Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-07-2012, 22:09   #291
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Dirith przez cały czas zawzięcie mieszał sproszkowane pigułki aby mieć stu procentową pewność, że alfaaspiryna i betaaspiryna są równomiernie zmieszane. Tym razem już nieco rzadziej spoglądał na chimerę. Nie to żeby jakoś szczególnie zaczął jej ufać, jednak wolał skupić się na odpowiednim przygotowaniu odtrutki jeśli miał poważnie brać możliwość zażycia jej. Jednak słysząc huk i krzyki mimowolnie przestał i odstawił moździerz w którym przygotowywał proszek i spojrzał w stronę wejścia jakby zaraz miałby przez nie wbiec golemy.
- Tyle ile będzie trzeba. - odpowiedział Zaklinaczowi wracając do mieszania. Zastanowił się też także nad tą ostatnią zagadką.
- A co ten amulet ma do rzeczy? Z tego co mówił Zaklinacz otwierał drzwi do komnaty Silverstinga, a ten zabrał mi go kiedy mnie złapał. Teraz pewnie jest albo gdzieś w łodzi w jednym z jego bagaży, albo gdzieś w którejś z jego pracowni albo jakiś gruzach... - zawiesił głos zastanawiając się lepiej nad tym amuletem. Jednak w pewnym momencie naszła drowa pewna myśl... Skoro Silversting chciał się pozbyć Zaklinacza i w tym celu wymazał mu pamięć oraz posłał na drzewo, czemu Zaklinacze w ogóle był w posiadaniu tego amuletu? Przecież skoro ten amulet był kluczem Silverstinga, czemu arcymag pozostawił go w posiadaniu ofiary? Przeoczył go? Coś tu na tyle nie pasowało, że mroczny elf przestał w końcu mieszać proszek. Spojrzał tylko jeszcze raz wszystkich zebranych szczególną uwagę zwracając na Zaklinacza, którego zamierzał zaraz przesłuchać odnośnie tego faktu jaki teraz przeoczył.
Wcześniej jednak zamierzał przygotować odpowiednią dawkę leku. Wziął zatem jakąś czystą łyżeczkę i zaczął wsypywać odpowiednią ilość odtrutki do naczynia którego użył jako miarkę. Robił to spokojnie i starał się nie popełnić błędu ani nie nasypać zbyt wiele. Kiedy była już w nim dokładnie taka sama ilość rzekomej odtrutki jak podczas odmierzania wziął zieloną kwadratową fiolkę o której mówił Silversting i postawił ją obok naczynia ze sproszkowanymi aspirynami. Wahanie się widać było wyraźnie, kiedy przyglądał się im oraz raz jeszcze spojrzał na chimerę oraz Wilka i Zaklinacza. W tym momencie poczuł się nieco słabiej i mocniejszy zawrót głowy zachwiał mocniej elfem, któremu właśnie zapadła ciemność przed oczami.

***

Kiedy ułamek sekundy później odzyskał wzrok widział leżącego na ziemi histeryzującego człowieka. Widział jak próbuje uzyskać od niego jakieś informacje dotyczące jakiejś fiolki którą trzymał w łapie. Tortury nie zdawały się już na nim robić zbytniego wrażenia i mężczyzna w kółko powtarzał to samo i skamlał o swoje życie. Widział także inne postacie. Były to.. Wilki? Ludzie? Krasnoludy? Dirith nie mógł się im dokładniej przyjrzeć, gdyż były rozmazane i dwojakie. Przedstawiały postać jakiegoś Wilka oraz jednocześnie inną postać. Ludzi lub istot o ludzkiej sylwetce oraz dwóch krasnoludów lub innych przedstawicieli jednej z karłowatych ras. Był także biały Wilk bardzo podobny to tego z którym teraz znajdował się w pracowni maga. Druga sylwetka była zdecydowanie podobna do ludzkiej, jednak Dirith nie miał szans przyjrzeć się lepiej, gdyż była bardzo rozmazana oraz gdy tylko ją zauważył przez moment poczuł strach i wspomnienie błyskawicznie przeskoczyło dalej. Do momentu w którym zabijał skamlającego człowieka. Niedługo potem widział jak odchyla głowę i spogląda w niebo pijąc z fiolki jaką miął w posiadaniu, po czym urwało zapadła ciemność.

***

Kiedy rozwiał się mrok pierwszym co zobaczył Dirith był obracający się zawzięcie świat. Czuł również jak traci równowagę, więc złapał się stołu aby wesprzeć się o niego. Nie zamierzał jednak łapać go zbyt mocno, gdyż jeśli straciłby kompletnie równowagę ryzykował wywrócenie go, w rezultacie czego obie domniemane odtrutki zostałyby zniszczone. Na szczęście upadkowi zaradził odpowiednio szybko wykonany krok. Świat nadal jednak się kręcił, tak jak elf próbował kręcić głową aby spróbować skupić wzrok na jakimś punkcie, który oczywiście cały czas zmieniał położenie. Przelotem zauważył Wilczycę i momentalnie poczuł jakiś dziwny niepokój. Otrzepał się z niego szybkim przekręceniem głowy jakby otrzepywał z czegoś włosy. W tym samym momencie prawą ręką złapał za mały palec lewej ręki. Zaraz potem gwałtownie złamał go w miejscu jednego z paliczków o czym świadczyło charakterystyczne chrupnięcie jakiego nie można pomylić z niczym innym jeśli już kiedyś już się je słyszało. Dopiero ten ból pozwolił mu się skupić i ustabilizował obraz jaki widział. Kiedy łamał sobie palec nawet nie syknął przy tym z bólu. W swojej karierze przetrwał znacznie bardziej nieprzyjemne rzeczy aby zrobiło to na nim jakieś wrażenie.
Rozejrzał się jeszcze raz po pomieszczeniu zatrzymując na chwilę wzrok na Wilku. Po raz kolejny Dirith zastanawiał się co w nim jest takiego dziwnego... przeniósł jednak wzrok na Chimerę.
- Jak się wabisz Dwugłowy? - powiedział spokojnie, wyraźnie myśląc już bardziej trzeźwo. Nie było jednak w jego głosie zbytnich oznak bólu jaki promieniował ze złamanego palca. - Zanim zażyję ten proszek z alfaaspiryny i betaaspiryny chce wiedzieć jak dokładnie brzmi twoje imię, żeby przynajmniej wiedzieć kogo ścigać w piekle jeśli okaże się trucizną... - zakończył zimnym i pewnym tonem. Takie samo było także spojrzenie skierowane na Chimerę, czy cokolwiek to było. W oczekiwaniu na odpowiedź wziął do ręki naczynie z odmierzaną ilością przygotowanego przed chwilą proszku. Zaraz po tym jak usłyszał odpowiedź szybko przyłożył naczynie do ust i stanowczym ruchem odchylił głowę do góry wsypując do ust jego zawartość. Następnie starał się połknąć wszystko nie zważając na smak. Rozważył także czy nie spróbować czymś popić, jednak znajdując się w pomieszczeniu pełnym bliżej niezidentyfikowanych fiolek i cieczy wolał nie ryzykować. Jeden niepewny specyfik zażywany w tej chwili wystarczy. Zamiast tego starał się uzbierać trochę śliny którą potem przełknął.
Zacisnął również szczęki na wypadek jakby efektem działania tej odtrutki miały być jakieś konwulsje i odruchy wymiotne. Wynikało to z tego, że podczas jego tworzenia nie raz Riktel zabraniał zwracać zażywane mikstury, żeby jego organizm przyswoił całą podaną dawkę. Co prawda w tym wypadku wymioty mogły mu uratować życie jeśli jednak aspiryny miały okazać się trucizną Jednak tak na prawdę były dokładnie takie same szanse na to, że mimo wszystko były prawdziwą odtrutką i zwrócenie właśnie zażytego antidotum mogło okazać się śmiertelnym błędem...
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 01-08-2012, 17:01   #292
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Dirith;
Nie miałeś za bardzo wyboru. Umierałeś i zginąłbyś gdybyś nie zrobił zupełnie nic. Nawet jeśli zrobienie czegoś oznaczało połknięcie odtrutki będącej potencjalną kolejną trucizną. Jak wspomniano, nie miałeś wyboru.

- A co ten amulet ma do rzeczy? – spytałeś. - Z tego co mówił Zaklinacz otwierał drzwi do komnaty Silverstinga, a ten zabrał mi go kiedy mnie złapał.
- Oh... Zabrał ci go... Hm – zasępiła się ciemna głowa.

- Jak się wabisz Dwugłowy?
- Moje imię nie ma znaczenia, skoro mogę kłamać, czyż nie? Poznasz je w odpowiednim momencie, mroczny elfie. Wierzę, że jeszcze się spotkamy, kiedy przyjdzie czas. Ładne – skinął na twój złamany palec.
- Zanim zażyję ten proszek z alfaaspiryny i betaaspiryny chce wiedzieć jak dokładnie brzmi twoje imię, żeby przynajmniej wiedzieć kogo ścigać w piekle jeśli okaże się trucizną... - zakończył zimnym i pewnym tonem.
Chimera roześmiała się głośno, z wyraźną... sympatią...?!
- Oh my, jeśli dotrwasz do mety, znaczy do końca swojej drogi, nigdy nie będziesz musiał mnie ścigać, mroczny elfie. Wystarczy, że wezwiesz mnie po imieniu, a przyjdę do ciebie!;3 Tacy Jak My muszą się wspierać!
Yhym. A to imię brzmi...? Chimera uśmiechała się do ciebie uroczo. Nie zamierzała mówić nic więcej na ten temat.

Zażyłeś proszek. W smaku średnio przyjemny, ostry i piekący. Przez chwilę czułeś jego nieprzyjemny smak na języku, ale wytrwałeś. No to poszło.

Nie popiłeś. Różnie bywa z piciem różnych podejrzanych rzeczy. Krążą legendy o tym jak pewna drużyna poszła do karczmy, była z nimi Elfka abstynentka. W karczmie mężczyźni i dwarfka zamówili pitny miód. Czy to ten słynny napój o którym ciągle słyszę na sesjach errr na wyprawach? – spytała zdumiona Elfka. Była zaintrygowana, a ponieważ wszyscy inni pili, postanowiła spróbować. Trzy miody pitne i dwa piwa później Elfka odprowadzała do domu resztę schorowanej drużyny. Na kolejnej wyprawie nieobecny wtedy dwarf rzucił w karczmie do Elfki; no Elfie, to ja stawiam miód pitny, hehe! Reszta drużyny; nyeeee!!!

Poza nieciekawym smakiem, póki co proszek nie przyniósł żadnych efektów. Nadal czułeś się cienko i nie widziałeś żadnej różnicy.
- Zadziała w ciągu godziny – odezwała się pocieszająco ciemna głowa, wyraźnie zadowolona z twojej decyzji. – Opuść to miejsce nim przyjdzie ci w tym marnym stanie stawić czoła golemom. Zacznie działać, ale potrzeba trochę czasu. Nie pij tego z fiolki jeśli nie chcesz narobić sobie kłopotów.

Nadal nie widzisz różnicy. Godzina...?

- AAAAGH!!! – dobiegło z pomieszczenia obok.
Łomot. Szybki rzut kątem oka w tamtym kierunku. Jakaś postać wybiegła ku wyjściu. Jeden z golemów próbował ją ścigać, ale zrezygnował, postać szybko uciekła i zniknęła. Pozostałe dwa golemy z zaintrygowaniem patrzyły na podłogę, od której nie mogły odkleić stóp po tym, jak Kiti przykleiła je ciekłym azotem. Zaklinacz zbierał się z podłogi, jego czary zniknęły w półmroku magazynu. Był ranny?
Szybko oceniłeś, że przemytnik widząc okazję musiał zaatakować Zaklinacza, gdy ten zajęty był golemami. Przemytnika nie było w zasięgu wzroku. Zwiał.

Nadal nie czułeś się dobrze. Żadnej rewelacji, żadnego cudownego ozdrowienia. Czułeś się tak źle jak przed chwilą i tylko złamany palec jako tako skupiał twoją uwagę na czym innym niż rzyganie czy omdlenie. Chimera przyglądała się tobie, nieruchoma.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 05-08-2012, 17:05   #293
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Dirith zdecydował że weźmie pigułki. Kiti patrzyła jak je połykał z dziwnym uczuciem w piersi. Oby to pomogło, oby oby oby! Drow wcale nie wyglądał lepiej i Kiti zjeżyła się mając złe przeczucia.
„A teraz kiedy już drow nie umiera powiesz mi gdzie jest ten notatnik?
- Dlaczego miałbym to zrobić? Nie jest twój.
„Chcę pomóc Dirithowi go odnaleźć
- Dlaczego twierdzisz, że chcę, aby on go odnalazł?;3
„A dlaczego miałbyś nie chcieć?
- Nie słyszę.
„Co jest w tym notatniku?
- Mówiłem, opisy eksperymentów Riktela, twórcy Diritha. Tworzył chimery.
„Czy Dirith chce wrócić do swojej dawnej postaci!?
- Spytaj go;3
„A czy teoretycznie byłoby to możliwe!? Żeby Dirith z tygrysołaka stał się zwykłym drowem!?
- Teoretycznie tak.
„Co trzeba by zrobić, rytuał czy coś?
- Nie sądzę, aby ktoś Taki Jak Ty poradził sobie z przemianą chimery w drowa, więc nie ma sensu abym tracił czas na te wyjaśnienia.
„Dirith wspomniał coś o naszyjniku, o co chodzi?
- Oh my, zadajesz strasznie dużo pytań jak na kleryka rozmawiającego z demonem... Zaklinacz posiadał pewien naszyjnik, dostał się on w ręce Diritha, ale i ten go stracił. Naszyjnik otwierał drzwi do komnaty Silverstinga.
„Nauczają nas teraz, że Nowy Shabranido, Astaroth, nie jest zagrożeniem dla nas, a Chaos nie jest przecież złem, jest chaotyczny, raz dobry raz zły. Nie potępiam cię ale nie mogę ci w pełni ufać! Gdzie jest ta komnata?
- Hm;3 Wskażę ci ją.
Potrząsnęło tobą aż, zobaczyłaś w myślach wirtualną mapę zamku i drzwi do komnaty.
„Co w niej jest?
- Coś, czego Dirith poszukuje.
„Odtrutka, notatnik Riktela?
- Notatnik Riktela został podzielony na części, gdyż Silversting nie potrafił odczytać drowiego pisma i potrzebował tłumacza, nie zamierzał jednak ryzykować dostarczając tłumaczowi całego notatnika.
„Jak mam znaleźć ten naszyjnik który otwiera drzwi?
- Muszę wpierw sam go poszukać...
Chimera zamilkła.
- Musicie stąd iść. Życie tego mrocznego elfa jest tu zagrożone, a ty jesteś jego medykiem, musicie iśc oboje. Idźcie już.

Z pomieszczenia obok dobiegł krzyk Zaklinacza. Kiti pobiegła tam natychmiast, Zaklinacz leżał na podłodze. Omijała golemy podbiegła do niego sprawdzić co się stało, ale Zaklinacz nie był ranny.
- Zwiał! – syknął. – Ten gagatek przyłożył mi i zwiał!
Przemytnika nie było.
- Osłaniaj nas i spróbuj odwrócić jeszcze uwagę golemów, aż stąd wyjdziemy – szepnęła.
Sama zaczęła wycofywać się do wyjścia, zaszczekała w kierunku Diritha aby zasygnalizować problem i nawoływać do odwrotu. Powoli wycofywała się wraz z Zaklinaczem do wyjścia.

Nagle wyczuła zapach ognia.
Ze zgrozą pobiegła tunelem na górę i już na schodach zobaczyła płomienie!



Zaczęła rozpaczliwie ujadać aby zaalarmować resztę!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 06-08-2012, 02:48   #294
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Smak lekarstwa, czy czegokolwiek to było, do najlepszych faktycznie nie należał. Na szczęście jednak nie należał też do najgorszych specyfików jakie w swojej karierze musiał wytrzymać kiedy Riktel na nim eksperymentował ab stworzyć z niego maszynę do zabijania.
- Heh.. Godzine.. - powtórzył krzywiąc się nieco i nie spuszczając wzroku z Dwugłowego. - To jak sie w końcu wabisz? - dopytał chcąc mimo wszystko uzyskać tą informację,
Nie udało się jednak, bo ktoś z pomieszczenia obok krzyknął. Dirith pomyślał, że to znowu przemytnik ale mimo wszystko podszedł do drzwi aby przez nie wyjrzeć. Kiedy już przez nie wyjrzał zdążył zauważyć tylko jakąś postać uciekającą z magazynu. ~ Świetnie... ~ pomyślał będąc niezbyt zadowolonym z ucieczki przemytnika. ~ To już wiem przynajmniej kto zajmie miejsce Silverstinga jako pacjent do przerobienia na drowa...
Nie przyglądał się jednak dalej temu co się działo, skoro widział jak Wilczyca zajmuje się sprawą krzyku i pognała gdzieś za postacią. Zamiast tego odwrócił się jeszcze do stołu i wziął naczynie w którym wymierzył odpowiednią ilość proszku. nasypał do niego kolejną dawkę odtrutki i rozejrzał się za jakimś pojemnikiem w którym mógł zabrać resztę proszku ze sobą. Tak na przyszłość, jakby jeszcze kiedyś potrzebował tej uniwersalnej odtrutki... jeśli to faktycznie było antidotum na wiele trucizn jak twierdziła chimera. Najpierw wsypał do niego odmierzoną ilość i zaznaczył poziom proszku na naczyniu w którym zabierał proszek. Następnie wsypał do niego resztę, zakorkował i schował do kieszeni w zbroi.
- Dobra, a teraz skoro wiesz dużo, to powiedz mi czy jest tu coś jeszcze wartościowego do zabrania? Są w tym laboratorium mutageny do tworzenia chimer? W szczególności chodzi mi o móżdżek dopplera... - spytał zamierzając przy okazji wykorzystać nieco źródło wiedzy jakie miał przy sobie. Co prawda temu źródłu może nie do końca ufał, ale zawsze były to jakieś informacje na temat potrzebnych mu składników jeśli zamierzał dalej na sobie eksperymentować.
- I jeszcze możesz mi powiedzieć, gdzie Silversting ukrył księgę notatek Riktela. - pytał dalej mimo zaciekłego ujadania jakie dochodziło w wejściowego korytarza. Nie przejął się nim zbytnio sądząc, że Wilk dorwał Przemytnika i ponownie go terroryzuje. Poczekał toteż na odpowiedź. Jeśli Dwugłowy powiedział o szukanym składniku oraz wyjawił gdzie się on znajduje zabrał go ze sobą, po czym rozejrzał się raz jeszcze za rzeczami jakie mogły mu się przydać. Nie zrobił tego jednak zbyt dokładnie, bo ujadanie zaczęło go nieco irytować. Udał się zatem do wyjścia, jednak przechodząc koło stołu zabrał jeszcze zieloną fiolkę o której mówił arcymag. Tak w razie czego jakby za godzinę było z nim jeszcze gorzej niż lepiej. Dopiero potem tak na dobre skierował się do wyjścia zamierzając także i tym razem trzymać się cieni aby nie zwracać na siebie uwagi golemów.
Tym razem nie miał ze sobą balastu w postaci zakładnika, więc była szansa na powodzenie. Jednak w razie problemów spróbował rzucić kawałek jakiegoś żelastwa aby spróbować odwrócić uwagę mechanicznych tworów.
Kiedy zbliżał się do wyjścia zaczął czuć dym. Niezbyt mu się to spodobało i już zaczął się domyślać czemu Wilka tak rozpaczliwie ujada. Kiedy zobaczył płomienie skrzywił się nieco jakby mówił "no jeszcze tego tylko brakowało".
W tym momencie stwierdził, że Przemytnik będzie miał bardzo nieprzyjemny los kiedy go dorwie. Wpierw jednak trzeba było się wydostać z płonącego domu. Szybko rozważył czy aby nie przemienić się w tygrysołaka, żeby móc jak najszybszymi i dalszymi susami wydostać się z pułapki. Stwierdził jednak, że tygrysie futro nie jest ognioodporne i jeśli by się zajęło, to skończyłby jak pieczeń z tygrysa. Dlatego nabrał głębszy wdech i ruszył biegiem do wyjścia lub jakiegoś okna przez które mógł wyskoczyć. Liczył przy tym na to, że jego zbroja nie jest tak łatwopalna jak futro, a przynajmniej nie zajmie się tak szybko.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 06-08-2012, 22:00   #295
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kiti, Dirith;
Trudno powiedzieć co tak naprawdę się stało. Czy magiczna czujka, uszkodzona i zatkana kawałkami szmat zagotowała się na amen? Może miała połączenie z innym mechanizmem, gdzieś u góry, przy łatwopalnych materiałach? Przegrzało się i pożar gotowy? Być może przemytnik skorzystawszy z szansy na ucieczkę postanowił na wszelki wypadek upewnić się, że drowi zabójca i wilk nie podążą za nim tym razem i wybiegając z chaty wzniecił ogień rozbijając oliwne lampy czy coś w tym stylu? Być może macka meduzy uderzyła znów o ziemię, lekkim wstrząsem strącając którąś ze wspomnianych lamp lub wznieciła pożar wytrącając drewno z kominka? Być może Silversting miał zaufanego sługę, który nadal żyje i przyszedł się zemścić? Być może straż miejska i rozsierdzony lud miasta postanowił złożyć ofiarę dla Chaosu z usmażonego żywcem drowa? Trudno powiedzieć, mieliście tylu wrogów...

A Może By Tak uciekać, a potem się nad tym zastanowić?

Wilczycy udało się bez trudu ominąć golemy. Wszczęła alarm.

Dirith;

Chimera nie odpowiedziała ci. Najwyraźniej nie zamierzała zdradzać swojego imienia i wiedziała, ze nie masz czasu ani możliwości by wyciągnąć z niej to imię.
- Dobra, a teraz skoro wiesz dużo, to powiedz mi czy jest tu coś jeszcze wartościowego do zabrania?
- Niezbyt, chyba, że planujesz bawić się w skręcanie golmów... i wytaszczanie stąd ton metalu lub kamieni do tego celu.
- Są w tym laboratorium mutageny do tworzenia chimer?
- Nie, tutaj Silversting trzymał tylko swoje golemy.
- W szczególności chodzi mi o móżdżek dopplera...
- Oh. O to chodzi? Widzisz, czasem mamy coś tuż pod nosem, ale nie zauważamy tego. Albo też widzimy coś, nie mają pojęcia do czego to służy, hm? Silversting był bardzo krótkowzroczny. Trzymał w swojej komnacie coś, co mogło pomóc mu stworzyć idealną chimerę, ale nie miał pojęcia, że to działa w ten sposób. Nigdy nie spytał;3 Dlatego właśnie zastanawiałem się, czy posiadasz nadal ten amulet. Owy przedmiot... powiedzmy, kryształ... odpowiednio użyty wspomógłby twoje zmienione ciało chimery. Nie musiałbyś się martwić śmiercią, nie musiałbyś pokładać w nikim zaufania...;3 Więc gdzie jest haczyk? Jeśli ktoś otworzy skrytkę z tym kryształem bez klucza, czyli bez amuletu, uruchomi się mechanizm, który uszkodzi krysztal czyniąc go nieprzydatnym. Ale dlaczego ci to mówię, nieznajomy mroczny elfie...? Widzisz, w każdym wyścigu ktoś musi dotrzeć do mety. Silversting, w którym pokładałem nadzieję, był zbyt słaby, jak sam się przekonałeś. Wygrać może tylko ten, który pod naporem przeciwności losu nie cofa się ani kroku w tył lub ten, który jest... zawsze o krok do przodu – powiedział słodko.
Chimera milczała chwilę.
- Ten kryształ to moje serce, mroczny elfie – wyznała nagle. – I póki jest tam, w tej skrytce, każdy nierozważny dureń może próbować ją otworzyć a tym samym zginę przez kretyna, nieświadomego nawet, co czyni – powiedziała poważnie. – Uważam, że to uczciwy układ;3 Zabierzesz kryształ i wykorzystasz go, aby sobie pomóc, wzmacniając przemianę w chimerę, a przy okazji pomożesz mnie. I mam dla ciebie niespodziankę, jeśli go zniszczysz, twoja udoskonala przemiana cofnie się. Zyskasz moją śmierć. Ale chyba nie chcesz mojej śmierci, hm?;3 – spytała przymilnie.
- I jeszcze możesz mi powiedzieć, gdzie Silversting ukrył księgę notatek Riktela.
- W tej samej skrytce, więc uważaj, czym ją otwierasz...
Ujadanie wilka.
- Musisz iść, mroczny elfie. Musisz żyć. Powiem ci jak wykorzystać kryształ kiedy go już zdobędziesz.
Zamilkła.
Ok., a gdzie jest amulet?!...
Ujadanie wilka. Zapach ognia...

Złapałeś odtrutkę i płyn z fiolki. Szybki rzut oka wokół, ale jak miałeś już okazję się zorientować, całego magicznego badziewia stąd nie wyniesiesz, nie wiesz nawet do czego te nieopisane fiolki służą, a w głowie jak się kręciło tak się kręci... Zabrałeś się do wyjścia póki jeszcze stałeś na nogach i mogłeś biegać w miarę bezkolizyjnie, chociaż lekkim zygzakiem...

Nie wiesz jak i kiedy ominąłeś golemy. Czy ta odtrutka w ogóle działa?! Mroczki, iskierki... No przecież wszystkich palców se nie połamiesz!... Zaklinacz pozostał z tyłu, powstrzymując jeszcze golemy. Wołał coś do ciebie, ale nie słyszałeś co mówił.

Dym. Ogień.
Kiedy dotarłeś na górę, do izby domu, wszystko stało w ogniu. Gorąco jak w piekle... Piekło w oczy, paliło na skórze, pot ciekł po tobie jak z wiadra. Próbowałeś w płomieniach i dmie odnaleźć wyjście lub okno... Wrzątek nie do wytrzymania w niewytłumaczalny sposób usypiał cię, otumaniał, chwiał tobą... A gdzie jest...? Ogień...

Wilczyca...!

http://ooyes.net/userfiles/media/dow...aosdog_jpg.jpg

Łowca...

http://www.pxleyes.com/images/contes...5aab_hires.jpg

Ogień... Ognista strzała!



Próbował się bronić. Wyczarował ścianę ognia. Konie rżały. Wóz uderzył o mur. Niemalże w tej samej chwili, drzwi jednego z domów zostały wyważone, a z wnętrza wybiegło dwóch zbirów. Pierwszy z nich zaatakował maga tnąc od góry po skosie. Był to całkiem przemyślany atak, gdyż w razie pudła mógł szybko zadać kolejne cięcie lub dźgnięcie na odlew. Na dachach po obu stronach ulicy pojawiło się jeszcze dwóch łuczników. Skoczyłeś przez ścianę ognia. Zobaczyłeś cel. I paczkę.
http://www.imgbase.info/images/safe-.../4818_fire.jpg

Potrząsnąłeś głową. Co to za obrazy?! Co to za cholerne majaki?! Czy aby na pewno połykanie tego proszku było dobrym pomysłem...?!
- Run...
http://dark.pozadia.org/images/wallp...ire%20Girl.jpg

Omal nie krzyknąłeś, kiedy tuż przed sobą zobaczyłeś twarz kobiety z płomieni. Wizja jednak szybko zniknęła.
Na szczęście zabrałeś fiolkę ze sobą w razie czego. Chwiejnym krokiem, wśród wrzątku płomieni, próbowałeś dotrzeć do okna a gdy je w końcu namierzyłeś, rzuciłeś się ku niemu by uciekać z płonącego budynku.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 22-08-2012, 03:03   #296
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Dirith słysząc pokrętne odpowiedzi na swoje pytania utwierdził wcześniejsze przeczucie, że jednak ma do czynienia z demonem nie z chimerą jak wcześniej przypuszczał. Dodatkowo z dość odważnym demonem, który miał całkiem poważny problem i zdał się na łaskę mrocznego elfa. Przedstawiciela rasy, która zabija bez większych skrupułów ani mrugnięcia okiem. Dlatego drow wychodząc z piwnicy zastanowił się nieco nad ironią losu owego demona. Uśmiechnął się jednak na myśl, że nawet najbardziej chaotyczne demony posiadają większy lub mniejszy instynkt samozachowawczy, który nakazuje im przeżyć za wszelką cenę... tak samo jak drowy i wszystkie inne żywe istoty. No może poza elfami z podgatunku fanatycznych wyznawców bieli, którzy są w stanie rzucić się na ratunek każdemu nawet jeśli oznaczać to będzie ich własną śmierć. Ale tych na szczęście na tej wyspie raczej nie było. Dlatego można było powiedzieć z pewną dozą pewności, że informacje o lekarstwie podane przez demona są prawdziwe... bo kto zatruwałby osobnika mogącego być jedną z nielicznych szans na jako-takie przeżycie. Co prawda nadal ryzykował dalsze zniewolenie, jednak z dwojga złego lepsze to niż śmierć.

Jego głębsze rozważania na temat demona przerwał zapach dymu i gorąco jakie go uderzyło kiedy wchodził z powrotem do domu. Duszność, gorąco i gryzący w oczy dym szybko sprawiły, że osłabiony dość długim działaniem trucizny drow zaczął się chwiać. Uderzenie gorąca było na tyle nieprzyjemne, że ponownie wywołało w nim halucynacje lub wizje jakiś dziwnych obrazów.
Kiedy rozglądał sie za drogą ucieczki zobaczył Wilczycę będącą w płomieniach. Dziwne przeczucie mówiło mu, że to było to samo zwierze jakie ma w swoich omamach od jakiegoś czasu i był to ten sam wilk który podąża z nim teraz. Nadal nie wiedział dlaczego ciągle go widzi ani także czemu czuje się bardzo nieprzyjemnie oraz może nawet boi kiedy nachodzą go owe omamy. Obraz jednak zmienił się tak szybko jak zmieniają się języki płomieni trawiące właśnie dom. Następnie zobaczył jakiegoś łucznika. Ponownie nie widział szczegółów, gdyż wizja była zbyt mało wyraźna i za krótka, jednak wyraźnie zapamiętał ogień płonący na naciąganej właśnie strzale.
Dopiero oparzenie płomieniem ocuciło Diritha na tyle aby ruszyć sie w końcu z miejsca i próbować wydostać się z tej iście piekielnej pułapki. Szybko schował nos w zgięty łokieć chcąc choć trochę zmniejszyć ilość wdychanego dymu. Nie czekając dalej zaczął iść przez płomienie. Wtedy naszła go kolejna wizja. Tym razem widział siebie podczas ataku na jakiś awanturników gdy przeskakiwał przez ogień aby odebrać jednemu z nich paczkę, która zdecydowanie była jego celem. Tym razem ocknął się kiedy próbując złapać oparł się dłonią o płonącą ścianę. Mimo bólu odepchnął się od niej aby na nią nie wpaść całym ciałem. Skierował się dalej w przeciwległą stronę gdzie, jak łatwo było przewidzieć, również znajdowały się płomienie. Te ponownie uformowały się w dający się rozróżnić kształt. Tym razem była to twarz jakiejś kobiety. Jednak tak jak wcześniej płomienie rozwiały się równie szybko co uformowały.
Mroczny elf dał się nieco zaskoczyć dziwnemu obrazowi i odruchowo cofnął od niego głowę oraz odwrócił się w kolejną stronę. W tym momencie był już na tyle skołowany i otumaniony gorącem dymem oraz wizjami, że nie miał pojęcia gdzie znajduje się jakiekolwiek wyjście, okno, czy nawet wejście do piwnicy z którego przed chwilą wyszedł.
Rozejrzał się więc w poszukiwaniu okna i na szczęście między płomieniami udało mu się jedno namierzyć. Nie ociągając się więcej ruszył w jego kierunku mając nadzieję, dotrzeć do niego zanim w końcu się udusi lub zacznie palić. Obraz stawał się jednak coraz bardziej niewyraźny za sprawą gryzącego w oczy dymu oraz zawrotów głowy które ponownie zaczęły chwiać mrocznym elfem przy każdym kroku. Całe czas jednak próbował nie spuszczać oczu z celu oraz brnąć na przód. Stawało się to coraz trudniejsze gdyż z sekundy na sekundę dym gryzł bardziej łzawiące oczy jak i tracił równowagę. W końcu nie wytrzymał i upadł przewracając przy tym jakieś palące się krzesła których chciał się łapać aby nie upaść. Na ziemi dopadł go kaszel przez który przez chwilę nie mógł się ruszyć z miejsca. Po tej krótkiej chwili odało mu się opanować na tyle aby zacząć czołgać się w kierunku, w którym uważał że znajdowało się okno. W rzeczywistości czołgał się z powrotem w głąb domu o czym nie wiedział. Udało mu się mimo wszystko przebyć kilka metrów zanim jego ciało zaczęło odmawiać posłuszeństwa a następnie po krótkiej i bezskutecznej walce poddało pozostawiając Diritha leżącego nieprzytomnie na podłodze.

***

Kiedy się obudził znowu ujrzał Wilka kiedy tylko otworzył oczy. Tak jak wcześniej znowu dla pewności próbował się zasłonić obolałą ręką. Tym razem zasłona była wolniejsza niż poprzednio, przez co było widać, że Dirith nie jest w zbyt dobrym stanie i nadal jest osłabiony. Rozejrzał się dalej wokół spoglądając jeszcze w stronę pożaru. Dopiero po chwili przewrócił się na brzuch aby potem chwiejnie wstać i ruszyć w stronę jakiegokolwiek mniejszego zaułka. Doskonale wiedział, że pożar przyciągnie ludzi gdyż pozostawiony bez opieki może wymknąć się spod kontroli i spalić całe jak nie większość miasta... O ile cokolwiek co działo się na wyspie było jeszcze pod kontrolą...
Wchodząc do uliczki otrzepał trochę z sadzy która osiadła na nim podczas gdy "uciekał" z płonącego domu. Zaraz potem zastanowił się przez chwilę co dalej zrobić. Mianowicie nie wiedział jeszcze czy najpierw ruszyć w pościg za przemytnikiem póki jeszcze trop był świeży, przerobić go na drowa i w końcu pozbyć się lub kompletnie rozjuszyć meduzę, czy najpierw spróbować odnaleźć medalion i spróbować odzyskać serce demona. Stwierdził jednak, że uciekinier nie ucieknie za daleko a na pewno nie zwieje z wyspy, więc przyjdzie na niego czas później. Ruszył więc w powrotną drogę do łodzi podwodnej aby przeszukać bagaże maga na wypadek gdyby zabrał medalion ze sobą. Dodatkowo postanowił dowiedzieć się dokładniej co i jak z tym amuletem.
- Zaklinacz... Miałbym do ciebie jedno pytanko odnośnie tego amuletu który dałeś mi w lesie. - zwrócił się spokojnie do maga obserwując go uważnie. - Z tego co mówiłeś Silversting pozbawił cie pamięci i zostawił w lesie. Teraz skoro już ponoć odzyskałeś pamięć pamiętasz może jak do tego doszło?
- I jak to się stało, że Silversting zostawił w twoim posiadaniu klucz do swojej komnaty i w ogóle jak wszedłeś w jego posiadanie? - pytał jednocześnie starając się dotrzeć z powrotem do magazynu w którym było wejście do kryjówki przemytników. Starał się jednak ostrożnie obierać drogę i uważając przy każdym rogu aby nie dać się zauważyć straży i magom mogącym znajdować się w okolicy. Wiedział, że podawał im lokacje tego magazynu, więc nie spieszył się i uważnie rozglądał się kiedy było to możliwe. Dodatkowo także skupiał się na nasłuchiwaniu w poszukiwaniu wszelkich kroków, czy to strażników czy to nieco trudniejszych do usłyszenia magów. Kiedy jakiś zlokalizował dał także znać reszcie żeby się zatrzymali i przez kilka chwil dalej nasłuchiwał co robi znaleziony osobnik, gdyż nie chciał znowu wpaść w jakąś zasadzkę. Wystarczy już, że zmierza w miejsce gdzie pewnie straż sprawdza wspomnianą łódź podwodną.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 25-08-2012, 22:06   #297
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Verion wiedział, jak dobrze wykorzystać swoją nieśmiertelność. Obserwował.

Eversmiling by *pupukachoo on deviantART

Co prawda był tylko Kiharą, lecz w przeciwieństwie do jemu podobnych, trzymał się bardzo blisko u boku Mistress. Ciężko orzec, czy zaczął to czynić przed, czy po tym, jak został jej ulubionym posłańcem. Krążyły plotki, iż był „zakochany” w swojej Mistress, tak samo, jak w Almanakh. W końcu obie pochodziły z tej samej siły wyższej i były siostrami.

- Ujrzał Światło – szepnął Rion. – Jeśli je tu przyniosą, nie powstrzymamy ich.
Wściekły syk Shabranido zatrząsł mgłami. Światło było najpotężniejszą z istniejących mocy i żaden demon nie śmiał w to wątpić. We wprawnych rękach Światło stanowiło siłę absolutnie nie do powstrzymania. Dlatego jedynym ratunkiem dla chaosu od nieskończonych czasów była – nie walka ze Światłem, a walka z wiarą w Światło. Światło miało jedyny słaby punkt – swoich wyznawców. Odpowiednio podkopane fundamenty wiary padały jak gliniane nogi kolosa.

Verion był jedynie Kiharą, lecz zdołał rozkochać w sobie Wojowniczkę Światła, a zatem, można rzec, posiąść aprobatę części Bieli i pozyskać samą Biel, śmiertelnego wroga Chaosu, jako sojusznika. Zdołał też zabić legendarnego Wojownika Bieli, białego smoka, Lavendera. Tego Lavendera, który pokonał w walce Lorda Demonów Shabranido. Wreszcie, zdołał zabić jego następcę, Wojownika Bieli Barbaka i złamać ducha w tysiącach istot, które przysięgały na wieki wierność Bieli. Verion wiedział. Miał oczy, które spoglądając poprzez Mgły Chaosu widziały często to, co widziała sama Mistress. To nic, że był tylko Kiharą.
- Tylko jeden pojedynek... – szepnął do siebie z rozbawieniem.

*

Człowieku. Umarłeś, wiesz?
Twoje ciało zostało zniszczone, a mimo to wciąż pragniesz życia
Masz silną wolę. Nie musisz ginąć, wiesz?
Wrócę cię do życia. Będziesz moim sługą, moją marionetką
Moim opętańcem
Rozkazuję ci: Żyj
Zjednocz się z duchami tego miejsca. I służ mi
Nadaję ci nowe imię
Legion

***

Panie?
Długo się nie widzieliśmy
Tak... zdecydowanie długo
Jak oceniasz swoje nowe ciało? Czy dało ci to do myślenia?
Nie mogłeś mi odebrać mojego przeznaczenia. Straciłeś wszystko
Jednak twój los nie jest przypieczętowany. Dam ci szansę
Otrzymasz nowe życie. Nową szansę
W zamian to ty będziesz pracował dla mnie
W przeciwnym wypadku unicestwię cię. Tym razem na stałe
Zgadzasz się? Tym razem ja rozkazuję tobie
Żyj

*** ~by Astaroth [Blacker]

Verion pamiętał.
Stworzenie Legiona. Stworzenie Azmaera. Verion wiedział. Tamtego dnia...

- Almeno... Wyzywam Cię.

Te słowa Astarotha uderzyły w Veriona jak grom z jasnego nieba. Chociaż wiedział, że pewnego dnia je usłyszy. Wpadł w panikę. W autentyczną panikę, ale nie okazał tego. Nadchodziły zmiany. Nadchodził Nowy Shabranido.

Shabranido skamlał jak pies płaczący za właścicielem, który go porzucił.
Bóg popełnił jeden błąd. Dał swoim tworom wolną wolę.
Chaos z wolną wolą. Siła napędzająca istnienie. Śmierć. I życie. Chaos jest tym co niszczy i tworzy. Nie da się tworzyć w nieskończoność bez niszczenia tego co było.
Czarna Zorza miała od zawsze wolną wolę. Jej niezrozumiałe, chaotyczne działania wynikały właśnie z owej wolnej woli. Kochała tych, korzy mieli wolną wolę. Takich Jak Ona.

Yes, that`s why I`ve chosen him – uśmiechnęła się z zadowoleniem Mistress. – Free will. Free mind. He`s not afraid. He KNOWS he won`t be. Taktowny, czarujący, sprytny, ślepy jak sprawiedliwość, oślepiający wszystkich wokół. Tacy Jak Oni nigdy się nie dowiedzą co robiłeś za ich plecami. W ich oczach zawsze będziesz Taki, gdyż urodzili się ślepi na twój umysł, a ty na dodatek wydłubałeś im oczy. Szable... Bez wahania odrąbałby nimi rękę, która go stworzyła.

Walczyli. Verion obserwował.

Z każdą chwilą coraz silniej w jej mglistej duszy ścierały się dwa sprzeczne impulsy. Radość tej chwili, radość z jego odwagi, siły i honoru. Rozpacz, rozpacz z możliwości utraty kogoś Takiego. Takiego Jak Ona. Nie chciała go zabijać. Nie chciała przerywać tej boskiej walki.
Kiedy usłyszała jego myśl, Jak walczyć, to do końca, zatrzymała się.
Invidiahapsemhapsensjovna, ivji thia hapsh enth enth ovna ifi thia hatsh enth hatshien ovhna…
“ifi thia hatsh enth hatshien ovhna…” – “zawsze walcz do końca”.

Niespodziewanie, ujrzał dwie jasne łzy toczące się po jej policzkach. Verionem wstrząsnął dreszcz. Wiedział.

Verion był cząstką Jej Chaosu. Istniał po to, by za wszelką cenę bronić swojej egzystencji. Jej egzystencji. Był cząstką Jej Mgieł, cząstką Niej samej. I tak jak Azmaer otrzymał rozkaz „żyj”, a mimo to zapewne oddałby życie za swego stwórcę Astarotha, tak Verion wiedział, że bez Mistress nie ma Mgieł, a bez Mgieł nie istnieje żaden demon czy Kihara. Przybycie Astarotha, Last Soulbreakera, było nieuniknione. Verion był tylko Kiharą. Nie mógłby mierzyć się z Last Soulbreakerem, zresztą same Mgły Chaosu nie pozwoliłyby mu zapewne podnieść ręki na kogoś na szczycie hierarchii – była to walka z wiatrakami, walka Mgieł z Mgłami, paradoks, do jakiego dojśc nie mogło, Mgły nie mogły kaleczyć same siebie. Verion nie miał na tyle Wolnej Woli. Nie miał Wolnej Woli, by sprzeciwić się woli swojej Mistress, swoim Mgłom, które płakały nad ranami Astarotha.

Oczy Veriona potrafiły jednak dostrzec niedostrzegalne. Potrafiły w tłumie dostrzec godnego przeciwnika dla Last Soulbreakera. Co więcej, Chaos został wezwany, wskazano mu idealny cel! A tym, który go wezwał był... kleryk Bieli! To był znak.

- Darkness beyond blackest pitch, deeper than the deepest night! Violet that shines upon the sea of Chaos!!! Mysts of Chaos, I call you!!! Mistress!!! Wymawiam teraz twe imię, by złożyć ci obiecaną ofiarę!!! Zabierz w odmęty Mgieł składanego Ci w ofierze drowa!!!

Mgły dosłyszały, oczywiście. Jedno spojrzenie na „ofiarę” wystarczyło.
Verion uśmiechnął się krzywo. Mógł zobaczyć to samo co Mistress, zatem wiedział, kogo upodobały sobie Mgły. Widział przeciwnika, któremu Mgły nie krępują Wolnej Woli, kogoś, kto nie został stworzony przez Mgły. Kogoś, kto jest zawsze o krok do przodu, lub nie cofa się ani kroku w tył na widok przeciwnika. I tak jak nieliczni kiedyś lękali się niepozornego szlachcica w czerwonym żupanie, tak i teraz nieliczni obawiali się mrocznego elfa będącego chimerą. Ale Verion wiedział. Wiedział, że to się zmieni. Pewnego dnia losy świata będą zależeć od zwykłego pojedynku tych dwóch istot, a Chaos wiedział już, kto wygra niebawem w próbnej wersji tego pojedynku. Kto wygra drugi, decydujący pojedynek, było dla Chaosu fascynującą zagadką, a Verion, będąc cząstką Chaosu, podzielając upodobania Mgieł i swojej Mistress, miał teraz jeden cel – przekonać się kto wygra w tym starciu, do jakiego dojdzie zapewne za setki czy tysiące lat... Verion wiedział już teraz, że nadchodzą zmiany. Był bardzo cierpliwy. Przez cały ten czas będzie robił swoje i obserwował.
Slayers by pupukachoo on deviantART

* * *

Kiti, Dirith;

Ustaliliście [samiec Alfa ustalił ] że wrócicie do wraku łodzi podwodnej by ją przeszukać.
- Wolałabym zostać i odszukać Lady Makbet – powiedział Zaklinacz. – Poza tym jeśli się rozdzielimy jest większa szansa na to, że dopadną nas wszystkich... Chcą złożyć cię w ofierze dla Chaosu – powiedział, jakby to nie było oczywiste już od dawna. – Silversting nie żyje... Jego golemy zaczną niszczyć miasto, nie mam pojęcia jak to wszystko opanować!... – załamał się. – Król nie żyje, krąg magów i straż mają nie za przestępcę i chcą mojej głowy!... Co ja mam robić?! – zaczął rozpaczać. – Jak ja mam ratować to miasto?! Ta klątwa pochłonie nas wszystkich! – spojrzał na unosząca się w powietrzu meduzę.
- Zaklinacz... Miałbym do ciebie jedno pytanko odnośnie tego amuletu który dałeś mi w lesie
- Amuletu...? A, tak...!
- Z tego co mówiłeś Silversting pozbawił cie pamięci i zostawił w lesie.
- Na to wygląda. Sądzę że stworzył mojego klona, który mu służył i próbował się mnie pozbyć!
- Teraz skoro już ponoć odzyskałeś pamięć pamiętasz może jak do tego doszło?
- Nie pamiętam jak i kiedy udało się mu stworzyć mojego klona, ani w jaki sposób pozbawił mnie pamięci, ale ten amulet... Pamiętam, jak Lady Makbet powiedziała mi, że Silversting zaczął się dziwnie zachowywać i że ona się go autentycznie boi. Akurat tamtego dnia byłem w pobliżu jego komnaty i zobaczyłem uchylone drzwi. Nie mogłem się powstrzymać i zajrzałem do środka... Nie spodziewałem się, że Silversting tam był. Kiedy mnie zobaczył, nawet się do mnie nie odezwał. Byłem tak speszony tym że wszedłem do jego komnaty... pomyślałem, że zrobiłem z siebie kretyna i nie odezwałem się, a on, jak sądziłem, obrażony, wyszedł bez słowa, zostawiając otwarte drzwi. Teraz już wiem, że wtedy prawdopodobnie jakimś cudem pomylił mnie z klonem jakiego stworzył, dlatego nie odezwał się do mnie i zostawił mnie na moment samego w swojej komnacie! Zobaczyłem, że na podłodze leżał ten amulet. Tak po prostu leżał. Nie wiem, jak Silversting mógł go nie zauważyć, ale pewnie wypadł mu z kieszeni kiedy tamtędy przechodził. Zdumiony podniosłem go, a wtedy w drzwiach stanął sługa Silverstinga. Powiedział że Silversting kazał mu zamknąć drzwi. Było mi strasznie głupio, że nawet on przyłapał mnie w tej komnacie pod nieobecność jej właściciela, a tym bardziej bałem się że zostanę okrzyknięty złodziejem, więc szybko ukryłem amulet i wyszedłem. Chciałem oddać ten amulet Silverstingowi później, zmyślając bajkę że zgubił go na korytarzu. Pomyślałem że to nic złego bo przecież i tak każdy z nas nosił zawsze klucz zapasowy na wszelki wypadek a drzwi zamykano bez użycia klucza. Ale nie zrobiłem tego, gdyż to właśnie tamtego dnia Silversting postanowił się mnie pozbyć... I amulet został ze mną.

Mówił całkiem przekonująco i nie wydawało ci się aby kłamał. Zastanawiało cię tylko jak amulet znalazł się wtedy na podłodze.

- Podejrzewam że Silversting zlecił komuś moje zabójstwo, gdyby sam się tym zajął na pewno bym nie żył...

Starczyło czasu na krótką rozmowę, musieliście ruszać do magazynu, póki pożar nie zwabił znów straży. Zaklinacz ruszył w swoją stronę.

Czujnie próbowaliście omijać straż. Nie było to zbyt trudne w ogóle panującego chaosu, mało kto zwracał na was uwagę spośród zwykłych ludzi, a straż miała ręce pełne roboty, serca pełne lęku i portki pełne również... Dotarliście do magazynu. Zeszliście do kanałów. Zapach krwi szczurów nadal był wyraźny. Zapach elfickich ziółek nadal się tu unosił. Nagle dosłyszeliście czyjeś przerażone wrzaski i odgłosy walki. Niebawem zobaczyliście kto wrzeszczał – jeden ze znanych wam przemytników z łodzi podwodnej miał właśnie spore kłopoty...

A little help please... by ~dypsomaniart on deviantART

Szczurowato-wilczy stwór szarpał go, ujrzeliście też dwóch jego kolegów ze stada czyhających nieopodal w tunelu prowadzącym do łodzi podwodnej.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 26-08-2012, 11:30   #298
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Ogień nie należał do ulubionych atrakcji Kiti. Jak wszystkie zwierzęta bała się ognia i nie chciała mieć z nim do czynienia z bliska. Pożary w zamkniętych pomieszczeniach również nie należały do jej ulubionych atrakcji. Przynajmniej była niska i mogła lepiej przecisnąć się między płonącymi meblami. Nie zastanawiała się co się stanie kiedy uda się jej wyczołgać z płonącego budynku na zewnątrz czeka straż magowie podpalacze albo rozzłoszczony motłoch. Póki co musiała jak najszybciej wydostać się z pożaru. Próbowała trzymać się razem z Zaklinaczem i Dirhem, ale kiedy tylko weszła w kłęby dymu, zupełnie straciła orientację i towarzysze znikli jej z oczu. Duszący dym wykluczał wywąchanie ich a huk i trzask ognia sprawiał że ogłuchła ze strachu. Była kompletnie spanikowana i nie miała pojęcia gdzie podział się Zaklinacz i drow. Nie miała nawet czasu by krzyczeć czy ich wzywać, wszystko działo się bardzo szybko i chciała tylko jednego, wydostać się z płonącego budynku. Jakimś cudem, ze wsparciem Bieli, udało się jej dostać do drzwi . Wiedziała że mogą być gorące i w ostatniej chwili zdecydowała się uderzyć w nie stojącym nieopodal krzesłem, któremu dopiero noga zajęła się ogniem. Sama nie wiedziała czy dobrze robi i co powinna tak naprawdę zrobić. Była zupełnie spanikowana i chciała tylko wyjść wyjść wyjść!!! Kiedy drzwi się otworzyły i zobaczyła ulicę bez namysłu wybiegła na zewnątrz. Z ulgą wciągnęła świeże powietrze i zaczęła uspokajać oddech, robiąc głębokie wdechy i nabierając tlenu. Cuchnęła cała spalenizną a jej białe futro wyglądało fatalnie. Gdyby ją teraz jakiś elf zobaczył złapałby się za głowę, albo za uszy, ciągnąc je ze zgrozy i rozpaczy tak jak ludzie wyrywają sobie włosy z głowy! Ale żyła. Była na zewnątrz! Udało się udało udało! Po kilku głębszych wdechach przyszedł czas by ogarnąć resztę. Zaklinacz wyszedł z budynku, zasłaniając twarz rękawem i ciężko kaszląc.

Ludzie nazywają Elfy Almanakh fanatykami Bieli, ale one wcale nie są fanatykami. One zwyczajnie widzą świat inaczej (żeby nie powiedzieć ‘myślą inaczej’ hihihi). Na przykład, jak postępują elfy Alamankh:

Elf:
Daję komuś prezent dlatego że go lubię i chcę zobaczyć radość na jego twarzy, okazać przywiązanie do danej osoby, nie oczekuję w zamian prezentów, a towarzystwa tej osoby.
Kiedy się uśmiecham chcę ci okazać, że cię lubię.
Cierpię, kiedy widzę cierpiącą istotę i zastanawiam się jak jej pomóc.
Kiedy ktoś mnie o czymś zapewnia, wierzę mu.
Wierzę, że każde zachowanie innych istot wynika z jakiegoś racjonalnego powodu i szanuję to.
Zawsze sprawdzam czy swoim postępowaniem nie uprzykrzam się innym, żyj i daj żyć innym.
Narażałem swoje życie broniąc przyjaciela gdyż mam taki obowiązek a poza tym wiem, że on narażałby się dla mnie.

Człowiek:
Ktoś dał mi prezent, czyli będzie czegoś ode mnie chciał a teraz jeszcze ja też muszę kupić mu prezent...:/
Uśmiecham się do wszystkich których nienawidzę, żeby się odwalili i nie pomyśleli że jestem żmiją, haterem czy coś, i tak obgadam ich i zdradzę za ich plecami...
Kiedy widzę cierpiącą istotę cieszę się, że mnie to samo nie spotkało.
Kiedy ktoś mnie o czymś zapewnia przytakuję, ale wiem, że on gada głupoty i łże jak pies a do tego na niczym się nie zna.
Wierzę że każde zachowanie innych związane jest ze zdobyciem kasy, władzy, lub z rozpustą.
Dążę do celu po trupach i inni nic mnie nie obchodzą bo przecież ja nie obchodzę ich.
Narażał się dla mnie, teraz muszę mu się jakoś grubo odwdzięczyć...:/

Elfy nie mają ludzkiej wrodzonej żądzy do zagarniania wszelkich dóbr dla siebie, człowiek musi przywłaszczyć sobie wszystko co znajdzie i jeszcze zabrać to co mają inni, Elfy nie rozumieją, po co robić coś takiego, po co zgarniać ‘ile się da’, skoro mogą przeżyć z tym co mają. Słowem, jak to pewien demon kiedyś rzekł, Chaosowi najłatwiej jest zabić wyznawcę Bieli korzystając z samej wiary tego wyznawcy. Istoty Bieli mają zakodowane, aby bronić innych równie skutecznie co samych siebie i Chaos bardzo chętnie wykorzystuje to, aby zamęczyć wyznawców Bieli na śmierć, zmuszając ich do dobrego wykonywania swoich świetlistych obowiązków. Przekonani, że ich ‘przyjaciele’ są prawdomówni, przyjacielscy, nie dwulicowi, nie pasożytniczy i że są im wdzięczni, Elfy nie raz giną w obronie innych istot, przekonane, że bronią kogoś, kogo bronić warto. Elfy przywykłe do tego że otaczają je uczciwe i wierne istoty Bieli, często nie odróżniają fałszywych uśmiechów i kłamstw i fałszywych pochwał od prawdziwej wdzięczności, bądź też z uporem maniaka na nią oczekują. Elf woli zamęczyć się na śmierć niż odmówić spełnienia swojego świetlistego obowiązku i bezczynnie patrzeć na cierpienie innych, o czym oczywiście Chaos doskonale wie. Ile Elfów Almanakh zginęło w obronie demona w przebraniu, nikt chyba nie zliczy. Dla ludzi jest to często głupota, naiwność i fanatyzm, dla Elfów jest to po prostu oszustwo tak podłe i tak im obce, że w porę go nie pojęły, lub nie były zdolne w nie uwierzyć.

No więc gdzie jest Dirith? A Może By tak to sprawdzić!? Coś długo go nie ma, długo długo długo!

Kiti rozglądała się wokół ale po drowie ani śladu.
- Czy on został w środku!? – spytała zaklinacza.
- Nie wiem, nie widzę go! Nie wiem, co się z nim stało!
(jak pewien demon zażartował; drowy są słabo widoczne na tle dymu...)
Kiti nerwowo krążyła w kółko, zaszczekała kilka razy, z nadzieją że Dirith odpowie. Ale nie odpowiadał.
- On tam został, został, został!!!
Zaklinacz nie bardzo wiedział co na to poradzić. Budynek stał w płomieniach.

(Magowie to partacze, lepiej weź Elfa do squadu! Sorki Barelard hihi)
Trolling Saruman Part 2 - YouTube

Ponownie to właśnie Elf musiał ratować sytuację!
[media]http://www.youtube.com/watch?v=KaqC5FnvAEc[/media]

Drow nadal nie wrócił. Część Stada została w ogniu!

Fire Reflection by ~WolfHige on deviantART

Na przód!!!
http://i23.photobucket.com/albums/b3.../wolf-jump.jpg

Kiti rzuciła się w kierunku pierwszego źródła wody w okolicy, jakiejś starej balii z deszczówką. Wskoczyła w wodę i przemoczyła całe futro z nadzieją że to nieco pomoże jej dłużej przetrwać w ogniu.
- Możesz wyczarować stworzenie które utoruje drogę!? Żeby przytrzymało belki żeby dach się nie zawalił!
Rzuciła się z powrotem do budynku.
*
Dopiero kiedy wyciągnęła Diritha na zewnątrz mogła mu się przyjrzeć. Drow był nieprzytomny i mocno poparzony, ale żył! Zmęczona Kiti łapczywie łapała świeże powietrze, nim rzuciła na Diritha czar uleczenia. Drow wyglądał dosłownie jak usmażony Lembas, ale lecznicze zaklęcie powinno załagodzić oparzenia.

Kiti miała nieodparte wrażenie że jedna z sił wyższych usiłuje posłać Diritha do piachu. Ostatnio drow miał strasznego pecha, strasznego strasznego strasznego! Czyżby Mgły niecierpliwiły się i chciały już swoją ofiarę!?

„Co ja najlepszego zrobiłam, wołając je wtedy!? Toż to klątwa!”

Kii zastanawiała się która z sił wyższych ma interes w zabiciu drowa, w końcu Dirith aniołkiem nie był i Chaos powinien go lubić, a drowia klątwa podobno również czerpała moc z Chaosu. Biel z kolei nie jest mocą która wyrządza krzywdę, Biel jedynie błogosławi ale w drugą stronę nie działa, nie każe ani się nie mści! Może zwyczajnie drow stanowczo za dugo spacerował po mieście z trucizną w żyłach. Kiedy w końcu się ocknął, Kiti powitała go wesołymi piskami, machaniem ogona i radosnym podskakiwaniem.

Dirith szybko się pozbierał i ruszył iż powrotem do kanałów. Na wieść o tym Kiti westchnęła tylko. Była kłębkiem brudu i smrodu z kanałów. Kiedy już stamtąd wyjdą musi się uporządkować, musi musi musi! Jak ona potem to wszystko rozczesze!?

W kanałach znowu czekały kłopoty. Kiti próbowała się zjeżyć ale z brudnym futrem się nie udało. Czekała co na to Dirith, czy zawróci, czy zaatakuje, a skoro wiedziała że raczej to drugie, była gotowa. Upatrzyła sobie jednego ze szczurów, zamierzała skoczyć na niego, przewrócić i złapać za gardło.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 01-09-2012, 03:49   #299
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Dopytywanie zaklinacza o amulet nie szło tak jak przypuszczał. Co prawda szło sprawnie, jednak nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Wersja wydarzeń Zaklinacza jednak nie przekonała go do końca, więc postanowił nadal uważać na poczynania tego maga. Dlatego odprowadził go przez chwilę wzrokiem zanim w końcu ruszył z powrotem do magazynu. O dziwo droga powrotna była całkiem spokojna. Co prawda znalazło się paru strażników po drodze, jednak ci na szczęście bardziej byli zajęci próbami opanowania chaotycznej sytuacji. Lub przynajmniej udawaniem że próbują coś zrobić poza uważaniem na własne cztery litery. Dlatego nie było większych problemów z przeczekaniem lub przemknięciem się za ich plecami.
Dodatkowo na szczęście straż nie zabrała się jeszcze za weryfikację opowieści drowa o łodzi podwodnej i w magazynie nie było nikogo widać. Dirith wszedł więc do magazynu i dalej skierował się do wejścia do kanałów przez które prowadzi droga do tajnego doku. Nadal istniały szanse na to, że straż była szybsza i szwenda się gdzieś po kanałach. W takim wypadku też nie powinno być raczej dużych problemów, gdyż drow zdecydowanie dobrze widział w podziemnych mrokach i światło ewentualnych pochodni mógł dostrzec z daleka. Dawało mu to czas na ukrycie się lub przygotowanie zasadzki. Jednakże straży w kanałach nie było. Zamiast tego było więcej szczuropodobnych chimer, które właśnie dorwały jakiegoś przemytnika. No cóż... Dirith zgodnie z obietnicą zostawił ich w spokoju, no może poza jednym wyjątkiem złapanym przez Wilka, więc ten nieszczęśnik nie mógł mieć do niego żadnych pretensji.
Trójka przeciwników to jednak inna bajka. Raz, że mieli przewagę liczebną, a dwa, że pewnie w okolicy mogło być ich więcej. Na szczęście chyba byli głodni i to z takim zamiarem złapali człowieka. Niestety szczuro-wilki wybrały sobie kiepski korytarz do polowań, gdyż mroczny elf właśnie był zmuszony do jego przebycia. A to oznaczało albo przejście obok albo pokazanie kto komu powinien ustąpić miejsca,
Bez zbędnych komentarzy likantrop przyjrzał się uważnie przeciwnikom. Wyglądali na nieco bardziej zainteresowanych ofiarą niż nim, gdyż nie zaatakowali w momencie w którym go ujrzeli. To dobrze a dodatkowo ten fakt może spróbować wykorzystać. Warknął tylko pod nosem domyślając się jaki przebieg obierze zaraz to spotkanie. Zamierzał się do niego jednak przygotować przemieniając w tygrysołaka. Może ponowna przemiana nie była zbyt dobrym pomysłem ze względu dość słaby aktualny stan... jednak pozostałe opcje nie były lepsze. Dlatego spokojnie zmienił postać nie spiesząc się za bardzo o ile było to możliwe. Dlatego tym razem przemianie nie towarzyszyły głośne trzaski łamanych kości. Było to trochę nie korzystne, gdyż gwałtowna przemiana mogła by być bardziej zastraszająca, jednak z uwagi na nadwątlone siły nie było innego wyboru.
Gdy już był pod postacią tygrysołaka wydał z gardzieli dość głośny ostrzegawczy pomruk, który przeszedł w warkot. Następnie nie okazując żadnych (o ile to możliwe) oznak słabości ruszył dalej tym samym tempem jak poprzednio. Chciał tym samem pokazać przeciwnikom, że zupełnie się ich nie boi oraz zaprezentować przez przemianę z czym tak na prawdę mają do czynienia. Jednocześnie przez dalsze ruszenie bez wahania chciał wyraźnie pokazać, że w najmniejszym stopniu nie boi się nawet i trzech napastników. Dodatkowo w pewnym momencie ryknął głośniej.
- Won z drogi... - powiedział również gwałtowniej jednak z pewnym chłodem w głosie. Co prawda wątpliwym było żeby szczuro-wilki, czy co to tak na prawdę było, go zrozumiały, jednak warto było spróbować.
Cały czas dokładnie się przyglądał przeciwnikom aby możliwie jak najszybciej zauważyć ich reakcję na swoją próbę zastraszenia i odpowiednio zareagować. Samemu jednak nie chciał zaatakować pierwszym. To dlatego, że istniała możliwość uniknięcia niepotrzebnej walki. Co prawda wszystko w naturze Diritha wrzeszczało, warczało i ryczało żeby po prostu zaatakować i usunąć z drogi te przeszkody, jednak zdrowy rozsądek mimo wszystko zwyciężył. A kto wie, może jeśli pozwoli odejść tym chimerom ze zdobyczą, to zaoszczędzi trochę sił i nie padnie nieprzytomny w środku walki? Niestety taka możliwość też istniała, dlatego mimo wszystko wpierw Dirith próbuje po prostu przejść swoją drogę i w miarę możliwości nie przeszkadzać kolegom w zabawie. Cały czas był jednak gotowy do ataku jeśli któryś z nich postanowił jednak spróbować zabawić się z nim. W takim wypadku nie szczędziłby ciosów pazurami ani ugryzień żeby pokazać kto tu rządzi.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 04-09-2012, 17:06   #300
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kiti;
Po raz kolejny wykazałaś się elfickością, ratując „swojego mrocznego brata [eeer] Samca Alfa” z płomieni. Dopisz sobie +10 do elfickości.
[zamówione]
„Elfy Almanakh w warunkach naturalnych śpią nawet do 14 godzin na dobę. To stworzenia wieczorno-nocne, nie ranne ptaszki. Przeciętny elf Almanakh budzi się ok. 13.00 i zasypia tuż przed 24.00. Podobno w naturalnym środowisku już minutę po 24.00 elfy Almanakh nie mogą zasnąć i nie śpią całą noc. Od godziny 3.00-5.00 są absolutnie nieprzytomne i zasypiają na stojąco. Elfy Almanakh cierpią na przypadłość pt. „muszę cały czas coś robić”. Kiedy już się obudzą, stale są czymś zajęte. Elfy są długowieczne, dlatego codziennie muszą robić coś ciekawego i codziennie muszą poznać jakąś nową rzecz, inaczej strasznie się nudzą i marudzą. Oszczędzają czas, uwielbiają wykonywać kilka rzeczy na raz, z reguły jedzą i gotują podczas wykonywania innych czynności, np. jedzą i trenują strzelanie z łuku, jedzą i polują, jedzą i gotują, czy jedzą, gotują i jednocześnie sprzątają, śpiewają, tańczą i piszą wiersze itd.”
„Podczas odpoczynku Elfy Alamankh bardzo lubią włazić na drzewa i rozkładać się na gałęziach, tak, że nogi im dyndają. Każdy elf ma swoje ulubione drzewo, regularnie na nim przesiaduje, monitoruje z niego las, dba o nie i z miejsca staje się agresywny, kiedy nie-elf pojawia się w pobliżu jego drzewa. Elfy Almanakh czują się lepiej na drzewach (lub entach...) niż na ziemi, a jeśli zatrzymują w swoim lesie intruza, zawsze celują do niego z łuku z dogodnej pozycji strzeleckiej na drzewie. Elfy Almanakh nie lubią wiatru. W wietrzne dni zamykają się w domach i zagrzebują się szczelnie pod kocami lub kołdrami. Podobno nie lubią wiatru również dlatego, że strzały im krzywo lecą w wietrzne dni. Uwielbiają słońce i bardzo wysokie temperatury”
„Elfy Almanakh nienawidzą tkanin w groszki, paski i kratki, paski i kratki wzbudzają u nich niesmak i agresję! Nienawidzą też wszelkich nowoczesnych, pstrokatych wzorów. Jeśli zaprosisz elfa do mieszkania z takimi tkaninami, elf będzie próbował opuścić je cichaczem, lub usunąć drażniące go wzory z zasięgu wzroku. Elfy Almanakh mają problem z postrzeganiem przedmiotów pomalowanych w pasy i kratki, widzą ich kontury jako rozmazane, unikają nawet chodzenia po powierzchniach takich jak chodniki w bardzo wyraźną kratkę”.
„Elfy Almanakh są bardzo wrażliwe na zimno i przeciągi. Szukają desperacko źródeł ciepła, by się ogrzać, np. kładą ręce na garnkach i czajnikach na gazie, lub kładą ręce nad wylotem strumienia pary z czajnika lub garnka, wkładają ręce do uchylonego piekarnika, przykładają ręce do lamp o strony żarówek, wciskają się pod wylot nawiewu ciepłego powietrza z komputera itp. Elf Almanakh potrafi zapomnieć się i ręką wyjąć jajko ugotowane w świeżo wrzącej wodzie – poczuje to ze zdumieniem za 5 minut”.

Dirith;
Nie żebyś nie lubił walki, ale tym razem trochę ci się spieszyło. Po całej przygodzie z pożarem powoli dochodziłeś do siebie. Wręcz, czułeś jak siły powoli do ciebie wracają. Miałeś wrażenie że chłód kanałów działa kojąco na poparzenia. Do tego ogólnie czułeś się lepiej niż przed chwilą, szumy w głowie ustawały, mroczki nie pojawiały się już i wizja się wyklarowała. Miałeś wrażenie że odtrutka zaczęła w końcu działać! Podbudowany tą myślą i powolnym, ale jednak, przypływem sił, zdołałaś całkiem sprawnie przemienić się w tygrysołaka. Niezbyt rozumne szczurowate istoty cofnęły się i zjeżyły, kiedy ich przeciwnik urósł w oczach. Próba odstraszenia ich i uniknięcie ryzyka zarażenia wścieklizną czy innym syfem była dobrym pomysłem. Tak, czułeś się o wiele lepiej! Najwyraźniej odtrutka działała! Wydałeś z siebie tygrysi ryk, który zatrząsł szczurowatymi; z sykami zerwały się do błyskawicznej ucieczki, zupełnie zaskoczone i przerażone. Po chwili nie było po nich śladu.

Kiti, Dirith;

Niestety człowiek którego pogryzły zdążył paść z wycieńczenia. Stracił za dużo krwi, a i pewnie zdążył załapać jakiegoś syfa...

Ruszyliście znaną drogą do hangaru z jakiego wypłynęła łódź podwodna. Kanał nadal był suchy, po tym, jak Kiti odkręciła zawór wody. Łódź podwodna nadal leżała na dnie w tunelu nieopodal, rozpruta, wokół unosił się lekki dymek elfickich ziółek.

Zauważacie jednak, że coś uwija się przy łodzi. A co gorsza, słyszycie też szmery za waszymi plecami! Stworzenia są wielkości 1,5m x 1,5m, więc nic co by was mogło nazbyt przestraszyć... I co gorsza, wyglądają na robale!
Zerg Infestor by *Infernal-Feline on deviantART

Jeden uwija się przy łodzi, krąży przez chwilę, zeskrobuje w mordkę resztki czyichś urwanych nóg, zabiera i olewając was kompletnie, idzie w głąb tunelu, znika w mroku. Drugi, ten za waszymi plecami, obczaja świeżego ludzkiego trupa. Następnie wgryza się w niego i zabiera go sobie, jakby nigdy nic, zawraca i ciągnie sobie po ziemi swoją padlinę. Znika w jednej z odnóg tunelu, jaką ominęliście po drodze. Wygląda na to, że to nieszkodliwi [?] padlinożercy, który oczyszczają teren podobnie jak mrówki. Tylko skąd się tu wzięły...? I czy razem z padliną nie zabrały sobie czegoś jeszcze...?
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172