Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2012, 19:17   #6
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Dzień po tym jak grupka awanturników dokończyła śledztwo i ostatecznie uratowała hrabiego przed niechybnym końcem, kompani za prośbą Wołodii spotkali się wspólnie nim każdy ruszył w miasto załatwiać swoje sprawy. Człek wiedział, że każdy ma wiele na głowie i nie miał zamiaru z każdym z osobna rozmawiać.
-Słuchajta.- rzucił bez ceregieli -Trza nam ustalijić jak długo tu będzijem i co dalej. Dobrze nam współpraca przebijega ale trzeba jakiś plan ułożyć, szto?- wejrzał na każdego z osobna -Co robijimy? Wracamy do kapłanki, jej służki i Saraijid?- spytał unosząc brew.
- Na razie - stwierdził Alex - zostajemy tutaj. Zdaje się, że uśmiechnęła się do nas fortuna, mamy, że tak powiem, protektora, wysoko ustawionego. Jeśli interesy ktoś planuje rozwinąć, to zapewne tu będzie pole do popisu. A do kapłanki wrócić będzie można, gdy tu odpowiednie więzy zostaną zawiązane. Znajomości i kontakty to ponoć podstawa interesów wszelakiego kalibru.

Wujaszek jak to Wujaszek uśmiechał się cały czas, zadowolony z życia rzekł:
- Miasto ma wielkie możliwości, które warto wykorzystać moi przyjaciele. Kontakty, piękne damy, których serca pragną poznać wielkich mężów czy Zlate Franze spadające do sakiewki to coś - zadumał się na chwilę - co warto wykorzystać. Kapłanka, cóż przykro mi to mówić ale większość z nas nie jest..no..ten.. - znów się biedaczek zadumał - altruistą, o właśnie...altruistą. Poza tym co by nie mówić Wołdia... Jeśli pragniesz tej karczmy Wujaszek pomoże ale popytałem, poszperałem i kontakty. Kontakty, bo bez tego ani rusz - uśmiechnął się szczerze i radośnie
- Taaa. Możemy tu chwilę zostać, jeszcze trochę dorobić koron, a potem wróćimy. -Mruknał Aliquam, sądząc iż Wujaszek powiedział już wszystko, co khazad by chciał rzec.

- Ja na dobrą sprawę jechałem do Salkalten, gdy się spotkaliśmy - odezwał się Aaron - Teraz, gdy z Aliquamem mamy tu fuchę w straży... zostaję, chyba, że macie widoki na robotę gdzieś indziej.
Wołodia skinął głową -Upewnijić siję chcijał ja tylko.- rzekł gromko. Kozak nie miał zamiaru dłużej zawracać kompanom głowy. -Zatem... Do potem.- rzekł z uśmiechem -Anzelm, mogę na chwijilę?- podszedł do Wujaszka -Chcijałem inwestować moje złoto, ale przyda mi siję nowa zbroja. Moja już uszkodzona mocno...- zrobił skwaszoną minę. Chciał odkładać swoje zarobki, a ciągle miał jakieś nowe potrzeby. Jednak była to inwestycja na przyszłość, wszak lepsza zbroja dawała mu lepszą ochronę a lepsza ochrona oznaczała pewniejszą przyszłość. Gdy Wujaszek dał Wołodii jego złoto, które dzień wcześniej kozak mu powierzył.

~***~



-Zdrastwoj!- krzyknął przekraczając próg niewielkiej kuźni obok sklepu z brońmi i zbrojami. Starszy, grubszy człowiek podniósł wzrok znad kowadła i przetarł czoło podwiniętym rękawem. Wołodia wiedział, że kupowanie bezpośrednio u kowala bardziej się opłaca, gdyż to towar z pierwszej ręki.
-Uważaj. Gorące tu wszystko. Czegoś chciał?- burknął bucowato człek.
-Zbroiji szukam.- wyjaśnił bez ogródek.
-Panie, dwadzieścia kroków stąd jest sklep, w którym mój syn wydaje towar.- wyjaśnił kręcąc głową.
-Aj tam. Z młodymi ludźmi to nije da siję dogadać nijak, da.- odpowiedział smutno -Tylko złoto, złoto i złoto. Nije poznali prawdzijiwej wojaczki, nije docenijają dobrej jakości broni i ochrony jaką daje pożądna zbroja.- skomentował kozak.

Kowal odłożył swój młotek obok rozgrzanego ostrza.
-Masz rację.- stwierdził chłodno kowal -W czasie burzy wielu młodzieńców, miast bronić swej ojczyzny przed siłami chaosu kryli się jak tchórze po lasach i podziemiach zamków.- stwierdził zniesmaczony. Kozak przytaknął mu głową. -Co dokładnie Cię interesuje przybyszu?- burknął po chwili namysłu.
-Zbroja. Kolcza, da.-
-Mhm...- zastanowił się spoglądając na Wołodię dokładnie, jakby chciał ocenić jego wymiary. -Coś mam. To powinno być dobre...- rzekł pochylając się pod jednym ze stołów, gdzie w drewnianym kufrze trzymał dwie zbroje. Kozak podszedł, odebrał pancerz i sprawdził wzrokiem.
-O tym mordercy słyszał? Ponoć zabity i spokój w mieście zapanował.- rzekł kowal.
-Da. Nije było łatwo go wytropijić, ale w końcu siję udało.- odrzekł Wołodia.

-Nie rozumiem. Chcesz mi powiedzieć, że pomagałeś przy zabiciu tego mordercy?- uniósł lekko brew.
-Da... Pracujem dla hrabijego. Myśli, że skąd bijedny kozaczyna z północy mijałby na nową zbroję złoto. A tak poza tym... Ile ona kosztuje?- spytał kowala.
-Eeee...- zastanowił się -Sto pięćdziesiąt.- rzekł po chwili właściciel kuźni.
-Ale myślę, że możemy się dogadać. Spuszczę do stu, jeśli wstawisz się u hrabiego, by brał ode mnie sprzęt.- rzekł wyraźnie podniecony swoim pomysłem. Wołodia spojrzał na starego człeka, po czym raz jeszcze zbadał trzymaną zbroję.
-Robijisz porządne rzeczy, da. Wijesz co to odwaga. Hrabija byłby zadowolony z współpracy z tobą... Spróbuję go przekonać. Myślę, że w cijągu kijilku dni kto siję do cijebie zgłosi.- uśmiechnął się do kowala a ten odwzajemnił uśmiech i uścisnął spoconą, brudną dłonią, dłoń Wołodii. Kozak zapłacił za zbroję w ten sposób pozbywając się całego swojego złota. Teraz musiał znaleźć tylko jakąś pracę by się nieco odkuć...

~***~

Południem, kiedy kompani rozeszli się po Salkalten by załatwić swoje sprawy kozak udał się do Słonej, gdzie miał swoje rzeczy w izbie na piętrze. Wielu rodaków, którzy przebywali w środku nie zwróciło na niego większej uwagi. Dla nich był jednym z wielu, którzy szukają skrawka ojczyzny z dala od domu. Tylko niektórzy podchodzili i gratulowali, kilku natomiast na jego widok szeptało coś przy stoliku. Kozak miał to gdzieś. Udał się prosto do gospodarza uśmiechając się szeroko.
-Polej wać pan.- rzekł gromko.
Spiakov ruchem ręki zaprosił do stołu Wołodię. Był to mężczyzna o typowo kozackiej facjacie, którą zdobiły długi wąsik, nie przystrzyżony równo i broda. Włosy na głowie miał wygolone, poza kosmykiem znajdującym się po środku. Nalał Wołodii kielich i potem i sobie.
- Siadaj przyjacielu – rzekł z uśmiechem.
Kozak usiadł wygodnie rozglądając się dookoła -Ciężkie dni ostatnio.- rzekł w rodzimej mowie -Mordercy żeśmy się z kamratami pozbyli, co to zabijał od jakiegoś czasu i straż miejska go szukała.- dodał -Kawał skurczybyka...- zadumał się na chwilę nie wierząc, że sam to powiedział. Nieco przygasł na myśl o moralnych konsekwencjach służby u hrabiego. -Polewaj.- dodał uśmiechając się niezbyt szczerze.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline