Monk... Dorwali staruszka. I potraktowali jak cholernego jelenia. Na nic zdały się jego umiejętności i doświadczenie, kiedy opuściło go szczęście. I kumple. Bo pewnie nie doszłoby do tego, gdyby oddział się nie rozsypał. Ale teraz nie miało to już żadnego znaczenia. Na żałobę i rachunek sumienia po prostu nie było czasu ani warunków; na skuteczną zemstę – szanse bardzo marne.
Luke szybko odwrócił wzrok od makabrycznej pamiątki po sierżancie, żeby nie podsycać samobójczo złości, i przeniósł na idącą z przodu kobietę. Przez chwilę przyglądał się jej tak dokładnie, jak tylko mógł ze swojej lichej kryjówki, chociaż po tym, co zdążył już zobaczyć w nadmorskiej jaskini, bez większego problemu wyobrażał sobie, poco ją tam sprowadzili. A gdyby nawet miał jakieś wątpliwości, zaraz rozwiałby je sposób, w jaki traktował ją nazistowski oficer. Nie była uczestnikiem. W każdym razie nie dobrowolnym.
A to się Summerstowi nie podobało. Ani trochę.
Pośpiesznie odwiesił karabin na ramię i skulony za skałą, wyciągnął czterdziestkę piątkę. Powinien był pomyśleć o tym dużo wcześniej, kiedy każde metaliczne kliknięcie nie przyprawiało go jeszcze o atak serca. Ale lepiej późno niż wcale. Głupio byłoby zginąć właśnie dlatego, że zawczasu nie przeładował broni. Jakby brakowało lepszych powodów.
Zwolnił pusty magazynek i schował do ładownicy, w jego miejsce powoli wsunął zapasowy. Ostrożnie odciągnął zamek, przykrywając troskliwie dłonią, żeby przytłumić te dźwięki, których mimo starań nie dało się uniknąć, i wepchnął pistolet z powrotem do kabury. Potem wyłuskał z magazynka i schował do kieszeni parę karabinowych naboi.
Na tym w zasadzie kończyły się jego skąpe środki, skoro więc zamarzyła mu się już mała dywersja, musiał zdać się na zaopatrzenie japońskie. Szczególnie obiecująco – przynajmniej z daleka – wyglądały beczki.
Przeklinając w duchu swoje bohaterskie pomysły, wychylił się ostrożnie zza osłony, żeby wybrać najodpowiedniejszy moment i możliwie najbezpieczniejszą drogę do złożonych na nabrzeżu towarów.
Trzeba było wykorzystać zamieszanie, zanim nastąpią nieodwracalne rozstrzygnięcia. I samemu zorganizować takie, jakiego ani Japońce, ani esesman, ani skrzydlata maszkara nie mogli się spodziewać.
Ostatnio edytowane przez Betterman : 19-07-2012 o 16:38.
|