Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2012, 20:36   #101
kymil
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Kapral

Stopa w dzikim szale wierzgnął raz i drugi. Na co Vooks poprawił mu zdrowo przy uchu kamulcem. Chłopak od razu zwiotczał i wierzgać przestał. Padł na trawę. W wilka się również nie przeobraził, choć żółta plwocina bynajmniej zwyczajnego ludzkiego wyglądu mu nie dodawała.

- Gadaj, jak Cię Otto miło prosi - rzucił niziołek.

- Maska... Po co Wam to? - jęknął z bólu chłopak, a następnie... charknął i wypluł jeszcze więcej żółci z trzewi. Z ucha kapała mu krew. Spojrzał jednak bystro na Otta i odczytał z jego twarzy zimną, złowrogą determinację. Zrozumiał, że zaraz zginie, chyba że... Młodzik przełknął ślinę i zaczął gadać.

- Maska jest świętością... pojmujesz to, szubrawcze? Ale nie do nas ona należy, najemniku, lecz do boginka leśnego, duszka wielkiej, prastarej kniei. On strzeże tego lasu przed Złem. Takimi jak Ty i Tobie podobni. A swe wilcze dzieci boginek naucza i przysposabia do ochrony prastarego matecznika. Tyle i aż tyle. Maska jest mu... nam... potrzebna do Przemian.

Z oddali doszły ich głosy rozmowy sołtysa Stocka z Iveinem.

- Oni... mieszkańcy Kurtwallen... mają nie wiedzieć. Rozumiesz? Tak nam powiedziano. Jego Leśny Gaj nie może zostać zbrukany przez nieczyste buciory. Głęboko w lesie ukryty ma zostać. Przed takimi jak Wy. Inaczej wszystko się zmieni...


Chłopak przestał mówić i spuścił ramiona. Zacisnął pięści.

- Gdybyście mnie wtedy w stajni nie złapali... Wszystko by poszło jak z płatka. A teraz...
- podniósł głowę i spojrzał hardo na Otta.

- A teraz oddaj mi maskę, zanim będzie za późno. Karmelia paktować nie będzie z Wami. Coś się Wam w lesie przydarzy, to pewne. Kły i pazury. Chyba, że... maskę oddacie. A wtedy nic nam po Was.


Ivein

Powoli wstawał świt. Los pozostałych "Malowanych Chłopców" wisiał na włosku. Jak zwykle.

Zrazu bowiem zdziwieni wieśniacy, podnieśli głośne larum. Potrząsali orężem i pochodniami. Obrzucali wyzwiskami.

Stajnia powoli wygasała. Tylko czarny dym nad Kurtwallen przypominał o niedawnym linczu.

- Ty kurwi synu, morderco, gwałcicielu! - w stronę Iveina poleciał kamień, lecz najmita zbił niedbale ruchem dłoni.

Karmelia poczęła śmiać się pod nosem.

- Widzisz? - syknęła. - Kto tu górą, a kto dołem?

W odpowiedzi najmita przycisnął sztylet do gardła dziewczyny.


***

Najgłośniej oczywista darł się gajowy Liszka lżąc Iveina od najgorszych skurwysynów, zanim stary Crystian i Edgar kazali go innym wieśniakom odciągnąć i uciszyć.

Naprzód wyszedł Aldsburczykowi posępny sołtys. Zagryzał wąsa i nerwowo trzymał dłoń na rękojeści miecza. Ale z pochwy go nie wyjmował.

Podszedł dosłownie parę kroków, tak, że widać było parę dobywającą się z jego ust, ale nie na tyle by żołnierzowi zagrozić. Za nimi podeszły dwa krasnoludy.

Stock przemówił spokojnym głosem wpatrując się w Karmelię, jakby Ivein nie istniał.

- Dobrze się czujesz, moje dziecko? Widzę, żeś poraniona, ale przeżyjesz... Musisz troszkę wytrzymać. Jeszcze trzy dni... A później wrócisz do ojca... i się zobaczy... - ostatnie słowa wycedził powoli i odszedł w kierunku zabudowań wydać stosowne polecenia.

Jeden z krasnoludów został jednak trochę dłużej i spojrzał ponuro na Iveina.

- Honor ma się jeden, człowieku. Człowiek bez honoru to gorsze niż śmierć. Tfu!


***

O poranku wieśniacy spełnili polecenia Aldsburczyka. Wóz Edgara zaprzężony w dwa konie, załadowany został dwoma kołczanami, parą mieczy, trzema włóczniami i zapasem prowiantu na tydzień.

Czekał na skraju wioski.

Droga była wolna.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 01-08-2012 o 22:15.
kymil jest offline