Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2012, 17:10   #516
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Felix zerknął na kompana, który wraz z nim został tutaj dostarczony przez ogra.
- Wiesz Yerg... mam prośbę, jakbyś gdzieś widział tego skurwiela podczas walki... tego co wydał rozkaz żeby we mnie strzelić, to odrąb mu nogi przy samej dupie... i takiego zaciągnij do mnie. Nie popuszczę chujowi orkowemu... włożę mu jaja do oczodołów... - powiedział z nienawiścią w głosie. Zacisnął mocniej zęby, syknął z bólu po raz kolejny.
Pies jedynie skulił się i położył głowę przy nogach swojego pana. Tak jakby chciał się nim zaopiekować lub ulżyć mu w cierpieniu.
- Możesz być o to spokojny - odrzekł rębacz - wpierw nogi, jak chcesz, potem poszerzam dupsko i pakuję tam strzałę od grotu po koniec.
Następnie łowca zwrócił się do Twardego.
- Twardy... wiem, że to nie jest kransoludzka broń... ale znajdzie się w twierdzy łuk? Najlepiej długi, ale zwykłym też nie pogardzę. Mam tutaj rachunki do wyrównania z pewnym rudobrodym skurwielem.
-Aj! Damy radę coś załatwić- burknął Bombur -Mamy spory zapas broni na wymianę i takie tam...- uspokoił Felixa.
- Dobrze, wezmę łuk, komplet strzał i jakiś toporek. Bo jak przeżyję tę bitwę, to odnajdę tego skurwiela co do mnie strzelił i mu jaja urąbię... - to ostatnie zdanie wycedził przez zęby.
-I kilka metrów liny - dodał mrużąc oczy.

* * *

Na wieżyczce
Felix patrzył jak stadko chaośników zbliża się niemiłosiernie do ich twierdzy.
Łowca zerknął na Dawita:
- Musisz pierdolić jak zwykle? Nawet w momencie gdy nasze życie zależy od tej chwili. Zamknij się chociaż na moment i patrz śmierci w oczy.
Dawit rozumiał, że Felix może być zdenerwowany i zestresowany, dlatego wybaczył mu wulgarne słownictwie skierowane w jego stronę.
- Felek, krzycz, jak to ci pomaga. Krzycz nawet na mnie! Ja rozumiem, jak cię to skupia i buduje! Patrz! Patrz jakie te oczy dupne, patrz! Tam trafisz na pewno, bo tyś dobry strzelec… dobry… pamiętaj.
Felix patrzył się w dół. Czekał aż będzie ten moment. Rozkaz, komenda... albo po prostu aż się zacznie. Sięgnął ręką do kołczanu. Może powtórzyć numer z strzałem w oczy... może się uda...
Naciągnął strzałę na cięciwę. Przymierzył dokładnie. Tak jak to zawsze było. Cięciwa w kąciku ust, wstrzymanie oddechu i chwila na celowanie. Odpuścił jednak na moment czując kłucie w sercu. Stęknął i zagryzł wargi z bólu. Rana chyba nie do końca się zasklepiła. Łowca dyszał ciężko.
- Za dużo krwi straciłem... Mikstura mnie posklejała, ale nie uzupełniła braków. - szepnął do siebie.
Chęć zemsty jednak wygrała. Felix był zawziętym skurwysynem. Pociągnie kiedyś do grobu własnego zabójcę.
Gdy tylko nadarzyła się okazja. Naciągnął strzałę. Mierzył długo. Olbrzym był wielki, był daleko, ale był wielki. Trafienie nie powinno być trudne. Teraz...
Wypuścił strzałę.
~ Obyś oślepł jak tamten skurwiel od chaosu... - pomyślał.
W takim samym skupienu stał i Dawit, dodał jeszcze tylko jedno.
- Felek, jak na zamku, jak na balkonie, ustrzelim ich wszystkich, bo my bohaterowie!
 

Ostatnio edytowane przez Aeshadiv : 17-07-2012 o 17:18.
Aeshadiv jest offline