Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2012, 22:09   #291
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Dirith przez cały czas zawzięcie mieszał sproszkowane pigułki aby mieć stu procentową pewność, że alfaaspiryna i betaaspiryna są równomiernie zmieszane. Tym razem już nieco rzadziej spoglądał na chimerę. Nie to żeby jakoś szczególnie zaczął jej ufać, jednak wolał skupić się na odpowiednim przygotowaniu odtrutki jeśli miał poważnie brać możliwość zażycia jej. Jednak słysząc huk i krzyki mimowolnie przestał i odstawił moździerz w którym przygotowywał proszek i spojrzał w stronę wejścia jakby zaraz miałby przez nie wbiec golemy.
- Tyle ile będzie trzeba. - odpowiedział Zaklinaczowi wracając do mieszania. Zastanowił się też także nad tą ostatnią zagadką.
- A co ten amulet ma do rzeczy? Z tego co mówił Zaklinacz otwierał drzwi do komnaty Silverstinga, a ten zabrał mi go kiedy mnie złapał. Teraz pewnie jest albo gdzieś w łodzi w jednym z jego bagaży, albo gdzieś w którejś z jego pracowni albo jakiś gruzach... - zawiesił głos zastanawiając się lepiej nad tym amuletem. Jednak w pewnym momencie naszła drowa pewna myśl... Skoro Silversting chciał się pozbyć Zaklinacza i w tym celu wymazał mu pamięć oraz posłał na drzewo, czemu Zaklinacze w ogóle był w posiadaniu tego amuletu? Przecież skoro ten amulet był kluczem Silverstinga, czemu arcymag pozostawił go w posiadaniu ofiary? Przeoczył go? Coś tu na tyle nie pasowało, że mroczny elf przestał w końcu mieszać proszek. Spojrzał tylko jeszcze raz wszystkich zebranych szczególną uwagę zwracając na Zaklinacza, którego zamierzał zaraz przesłuchać odnośnie tego faktu jaki teraz przeoczył.
Wcześniej jednak zamierzał przygotować odpowiednią dawkę leku. Wziął zatem jakąś czystą łyżeczkę i zaczął wsypywać odpowiednią ilość odtrutki do naczynia którego użył jako miarkę. Robił to spokojnie i starał się nie popełnić błędu ani nie nasypać zbyt wiele. Kiedy była już w nim dokładnie taka sama ilość rzekomej odtrutki jak podczas odmierzania wziął zieloną kwadratową fiolkę o której mówił Silversting i postawił ją obok naczynia ze sproszkowanymi aspirynami. Wahanie się widać było wyraźnie, kiedy przyglądał się im oraz raz jeszcze spojrzał na chimerę oraz Wilka i Zaklinacza. W tym momencie poczuł się nieco słabiej i mocniejszy zawrót głowy zachwiał mocniej elfem, któremu właśnie zapadła ciemność przed oczami.

***

Kiedy ułamek sekundy później odzyskał wzrok widział leżącego na ziemi histeryzującego człowieka. Widział jak próbuje uzyskać od niego jakieś informacje dotyczące jakiejś fiolki którą trzymał w łapie. Tortury nie zdawały się już na nim robić zbytniego wrażenia i mężczyzna w kółko powtarzał to samo i skamlał o swoje życie. Widział także inne postacie. Były to.. Wilki? Ludzie? Krasnoludy? Dirith nie mógł się im dokładniej przyjrzeć, gdyż były rozmazane i dwojakie. Przedstawiały postać jakiegoś Wilka oraz jednocześnie inną postać. Ludzi lub istot o ludzkiej sylwetce oraz dwóch krasnoludów lub innych przedstawicieli jednej z karłowatych ras. Był także biały Wilk bardzo podobny to tego z którym teraz znajdował się w pracowni maga. Druga sylwetka była zdecydowanie podobna do ludzkiej, jednak Dirith nie miał szans przyjrzeć się lepiej, gdyż była bardzo rozmazana oraz gdy tylko ją zauważył przez moment poczuł strach i wspomnienie błyskawicznie przeskoczyło dalej. Do momentu w którym zabijał skamlającego człowieka. Niedługo potem widział jak odchyla głowę i spogląda w niebo pijąc z fiolki jaką miął w posiadaniu, po czym urwało zapadła ciemność.

***

Kiedy rozwiał się mrok pierwszym co zobaczył Dirith był obracający się zawzięcie świat. Czuł również jak traci równowagę, więc złapał się stołu aby wesprzeć się o niego. Nie zamierzał jednak łapać go zbyt mocno, gdyż jeśli straciłby kompletnie równowagę ryzykował wywrócenie go, w rezultacie czego obie domniemane odtrutki zostałyby zniszczone. Na szczęście upadkowi zaradził odpowiednio szybko wykonany krok. Świat nadal jednak się kręcił, tak jak elf próbował kręcić głową aby spróbować skupić wzrok na jakimś punkcie, który oczywiście cały czas zmieniał położenie. Przelotem zauważył Wilczycę i momentalnie poczuł jakiś dziwny niepokój. Otrzepał się z niego szybkim przekręceniem głowy jakby otrzepywał z czegoś włosy. W tym samym momencie prawą ręką złapał za mały palec lewej ręki. Zaraz potem gwałtownie złamał go w miejscu jednego z paliczków o czym świadczyło charakterystyczne chrupnięcie jakiego nie można pomylić z niczym innym jeśli już kiedyś już się je słyszało. Dopiero ten ból pozwolił mu się skupić i ustabilizował obraz jaki widział. Kiedy łamał sobie palec nawet nie syknął przy tym z bólu. W swojej karierze przetrwał znacznie bardziej nieprzyjemne rzeczy aby zrobiło to na nim jakieś wrażenie.
Rozejrzał się jeszcze raz po pomieszczeniu zatrzymując na chwilę wzrok na Wilku. Po raz kolejny Dirith zastanawiał się co w nim jest takiego dziwnego... przeniósł jednak wzrok na Chimerę.
- Jak się wabisz Dwugłowy? - powiedział spokojnie, wyraźnie myśląc już bardziej trzeźwo. Nie było jednak w jego głosie zbytnich oznak bólu jaki promieniował ze złamanego palca. - Zanim zażyję ten proszek z alfaaspiryny i betaaspiryny chce wiedzieć jak dokładnie brzmi twoje imię, żeby przynajmniej wiedzieć kogo ścigać w piekle jeśli okaże się trucizną... - zakończył zimnym i pewnym tonem. Takie samo było także spojrzenie skierowane na Chimerę, czy cokolwiek to było. W oczekiwaniu na odpowiedź wziął do ręki naczynie z odmierzaną ilością przygotowanego przed chwilą proszku. Zaraz po tym jak usłyszał odpowiedź szybko przyłożył naczynie do ust i stanowczym ruchem odchylił głowę do góry wsypując do ust jego zawartość. Następnie starał się połknąć wszystko nie zważając na smak. Rozważył także czy nie spróbować czymś popić, jednak znajdując się w pomieszczeniu pełnym bliżej niezidentyfikowanych fiolek i cieczy wolał nie ryzykować. Jeden niepewny specyfik zażywany w tej chwili wystarczy. Zamiast tego starał się uzbierać trochę śliny którą potem przełknął.
Zacisnął również szczęki na wypadek jakby efektem działania tej odtrutki miały być jakieś konwulsje i odruchy wymiotne. Wynikało to z tego, że podczas jego tworzenia nie raz Riktel zabraniał zwracać zażywane mikstury, żeby jego organizm przyswoił całą podaną dawkę. Co prawda w tym wypadku wymioty mogły mu uratować życie jeśli jednak aspiryny miały okazać się trucizną Jednak tak na prawdę były dokładnie takie same szanse na to, że mimo wszystko były prawdziwą odtrutką i zwrócenie właśnie zażytego antidotum mogło okazać się śmiertelnym błędem...
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline