- I to by było na tyle. - mruknął pod nosem Fran ucinając kolejną zieloną głowę. Lubił ucinać głowy. Pomysł „honorowego pojedynku” w wykonaniu Knuta, sam w sobie będący dla Franca nico egzotyczną ideą, ostatecznie przyniósł im zwycięstwo. Choć nie bez strat własnych. Maurer strzepał krew z Scyzoryka i rozejrzał się po pobojowisku. - Nie mam już mikstury leczącej. -
Odpowiedział Zebedeuszowi, ale pochylił się nad rannymi, wykorzystując swoją wiedze i umiejętności nabyte podczas wojaczki. Gdy skończył zabrał się za przeszukanie martwego wodza i sprawdzenie, czy reszta orków nie miał czegoś cennego. Na przekład gorzały. Choć kolejne elementy lepszego pancerza, tez były pożądane. W kocu miał już hełm od martwych krasnali i chałat od zielonego przy wejściu. Może ten tutaj tez okaże się pomocny. Na końcu przeładował garłacz, co zaczął robić już wcześniej, w czasie jak Knut tańcował z czarnuchem. Wtedy myślał o wygarnięciu z niego do czarnego, jak Szłomnik się odsunie, ale nie było okazji. Przyda się teraz. - Idę zerknąć, co się dzieje w obozowisku zielonych. Zaraz wracam. -
Taki też miał zamiar. Dyskretnie zajrzeć, co tam słychać u zielonych popaprańców. Co się stało z wodzem, gdzie jest złoty łańcuch, ilu ich w ogóle zostało, czy są tam jakieś ogniska, w które warto wrzucić naftę, którą wciąż miał przy sobie i inne takie. Cicho, bez zwracanie na siebie niepotrzebnej uwagi i angażowani się w walkę. W razie czego osłoni garłaczem swój odwrót.
__________________ naturalne jak telekineza. |