębowa ćwiartka, więc nieczęsto w sumie coś odrąbywał. W jednym makabrycznym i dosyć dziwacznym wypadku trafił się kiedyś wściubiony nie tam gdzie trzeba nochal, zwykle kończyło się jednak w najgorszym razie na palcach i to raczej nieumyślnie. Ale tym razem taki właśnie miał zamiar, a siły też mu przecież nie brakło.

Liczył, że tak konkretnie potraktowane rzeczne paskudztwo zniechęci się na dobre do macania pokładu. Wtedy mógłby spokojnie znaleźć sobie wygodne miejsce przy drugiej burcie i wydatnie wspomóc jej obrońców, może nawet rozejrzeć się za jakimś bosakiem, żeby w pełni wykorzystać przewagę, którą jeszcze mieli.
Z drugiej strony nie zdziwiłby się wcale, gdyby w odpowiedzi wściekło się dokumentnie i zaatakowało z nową siłą, większą liczbą wężowatych kończyn, bogowie jedni wiedzieli, ile ich miało.
Szykując się pośpiesznie na taką ewentualność, raz jeszcze pogratulował sobie w duchu wyboru czytanki z księgozbioru spod znaku Vereny. Tym szczerzej, że przywdziewanie żelaznej kolczugi na środku rzeki zdawało mu się zbędnym luksusem. Na grzbiecie miał swoją wysłużoną kurtkę, w garści ostrą klingę. I tak ruszył żwawo do tańca. Czy to z rzeczną bestią, czy nadrzecznym mutanctwem, cokolwiek o nim jaśnie panujący sądził.
 
Betterman jest offline