Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2012, 10:40   #287
Viviaen
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
Wszędzie wokół rozlewała się ciemność, ale Sakamae tego nie widziała. Skupiona wyłącznie na coraz bardziej powolnym poruszaniu nogami, spazmatycznym łapaniu powietrza i dłoni, która obejmowała jej własną dłoń. Nie wiedziała, jak blisko było, by zniknęli pochłonięci przez nicość. Kiedy resztkami sił przekroczyli próg świątyni, oślepiło ją bardzo jasne, jaskrawe światło...

...słońca tańczącego na falach. Osłoniła oczy przed blaskiem i rozejrzała się, po raz pierwszy oglądając ten widok w samotności. Siedziała na dużym głazie wyrzuconym na brzeg dawno temu i przyglądała panoramie oceanu witającego się z niebem. Nie było ani jednej chmurki, słońce radośnie igrało na powierzchni wody, wysyłając oślepiające błyski. Wokół – piaszczysta plaża z wyrzuconymi tu i ówdzie głazami, podobnymi do tego, na którym siedziała, nieopodal wznosiły się malownicze klify, u podnóża których przy silnym wietrze woda burzyła się tworząc miniaturowe tęcze. Masamichi zabrał ją tu na pierwszą randkę i od razu sprawił, że zakochała się w tym miejscu. Nazywali ją Plażą Tysiąca Ujęć, bo niejedną rolkę filmu zapełnili bezskutecznie próbując utrwalić na kliszy jej piękno.


Teraz też miała ze sobą aparat, ale dla niej w tych widokach nie było już piękna. Lazur wody, błękit nieba, czerń skał i biel piany... straciły swój urok. Jedynie słońce odbijające się na powierzchni fal raziło ją w oczy, wywołując jakiekolwiek reakcje. Świat stracił dla niej kolory już pół roku temu i nie zanosiło się na to, by miał je odzyskać.

Westchnąwszy, jak już niezliczoną ilość razy wcześniej, wstała i powoli ruszyła w stronę zaparkowanego nieopodal samochodu. Na wieczór była umówiona na spotkanie z Akirą, choć nie miała na to specjalnej ochoty. Wiedziała, o co mu chodzi... dał jej dostatecznie dużo czasu, aby oswoiła się z faktem, że jest znów wolną kobietą. Tyle, że ona nie czuła się wolna. Cały czas czuła przy sobie obecność męża, choćby w tym aparacie, bo robiąc zdjęcia, wkładał w nie całą duszę... Nie chodziło o to, że Akira był złym kandydatem. Od niezliczonych lat przyjaciel ich obojga, często wspierał ich w trudnych chwilach. Dla samej Sakamae był nieocenionym wsparciem w ostatnich dniach życia męża. MĘŻA! Nigdy nie oswoi się z myślą, że już nie jest mężatką, choć... No właśnie. Masamichi przywołał Akirę do siebie tuż przed śmiercią i coś mu powiedział. Nie wiedziała, co. Za to doskonale pamiętała słowa, jakie wypowiedział do niej. ”Nie płacz po mnie, kochanie... spotkamy się po drugiej stronie. Będę na Ciebie czekał... Ale jesteś młoda i piękna. Nie zasługujesz na życie w samotności. Akira jest dobrym człowiekiem i jeśli tylko dasz mu szansę...” Te słowa były dla niej wtedy jak policzek, choć później wielokrotnie nad nimi rozmyślała. Było oczywiste, że chce dla niej jak najlepiej...

Po powrocie do domu bez pośpiechu przygotowała kolację, przebrała się i nakryła do stołu. Jej gość okazał się niezwykle punktualny, jak zwykle. Przyniósł jej paczuszkę wyśmienitej herbaty, doskonale wiedząc, że bardzo ją lubi. Podziękowała i zostawiła na wierzchu, zaparzy ją po kolacji... o ile zostanie na herbatę. Może jednak się nie zdecyduje...

Całe spotkanie upłynęło w milczeniu, przerywane czasami uprzejmymi pochwałami umiejętności kulinarnych gospodyni. Sakamae cały czas utrzymywała dystans, wbrew intencjom mężczyzny, o czym doskonale wiedziała. Na szafeczce przy wejściu stał aparat fotograficzny, skierowany obiektywem w stronę stołu. Dlaczego go tam położyła? Na kliszy czekało kilka ostatnich zdjęć, które miała zamiar zrobić... kiedyś. Nagle okazało się, że posiłek się skończył, szybko, za szybko, choć zegar wskazywał, że minęła ponad godzina. Akira nie podnosił się z miejsca, wpatrując się z uwagą w jej twarz.

Przez długą chwilę nie podnosiła wzroku, nagle przypominając sobie, jak to się skończy. A raczej skończyło, bo tę kolację już raz przeżyła. Lata temu, w innym życiu, innym świecie. Była też wtedy innym człowiekiem. Nie chcąc lub nie mogąc zaakceptować wolności, wstała wtedy od stołu i ze spuszczonym wzrokiem zaczęła zbierać naczynia. Coś w jej zachowaniu, sposobie poruszania się sprawiło, że Akira nie podniósł się, by jej pomóc. Była... strasznie oficjalna. Grzeczna, uprzejma, ale nic poza tym. Głupia! omal nie wyrwało się teraz z jej ust. Sama siebie skazała na samotność. Po tym pierwszym, nieostrożnym kroku były następne. Konsekwentnie odrzucała wszelkie starania, aż w końcu nie został nikt, kto by zabiegał o jej względy. I tak wiodła swoje nudne życie zamknięta w ciasnym laboratorium, żyjąc przeszłością i wspomnieniami i wmawiając sobie, że jest szczęśliwa! Bez miłości. Wracając do pustego domu i mówiąc do siebie nie zauważyła, kiedy zaczęła tracić zmysły, o czym świadczyły ostatnie wydarzenia. Wyspa nie mogła istnieć w realnym świecie...

Zamyślona rozejrzała się po pokoju, który tak dobrze znała. Spojrzała otwarcie w twarz mężczyźnie siedzącemu naprzeciw niej i po raz pierwszy dojrzała w niej piękno a w oczach czułość. Coś, czego nie widziała przez cały tamten czas i czego nie przyjmowała do wiadomości ani wtedy, ani nigdy potem. Wstała od stolika, ale gestem pokazała Akirze, że zaraz wraca. Odeszła tylko kilka kroków, by wziąć do rąk aparat fotograficzny, czym zupełnie zaskoczyła towarzysza. Pierwszy raz od wieków roześmiała się na głos, widząc jego minę. Nie była pewna, czy jeszcze pamięta, jak się robi zdjęcia, ale palce nie potrzebowały dużo czasu, by przypomnieć sobie wszystko co trzeba. Na kliszy zostały trzy zdjęcia i wszystkie trzy zrobiła. Miała wrażenie, że w ten sposób potwierdziła dokonanie wyboru, jakby aparat miał jakąś magiczną moc... przenoszenia w przyszłość.

Po kolacji posprzątali razem, śmiejąc się i rozmawiając o błahostkach. Sakamae zaparzyła herbatę, którą pili słuchając muzyki i zbliżając się do siebie coraz bardziej. Tej nocy Akira nie wrócił do siebie...

Rankiem, zanim poszła do pracy, kobieta pojechała na Plażę Tysiąca Ujęć. Wspięła się na klif i zrzuciła na skały przyniesiony ze sobą aparat fotograficzny, jeszcze przez chwilę przyglądając się roztrzaskanym szczątkom. Czuła, że to on więził ją w przeszłości i nie chciała popełnić drugi raz tego samego błędu.
W drobnej dłoni przyciśniętej do piersi ściskała ostatnią kliszę z tamtego aparatu.
Stała się dla niej pamiątką narodzin miłości.
 
__________________
Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?
Albert Einstein
Viviaen jest offline