Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2012, 09:37   #12
Saverock
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Pilar i Sav

Sav wolał zostawić towarzysza w bezpiecznym miejscu. W końcu mieli iść kupić bandaże i jakieś ubrania. Sama ta czynność nie była jakoś wielce wyróżniająca, ale był jeden szczegół. Wygląd Pilara. Gdyby mechanik wyszedł na zakupy w jego towarzystwie, zapewne cała akcja ograniczyłaby się do zabrania potrzebnych rzeczy z opuszczonych stoisk, które pozostałyby po przerażonych ludziach. Wprawdzie by na tym zaoszczędził, ale wolał nie ryzykować. Już sam zaczął szukać bandaży i ubrań. Nie zajęło mu to wiele czasu, ale zdążył ponarzekać na ceny. Będzie musiał to sobie zapamiętać i upomnieć się o zwrócenie kosztów.
Z zakupionymi rzeczami udał się na ponowne spotkanie z Pilarem. Wręczył mu bandaże oraz ubrania, a potem czekał, aż upora się ze wszystkim. Przez ten czas zastanawiał się nad bardzo ważna kwestią. Co dalej? Zadawał sobie to pytanie bardzo często.


Po otrzymaniu prezentu od swojego opiekuna, ucieszył. On nie miał własnych pieniędzy, a przynajmniej nie dane mu było zabrać ich w podróż. Szybko wypatrzył w jednym z korytarzy toaletę, gdzie w jednej z kabin zrzucił stare łachy i poczerniałe bandaże. Kiedyś zmieniał je raz na tydzień, te, po tym jak go złapali nie były zmieniane już bardzo długo.
To pomagało mu zachować jakiś tam poziom świeżości gnijącej padliny, która go pokrywała. Najbardziej cierpiały twarz, ręce i nogi. Ale plecy, tors... Wszystko wyglądało, jakby wpadł niedawno w ognisko czy też wygrzebał się niedawno z grobu. Szczęście że nie żarły go robale, te jakoś dziwnie odpychał.
Kiedy się owinął jako tako na kształt mumii, a potem zarzucił na siebie nowe ubrania, w tym jedno z głębokim kapturem, ruszył się lekko odświeżyć. W jednym z końców toalety zauważył nawet odświeżacz powietrza, którym się skropił. “Zapach Ziemi” głosił napis na puszce. A na koniec dopiero skorzystał z wody. Kiedy spojrzał w lustro, musiał stwierdzić że tak dobrze nie wyglądał nawet na Ziemi, za czasów jego świetności.


Po skończonej toalecie i zabiegach, wyszedł pokazać się mechanikowi, naciągając na głowę kaptur. Ubrania i bandaże zasłaniały wiele, lecz nadal unosił się nad nim fetorek i nie wszystko było zasłonięte. Spojrzał na mechanika pytająco.
- Co dalej? - wychrypiał.

Z rozmyślań nad kwestią dalszych zajęć wyrwało go zjawienie się towarzysza, który wyglądał już lepiej niż za pierwszym razem. Sav jednak zdziwił się, gdy zadano mu pytanie, na które sam szukał odpowiedzi.
- Pomyślmy… - zastanawiał się dłuższą chwilę, zanim zaczął kontynuować. – Trzeba znaleźć resztę załogi. Na pewno już potrzebują mojej pomocy, bo coś zepsuli. – tak właściwie Sav wątpił, aby był tak potrzebny załodze, ale nie zamierzał o tym informować Pilara.

- A więc rozchodzimy się? - mu powrotu do inkwizytorów nie było śpieszeno, pamiętając co robili mu nie tak dawno temu, w tym cholernym kompleksie naukowym.

- Raczej nie. Wątpię, aby coś dobrego wynikło z pozwolenia ci odejść samemu - odpowiedział po chwili. - Ty sobie pójdziesz i nic ci się nie stanie, a mnie czeka kara, gdy tylko się dowiedzą. Podziękuję za coś takiego. Nie chcę używać siły, więc po prostu chodź ze mną - kontynuował raczej spokojnie. Nie była to przecież żadna kłótnia. Przynajmniej na razie.

- Nie, dziękuję - gdyby łba nie miał w bandażu, uśmiechnął by się słodko - Już mam dość leżenie w tej stalowej skrzynce i wbijania we mnie igieł... Chcę odejść, mam nadzieję że mi na to pozwolisz. Jak nie, cóż, nie będę walczył, nie mam predyspozycji - mruknął pod nosem.

- Jeśli mam być szczery, to mają teraz na głowie ważniejsze sprawy niż ty. Ktoś zabił gościa z którym tutaj przylecieliśmy. I nie był to jakiś szeregowy, którego śmierć można zignorować. Wiele o nim nie wiedziałem, ale podobno był kimś ważnym. Wszyscy teraz próbują znaleźć winnego, więc na ciebie pewnie nawet nie zwrócą uwagi - wytłumaczył sytuację, licząc, że to jakoś pomoże. - A jeśli nadal masz zamiar sam się błąkać tutaj, to proszę bardzo. Jak tylko będę miał przez to kłopoty, znajdę cię i nakopię ci do tego twojego rozkładającego się tyłka.

Zmróżył lekko oczy. Mechanik sobie nie zdawał sobie sprawy, co on musiał przechodzić, albo nie chciał sobie z tego sprawy zdać. Albo był zaślepiony tą cholerną wiarą, jak wszyscy.
- A dasz mi gwarancję, że nie wrócę na stół, nie zacznę mnie kroić wszerz i wzdłuż i wbijać we mnie igły? Dasz mi taką? - ze stoickim spokojem czekał, aż ten mu odpowie.

Sav długo się wahał, sam nie wiedząc, co powinien uczynić. Wprawdzie nie przeżył tego, co Pilar, ale wiedział, co to znaczy ból. Mógł go okłamać, ale uznał, że tego nie zrobi. Już miał odejść bez słowa, gdy nagle coś sobie uświadomił.
- Daję ci gwarancję - odpowiedział po chwili. - W końcu dostałem rozkaz opiekowania się trumną, a jej zawartość też w to wchodzi. A skoro ten, który dał mi ten rozkaz nie żyje, nikt nie anuluje rozkazu - tutaj się zawahał. - A nawet jeśli, mam gdzieś te rozkazy. Nie jestem ich kundlem, aby robić wszystko, co każą.

Żywy trup się uśmiechnął, co by było widać gdyby nie miał zabandażowanych ust, ale same jego oczy to mówiły.
- A więc chodźmy, Panie Sav - ruszył za nim, miarkując, na ile ta jego gwarancja będzie miała pokrycie w czynach.

Ciekawe, co mu będą chcieli zrobić, jeśli stanie w obronie Pilara, nie wykonując rozkazu oddania go do badań? To pytanie nurtowało go i zadawał je sobie w głowie. Niestety nie był wstanie znaleźć odpowiedzi. Będzie musiał poczekać. Teraz trzeba było odnaleźć resztę załogi.
 
Saverock jest offline