Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2012, 19:21   #10
JanPolak
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Wujaszek Anzelm i Aaron

Gdy tylko Wujaszek dowiedział się o planowanej licytacji apteki, wpadł na genialny plan. Uśmiechnięty od ucha do ucha Wujaszek udał się do swojego nowego przyjaciela Aarona. Gdy tylko go znalazł rzekł:
- Aaronie, Aaronie.. - konspiracyjny głos Wujaszka - ja w takiej nietypowej sprawie do Ciebie przyszedłem. Otóż widzisz.. sprzedają Aptekę, toteż mam plan. Co byś powiedział gdybyś był w jej posiadaniu, lub przynajmniej połowy udziałów. Kasę Wujaszek jakąś ma, lecz nie całą toteż - zamyślił się - można by wziąć Hrabiego do spółki, jednakże ja Ty byś się widział jako jej szef. Umiałbyś sprawić by zaczęła ona funkcjonować..Wiem, wiem że nie osiedlimy się ale..może do tego czasu znalazłbyś jakiegoś mądrego uczniaka i go przyszkolił. A podczas naszej nieobecności, Hrabia by tu zarządzał. Czy jednak nie jest to coś..co by Ci odpowiadało?
- Widzisz, Wujaszku - odparł z dość kwaśną miną Aaron - jeśli jest coś, czego nauczyłem się przez długie lata mieszczańskiego życia, to niezależność w interesach. Primo, postępując według Twego planu, stałbym się właścicielem ledwo mniejszości udziałów w aptece, a tym samym przypieczętowałbym swój los hrabiowskiego najmity. Los, który korzystny w chwili obecnej, może stracić na użyteczności w razie jakiegoś odwrócenia sojuszów w mieście. Secundo, jestem po prawdzie cyrulikiem, a nie aptekarzem - różnica dla ignorantów może nieznaczna - dla mnie istotna. Tertio, z aptecznych ruchomości, co chciałem, już zajebałem. Quatro, zaproponuję lepsze rozwiązanie: namów hrabiego, by kupił aptekę na własność i posadził tam własnego protegowanego - najlepiej jakiegoś młodego studenta, mogę mu nawet pomagać się urządzić. W ten sposób, póki jesteśmy w sojuszu z von Viehmannem, uzyskamy dostęp do pomocy aptekarskiej. A, jeśli polityczne roszady postawią nas przeciw hrabiemu - pal sześć takie interesa, nie będziemy po aptece płakać.
Wujaszek pokiwał głową tylko i uśmiechnął się
- Rad jestem że Cię poznałem Aaronie. Mądrość bije z twych ust a i kompan do interesów z Ciebie idealny. Zrobię jak mówisz, może da radę coś jeszcze z Hrabiego by wycisnąć. A i nad zarobkiem trzeba by się rozejrzeć, bo jednak.. Wołodia chciał karczmę a do tego pieniądze potrzebne. Może i ty byś podążył ze mną na tą licytację, co jak co warto by się dowiedzieć kto z poważniejszych graczy posiada poważne kwoty. To może..nam pomóc.
- Tak zrobimy, Wujku - odparł cyrulik - Pójdziemy na licytację. Wszak mądrzy ludzie mawiają, że nawet jeśli nie chcesz wyryćkać dziewuchy, to na jej tyłek popatrzeć warto.

Wujaszek i Hrabia

Gdy tylko Wujaszek zgadał się z Aaronem i zrobił zakupy udał się do Hrabiego. Doprosił się audiencji i gdy tylko wszedł radośnie rzekł:
- Witam Panie Hrabio. Mam nadzieję że dni mijają dobrze, a zdrowie i dopisuje i oczywiście pieniężeczki do kabzy napływają ? - zaczął przyjaźnie
- No witam Anzelmie, widzę, że humor jak zwykle dopisuje. - Odpowiedział z uśmiechem. - U mnie wciąż dobrze... dobrze - rozsiadł się wygodnie na krześle. - Siadaj - wskazał Anzelmowi miejsce. - Cóż cię do mnie sprowadza?
Anzlem usiadł grzecznie gdzie mu wskazano, choć nigdy nie pokazywał tego po sobie to jednak możliwość obcowania z możnym tego miasta troszkę go peszyła. Nadal. Wujcio więc podrapał się po brodzie i rzekł:
- Ach widzisz Panie.. mam pomysł i chciałem się Ciebie zapytać o radę - zaczął ostrożnie
-Jak wiesz dziś będzie miała miejsce licytacja apteki.. Tak wiem tej nieszczęsnej apteki lecz pomyślałem sobie.. że to doskonała okazja dla Ciebie Panie - uśmiechnął się czekajać na to pytanie “a czemu dla mnie”
- Słucham uważnie - odezwał się po chwili wzdrygnięcia - jakaż to okazja dla mnie?
- Otóż jak Hrabia wie cena nie jest zbyt wygórowana. Budynek musi zostać sprzedany. A gdy tak go Hrabia kupił. Oczywiście na co Jaśnie Hrabiemu apteka, lecz.. - zrobił pauzę - już tłumaczę. Otóż nie dość że pokaże się Jaśnie Hrabia jako człowiek wielkiego serca, chcący wspomagać ludzi, to przecież może Hrabia zatrudnić kogoś. Młodego człowieka. Dając mu pracę, my mu pokażemy co i jak, znów Hrabia wyjdzie na osobę, do której zawsze można przyjść z pomocą. W tych czasach warto mieć po swojej stronie ludność, gdy jednak każdy głos, każde poparcie liczy się. Dodatkowo zyska Hrabia w oczach Elektora, którego obaj popieramy, który będzie widział w Hrabim człowieka za którym lud pójdzie. Zyska na tym Hrabia nie tylko w oczach ale i … stanowiskowo. Tytuł to tytuł oczywiście, królem nie zrobimy Hrabiego ale.. bycie tuż obok Elektora.. - zrobił taką Wujcio rozmażoną minę - to już awans..wtedy miałby Hrabia realny wpływ na decyzje..wpływ na Elektora.
Hrabia zaczął gładzić bródkę, wyraźnie zastanawiając się nad słowami Wujaszka.
- Interesujące to co mówisz i widzę, że zyskać na tym wiele można. Jednak to licytacja i pewnie nie jedyni będziemy chętni na tą... aptekę. Musiałbym się zastanowić za ile warto ją brać, tak by był to opłacalny interes, a nie przepłacony. To interes zyski więc, muszą przewyższyć straty.- Rzekł zamyślonym tonem, wciąż gładząc bródkę.
- - Hrabio realnie patrząc to myślę że więcej niż 600 złociszy nie warto dawać. Może uda się nawet kupić po cenie wyjściowej..no chyba że kupców nie będzie. Bądźmy szczerzy nie każdego stać by wydać od razu taką kwotę a miastu na tym zależy - rzekł spokojnie Wujaszek.
- Hmm... może być mało...- hrabia nieznacznie pokręcił głową. -Ziemia, wyposażona i gotowa działalności apteka. Teraz tu coraz więcej szlachciców przybywa z nadzieją na uzyskanie praw ziemskich. To dla nich cudna okazja. Ale może masz rację, pewnie nie warto więcej dawać nam za tą ruderę. Cóż spróbujemy i zobaczymy. Ale myślisz sprawnie... bardzo sprawnie, dobrze mieć ciebie u boku. - Pochwalił Anzelma.
Wujaszek skromnie uśmiechnął się i podziękował za te miłe słowa. Bo ileż słowa znaczą. Czasem więcej niż cały wór pieniędzy. Po tym poprosił Wujaszek napił się jeszcze wina z Hrabią i udał się na licytację.

Licytacja

Późnym popołudniem zaczęła się aukcja, przed którą Wujaszek zgrabnie po mieście zaczął rozpuszczać plotki. A że tam odbywały się dziwne praktyki, żywych ludzi kroił na kawałki morderca jeden. A do tego spółkował z martwymi ciałami przed tym wszystkim. A gdy sam zmarł to poprzysiągł straszyć każdej nocy to miejsce. I Tak się teraz dzieje.

Cena wywoławcza wynosiła pięćset złotych koron. Niewiele biorąc pod uwagę, że sprzedany miał zostać budynek z całym wyposażeniem oraz ziemia. Zastrzeżono też od razu, że gdyby ktoś chciał zapłacić wekslami, to uznane będzie ich tylko trzydzieści procent realnej wartości. Władzom miasta zdecydowanie zależało na gotówce, za to miejsce.

- … cena wywoławcza pięćset złotych - rozpoczęła się aukja.
Wśród zainteresowanych budynkiem dało się zauważyć dwóch reiklandzkich szlachciców, Aldrica Reiter (właściciela Wielkiego Kufla), koło którego stał jeszcze jeden mężczyzna, którego nie znali, hrabia von Viehmann wraz z Anzelmem i Aaronem, czy też kolejny nieznajomy mężczyzna, który pierwszy krzyknął:
- Pińćset!
Wujaszek czekał rozglądając się po zebranych. Starał się ich sobie dobrze zapamiętać. Spojrzał na Hrabiego i kiwnął głową że lekko podbije:
- Pińćset dziesięć, i tak dach wymaga remontu.. - dodał obojętnym tonem

Wśród tłumiu gapiów dało się słyszeć plotki, które wcześniej puścił Anzelm.
- czterdzieści - krzyknął niepewnie reiklandczyk, podnosząc rękę.
Wucjio miał plan.. Spojrzał na Aarona i rzekł jakby do niego ale dość głośno:
- Widzisz Aaronie, nie dość że morderca, gwałciciel co dopuszczał się okrucieństw na zwłokach to dom zostawił ach szkoda słów. Podłogę z krwi trzeba będzie wyszorować, dach naprawić bo przecieka, okna przeciekają a i podobno szczury założyły kolonię..No ale sam mówiłeś że trzeba..
- Pięćdziesiąt – krzyknął jeden z nieznajomych, najwyraźniej nie przejęty tym co Anzelm mówił. Natomiast reiklandczyk, który licytował wcześniej najwidoczniej zrezygnował z dalszych prób z uwagą słuchając Wujaszka. Odwrócił się i poszedł.
- Siedemdziesiąt.. - rzekł Anzelm i dodał do Aarona - ale jak się matula dowie to będzie się działo
- Osiemdziesiąt - krzyknął drugi ze szlachciców.
- Dziewięćdziesiąt - dorzucił nieznajomy.
- Sześcset - Wujaszek przebił
- Sześćset dwadzieścia - krzyknął Reiter.
- Sześćset pięćdziesiąt - krzyknął donośnie hrabia, co pewnie zaskoczyło Wujaszka. Chyba von Viehmann w ferworze licytacji również zapragnął zabrać czynny udział.
- Śześćset siedemdziesiąt... pięć! - rzekł nieznajomy, a Aaron w tym momencie zauważył, że nieznajomy gestami konsultuje swe decyzje z Reiterem i jego znajomym.
Wujcio spojrzał na Hrabiego:
- Albo odpuszczamy albo przebijamy o dziesięć i zobaczymy co zrobią.. - szepnął - Twoja decyzja Hrabio. Choć sądzę że są na wykończeniu. Co najwyżej jak podbiją to odpuścimy i nie stracimy a oni więcej zapłacą, jeśli jednak nie podniosą wygramy. Tak czy siak wygramy. - uśmiechnął się szelmowsko
- Podbij - skinął głową hrabia.
- Sześćset - poczekał chwilę potęgując napięcie, chcąc zobaczyć reakcję tamtej grupy - osiemdziesiąt pięć
- Siedemset - podbił jeszcze szlachcic. Ani on ani Reiter, który właśnie dodał -... dwadzieścia... - nie mieli zamiar ustąpić. - Pięćdziesiąt dodał nieznajomy - po czym Reiter najwyraźniej odpuścił machając ze zniechęceniem ręką. Tym razem i Wujaszek zauważył gest towarzysza właściciela Wielkiego Kufla, zachęcający nieznajomego do przebicia oferty.
Wujaszek uśmiechnięty od ucha do ucha kiwnął głową Hrabiemu i dał znał że czas wyjść.
- W życiu trzeba nauczyć się kiedy warto się wycofać, gdyż nie zawsze bycie pierwszym jest wygraną. Hrabio, chciałem podziękować jednak za, ostrą i agresywne włączenie się do licytacji. Zaskoczył mnie Hrabia. Choć poczekajmy na jej koniec, chętnie dowiem się kto wygrał.
Hrabia z uśmiechem skinął głową. Widać chełpiły go słowa Wujaszka. Wyraźnie cieszył się, że mógł komuś zaimponować, szkoda że nie wygrał aukcji. Ale cóż nie było warto...
- Idealne zagrania z twojej strony Anzelmie - zrewanżował się. - Również jestem ciekaw.
A licytacja trwała nadal...
W jej trakcie Stolzmann zmarkotniał, siedział cicho, nie dawał się ponieść ekscytacji przebijających. Gdy Anzelm skończył kadzić hrabiemu, Aaron szepnął do kolegi:
- Może to i dobrze. Na cholerę komu taka apteka? Masz dom, gabinet, potem przychodzi wojna i wszystko idzie z dymem. Taa...
Po czym dodał ciszej, jakby do siebie:
- A jakby nowy aptekarz wchodził mi w szkodę, to mu się czerwonego kura puści. I chuj.
- Może i dobrze - odpowiedział - lecz zaufaj Wujaszkowi Aaronie. Wszystko co robię ma jakiś cel i sens. Nie zawsze od razu widać efekty ale cóż...przynajmniej wiemy jedno; pojawiła się nowa siła w mieście, z którą należy się liczyć. Ciekawi mnie czemu tak bardzo uparli się na to miejsce, wszystko pewnie okaże się. Wcześniej lub później. Chyba odwiedzę Wołodię. Może nawet napiję się z nim. - poklepał Aarona po plecach po przyjacielsku.
- Mądrość płynie z Twych ust, Wujku. Chodźmy się napić!
- Ależ oczywiście tylko poczekajmy na wynik końcowy. Poza tym.. a to Ci powiem przy kielichu. Wołodię warto by znaleźć, jak sądzisz?

- Tysiąc - ponownie usłyszeli gromki krzyk licytacji. To Reiklandzki szlachcic agresywnie przebił.
- Tysiąc sto! - Chwilę później zawtórował mu nieznajomy,
- Tysiąc dwieście! - Nie poddawał się reiklandczyk.
- Tysiąc trzysta! - Jego oferta kolejny raz została przebita. Kolejnego słowa szlachcica jednak już brakło. Sprzedana, apteka została sprzedana szerzej nieznanemu osobnikowi. Pewnie wywietrzył bardzo dobry interes, oby się nie przeliczył wydając na nią aż tak wielką sumę.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline