Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2012, 13:36   #125
Glyswen
 
Glyswen's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodze

Delikatny powiew morskiej bryzy niczym zmysłowy kochanek, pieści czule skołatane nerwy. Przez jedną chwilę szczęście nabiera łagodnych, rozkosznych barw.
Każde smagnięcie wiatru, mimo, że różne od poprzedniego, niesie ze sobą szczyptę niezmiennych, radosnych uczuć - na trwałe uwiecznionych na kartach niezapisanej księgi.

Głęboki wdech.

Niepokój.

Kolejna przewrócona strona.

Wiatr szepcze swoim słodkim głosem:
"Nadchodzi"

A po słonecznym dniu nastaje ciemność...


-I jak? Podoba Ci się nasz nowy dom? - Całował jej piersi, mostek, szyję, usta...

Dwa ciała, złączone w akcie czystej, nie skrępowanej miłości, dryfowały pośród wzburzonego morza aksamitu.
Ona i on. Nierozerwalna jedność.

- Ach! - Pochyliła się nad jego prężnym ciałem, łaskocząc go swymi ciemnymi lokami. - Nadal czuję się... nieusatysfakcjonowana.

Figlarny uśmieszek zagościł na jej rumianej twarzy.
Shilvo poczuł wzbierającą radość. Właśnie dla takich momentów żył.
Kochał ją... Jej pełne usta sączące słodki miód, jej błękitne, zmysłowe oczy, zgrabny nosek, gęste włosy, jędrne piersi, uroczy śmiech, ognisty
temperament...
- Nie chciałem Cię zbytnio przemęczać, wszak tyle nocy przed nami.

Objęła go swymi biodrami, na dobre zamykając w uścisku miłości.

-Przemęczać? Sugerujesz, że jestem jakimś jucznym wołem?!

Ugryzła ucho swego kochanka, po czym naparła na niego jeszcze mocniej. W odpowiedzi mruknął przeciągle.

Chcąc, nie chcąc poddał się jej woli.

Podniecenie nabierało na sile, ogarniając zlepione ciała. Promyk ekstazy tlił się gdzieś na granicy zmysłów. Cały świat ograniczył się do tej jednej, nie zapomnianej chwili.

Foscaro objął rękoma jej głowę...

***

... po czym z ostrym trzaskiem uderzył nią o drewniany parkiet.

Raz. Drugi. Trzeci.

Sufit, meble i ścianę pokryła warstwa soczystej purpury. Ktoś krzyczał.
Shael? Æres? A może on sam... Opasły mężczyzna ponownie podniósł zgniecioną twarz, powolutku, bez pośpiechu.
Z triumfalnym uśmiechem splunął wprost na zmasakrowane oblicze po czym po raz wtóry grzmotnął nim o podłogę.

Salę wypełniła ostra woń...

***

… mięty, róż i potu - magiczne trio od dawna działające na zmysły Foscaro.
-Shael? - zdołał wysapać przez zaciśnięte zęby. - Pięknie dziś wyglądasz... Jak zawsze.

Shael jeszcze kilka razy poruszyła swymi zgrabnymi biodrami po czym z subtelnością wściekłej strzały, przeszyła go swym stanowczym spojrzeniem.

-I co? Tylko na tyle Cię stać?

Był przy niej... taki mały... On wielki i niezwyciężony szermierz. Legenda Moonshae.
Mimo woli poczuł jak twardnieje mu chuj. Objął ją w tali, a następnie przewrócił na plecy.

Westchnęła cicho.

Złapał nasadę swojego penisa i pomógł mu zagnieździć się w ciepłym, wilgotnym gniazdku. Po krótkiej chwili był już gotowy do morderczej roboty. W głębi serca przeczuwał, że tym razem...

***

...nie wyjdzie z tego starcia zwycięsko.
Gryzł, pluł, kopał i miotał się desperacko w bezlitosnym uścisku zbrojnego.
Duży, opasły wieprz ani myślał zwolnić siły napięcia swych mosiężnych ramion. Z każdym gwałtownym ruchem kleszcze wokół szyji niziołka zacieśniały się. Połamany i bezsilny spoglądał na rzeź swoich najbliższych.
W kącie chatki, tuż przy łóżku skąpany w kałuży własnej krwi, ze zmiażdżoną głową, dogorywał jego najstarszy syn - Alton. Przedśmiertne drgawki, wstrząsały jego zesztywniałym ciałem. W przeciwnym rogu, dwóch żołnierzy w barwach Heshng’a podtrzymywało sflaczałe ciało jego ukochanej żony. Z licznych ran na jej
całym ciele sączyła, czerwona, lepka maź.

Wzbierająca rozpacz zmieszana z nutką goryczy i bólu siała istne spustoszenie w jego umyśle.

Wszystko zatracało sens i znaczenie. Świat
przestawał się liczyć.

Z pustki wyrwał go dobrze mu znany głos...


-Shilvo!

Wzburzone morze wspomnień rozbiło się z hukiem o solidne fundamenty
rzeczywistości. Szybki wdech. Strach i przerażenie. Narastające napięcie wyczekiwania...

***

-Pierdol się chujku - Foscaro zmusił się na szyderczy uśmieszek. Miał szczerą ochotę dokopać temu niewyżytemu skurwielowi, ale nie mógł się ruszyć. Ta zapocona, obleśna świnia miała za silne ramiona i za grubą warstwę tłuszczu między nogami, zatem szarpanie i kopanie nie przynosiły żadnych skutków.

Gdyby tylko miał jebany nóż...

Cóż, póki co musiał zadowolić się swymi wyszukanymi bluzgami. Nie zwarzał już na żadne konsekwencje. Miał wszystko głęboko w dupsku.

Jeden zasraniec zabrał mu wszystko to co kochał i cenił najbardziej w życiu.

Zemsta! Zemsta! Zemsta!

Oczami wyobraźni zarzynał wszystkich zbrojnych. Rozpruwał im flaki, obcinał kutasy i miażdżył ich cuchnące ryje. Skąpany we wszechobecnej posoce delektował się tą słodką chwilą...

-Żałuję, że tamtego dnia nie poprawiłem z drugiej strony. Może wtedy wzięliby cię chociaż do cyrku...
Kopniak w brzuch i cios w potylicę. O dziwo nie stracił przytomności. Nadal trwał ze swoim ohydnym uśmieszkiem.

-Powiedziałem do cyrku? Ty skurwysynie świńskim kutasem w ryj pierdolony! Ciebie nawet do obory nie wezmą, bo straszyłbyś maciory swoim...

Uderzenie. Ciemność. I znowu światło.

Mimo woli niziołek rzygnął krwią.
Nadal jednak szczerzył swoje białe ząbki i kontynuował:
-Wiesz co zasrańcu? W czerwonym Ci do twarzy. Jesteś bardziej apetyczny w roli buraka. Co na to twoja żona? Ach zapomniałem, uciekła...
-Dość! - Mężczyzna z blizną na twarzy zaczynał nabierać purpurowego blasku. Przywodził na myśl rozgrzany czajnik, brakowało mu tylko pary tryskającej z bulwiastych nozdrzy.- Przyjemnie patrzyło się na śmierć swoich bliskich? Żona i dwójka dzieci, co? Przygotowałem ten spektakl z myślą o tobie mój "przyjacielu". Ale to jeszcze nie koniec. Finał przed nami.
-Finał! Tak! Bierz się do roboty Pendragon! - Piskliwy głos jakiegoś gówniarza bliskiego erekcji, wytrącił oszpeconego rycerza z równowagi.
Ten lekko zbity z tropu zwrócił się do młodzika:
-Paniczu! Czy nie powinniście...
-Dla ciebie Wasza Lordowska Mość komediancie od siedmiu boleści! Nie pierdol i ruszaj dupę.

Zobaczył rozgrzany pogrzebacz wyciągany z kominka...

***


... a potem ulga.

Życie zaczynało gnać dalej w rytm jednostajnego bicia serca. Po wielkiej, niszczycielskiej fali pozostała już tylko piana i kilka niepozornych okruszków, które jeszcze przed bladym świtem, zatracą się w pomurej otchłani błękitu.

Ukłucie żalu.

To jeszcze nie koniec. Wróci. Zawsze wraca.
Zaskoczy we śnie i spowije swym przytłaczającym cieniem.
A potem nastanie ciemność.

Czy ktoś zdoła okiełznać morze?


- Ogarnij siÄ™!

Snop światła spomiędzy zdrętwiałych palców.
To już koniec. Wytrwał do końca.
Chwila radości studzona solidną dawką bólu.

Czy naprawdę warto trzeźwieć?

-Coooo, kurwa! Spierdalać mi stąd gówniarze jeba... Panienko?
Resztki świadomości zaczynały wracać z długich wakacji. Feria kolorów rozkwitła w głowie Foscaro, by zaraz przyprawić go o nudności. Świat nabierał ostrości. Zerwał się ze swego zaimprowizowanego łoża, po czym z trudem hamując chęć zarzygania własnych butów, wykonał niezgrabny ukłon.
-To... Dla mnie zaszczyt... - Wyjątkowo nie wiedział co powiedzieć.
"Nadwyżka" alkoholu nadal krążyła w jego żyłach, skutecznie tłumiąc wszelkie myśli.
Dostrzegając wyraz twarzy swego niespodziewanego gościa, ruszył pospiesznie w stronę rozwartych drzwi.

Z trudem zachowując równowagę przestąpił próg domu...
Słońce zdzieliło go obuchem w otępiały łeb. Na moment stracił kontakt ze światem. Trwał zawieszony pomiędzy nieprzejednanym mrokiem, a setką zapachów atakującymi jego przerażone nozdrza.
Siłą woli skierował swe jedyne oko w stronę zgrabnej elfki... I dostrzegł drugą postać, równie piękną i uroczą? Kogoś mu przypominała...

Po raz wtóry wykonał ukłon, tym razem jednak wkładając weń całe serce.
-Panie wybaczą... Ten bałagan. Nie spodziewałem się klientów o tej porze.

 

Ostatnio edytowane przez Glyswen : 17-07-2012 o 22:19.
Glyswen jest offline