Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-07-2012, 17:17   #191
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Durin walczył jak nigdy wcześniej. Wiedział, że ma do czynienia z wymagającymi przeciwnikami, jakimi byli orkowie. Wiedział również, że walczy nie tylko o swoje życie ale i życie kompanów, którzy mniej uzdolnieni w fachu wojaczki nie udzielali się aktywnie w potyczce, stojąc za plecami krasnoludzkiego historyka. Brodacz atakował zajadle ciężkim młotem, jednak brak tężyzny fizycznej i codziennego treningu sprawiły, że dość szybko opadł z sił i kolejne ciosy były zadawane chaotycznie, z mniejszym impetem. Na szczęście walka ustała, w czasie gdy czarny ork próbował swych sił z jednym ze śmiałków, których brodacz spotkał w tej jaskini. Durin nie był pesymistą, jednak podejrzewał, że tak to się właśnie skończy. Człek nie podołał zielonoskóremu po ciężkiej i krwawej potyczce.

Durin przełknął ślinę. To był ich koniec. Mogli zaatakować wspólnie czarnego orka, ale nie mieli atutu przewagi. Nawet gdyby część tej hołoty zbiegła ze strachu to pozostali mogliby ich pokonać.
~Na bogów... Jak zginąć to w walce a nie jak jeniec!~ zrugał się w duchu po czym ścisnął z całych sił drzewiec swego młota. Nagle jeden z nieznajomych ludzi wydarł się na całe gardło, pewnie chcąc zmotywować pozostałych do ostatniego ataku. Miał rację, bo potrzebna była im odrobina animuszu. Durin miał świadomość, że wszystko zależy od śmierci czarnego orka.
-Kharam gro nogrull...- syknął pod nosem i na stalowej głowicy młota zalśniły wyryte litery w krasnoludzkim języku. Cały młot na ułamek sekundy zalśnił bladą poświatą. Durin zmarszczył czoło i rzucił się do boju. Być może ostatniego w swoim życiu.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 20-07-2012, 10:42   #192
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Bardzo szybko wyczuli swą szansę, bardzo szybko chwycili swe oręże i natarli na radujące się ze zwycięstwa orki. Radujące się najwidoczniej zbyt wcześnie… Pierwszy przy wodzu był Franc. Bojowy okrzyk wojaka spowodował jedynie, że ork ujrzał miecz, który chwilę później odrąbał czarną, paskudną głowę. Pozostali zielonoskórzy stanęli jak wryci z przygłupawymi minami. Wojak wykorzystał tą chwilę, by podnieść zakrwawioną głowę z ziemi i unieść w górę tryumfalnym ruchem, któremu towarzyszył złowrogi wrzask.

U zielonoskórych morale całkowicie podupadło, trzech od razu rzuciło się do ucieczki w stronę wyjścia. - Peoh-ge-raohnqae! Peoh-ge-raohnqae! - Wrzeszczeli uciekając w popłochu. Jeden z nich, prawdopodobnie wystraszył się kolejnej świecącej broni i próbując ciąć sobie drogę siekaczem trafił Durina, przymierzającego się do ataku.

Teraz nawet Otto włączył się do walki. Poczuli szansę! Poczuli okazję, by wyjść z tego całego ambarasu cało. Musieli walczyć, musieli ciąć i siekać do ostatniego tchu. Wszyscy, bez wyjątku. Musieli wykorzystać szansę, jaką swym poświęceniem podarował im Knut. Otto wbił miecz w rękę jednemu z wrogów. Detlef oberwał solidnie od pierwszego z zielonoskórych, który przystąpił do kontrataku. Von Halbach, nie zważając jednak na ból ciął na lewo i na prawo. Tak jak i Zebedeusz, studenciak wiele krzepy nie miał, ale walczył! Ranił i ciął jak tylko potrafił.

Zielonoskórzy nie potrafili się zebrać w sobie, ich ataki nie wychodziły… kolejny uciekł. Pozostali, przytłoczeni, nie byli w stanie celnie zaatakować. Jednemu udało sparować młot Durina, nie zauważył jednak Zebedeusza czyhającego tylko na takie okazje.

Pozostało czterech na placu boju przeciwko piątce Grafitowych. Ocalała dziewiątka walczyła już co sił. Ósemka… Durin nie podołał, dołączył na podłożu do Knuta. Krasnolud walczył dzielnie, tak samo jak i dzielnie wkroczył do jaskini. Honor i poświęcenie nie jest mu obce, bogowie z pewnością to docenią.

Detlef właśnie odrąbał kolejnemu z zielonoskórych kilka palców. Skuteczniejszy był jednak Franc, ten odrąbał od razu przeciwnikowi głowę. Siedmiu… Choć teraz już sześciu… akolita Vereny też padł. Zebedeusz w trakcie swoich harców został raniony, jednak na razie to nic poważnego. Choć poważniej się już zrobiło przy kolejnym cięciu. Sam żak, jednak pokazał ogromną wolę walki kontrując, wielka, krwawiąca szrama pojawiła się na pysku orka.

Franc ciął kolejnego, w czasie gdy Detlef ogłuszył następnego. Na parę sekund będzie wyeliminowany, z pewnością na zbyt długo by przeżyć. I tu znowu zjawił się Zebedeusz… Pięciu.

W ferworze walki kaftan kolczy Detlefa uległ całkowitemu zniszczeniu. Dużo większemu niż żebro szlachcica, które spotkało się właśnie z ostrzem broni jednego z dwóch ostatnich zielonoskórych. Ból go na moment sparaliżował. Kolejny z orków wykonał tak mocny i tak chybiony atak, że broń mu uleciała, zatrzymując się… na swoim towarzyszu. To zamieszanie wykorzystał szlachcic, choć obolały, wiedział że to okazja dla niego. Pcnięcie prosto w gardło i… czterech. Czterech stojących, ale tylko trzech z głową, ostało się po kolejnym ataku Franca. Trzech zwycięzców! Trzech ocalałych! Detlef, Franc i Zebedeusz!

Na radość nie było jednak wiele czasu. Musieli spróbować ratować kompanów. Detlefowi ostały się dwie miktury lecznicze, przy Zybercie jedna. Może pomogą, może zdołają przywrócić ciężko rannym towarzyszom siły. Wszak czekało ich jeszcze zdobycie amuletu. Jeszcze nie dorwali wodza, jeszcze ich misja nie jest zakończona. Teraz czeka ich wybór, czy przed udaniem się do ostatniej jaskini uzdrowić siebie, czy towarzyszy.

Jak się miało zaraz okazać, Nie słyszeli już też ostrzału, pistolety ucichły. Czy to świadczyło o tym, że w jaskini już wszyscy martwi?
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 20-07-2012 o 10:46.
AJT jest offline  
Stary 20-07-2012, 11:43   #193
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Zebedeusz nie zamierzał przejmować się swoimi ranami. Były lekkie wręcz powierzchowne. Serce waliło mu jak oszalałe, a krew spływała mu po rękach, ostrzu miecza. Oczy zimno i spokojnie jednak nadal spoglądały na pobojowisko. Zebedeusz podszedł do martwego Zyberta i przeszukał go, licząc że może coś ciekawego znajdzie przy martwym towarzyszu. Spojrzał na Detlefa i Franca i rzekł:

- Spróbujcie ich uratować. W kupie siła, ja nie potrzebuję pomocy.. - rzekł hardo

Gdyby towarzysze się ociągali mikstura Zyberta poszła na Knuta. Jego odwaga zrobiła na nim duże wrażenie. Zasłużył by żyć. Zasłużył by widzieć że jego porażka nie poszła na marne.
Miał plan. W istocie banalny ale by go zrealizować musiał dotrzeć do szefa orków. Zabić go, zabrać klejnot, uratować wioskę.. a potem jak to w bajkach "żył długo i szczęśliwie". Zebedeusz uśmiechnął się na myśl o tym.

Młody żak poczekał aż się wszyscy ogarną i potem rzekł:
- Skoro już zaczęliśmy coś..zakończmy to.. lub polegnijmy - wyszczerzył usta szyderczo przez chwilę wyglądając dość..mrocznie a może obłąkanie
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 20-07-2012, 12:49   #194
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- I to by było na tyle. - mruknął pod nosem Fran ucinając kolejną zieloną głowę. Lubił ucinać głowy. Pomysł „honorowego pojedynku” w wykonaniu Knuta, sam w sobie będący dla Franca nico egzotyczną ideą, ostatecznie przyniósł im zwycięstwo. Choć nie bez strat własnych. Maurer strzepał krew z Scyzoryka i rozejrzał się po pobojowisku.

- Nie mam już mikstury leczącej. -

Odpowiedział Zebedeuszowi, ale pochylił się nad rannymi, wykorzystując swoją wiedze i umiejętności nabyte podczas wojaczki. Gdy skończył zabrał się za przeszukanie martwego wodza i sprawdzenie, czy reszta orków nie miał czegoś cennego. Na przekład gorzały. Choć kolejne elementy lepszego pancerza, tez były pożądane. W kocu miał już hełm od martwych krasnali i chałat od zielonego przy wejściu. Może ten tutaj tez okaże się pomocny. Na końcu przeładował garłacz, co zaczął robić już wcześniej, w czasie jak Knut tańcował z czarnuchem. Wtedy myślał o wygarnięciu z niego do czarnego, jak Szłomnik się odsunie, ale nie było okazji. Przyda się teraz.

- Idę zerknąć, co się dzieje w obozowisku zielonych. Zaraz wracam. -

Taki też miał zamiar. Dyskretnie zajrzeć, co tam słychać u zielonych popaprańców. Co się stało z wodzem, gdzie jest złoty łańcuch, ilu ich w ogóle zostało, czy są tam jakieś ogniska, w które warto wrzucić naftę, którą wciąż miał przy sobie i inne takie. Cicho, bez zwracanie na siebie niepotrzebnej uwagi i angażowani się w walkę. W razie czego osłoni garłaczem swój odwrót.
 
__________________
naturalne jak telekineza.
malahaj jest offline  
Stary 20-07-2012, 14:04   #195
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
~Oby się udało... – myślał Albert skradając się. Cały czas patrzył na ładujące muszkiety skaveny. Stąpał ostrożnie. Na palcach. Oddychał tak cicho jak tylko mógł. Był już o kilka kroków od nich. I wtedy się właśnie to stało.

Jeden chędożony kamień... Małe potknięcie. Cichy zgrzyt. Tyle wystarczyło aby szczurze mordy obróciły się wyczuwając zagrożenia.
- Za Imperium! – powiedział do siebie Lynre i ruszył z impetem na pierwszego szczura. Szarża pogromcy skavenów udała się. Dwójka padła na ziemię. Jeden z tych, którzy jakoś utrzymali się na nogach wyciągnął pordzewiałą szablę, drugi począł ładować broń.
Albert wykorzystał tę chwilę. Zamachnął się młotem znad głowy. Broń roztrzaskała żebra przeciwnika, który ostatnimi chwilami życia starał się zasłonić muszkietem. Na próżno.
~Jeszcze tylko trzech... – pomyślał.
Kolejne machnięcie orężem. Piękny trzask w głowę. Skaven, który dopiero co wstał znów leży. Padł ogłuszony po ciosie w skroń. Albert uniósł młot w celu parowania, nie zdążył. Poczuł ból w ramieniu, rana nie była poważna. Lynre odskoczył kawałeczek w bok gdy ujrzał lufę muszkietu wycelowaną w niego. Trzeba było uważać, aby cały czas stać za żywą osłoną. Przyszła pora aby szczurek, który właśnie błogo spał zakończył swój żywot. Dwa ciosy, jeden w rękę, drugi w głowę skróciły czas marnego istnienia tego plugawca. Niestety, brak uwagi odegrał się boleśnie. Albert poczuł potężny ból w boku i równocześnie usłyszał strzał. Harcownik wypalił z muszkietu. Było mało czasu... Trzeba było użyć mikstury. Lynre sięgnął do torby i jedym chaustem wypił gorzką zawarość. Uniósł młot i uderzył szczurka w skroń. Podobnie jak poprzedni, ten też padł pod ciosem ogłuszony.
Doskok i cios. W międzyczasie odgłos strzału. Na szczęście nietrafionego. Próba ataku Alberta zakończyła się fiaskiem. Na dodatek szczurek stojący za nim wstał. Niczego nieświadomy człowiek walczył nadal. Poczuł ból z boku. Upadł i ... ciemność.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 20-07-2012, 14:14   #196
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Maurer przeszukał dokładnie czarnego orka, po czym zdjął z niego napierśnik i przymierzył na siebie. Nawet pasował, może nie idealnie i w idealnym stanie też nie był, nieco utrudniając ruchy, ale pasował.

Franc ruszył w kierunku głównego obozowiska. Tam było niemniejsze pobojowisko niż w Sali stalaktytów z której właśnie wyszedł. Zakrwawione ciała z dziurami po kulach w głowach, w tułowiach. Niektóre załatwione jedną kulą, niektóre kilkoma, ogólnie sieczka.

Biegało tam kilku goblinów i około piętnastu snotlingów. Raz po raz, któryś dostawał w mordę od jakiegoś sfrustrowanego orka, których w tej Sali było jeszcze siedmiu, część ranna. Inne gobliny rozkradały co się dało i uciekały w stronę wyjścia, kilka snotlingów skakało pod półką skalną, z której prawdopodobniej zostali ostrzelani. Nikogo już tam jednak nie było, ostrzał się skończył. Zabrakło amunicji? A może Albert? Tyle że Alberta nie było widać…

Między snotlingami Franc dostrzegł coś świecącego. Tak naszyjnik. Wciąż był na orku. Teraz wódz nie wyglądał jednak na tak hardego, jak wcześniej. Dość solidnie zakrwawiony siedział opary o skałę. Pozostali zielonoskórzy zaczynali coraz pewniej hasać po obozowisku. Nie było już ostrzału, nie miał też jednak kto nad nimi trzymać pieczy. Wódz pewnie długo jeszcze nie uciągnie. Jeden z czarnych orków niedawno po cięciu Franca stracił głowę, pozostałe leżały przedziurawione w kałuży własnej krwi. Przy wodzu, a bardziej przy jego świecidełku, robiła się coraz większa zbieranina.

Nik nie dostrzegł Franca, więc wrócił do swych towarzyszy z informacjami. Spostrzegł też, że Knut, po zaaplikowaniu mu miksturki, zaczyna się poruszać.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 20-07-2012 o 14:38.
AJT jest offline  
Stary 20-07-2012, 16:03   #197
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Detlef siedział na zimnych kamieniach, zastanawiając się przez moment, czy w ogóle warto wstawać. Czuł się zdecydowanie kiepsko i miał wrażenie, że jeśli się podniesie, to jeszcze szybciej znajdzie się na ziemi. Fakt, iż wokół leżało mnóstwo martwych zielonoskórych nie zmienił samopoczucia Detlefa.
Otworzył plecak, wyciągnął jedna z mikstur leczenia i wypił. Napój zapewne zadziałał, bowiem szlachcic poczuł się nieco lepiej. na tyle dobrze, że mógł zacząć myśleć o innych.
W zasadzie powinien opróżnić kolejną fiolkę z miksturą, ale trzeba było uwzględnić fakt, iż inni też mieli swoje potrzeby.
- Mam jedną miksturę - powiedział do Zebedeusza. - Jeśli komuś miałaby ocalić życie...
Podał miksturkę Zebedeuszowi, a potem zrzucił z siebie resztki kaftana kolczego i zaczął przeszukiwać pobojowisko, by znaleźć dla siebie coś, co można by zdjąć z któregoś z zabitych orków. Ważne było, by kaftan czy kolczuga były w całości i w miarę pasowały. Odrobina orczej krwi w niczym mu nie przeszkadzała.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 20-07-2012 o 16:11.
Kerm jest offline  
Stary 21-07-2012, 20:32   #198
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Ból. Ból był pierwszym odczuciem przedzierającym się przez ciemną zasłonę nieprzytomności. Mordercze, pulsujące kłucie ran, paraliżujące, zamieniające każdy ruch w torturę. Zdezorientowany, oszołomiony Knut chwilę wił się na podłodze, niepewny, czy otaczają go wrogowie, czy przyjaciele - czy jest zwycięzcą, czy jeńcem.

Nie był zwycięzcą, ale i nie otaczali go wrogowie. Wyciągnął rękę i z pomocą Zebedeusza powstał. Poharatane mięśnie opierały się woli zmuszającej je do ruchu. Ale uzdrawiająca mikstura działała, uzupełniała nadwątlone siły witalne i tamowała cierpienie. Skołowany wojownik rozglądał się po jaskini. Czarny ork zginął - nie z jego ręki co prawda - ale nie miał przy sobie naszyjnika. Może to nie ten? W mózgu się plątało... Gdzie jest Bercik? Gdzie Amir? Aaa... Amir nie żyje. Zybert? On również. Kto pozostał na placu boju? Zatrważająco niewielu.

I choć ciało Knuta przypominało w tej chwili ochłap mięsa z rzeźniczego straganu, a umysł tumaniły paroksyzmy bólu, silna wola wciąż napędzała go do działania.

Dalej było prosto. Broń, tarcza, zbroja. Wiecie, co robić.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 22-07-2012, 11:59   #199
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Franc był nawet zadowolony z efektów rekonesansu. Podobnie jak z nowego napierśnika. Śmierdział co prawda streszczanie, ale Franc sam w sobie capił jeszcze gorzej, wiec nawet tego nie zauważył. Jedyną niedogodnością były pchły, które zaraz go oblazły. Nic strasznego. Jeszcze nie spotkał pcheł, które przeżyłyby dłużej niż kilka godzin, chłepcą jego krew. Słabe wątroby pewnie mają, insekty chędożone.

- No Panowie dosyć tego opierdalania. Wstawać z ziemi, czas znowu popracować żelazem i skończyć te robotę. W obozie zielonych jest tak… -

Maurer zdał możliwie jak najbardziej szczegółową relację, z tego, co widział.

- Plan jest prosty. Mamy tu ze sobą kilka wybuchających niespodzianek. Wystarczy po jednej, dla każdego z nas. Wpadamy, częstujemy ich ogniem, potem dajemy salwę z kusz, ja wygarnę z garłacza. To co zostanie dobijmy z bliska. Bydlaki są ranne i jeszcze nie wyszły z szoku po jatce, jaką tam im urządzono. Pewnikiem szczury się wkurzyły. W każdym razie to nasza szansa. Kończymy z nimi, bierzemy błyskotę i idziemy na górę.

Gotowi? To trzymajcie tu po flaszeczce. Pamiętać, coby odpalać szmaty, tuż przed rzutem… -
 
malahaj jest offline  
Stary 22-07-2012, 19:53   #200
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Trudno było powiedzieć, by Detlef był zachwycony propozycją Franza. Gdyby byli w pełni sił, to co innego, ale w obecnej sytuacji, gdy byli poranieni? Wszyscy?
Ale trzeba było przyznać, że ten plan miał pewne, bardzo małe - ale zawsze, szanse powodzenia.

- Daj tę butlę - powiedział do Franza. - Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Pewnie ich utrupią, ale przecież, jak powiadają, lepiej żyć krótko o ciekawie. Szkoda tylko, że nie będzie miał kto sławić ich bohaterskich czynów.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172