Alex ledwo zdążył położyć obok siebie swoje rzeczy i rozsiąść się wygodnie na krześle, gdy nagle do jego nosa doleciał zapach spalenizny. Któryś z kompanów przypalił kolację?
Złudzenia prysnęły natychmiast, gdy ze swego pokoju wypadł Kasimir z okrzykiem “Pożar!” Dodatek o konieczności ucieczki były zgoła niepotrzebne.
Alex nie wypytywał, co takiego wyczyniał Ignatz, że podpalił ich chałupę. Jako że niedawno przeżył podobną sytuację wiedział aż za dobrze, co trzeba robić - chwytać to, co pod ręką i najkrótszą drogą opuścić pomieszczenie.
A może to nie Kasimir? Może komuś zaleźli za skórę? Wszak zdarzenia jako żywo przypominały powtórkę z rozrywki - przerwany nocleg w karczmie. Osłaniając dłonie płaszczem Alex rozwalił okno, a potem - trzymając w rękach kuszę i plecak - wyskoczył na zewnątrz. |