Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-07-2012, 20:24   #11
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
- Słyszałem… Gratuluję towarzyszu – rzekł Laurentij uzupełniając kielich Wołodii.
- Mam nadzieję, że Ślepy był pomocny… - spoglądając cały czas na trunek, dodał z porozumiewawczym uśmiechem. - Zatem twoje zdrowie! Do dna! - niemalże krzyknął wlewając gorzałkę do gardła. - Aaach, cudna... czyż nie? - Rzekł, gdy tylko przełknął.
-Taa...- jęknął kozak wypuszczając powietrze z ust. To była tylko gorzała, ale nawet sposób w jaki ją przygotowywano i ten charakterystyczny smak dalece inny od jałowej, imperialnej wódki przypominał kozakowi o rodzinnych stronach, za którymi tak bardzo tęsknił.
-Psia mać całe złoto na pancerz wydałem...- burknął po chwili nieco rozgoryczony -Cholera wie, co dalej. Chłopaki mówią, że zostajemy tu co by jeszcze przyszkubać nieco koron, ale jakoś nie widzi mi się służba w straży miejskiej, czy jak oni tu się tytułują.- znów zrobił skwaszoną minę.
- Tak się składa, że mógłbym Ci pomóc – gospodarz, uzupełniając kielichy, odpowiedział po chwili zastanowienia. - A ty mógłbyś pomóc mi… - dokończył dość enigmatycznie, spoglądając na zainteresowanie kozaka. – Widać żeś zaradny kozak. A takich zawsze dobrze poznać.
-Słucham?- syknął z zainteresowaniem. Gospodarz zdawał się być nie głupim chłopem i pewnie nie miał zamiaru proponować Wołodii roboty w stylu zabij mi konkurencję, albo czyść wychodek każdego ranka.

- Więc sprawa ma się tak - zaczął Larentij zaplatając ze sobą palce obu dłoni. - Jak pewnie już wiesz w mym lokalu sami wykonujemy gorzałkę. Przez duży popyt znaczną jej część musimy jednak zwozić z naszej krainy. Koszty transportu i ryzyko z nim związane są znaczne i przydałoby się je wyeliminować. Widzę jednak rozwiązanie tej sprawy… Pewnie słyszałeś o gorzelni, która spłonęła jakiś czas temu. Od razu zaznaczam, że nie miałem z tym nic wspólnego. To był jakiś eksperyment właściciela. Nieudany.- Dodał z uśmiechem po czym kontynuował. - Gorzelnie tą teraz odbudowywać będzie spadkobierca właściciela. A jest tam, a raczej był… alembik. Alembik krasnoludzkiej roboty, który zaginął po pożarze. Jakby to określić, wielka, metalowa pucha, która w jakiś dziwny sposób nagle zaginęła. A ja potrzebuję kogoś zaradnego, by go odnalazł… Ważnym też jest, by alembik nie wrócił do miejscowej gorzelni. Jak podejrzewasz, na rękę mi jest, że obecnie produkcji tam nie ma. Teraz dziewięć na dziesięć butelek na mieście jest moich. I stan ten pogorszyć się nie może. Zakończył przechylając kolejny kielich.[/i]-
-Dobra... A co ja będę z tego mieć, poza darmową gorzałą do końca życia?- spytał Wołodia uśmiechając się diabolicznie, jak nigdy dotąd. -Masz jakieś podejrzenia? Komu mogło na niej zależeć?... Dobra, nie było pytania. Miasto pełne Kislevczyków i krasnoludów...- uśmiechnął się już normalnie.

- Widać, że głowa do interesu jest… to lubię - uśmiechnął się Laurentij. – Powiem tak… żałować nie będziesz i jak tylko ci się uda wynagrodzony zostaniesz sowicie. Możesz mi zaufać - dodał śmiejąc się podobnie do Wołodii.
-Dobra. Co wiesz i co może mi się przydać w poszukiwaniach?- przeszedł do sedna.
- Wołodia… jakbym wiele wiedział, to alembik bym już miał i pomocy w tym bym nie potrzebował. Nie wiadomo gdzie to znikło, a skryć to nie było łatwo. Przeszło metr średnicy i tyle samo wysokości, wielkie metalowe cholerstwo.
A jednak nie ma tego. Choć o jednym myślałem, a sam nie miałem jak tego zrobić. Ponoć twoje znajomki teraz w straży miejskiej pozycje dostały. W celach garnizonu z pewnością informacje niejedną się dostanie. Ja wstępu tam nie mam.
- Spiakov zasugerował możliwy początek poszukiwań.
Kozak skinął głową. Dopił zawartość kieliszka i wstał od stołu bez słowa. Dobry początek. Teraz tylko będzie musiał poprosić kompanów o drobną pomoc gdyby któremuś się nudziło w wolnym czasie.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 31-07-2012, 20:31   #12
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Wołodia, Aaron i Anzelm

Pierwszą osobą do której udał się kozak był Aaron. Nie dlatego, że najbardziej mu ufał, czy coś w ten deseń. Ot jako pierwszego z całej kompanii go spotkał na swej drodze.
-Jak tam przyjacijelu?- rzekł wesoło i gromko -Złoto w kijeszeni siję nije mnoży samo, szto?- uniósł brew -Zarobijić chce? Kogo do pomocy mi trza w małym śledztwije...- zaczął dość tajemniczo kładąc mieszczaninowi rękę na ramieniu.
- A powolutku leci, druhu. Dał nam hrabia zarobić, nie przeczę, ale odtąd... powolutku. Dla śledztwa ucha nadstawię!
-Mój rodak. Gospodarz w Słonej, kojarzysz?- zaczął Wołodia -Potrzebuje bym dla nijego odnalazł żelastwo, co to w produkcji gorzały pomaga. Ponoć było to w starej gorzelni i znijikło, da. Prosi co by to mu przynijeść a pewnije będzije szło dorobić na boku, da. No i Anzelma trza poszukać. Tera to siję wykazał nijesamowicije, kijedy żeśmy mordercy - mścijicijela szukali.-
- Rzeczywiście, pokrętny umysł Anzelma może znów okazać się pomocny w śledztwie - rzekł Aaron nieco bez przekonania, obawiał się wszak, że Wujaszek bimbrownię zechce wywieźć na wózku i sprzedać, albo co gorsza z nią rozmawiać - Umówiliśmy się z Wujkiem na kielicha, powinien niebawem zmierzać w stronę karczmy.
Nie długo trzeba było czekać gdy przybył Anzelm. Rad się ucieszon gdy zobaczył dwójkę swoich przyjaciół. Prawdziwe szczęście móc się napić we wspólnym gronie.
- Ach witajcie witajcie. Wołodia... nie uwierzysz. Smoka kupiłem. Wujaszek będzie miał swojego smoka - po tym wyznaniu nastąpił śmiech - A jak tam współpraca ze Spiakovem? - zapytał i można było dostrzec ten błysk w oku, kiedy Wujaszek przechodził do interesów.
Wołodia wejrzał na Aarona kątem oka doceniając tę dziwną cechę wujaszka, który wie, gdzie i kiedy się pojawić.
-Właśnie żeśmy o Tobije rozprawijali... Chce dorobijić?...- spytał robiąc tajemniczą minę. Kozak prędko wyjaśnił Anzelmowi na czym polegałoby ich zadanie.
Wujaszek uśmiechnął się i rzekł:
- O Franze znów będą spadać z nieba, zagadkę rozwiącać Wujaszek będzie musiał. Wchodzę w to... lepsze to niż uśmiechanie się ciągle do tych samych ludzi na przyjęciach - umysł Wujaszka już zaczynał pracować na wysokich obrotach
-Dobra. To żeby czasu nije tracijić... Od czego byś zaczął?- spytał Wołodia spoglądając to na Anzelma, to na Aarona -Nije możemy tak łazijić i każdego pytać, gdzije to może być, bo kto wpadnije na pomysł co by to przed nami znaleźć i na tym zarobić...- zadumał się -Trza nam działać dyskretnije o ile to możliwe, da.- rzekł.
- Duża rzecz. Ciężko zgubić ją - zamyślił się Wujaszek - trzeba będzie popytać. Wujaszek zacznie wieczorem,choć zastanówmy się komu to cudeńko było by potrzebne. Wujaszkowi na pewno nie, na wózek za duży. Nie. To na pewno nie Wujaszek był - uśmiechnął się szeroko
- Alembik? - spytał cyrulik- Duży alembik? Widziałem takie ustrojstwo w piwnicy apteki naszego niegdysiejszego adwersarza. Chyba nadarza się okazja do kurtuazyjnej wizyty u nowego właściciela owego przybytku.
Stolzmann potarł brodę, myśląc i dodał:
- Można by wykorzystać pozycję Aliquama. Uważam, że straż miejska powinna u nowego właściciela przeprowadzić kontrolę pożarową!
- Zawsze można poprosić Hrabiego by nam pomógł wejść do budynku - zaproponował Anzelm - Powiemy że coś zostawiliśmy, albo inną historyjkę się wymyśli.
Aaron się wahał:
- Doceniam użyteczność hrabiego i jego wkład w nasze przygody. Lecz czy nie powinniśmy polegać na sobie w przedsięwzięciach, które nie wymagają jego wiedzy i udziału? Naprawdę nie warto tak uzależniać się od jednego człowieka.
- Być może masz rację - zafrasował się Wujaszek - Trzeba by pogadać z naszym Khazadem. Zapewne nam pomoże.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 31-07-2012, 21:12   #13
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Zakończywszy wszelkie sprawunki Wujaszek wrócił do domu. Oczywiście zasiadł na zniszczonym fotelu i począł rozmyślać. W końcu podjął decyzję albowiem w jego głowie naradzał się plan. A jak wiadomo plany Wujaszka zawsze były zwariowane.. Zdjąwszy swoje nowe ubranie, a założywszy stare poniszczone mógł przystąpić do dalszych działań. Włosy rozpuścił, a trzydniowy zarost zostawił. Zszedł do piwnicy i wytaszczył swój wózeczek w którym parę “niezbędnych” rzeczy było, uzupełniając je swoim smoczkiem Filipkiem. Nim wyszedł wziął jeszcze natarł twarz ziemią, tak by ją jak najbardziej ubrudzić. Powrót do korzeni, stanął przed lustrem i uśmiechnął się. Wyszedł w kierunku gorzelni która kiedyś spłonęła.
I tak sobie przy niej chadzał i wypytywał obecnych tu bezdomnych . Jednak dowiedział się, niewiele tylko, że nowy właściciel stara się tu coś zdziałać, przywrócić do świetności. I kurwi raz po raz, od momentu, gdy przy kontroli stanu, zauważył, że skradziono mu coś cennego. I tak sobie Anzelm obserwował okolicę, szukał śladów, gdy nagle do drzwi nowego właściciela gorzelni podeszło kilku zbrojnych. Wujaszek bez problemu skrył się w pobliżu, tak by słyszeć co nieco.
- Wpuść nas, my wiemy – odezwał się jeden ze zbrojnych.
- Co wiecie? Kim jesteś? – Odpowiedział wyraźnie zaniepokojony Hals.
- Możesz mi mówić… proszę pana. A rozmowa zaręczam, że wolisz, by odbywała się w środku – usłyszał właściciel gorzelni. Otwarł szerzej drzwi i nieco konspiracyjnie rozglądając się po okolicy, wpuścił gości. Jeden nie wszedł, został by pilnować wejścia.
Wujaszek ukrył miecz tak by móc szybko go wyciągnąć tak samo jak i sztylet. Ruszył powoli, oczywiście starając się dotrzec do budynku tak by tamten go nie zauważył. Może jakieś okno, dziura w ścianie. W końcu budynek był stary toteż może coś się takiego trafić. Szedł wolno, zgarbiony, pchając powoli wózek. Nawet nie starał się być bardzo cicho. Po prostu bezdomny śmieciarz szukający gdzieś noclegu, miejsca gdzie mógłby przystanąć.
Udało dostać się pod dom, a gdy dostał się tam usłyszał koniec rozmowy:
-… dni mają zniknąć Synowie Mananna. W przeciwnym wypadku to co wiem przestanie być tajemnicą.
Chwilę później rozmowa ucichła , a zbrojny udał się do drzwi. Gdy wyszedł, odwrócił się jeszcze i wyjął pewien dokument z tuby. Pomachał nim jeszcze Halsowi przed nosem, z zadowoleniem obserwując jego zlęknione oczy. Chwilę później schował dokument, odwrócił się i odszedł. Nie zauważył jednak, że z tuby wypadła mu jeszcze inna karteczka.
„Ndjcimenimj zdwszm dta ldodrnią. Zwimrcidałt zndjaujm się w edgdzynim pta ptzycją 2522 KI,
d dlmebik zndjaujm się już adwnt nd eimjscu. Pilnuj bdcznim i przynimś zwimrcidłt, omgt anid pta ldodrnię.
Hmil Pdn Przmeidn.”

Wujaszek podniósł papierzysko i chciał przeczytać lecz literki coś mu nie wchodziły do głowy ani nie układały się. Podrapał się po głowie. “No dobra” - pomyślał - “Aaron umie czytać..Wujaszek nie.” Pokręcił głową. Jeśli dało radę Wujcio chciał podążyć za którąś z osób. Zobaczyć dokąd się kierują i jeśli mógł nie zwracając na siebie zbytniej uwagi “podążyć”.
Wujaszkowi niezwykle ciężko było ze swoim wózeczkiem śledzić zbrojnych. W pewnym momencie raz go spostrzegli, a mogli go też kojarzyć spod chatki. Ryzykownym mogło być podążanie za nimi nadal.

Wujaszek postanowił więc wrócić do domku. Nad rankiem kartkę, którą znalazł zamierzał pokazać Aaronowi ale tak to zamierzał się tylko wykąpać i przespać. Smok Filipek poszedł z nim. Miał strzec Wujaszka przed koszmarami.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 01-08-2012, 11:41   #14
 
Julian's Avatar
 
Reputacja: 1 Julian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie coś
Kasimir większość dnia spędził na targu. Jak już raz wszedł i zobaczył jakie skarby można tam znaleźć nie mógł przestać szukać dalej. Jakie to ciekawe, że czasem niesamowite rzeczy trafiają nam w ręce zupełnym przypadkiem, jak to jest że tyle posiadamy i często nie zdajemy sobie sprawy, co tak naprawdę. Oto obecny tam kupiec miał kilka naprawdę nie tylko pięknych, ale i dla niektórych osób cennych przedmiotów, a nawet nie miał o tym pojęcia. Ale Kasimir nie zamierzał przecież stać bezczynnie. Takie okazje trzeba wykorzystywać. Wprawdzie z Anzelmem nie do końca się powiodło, ale może gdzie indziej będzie miał więcej szczęścia. Zresztą nigdy nic nie wiadomo, może jednak Wujek będzie chciał zarobić. Były jeszcze dwa przedmioty które Ignatz musiał mieć.



Zdobiona lampa wzbudzałą niemałe zainteresowanie. Mimo iż jej cena była wysoka, to rodzina Trocke sobie ją upatrzyła. W momencie, kiedy praktycznie lapma była sprzedana, a Peter Trocke stargował jej cenę do dziesięciu złotych koron podszedł Ignatz.
- Witam, witam, Ile sobie życzycie za tę lampę panie? - Zapytał jakby w ogóle nie zauważył pana Trocke.
- Piętnaście - odpowiedział zachęcony wcześniejszą ofertą Trocke.
- Piętnaście... Trochę dużo... Ale chyba jeszcze za taką cenę jeszcze bym ją wziął – odpowiedział ciekawy reakcji drugiego kupca.
Mężczyzna spojrzał na kontrkandydata Kasimira do kupna lampy, jednak tamten zdecydowanie zrezygnował.
- W takim razie sprzedana - rzekł do Kasimira z szerokim uśmiechem.
Ignatz również odpowiedział uśmiechem i pieniądze przeszły z ręki do ręki. Takie cacko. Za piętnaście koron. To było łatwe. Czy warto było to się miało jeszcze okazać, ale mając przynajmniej jeden z upatrzonych przedmiotów w garści czuł się już o wiele lepiej. Zanim poszedł po następny, znalazł jeszcze tylko u innego kramarza odpowiednie pudełeczko na swój najnowszy zakup.




Na gobelin przedstawiający kislevski step swoją uwagę zwrócił Spiakov. Dokładniej było to dzieło przedstawiające pewne historyczne wydarzenie. Mieszkańcy jednego z zaatakowanych miast uciekali przed najazdem. Kiedy to kilkanaście dni po wyruszeniu, naraz na stepie stanęły woły i nie podobna było zmusić je do dalszej drogi. Uznano to wtedy za wolę bożą. Wszyscy, wtedy przyklęknęli i zaczęli śpiewać pieśni przy świetle kaganków. Zrozumieli, że Dazh, Opiekun Ogniska Domowego, wybrał już dla nich miejsce. W tym miejscu powstał Bolgasgrad, miasto z którego pochodził Laurentij. Ta właśnie chwila jest upamiętniona na obrazie. Dlatego też kozak bardzo zapragnął posiadać ten gobelin w swej kolekcji.
- Bijorę! – Rzekł gromko, bez zastanowienia gdy tylko usłyszał cenę trzydziestu koron.
- Biorę! - Krzyknął równocześnie Kasimir.
Mężczyzna odwrócił się i zmierzył wzrokiem Kislevczyka. Nie wiedział co nim kierowało, ale podejrzewał że ciężko będzie zniechęcić go do kupna dzieła z jego ojczyzny.
- Dam czterdzieści - dodał.
Zaskoczony Laurentij odwrócił się od razu, spoglądając na Ignatza od góry do dołu.
- Pijeńćdiesiąt! – krzyknął do podróżnika.
A po momencie odezwał się do Ignatza.
- Wołodiji kamrat? Zwarijował? – po czym rozejrzał się po tłumie, szukając prawdopodobnie znanego im obu kozaka. A sprzedawce tylko zacierał ręce, a w oczach zaświeciły mu korony.
Kasimir sam nie wiedział czy chciał się dalej licytować. Podejrzewał że mógł dać więcej od Laurentija, ale nie wiedział czy rzeczywiście był to dobry pomysł. Może lepiej było odpuścić.
- Eh... Wybacz Laurentij - odpowiedział zakłopotany - ale interes jest interes... Powiedz, bardzo ważny dla Ciebie ten gobelin?
- Myślę, że ważniejszy niż dla Ciebie - odrzekł pewnie Spiakov. Widać było, że raczej nie opuści tego gobelinu... choć kto go tam wie. Na pewno pieniądze dla właściciela karczmy, nie będą stanowiły problemu.
- No cóż – odpowiedział Kasimir z ciężkim westchnieniem – wiesz Laurentij jak to jest... Dla mnie każde takie dzieło sztuki jest wyjątkowe – zapatrzył się na gobelin odległym wzrokiem. – No ale skoro to dla Ciebie takie ważne... W końcu pamiątka z ojczyzny. Bierz go, niech Ci służy.
- Wdzijęcznym, że cenyji już nie podbijasz. Zapraszam do karczmyji mej późnijej wypijić, na zdrowije! - Rzekł Spiakov skinając głową.
- Na pewno zajrzę - odpowiedział Kasimir z uśmiechem, odchodząc w swoją stronę.
Był trochę rozczarowany, że nie udało mu się zakupić gobelinu, ale nie chciał zrazić od razu do siebie Laurentija, jeżeli miał go później prosić o przysługę. Targować się z Kislevczykiem o taki przedmiot i tak było już co najmniej ryzykowne. Na pewno miał więcej pieniędzy od niego, a takiego dzieła mógł łatwo nie odpuścić. Jeszcze gotów trzymać urazę. Przynajmniej miał zaproszenie, żeby się napić. Zawsze lepsze coś niż nic, jak to mówią, a Kasimir i tak przecież miał już swój jeden skarb.
 

Ostatnio edytowane przez Julian : 01-08-2012 o 11:45.
Julian jest offline  
Stary 01-08-2012, 11:53   #15
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Za cholerę Aliquam nie mógł zrozumieć ludzi spędzających długie godziny na targowisku, często nie kupując nic, albo jakieś podrzędne łaszki. Wszelkie przekupki i handlarze lepsi nie byli, nic tylko wrzeszczeli do przechadzającego się tłumu, starając się ich zachęcić do zakupu najgorszego ścierwa, opatrzonego kanonadą pochwał.

Gdy zaś pojawiły się ciekawe towary, uczciwsi i inteligentniejsi handlarze, tłum zrobił się na tyle wielki, że większości stoisk krasnolud nie mógł dostrzec z racji swojego miernego wzrostu. Nie miał nawet zbytniej opcji przepychania się, bo wszyscy nagle znacznie urośli i szturchanie ich z barku nie miało tak fajnego efektu, jakiego oczekiwał khazad.

Z tych powodów dotarcie przed jakiekolwiek stoisko, które nie dość, że nie było okupywane przez dziesiątki osób, a na dodatek miało interesujące przedmioty, zajęło dużo czasu. Khazad stracił nerwy i rachubę. Wszystko to jednak nie miało znaczenia, jak jeden ze sprzedawców wiesza istne dzieło sztuki rzeźnickiej na ścianie drewnianego kramu.

Topór. Obustronne, srebrne ostrza, rękojeść nie za długa, wyglądało jakby dało się go utrzymać w jednej ręce, zresztą, przy jego krzepie nic nie było nie do podniesienia i użycia jako narzędzie zagłady. W granicach rozsądku oczywiście.
Co prawda Aliquam zawsze preferował młoty nad topory, ale to... to nawet nie był topór, lecz istne objawienie. Ta broń przebyła dla Aliqa długą drogę, pewnie wpadła w wiele niepowołanych rąk, bo przy lepszym spojrzeniu widać było ślady używania, które zostały jednak podreperowane przez zacnego rzemieślnika.

Sprzedawca nie mógł nie zauważyć starego krasnoluda, który z rozwartą paszczą wlepiał wzrok w eksponat. Starszy, grubszy mężczyzna z wąsami i rosnącymi zakolami, typowy stereotyp handlarza.
- Widzę, że pana uwagę przykuł mój najnowszy i najlepszy towar. Widzę w pana oczach znawcę i konesera zarazem. Zresztą - machnął ręką - To u waszego ludu oczywiste, a pan mi wygląda na bardzo doś...
- Ile? - Spytał Aliq ignorując słowa grubaska.
- Czterdzieści złotych koron, mogę zapewnić, że...
Krasnolud poprzebierał trochę w sakiewce, używając metody liczenia, którą znał od zawsze, nie zapomniał jej po amnezji tak jak nie zapomniał jak się mówi. Po chwili na blacie stoiska zabłysła kupka monet. Dalej Aliquam nie zwracał uwagi na zachwyt, podziękowania i gratulacje sprzedawcy, wziął swój nowy skarb i pomaszerował do domu. Niech no tylko wszyscy zobaczą... będą mu taaak zazdrościć. Szkoda tylko, że młot trzeba będzie odłożyć na półkę, ale i jemu należał się odpoczynek.

***

"Przyjaciele" Aliqa zamiast skupiać się na jego nowym orężu, od razu mieli do niego prośby. Na szczęście nie chodziło o pozwolenie na dotknięcie topora, albo jego posiadacza, bo na to nie mieli szansy. Szukanie alembika w aptece, czy w jakimś podobnym miejscu, było znośne, szczególnie gdy powiadomili go, że będą mieli szansę za zarobek, a i Wołodii się pomoże w jego karczmarskim biznesie.

- Otwierać! Straż miejska! - Ryknął Aliquam stukając do drzwi wskazanego domu. Otworzono mu po dłużej chwili, w sumie nie dziwne, był już wieczór.
- Straż miejska, jak już mówiłem, kontrola przeciwpożarowa, rutynowe badanie, zajmę tylko parę chwil. - Mruknął machając glejtem.
Właścicielem był człowiek, który dla Aliquama strasznie przypominał Aarona. Niezbyt wysoki, z brzuszkiem, śmiesznie ubrany, ale wyglądający na inteligenta. Po jego brodzie, Aliq domyślił się, że przeszkodził mu w goleniu się, bo połowa twarzy była nieogolona.
- Przepraszam, że przeszkadzam, też mi się nie chce nocami nawiedzać ludzi po domach, ale taka praca. Dosłownie parę minut, dobrze? - Starał się być grzeczny, oj starał.
- Dobrze, oczywiście, tym lepiej. Dopiero co nabyłem tę aptekę, więc dobrze będzie mieć poczucie bezpieczeństwa. - Mruknął aptekarz. No tak, licytacja, Aliquam na śmierć o tym zapomniał. W sumie i tak go to nie obchodziło.

W głównym pomieszczeniach nic nie było, ale zostawał jeszcze drzwi do piwnicy. Zamknięte.
- Otworzy pan? - Spytał Aliquam spokojnie i grzecznie.
- Oczywiście, tylko znajdę odpowiedni klucz. - Och ile było takich historii... ogromny pęk kluczy i dobre pięć minut na znalezienie odpowiedniego.
W piwnicy krasnolud pobył dwie minuty, mimo iż alembik dostrzegł od razu, tak dla pozorów. Chrząknął, podziękował właścicielowi, zapewnił go, że jest bezpiecznie o ile zachowa zdrowy rozsądek, życzył dobrej nocy i poszedł złożyć raport reszcie kompanii. Stawiają mu piwo. Dwa.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 01-08-2012, 12:54   #16
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Powrócili do domu, który uzyskali od hrabiego. Jedni wcześniej, drudzy później. Większość z nowymi nabytkami, jakie zdobyli na wyprzedaży. Wujaszek z ogromnym pluszowym smokiem, ale już bez klepsydry, którą to podarował swojemu nowemu znajomkowi, urzędnikowi Joachimowi Reckowi. Mały podarek, a jakie zyski mogły w przyszłości przynieść. Przynajmniej taki plan miał Anzelm, a po zwiększającej się przychylności Recka, dało się zauważyć, że ów plan działa. Aliquam wzbogacił się o nowy topór, złota na niego trochę wydał, ale z pewnością tego nie żałował. Wiedział, że to był zakup, który sprawi mu ogromną radość. Aaron tylko czekał by sprawdzić jak jego nowy sprzęcik do ważenia mikstur się spisze. Ale to już pewnie nie tego wieczoru. Ignatz, tylko połowicznie zadowolony… Z wypatrzonych przez siebie przedmiotów nie udało mu się zakupić ani klepsydry, ani gobelinu. Wrócił jednak z lampą, zawsze to coś… Alex natomiast wrócił po intensywniejszym w inny sposób dniu, odłożył swą kuszę, którą ponownie dane mu było użyć. Tak, Straż obywatelska odpowiednio spełniała swój obowiązek. Tylko czekać na nagrodę za to…

Część kamratów siadła przy kielichu, doceniając możliwości wspólnego mieszkania i spokoju jaki ostatnio zapanował. Część, jak na przykład Ignatz, spędzała wieczór samemu. Kasimir chwilę poćwiczył grę na swej bałałajce, by następnie położyć się spać. W pokoju obok spoczął Wujaszek ze smokiem Filipkiem. Usadził go przy swym łożu, tak by swym potężną posturą i wyimaginowanymi płomieniami strzegł przed koszmarami Anzelma.

Toteż niezwykle ich zdziwiło, gdy ujrzeli nagle Kasimira wybiegającego ze swego pokoju… wybiegającego z wrzaskiem.
- Pożżżarrr!!!! Uciekaaaććć!!!! - Zaalarmował pozostałych, którzy natychmiastowo dostrzegli ogromną i rozprzestrzeniającą się w zastraszającym tempie łunę ognia. Niczym, jakby coś właśnie wybuchło. Mogli tylko zabrać najważniejsze rzeczy, które mieli przy sobie. Czasu było bardzo niewiele! Wybuchający płomień uderzył z ogromną siłą. Rozprzestrzeniał się zdecydowanie szybciej, niż chociażby ten w podpalonym budynku, gdy zmierzali do Vogelsang. Ściany pokoju, z którego wybiegł Kasimir w momencie zajęły się ogniem. A teraz płomienie zabierały się za kolejne pomieszczenie.

W tym czasie, niczego nieświadomy Eryk, spał sobie w zupełnie innym miejscu. W jednym z pokoi, w których nocowali młodzi akolici Sigmara. Noc nie była dla niego całkowicie spokojna, jak i w Vogelsang nawiedził go dziwny sen. Śnił, o wielkim morskim przypływie, przypływie razem z którym nadeszło zło. Zło, którego, gdy się obudził, nie potrafił jednak zidentyfikować. Zaskakujące mogło być to, że wyglądało na to, że nie tylko jemu podobny sen się przyśnił. Część akolitów, jak i on, siedziało właśnie na swoich posłaniach. Każdy z nich wzbudzony w środku nocy swym snem.
 
AJT jest offline  
Stary 01-08-2012, 13:57   #17
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Kiedyś ktoś mówił Aaronowi, żeby w trakcie pożaru zachowywać się spokojnie, ewakuować bez paniki, korzystać tylko ze sprawdzonych uprzednio wyjść, etc, etc. A guzik prawda! Nagle obudzony, oślepiony dymem grubas wystrzelił z łóżka i prędzej, czym prędzej pędził na złamanie karku jak najdalej od płomieni. W dłoniach coś ściskał. Co? Sakiewkę! Merkantylny umysł mieszczanina kazał mu ratować ze sobą najważniejszą własność - garść złotych koron.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 01-08-2012, 16:00   #18
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Ledwo co Aliquam zdążył wrócić od aptekarza, łyknąć parę razy piwko i już, jak na ironię związaną z kontrolą przeciwpożarową apteki - ogień! Alex pewnie nie czuł się teraz zbyt... komfortowo, ciężko było zapomnieć to, co mu się przydarzyło w pewnej karczmie, już dość dawno temu. Aliq też nie miał zamiaru znowu tarzać się po ziemi jak zadowolony pies, by ugasić płomienie, nie chciał czuć tego słodkiego, ale okropnego zapachu palących się włosów jego cennej, siwej i tak już mocno przetrzebionej brody. Wszystko co jego w garść i chodu, pilnując by żaden z kompanów nie zostawał z tyłu.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 01-08-2012, 19:28   #19
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Alex ledwo zdążył położyć obok siebie swoje rzeczy i rozsiąść się wygodnie na krześle, gdy nagle do jego nosa doleciał zapach spalenizny. Któryś z kompanów przypalił kolację?
Złudzenia prysnęły natychmiast, gdy ze swego pokoju wypadł Kasimir z okrzykiem “Pożar!” Dodatek o konieczności ucieczki były zgoła niepotrzebne.
Alex nie wypytywał, co takiego wyczyniał Ignatz, że podpalił ich chałupę. Jako że niedawno przeżył podobną sytuację wiedział aż za dobrze, co trzeba robić - chwytać to, co pod ręką i najkrótszą drogą opuścić pomieszczenie.
A może to nie Kasimir? Może komuś zaleźli za skórę? Wszak zdarzenia jako żywo przypominały powtórkę z rozrywki - przerwany nocleg w karczmie. Osłaniając dłonie płaszczem Alex rozwalił okno, a potem - trzymając w rękach kuszę i plecak - wyskoczył na zewnątrz.
 
Kerm jest offline  
Stary 01-08-2012, 23:09   #20
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Wujaszek siedział na swojej pryczy wpatrując się w smoka. Kartkę którą znalazł zamierzał pokazać potem Aaronowi. Tymczasem wpatrując się w Filipka rzekł do niego:
- No pokażemy Aaronowi nasze znalezisko
Smok wpatrywał się w Wujaszka bez wyrazu. Jak to pluszak.
- Nie? Dlaczego - zapytał Anzelm go
Gdyby ktoś słuchał tego monologu zdziwiłby się ale cóż Wujaszek różne rzeczy słyszał i widział. A gdy odezwał się znów:
- Tak wiem. Tamci to złe ludzie ale niech Filipek nie martwi się. Wujcio go ochroni. Tak tak
Cisza
- Nie Filipek tutaj nie ma racji. Stryjek Aaron też dobry człowiek i nie skrzywdzi Filipka.

Nagle ta konwersacja została brutalnie przerwana przez rozprzestrzeniający się ogień. Wujaszek niewiele myśląc "porwał" z łóżka smoka, wrzucił go do wózka i pchając wózek ruszył pędem ku drzwiom. Pchał i pędził co sił. Wózka nie zamierzał zostawiać. Tam był jego prawie cały dobytek. Poza tym co miał na sobie. Serce waliło mu jak oszalałe. Nie wiedział gdzie są inni. Musiał uratować Filipka i jego drogocenny wózek.Tak tylko to zaprzątało jego myśli. Ogień..może go zranić ale Filipka zabić... chyba że to Filipek zrobił. Musiał biedak puścić bączka. Nie dobry Filipek ale potem się z nim rozmówi.. Teraz musiał się wydostać na zewnątrz.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172