Grupa w śrdoku
Za zakrętem nie było nikogo, piraci mogli więc swobodnie ruszyć dalej i po schodkach dostać się na parter.
Korytarz, w którym się znaleźli był ślepo zakończony praktycznie obok ich pozycji, tymczasem z drugiej strony ciągnął się aż do centralnej części budynku, gdzie Luven przyszedł wcześniej z Vincentem (obecnie martwym). Po prawej stronie nowego korytarza było troje drzwi w odstępach co 5 metrów, prowadzących zdaje się do pomieszczeń użytkowych bazy. Grupa na zewnątrz
Nie licząc poparzonych i poranionych niezdolnych do walki żołnierzy na ulicy było już 8 marines, uzbrojonych w lekką broń - krótkie strzelby o szerokim rozrzucie śrutu i standardowe marynarskie szable. Dostrzegli was, ale na szczęście nie znajdujecie się w zasięgu skutecznego ognia strzelb. Marines jednak szybko poderwali się do biegu i ruszyli w waszą stronę - kilku już zaczęło nabijać broń - więc jeśli nie macie zamiaru się wycofywać, to radziłbym szybko zareagować. Colette
Do dziewczyny taszczącej zakupy, oraz "jej" świnki podszedł młody jegomość, ubrany w kolorowy, choć bardzo niechlujny strój.
- Co to się stało, że taka urocza dziewczyna jak ty nosi tyle różnych zakupów całkiem sama?- Zagadnął. Zdaje się, że to jeden z miejscowych podrywaczy upatrzył sobie Colette na swój kolejny cel.
__________________ " - Elfy! Do mnie elfy! Do mnie bracia! Genasi mają kłopoty! Do mnie, wy psy bez krzty osobowości! Na wroga!"
~Sulfelg, elfi czarodziej. "Powołanie Strażnika". |