Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2012, 20:18   #40
JanPolak
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Poprzednia tura, w świątyni

-Karl odstawia klatkę z uwięzioną czarodziejką w świątyni i patrzy się na zmianę na nią i na Ringo po czym mówi: I co ? jesteś w świątyni więc co teraz? teraz wyjdziesz z klatki, podziękujesz nam i powiesz czym jest Ringo ? Nie mam nic przeciwko ale chciałbym wiedzieć czy jest więcej takich jak on bo wydaje się fajny popatrzył jeszcze raz na Ringo i się uśmiechnął po czym poszedł pod ścianę i się oparł

Orik starał się nie wyglądać na zdenerwowanego - tylko na czujnego. Młot miał gotowy na ramieniu, rozglądał się wkoło i oczekiwał na rozwój wypadków. Tak naprawdę nerwy go zjadały - pierwsza poważna przygoda jego życia, a tu już wybory, niebezpieczeństwa magia! Lecz starał się nie dać tego po sobie poznać - mężny wojownik chłodnym zachowaniem powinien dawać przykład innym.
- Pani się pośpieszy - rzekł do Nutpthys - Cokolwiek ma się wydarzyć, lepiej nie tracić czasu.
Po czym dodał ciszej:
- Ciekawe, co robią ci na zewnątrz?

Kobieta jakby na życzenie Orika podniosła głowę, a jej oczy emanowały dziwnym niebieskim blaskiem. Popatrzyła wokół i rzekał:
- Oriku! Teraz wystarczy jeden silny cios, twego młota i kłódka spadnie. Ringo! - zawołała po chwili przerwy - Otwórz przejście, szybko.
Ringo w podskokach dobiegł do ściany i pociągnął wystający z niej kawałek drewna, który wyglądał, jak naturalne odkształcenie bala z którego zbudowana była świątyni. Gdy tylko to uczynił.coś chrobotnęło jakby ktoś ciągnął coś ciężkiego po ziemi.
- Tędy! Tędy! - zawołał Ringo skacząc w stronę ołtarza.

Aaron postanowił dołączyć do tych, którzy zdecydowali się na wejście do świątyni. Nie ufał Nutpthys i nawet słowa pociesznego włochacza nie były wystarczająco mocnym powodem, by zmienił zdanie. Z jednej strony obawiał się, co kobieta zrobi po wydostaniu się z klatki, jednak czuł się zobowiązany do ochrony innych. W końcu tylko on jeden wiedział cokolwiek o magii i mógł w razie czego ostrzec innych. Świątynia okazała się być skromna, wypełniona dziwnym zapachem. Alchemik rozpoznał ową woń i bez problemu odnalazł jej źródło. Suszone zioła pod sufitem. Zdawało mu się, że rozpoznał kilka z nich, jednak nie miał czasu, by poświęcić im nieco więcej uwagi. Zanim się obejrzał, oczy wróżki wypełniły się blaskiem, ta krzyknęła coś o jakimś przejściu, a Ringo pociągnął jakiegoś rodzaju dźwignię. Aaron ruszył za nim w stronę ołtarza, z tyłu zostawiając Orika i resztę przyjaciół wraz z decyzją do podjęcia. Dłoń alchemika powędrowała do rękojeści sztyletu, wokół której zacisnęły się jego palce.
- Przejście dokąd? - Spytał, obdarzając Ringo nieufnym, zielonym spojrzeniem.

Gdy Aaron zbliżył się do ołtarza ujrzał niewielki otwór w ziemi, który odsłonił się po pociągnięciu dźwigni. Otwór, a właściwie wejście było niewielkich rozmiarów i alchemik widział, że aby zejść na dół trzeba skorzystać z drabiny, które koniec oparty był o krawędź otworu.
- Tam skrytka - bąknął Ringo i nie czekając na odpowiedź Aarona zeskoczył na dół. Po chwili z dołu dobiegło głuche uderzenie.
- Wszystko dobrze - krzyknął Ringo - Ringo cały. Skacz, skacz, tu być dobrze i bezpiecznie.

- Skrytka? Na co? - Spytał się, ale Ringo już skoczył na dół.
Aaron podszedł do otworu w ziemi i klęknął przy krawędzi. Zawahał się przez moment. Spojrzał w dół, próbując dostrzec dno. Kiedy dobiegł go krzyk Ringo, pokręcił głową i chwycił koniec drabiny, rozpoczynając zejście na dół.
- Aaron, krzyknij, co tam widzisz - Orik nachylił się nad dziurą - Ja zabezpieczę tyły.
- Kolejna sala. - Alchemik odkrzyknął. - Są tutaj jakieś korytarze i drzwi z żelaza. Rozejrzę się i wrócę do was.

W podziemiach było ciemno i Aaron mało co widział. Słaby blask lampy oliwnej z ołtarza pozwalał tylko rozróżnić, że znajduje się on w dość dużej sali, o wiele większej niż ta na górze. Widać też było dwa korytarze na dwóch przeciwległych końcach sali oraz obite żelazem drzwi. Sama sala była skromnie urządzona i wyglądała bardzo podobnie, jak ta na górze. Tutaj także ustawiono pod ścianami dwie długie ławy i w powietrzu unosił się mocny zapach ziół.
Aaron przekazał te informacje na górę. Ringo, gdzieś wyparował, albo się ukrywał, albo gdzieś poszedł. W każdym razie Aaron go nie widział.

- Teraz albo nigdy - rzekł Orik - Bestie się zbliżają. Zaufamy jej jeszcze jeden raz?
Młot miał wzniesiony do ciosu.
- Nic nie ryzykujecie - rzekła Nutpthys - W podziemiach będziemy bezpieczni. - a po chwili dodała - Błagam pospieszcie się. Oni już tu są.

- Ringo? Gdzieżeś się podział? - Aaron krzyknął, rozglądając się za włochaczem.
Nie czekając na odpowiedź, ruszył do przodu. Lewą dłonią sięgnął do jednej z kieszeni przy pasie i chwycił fiolkę ze srebrzystą substancją, która skutecznie rozpraszała mrok niczym lampa. Uniósł ją wysoko nad głowę, by przegonić jak najwięcej cieni. Wzrokiem poszukiwał Ringo, jednocześnie zbliżając się do korytarza po prawej stronie, by sprawdzić dokąd prowadzi.

Po Ringo nie było śladu. Ich włochaty przyjaciel, gdzieś zniknął. Aaron za pomocą specjalnej mikstury rozświetlił sobie drogę. Światło wyłowiło więcej szczegółów i Aaron mógł się przyjrzeć dokładniej pomieszczeniu w którym się znalazł. Pierwsze, co go uderzyło to fakt, że podłoga wyłożona jest kamiennymi płytami. Druga rzecz to, że na środku sali znajdował się niewielki kamienny krąg w który ułożony był stos kości. Aaron nie potrafił powiedzieć do kogo one należały, ale po wielkości mógł przypuszczać że należały do jakieś humanoidalnej istoty.
Korytarze które znajdowały się na przeciwległych końcach sali były wykonane w bardziej prymitywny sposób niż główne pomieszczenie. Wyżłobione je bez specjalnej finezji i dbałości o wykończenie. Alchemik zbliżył się do korytarz sprawej. W jego nozdrza uderzył wyraźny zapach wilgoci. Sugerować to mogło, że korytarz prowadzi w pobliże rzeki wzdłuż której wędrowali lub jakiegoś innego podziemnego źródła lub zbiornika.

- Aaron, co tam widzisz? - krzyknął Karl - pospiesz się Orik, zróbmy co do nas należy i wychodźmy na dwór tutaj czuję się jakoś nieswojo, po czym młody myśliwy zaczął chodzić bez celu po pomieszczeniu co chwilę patrząc na wyjście ze świątyni

- Nie możemy zostawić Aarona na dole! - zaprotestował Orik, a jego wzniesiony do ciosu młot błyszczał w świetle kaganków

Aaron zignorował jak na razie korytarze, uwagę poświęcając kościom. Zbliżył się do nich, rozglądając czujnie na boki. Nie podobało mu się to. Wróżka twierdziła, że w świątyni będą bezpieczni. Kto wie, czy właściciel kości również nie usłyszał podobnego zapewnienia. Nie zamierzał jednak wracać na górę, dopóki nie przekona się, czy nie były one ludzkie. Będąc uczniem alchemika i medyka, był pewien, że zdoła rozpoznać do kogo kości niegdyś należały. Zatrzymał się tuż przed kamiennym kręgiem i klęknął, by móc im się przyjrzeć z bliska..

Krótka chwila i spojrzenie na stos kości, pozwoliło Aaronowi stwierdzić, że większa część kości w kręgu należy do zwierząt. Niestety nie mógł też zaprzeczyć temu, że część z nich należała albo do ludzi albo do istot humanidalnych. Alchemik znał różne istoty i zwierzęta i potrafił je rozróżniać. Większość humanoidalnych była na tyle inteligentna, by tworzyć własną kulturę i tożsamość. Czy to jednak znaczyło, że wróżka ich oszukała i nie byli tu bezpieczni, czy tylko oznaczało, że w tej wiosce panują inne zwyczaje? Alchemik nie potrafił ocenić, jak była prawda. NIepokojący stos kości pośrodku komnaty był niczym cierń w dłoni, kuł i drażnił. Aaron musiał zdecydować, czy to co widzi należy uznać za niebezpieczny objaw zwyrodnienia i magię, czy też za zwyczajne inne podejście do życia...

Alchemik ruszył w stronę drabiny, pozostawiając kamienny krąg z kośćmi za plecami. Musiał wrócić na górę, podzielić się z innymi wiedzą o tym, co znalazł i wypytać wróżkę. Nie był pewien, za co brać swoje znalezisko. Mogło zwiastować niebezpieczeństwo. Mogło być również przejawem religii o wiele bardziej brutalnej niż ta, którą znał z Idleville. Nie chciał zostawać sam, nie tutaj. Zniknięcie Ringo dodatkowo napawało go zwątpieniem w zamiary i jego, i Nutpthys. Słowa są jedynie wiatrem, uciekającym z ust. Nie można być pewnym, że niosą ze sobą prawdę. Aaron wiedział, że muszą sami ją odnaleźć. Powiązać ze sobą zdarzenia, jakie ich spotkały i podjąć decyzję o tym, co powinni zrobić. Wróciwszy na górę, odetchnął z ulgą na widok wróżki, nadal zamkniętej w klatce. Ruszył w jej stronę, jednocześnie zwracając się do przyjaciół.
- Nie możemy jej uwolnić. Jeszcze nie teraz. - Zbliżył się do kobiety. - Mówiłaś, że będziemy tutaj bezpieczni. Dlaczego na dole są kości? Zwierząt, jakiegoś humanoida, być może człowieka. Jak możemy ci zaufać?
Aaron po raz kolejny zaczął rozważać, czy wróżka nie znalazła się w klatce z dobrego powodu. On sam miał coraz mniej powodów by jej ufać, a nie było ich za wiele w pierwszej kolejności. Był jednak tylko jednym z wielu. Jeśli jego głos zostanie zagłuszony, kto wie jak to się skończy.

- Uwolijnicie mnie, a sami uciekajcie na dół. To wasza jedyna szansa na przetrawanie - odrzekła Nutpthysys. Nadal oczekiwała na ostateczny cios Orika, który ją uwolni.

Orik w tym momencie usłyszał poruszenie na dworze - odgłosy rozpoczynającej się walki. Zarzucił swój młot na ramię i wyszedł przed świątynię, po drodze wpadając na Ronniela.
- Co jest? - spytał wojownik - Do kogo strzelacie? Ilu ich? Gdzie? Skąd? Jaki mamy plan?
Był gotów, jeśli trzeba, osłaniać odwrót, bądź inne działania drużyny.
- Kilku jakiś popaprańców na wilkach, albo czymś co przypomina wilka. Nie wygląda to jakoś strasznie, ale nie wiemy co to coś potrafi. Dwóch chyba zestrzeliłem, wolałbym nie ryzykować.
- Ej! Zostawcie coś dla mnie! Ja też chce coś ustrzelić- żywiołowo wykrzyczał Karl po czym zdjął łuk z pleców i szybko zaczął biec na dwór pomóc innym w walce.
Ronniel złapał Karla za kaptur gdy ten był już przy drzwiach.
- Poczekaj no... myślisz, że tak łatwo jest oddać strzał do istoty rozumnej? Stój tu i czekaj. Nie wiadomo czy oni też nie mają czegoś z czego możesz sam oberwać. Lepiej stanąć tutaj i się przyczaić. Gdy tylko drzwi się otworzą możemy przywitać ich salwą.
Elf nie wyglądał na takiego co właśnie ma dobry humor i chce mu się słuchać dyskusji. Zerknął czy wszyscy są już w środku, pogonił tych co jeszcze nie zdążyli zauważyć, że kogoś tu na zewnątrz brak. Następnie zaryglował wejście od wewnątrz.
- Dobra. Co teraz? Bronimy się czy słuchamy tego motylka w klatce i jej małpiego kolegi?
- Ej - zaprotestowała Kesa, które ciagle stała przyczajona przy drzwiach, starając sie dostrzeć, co dzieje sie na dziedzińcu - nie mozesz zamykac, przecież Begusa i Bolesława tu nie ma! Chcesz im tam zostawiac na pastwę.. tych... zielonych jeźdźców? Wypusćmy ta motylice, niech ich powstrzyma!
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline