Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-08-2012, 20:36   #101
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Kapral

Stopa w dzikim szale wierzgnął raz i drugi. Na co Vooks poprawił mu zdrowo przy uchu kamulcem. Chłopak od razu zwiotczał i wierzgać przestał. Padł na trawę. W wilka się również nie przeobraził, choć żółta plwocina bynajmniej zwyczajnego ludzkiego wyglądu mu nie dodawała.

- Gadaj, jak Cię Otto miło prosi - rzucił niziołek.

- Maska... Po co Wam to? - jęknął z bólu chłopak, a następnie... charknął i wypluł jeszcze więcej żółci z trzewi. Z ucha kapała mu krew. Spojrzał jednak bystro na Otta i odczytał z jego twarzy zimną, złowrogą determinację. Zrozumiał, że zaraz zginie, chyba że... Młodzik przełknął ślinę i zaczął gadać.

- Maska jest świętością... pojmujesz to, szubrawcze? Ale nie do nas ona należy, najemniku, lecz do boginka leśnego, duszka wielkiej, prastarej kniei. On strzeże tego lasu przed Złem. Takimi jak Ty i Tobie podobni. A swe wilcze dzieci boginek naucza i przysposabia do ochrony prastarego matecznika. Tyle i aż tyle. Maska jest mu... nam... potrzebna do Przemian.

Z oddali doszły ich głosy rozmowy sołtysa Stocka z Iveinem.

- Oni... mieszkańcy Kurtwallen... mają nie wiedzieć. Rozumiesz? Tak nam powiedziano. Jego Leśny Gaj nie może zostać zbrukany przez nieczyste buciory. Głęboko w lesie ukryty ma zostać. Przed takimi jak Wy. Inaczej wszystko się zmieni...


Chłopak przestał mówić i spuścił ramiona. Zacisnął pięści.

- Gdybyście mnie wtedy w stajni nie złapali... Wszystko by poszło jak z płatka. A teraz...
- podniósł głowę i spojrzał hardo na Otta.

- A teraz oddaj mi maskę, zanim będzie za późno. Karmelia paktować nie będzie z Wami. Coś się Wam w lesie przydarzy, to pewne. Kły i pazury. Chyba, że... maskę oddacie. A wtedy nic nam po Was.


Ivein

Powoli wstawał świt. Los pozostałych "Malowanych Chłopców" wisiał na włosku. Jak zwykle.

Zrazu bowiem zdziwieni wieśniacy, podnieśli głośne larum. Potrząsali orężem i pochodniami. Obrzucali wyzwiskami.

Stajnia powoli wygasała. Tylko czarny dym nad Kurtwallen przypominał o niedawnym linczu.

- Ty kurwi synu, morderco, gwałcicielu! - w stronę Iveina poleciał kamień, lecz najmita zbił niedbale ruchem dłoni.

Karmelia poczęła śmiać się pod nosem.

- Widzisz? - syknęła. - Kto tu górą, a kto dołem?

W odpowiedzi najmita przycisnął sztylet do gardła dziewczyny.


***

Najgłośniej oczywista darł się gajowy Liszka lżąc Iveina od najgorszych skurwysynów, zanim stary Crystian i Edgar kazali go innym wieśniakom odciągnąć i uciszyć.

Naprzód wyszedł Aldsburczykowi posępny sołtys. Zagryzał wąsa i nerwowo trzymał dłoń na rękojeści miecza. Ale z pochwy go nie wyjmował.

Podszedł dosłownie parę kroków, tak, że widać było parę dobywającą się z jego ust, ale nie na tyle by żołnierzowi zagrozić. Za nimi podeszły dwa krasnoludy.

Stock przemówił spokojnym głosem wpatrując się w Karmelię, jakby Ivein nie istniał.

- Dobrze się czujesz, moje dziecko? Widzę, żeś poraniona, ale przeżyjesz... Musisz troszkę wytrzymać. Jeszcze trzy dni... A później wrócisz do ojca... i się zobaczy... - ostatnie słowa wycedził powoli i odszedł w kierunku zabudowań wydać stosowne polecenia.

Jeden z krasnoludów został jednak trochę dłużej i spojrzał ponuro na Iveina.

- Honor ma się jeden, człowieku. Człowiek bez honoru to gorsze niż śmierć. Tfu!


***

O poranku wieśniacy spełnili polecenia Aldsburczyka. Wóz Edgara zaprzężony w dwa konie, załadowany został dwoma kołczanami, parą mieczy, trzema włóczniami i zapasem prowiantu na tydzień.

Czekał na skraju wioski.

Droga była wolna.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 01-08-2012 o 22:15.
kymil jest offline  
Stary 02-08-2012, 01:33   #102
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
- Kto we wsi wie o tym wszystkim? – zażądał Otto.

- Nikt. My we trójkę w tajemnicy służyli. – odpowiedział hardo chłopak.

- A kapłan Taala?

- Ukradł maskę. Marius nie znalazł jej przy nim w lesie... My wioskę chronim przed złem.
– dorzucił dumnie.

Otto nic nie odpowiedział. Zakneblował chłopakowi usta brudną szmatą. Wepchnął ją bezceremonialnie, na siłę aż do gardła. Potem solidnie związał na plecach ręce wilkoczłeka i przydusił mu plecy kolanem do ziemi. Nożem przeciął ścięgna przy kostkach. Krew trysnęła na zielony mech. Chudzina wił się jak węgorz z bólu. Ciężka ręka najemnika spadła na skroń nieszczęśnika. Potem obwiązał szmatą rany, które choć lekkie i całkiem niegroźne dla życia, definitywnie rozstrzygnęły problem biegania tego dwunożnego wilka.

- Vooks. Słuchaj uważnie, bo dwa razy strzępić jęzora nie będę. – kapral podszedł do niziołka wycierając nóż w cholewę buta. - Z Rudom zrobim to samo. Dzieci lasu. – splunął na ziemię z odrazą. - Na wozie powieziem ich do tego ich gaju. Tam razem z Ivenem zapolujem na tego chędożonego boginka. Taki z niego dobry duszek jak ze mnie poeta psia mać. Kurwisyn sam przemieniać się musi, a znaczy się, ze to człek fałszywy co dzieciakom w łepetynach namieszał. Chaosu pomazaniec. Ścierwo przeklęte. Łeb mu ukręce, tak mi dopomóż Ulryk!

Już wiedział czego bał się kapłan Taala i jaką miał misję.
Teraz niedobitki oddziału złapane między spaczeniem a motłochem pośrodku odludnej kniei, musiały uderzyć pierwsze tam, gdzie nikt się nie spodziewał, a bynajmniej "boginek". Ponoć najlepszą obroną jest atak. Przekonać do tego musiał Algsburczyka, który jak Otto miał nadzieję, wyczerpał zapas głupoty na kilka dni. Mogły być one ich ostatnimi.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 02-08-2012 o 01:39.
Campo Viejo jest offline  
Stary 03-08-2012, 10:59   #103
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Honor ma się jeden... Honor ma się... Cholerny krasnal będzie mu wygadywał swoje ludowe mądrości. I wszyscy inni też się oczywiście na niego rzucają i obwiniają go, jakby on tutaj był potworem, gdy w rzeczywistości starał się ich ratować! Jakby więcej takich "kurwich synów" jak on było, to na świecie mniej zła by może istniało i wynaturzeń. Był jak pieprzony Sigmar, który poświęcił się dla tych ludzi, a oni... No dobra, nie wiedział, czy Sigmar poświęcał się dla kogokolwiek — żył ci on dawno, a Ivein za bardzo się przecie na świętych pismach nie wyznawał. Ale ludzie z Kurtwallen traktowali go tak niesprawiedliwie, że z pewnością istniało kiedyś jakieś bóstwo, co też takiego losu zaznało, i ludzie zrozumieli swój błąd dopiero długo po całym zajściu.

Wepchnął dziewczynę na wóz, po czym sam wdrapał się i usiadł obok niej, chwytając lejce w jedną rękę, a drugą oplatając dokoła Karmelii i przykładając jej znowu nóż do gardła.
Edgar! — krzyknął. Sołtys stał w milczeniu kilkanaście metrów od niego i przyglądał mu się uparcie. — To wszystko jest wielki błąd. Myśmy są ci dobrzy! Jeszcze się kiedyś o tym może przekonasz.

Gdy tylko wyjechał z Kurtwallen, natknął się na Vooksa i Kaprala.
Otto, ty żyjesz! — Ivein zeskoczył z kozła i poklepał towarzysza po plecach. — Myślałem, że i ciebie zarżnęli...
Najemnik posłał mu nieprzyjemne spojrzenie, aż łowca cofnął się parę kroków.
To... wszystko to nie moja wina, tak wyszło, co miałem zrobić? Zobacz, mam wóz z zaopatrzeniem. Ruszajmy w drogę.

Jednak Normalverbraucher nie chciał tego jeszcze robić. Podczas gdy Vooks zajął się krępowaniem ich zakładników, on wyjaśnił Iveinowi wszystko czego się dowiedział, na zakończenie dodając, iż powinni zabić „boginka”. Łowca ochoczo przystał na propozycję.
Trzeba do reszty oczyścić ten las z zepsucia. Nie godzi się zostawiać takiego zła samego sobie.

Gdy rozmawiali o dalszych planach, zbliżył się do nich Vooks. Słuchał przez chwilę, po czym wtrącił się:
Przecież ten wóz do tego gaju nie dojedzie! A już na pewno wytropi i dorwie nas gajowy z ziomkami. — Niziołek wymownie przekrzywił głowę, przeciągając palcem po swojej delikatnej szyi. Jego szemrany ton głosu zdradzał, że mimo czarnowidztwa, mały chytrus miał coś w rękawie. Otto spojrzał na Iveina, a potem przeniósł wzrok na halflinga i patrząc na niego z góry, uniósł brew.
Zamieniam sie w słuch.

Niziołek obejrzał się na więźniów, machnął ręką, żeby najemnicy się schylili, i wyłuszczył swój plan szeptem.
Najpierw poderżniemy ścięgna dziewczynie i obydwoje zwiążemy i zostawimy na wozie, hm? — zaczął, a Ivein skrzywił się boleśnie. — Potem czekać będziem aż Edgar albo ten Liszka, albo inni wieśniacy w naszym kierunku pójdą. Ja mogę dać znak jak już będą blisko, yhy. Wtenczas maskę wyjmiemy, przy której gówniarze panowanie nad ciałami swoimi tracą i się w bestie przemieniają. Maskę przybijemy do wozu tak, by ją widzieli, i czekać będziemy aż się przemienią, hm? Zanim chłopi przyjdą udamy, że przed nimi wiejemy, a naprawdę w krzakach się skryjemy, by zobaczyć, co się stanie! Albo ludzie ze wsi potwory ubiją, albo do gaju je zaprowadzą… no, albo są z nimi w zmowie i wtedy… trudno.

Niziołek był cały czerwony z podniecenia swoim planowaniem. Jego pomysł był trochę pokręcony, chociaż mógł się udać. Ivein spojrzał na Ottona i wzruszył ramionami.
Wy decydujcie, ja dosyć już dzisiaj popieprzyłem swoimi pomysłami. Tylko… zróbmy to dalej na drodze, bo tutaj za blisko jest wsi. Wy zadbajcie o plan, a ja… ja chcę tylko coś ubić — rzekł, podchodząc do wozu i wyciągając z niego miecz.
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 03-08-2012 o 11:15.
Yzurmir jest offline  
Stary 03-08-2012, 13:06   #104
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Okolice Kurtwallen, poranek

Plan niziołka wydał się rozsądny, o ile rozsądnym można było nazwać stawanie ocalałej trójki "Malowanych Chłopców" przeciwko tępej tłuszczy i prastarym demonom z Lasu. Ale, że innych sposobu na wydobycie wilków z jeńców nie znaleźli, należało wypróbować tego Vooksowego.

- Nic nie szkodzi spróbować, Chłopcy. Skrępujemy gówniarzy porządnie. Sprawdzimy czy się nie odmienią w wilki, plugawcy jedni. Jak się koncept nie przyjmie, to po prostu oddamy dzieciaki i zmykamy do miasteczka. Do cywilizacji...
- klarował Iveinowi i Ottowi halfling na boku.

Jeńców wprawnie zakneblowali, a gdy oddalili się leśną ścieżyną na sporą odległość od Kurtwallen w kierunku Bergsdorfu Vooks okaleczył nożem nogi Karmelii. Dziewczyna wyła, łkała i wiła się na wozie, ale że nikt na nią uwagi żadnej nie zwracał ucichła z czasem.

Tymczasem nad wielką puszczą wstało słońce przygrzewając mocno, prażąc karki i wywabiając z krzaków roje wstrętnych much i innych insektów. Posilali się na wozie, mało odzywając. Jeńcy zdawali się drzemać. Teraz wyglądali niegroźnie, zupełnie jak zwykłe wiejskie dzieci...

Pościgu widać nie było, Edgar słowa zdawał się dochowywać, toteż Otto zabrał się za indagowanie Karmelii i Stopy o położenie Gaju Demona Lasu, jak poczęli go między sobą towarzysze określać. Powoził Ivein lustrując drogę przed sobą. Ariergardę pełnił niziołek pałaszując pszenne placki Pani Stockowej.

Podźwignęli dziewczynę na kolana, Stopa cichutko jęczał przez sen.

Alsburgczyk obejrzał się na dziewczynę. Karmelia dostała gorączki. Oczy świeciły jej się niezdrowo, ale z hardości nic jej nie ubyło. Parsknęła śliną i odrzekła.

- Polana boginka jest w lesie, padlinożercy. Dzień drogi na Północ od Kurtwallen. W sercu Królestwa Leszego, w Gąszczu. Tak tę część kniei we wsi zwiemy. Ale boginka nijak Wam zranić, on nie jest jak Wy czy My. To duch, nie rozumiecie? A jak mamy Was tam zaprowadzić jak chodzić nie możemy? Czołgać się będziem? Okaleczać bezmyślnie potraficie... - strzeliła gniewnie oczami. - Kły i pazury, pamiętajcie te słowa. Kły i pazury Was dosięgną.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 03-08-2012 o 13:11.
kymil jest offline  
Stary 04-08-2012, 09:33   #105
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Ivein odwrócił głowę i zagryzł wargi, gdy Vooks ranił Karmelię. To głupie, ale dziewczyna robiła na nim coraz większe i większe wrażenie; nigdy wcześniej nie spotkał niewiasty tak twardej i śmiałej. Może gdyby wszystko potoczyło się inaczej... Ale jak wszyscy ludzie Alsburczyk posiadał instynkt samozachowawczy i jeśli musieli okaleczyć córkę gajowego, niech tak będzie. Tylko chciałby móc tego nie słyszeć.

Najemnik był już ubrany i uzbrojony, z mieczem przy pasie i łukiem opierającym się o siedzenie obok niego. Co prawda rękojeść miecza dziwnie trochę mu się trzymało, łuk to nie to samo, co kusza, a w dodatku czuł się jakby nagi bez swojej kolczugi, ale nie narzekał.
Vooks, nie zjedz wszystkiego — krzyknął za siebie. Za jego plecami Otto rozmawiał z Karmelią. Gdy skończył, Ivein zawołał go krótko.

Słuchaj, coś mnie do głowy przyszło — szepnął, gdy już Kapral wdrapał się na kozioł. — A co jeśli ona nie kłamie? Mówisz, że demon człowiekiem naprawdę być musi, ale może on rzeczywiście duch? Pomyślałem sobie... zniszczmy maskę. Przecie stracą wtedy swe moce, nie? Albo po prostu chodźmy w las tam, gdzie mówią, że demon jest. Wozem w "Gąszcz" nie zajedziemy, ale może końmi samymi... Wyglądają na pociągowe zwierzęta, nie przyzwyczajone do jazdy wierzchem, jednak może by się dało. Ty na jednym z Vooksem, ja na drugim z Karmelią; Stopę skrępowanego i zakneblowanego zostawimy niedaleko drogi.

Ivein zmarszczył brwi, spojrzał na ścianę lasu, a potem znowu na swojego kompana.
No bo... pewny jesteś, że plan Vooksa wypali? Te bestie już nas wykiwały parę razy. Może ich nie doceniacie.
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 04-08-2012 o 09:36.
Yzurmir jest offline  
Stary 04-08-2012, 12:54   #106
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Polana w lesie

Przemijało parne wiosenne południe. Otto zabił bzyczącego mu koło ucha gza. Jeśli wieśniacy próbowali zasadzki lub czegoś podobnego, to robili to nadzwyczaj udatnie.

- Prrr! - zawołał Vooks z kozła. - Ta polana się nada... Nie to co pozostałe. Nie uważacie?




Ivein z Alsburga zlustrował puszczańską okolicę. Jasna otoczona starymi drzewami polana, zatopiona w słońcu. Na obrzeżach rosły gęste krzewy.

Otto zeskoczył z wozu zdeptawszy krzak paproci.

Bez słowa wziął na ręce Karmelię i przeniósł na środek leśnej polany. Vooks sprawdził jej bandaże, następnie więzy. Dał dziewczynie pić i wepchnął w buzię kawałek pszennego placka.

Gottlieb zwany Stopą dostał wody z manierki od Iveina, który przeniósł chłopaka nieopodal Karmelii.

- Co to? Miejsce ostatniej kaźni? - zakpiła rudowłosa, połykając placek. Otto od razu zdzielił ją w pysk. Wyjął maskę i pokazał dziewczynie.

Dzieciakom błysnęły oczy. Nie odrzekły ni słowa, tylko powiodły niezrozumiałym wzrokiem po najemnikach. Gottlieb Stopa oblizał bezwiednie wargi, wzdrygnął się, ale opanował.

- Maska... Macie ją. Ale po co mi ją... - zaczęła Karmelia. Wtem zajęła się śmiechem, gdy zrozumiała czego od niej oczekują.
- Nie może być? Naprawdę nie sądzicie chyba, że się zmienimy w Łowców? Ot, tak. Ależ jesteście dufni w swe siły... Pfff - wydęła kształtne usteczka i ponownie zaniosła się śmiechem.

- Nie zdzierżę i Wam powiem... zanim On Was dopadnie. Maska nie jest kluczem do wilczej Przemiany, tylko zaledwie wstępem. Trzeba czegoś więcej niż ta relikwia... Trzeba świętego miejsca boginka, jego przyzwolenia i... krwi. Dobrej czerwonej krwi. - przejechała językiem pod ustach. - Bez tego i maska na nic. Sama moc czynienia Przemian też nie jest dana raz na zawsze... - przerwała jakby powiedziała Chłopcom ciut za dużo.

- Maski boginka zniszczyć się nie da...
- zwróciła się do Alsburgczyka prędko odzyskując rezon - Ogniem jej nie spopielisz, wodą nie zmiękczysz, młotem nie skruszysz. Ale próbuj...
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 04-08-2012 o 12:57.
kymil jest offline  
Stary 04-08-2012, 18:01   #107
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
- Zawrzyj ryj smarkulo. – burknął zawiedziony Otto. – Gdyby zwyrodnialec ze mnie był albo mściwiec ślepy, to łeb by twój potoczył się stąd do świętego gaju chędożonego boginka – dodał surowo. - A przed śmiercią poczułabyś jak to jest być dypupczonym, że aż kiszka stolcowa wyskoczyłaby ci z rzyci...

Otto po wysłuchaniu dzieciorów przyznał rację Ivenowi. Trzeba osłabić tego co zwie się „boginkiem”, a w droge do niego koni użyć się nada akuratnie. Przewagę to da nad piechurami z wioski. Otto miał mapę którą kazał sobie skreślić przed wyjściem na zwiady dnia poprzedniego i tam zaznaczone były okoliczne miejsca wiosce istotne. Nie palił się do brania ze sobą Rudej, ale Ivenowi i Vooksowi zostawił otwartą rękę. Myślał też przez chwilę, czy niziołka nie poprosić o skreślenie słów kilku coby je potem przybili na wozie z przestrogą wieśniakom. Szybko się jednak rozmyślił. Przecięte ścięgna znakiem aż nadto wyraźnym były po co najemnicy to zrobili i trzeba było nie chcieć tego widzieć, aby brać to za przejaw bestialskiego okrucieństwa.

- Maski zniszczyć faktycznie sie nie da. Tyle to my już we wsi wiedzieli. Chyba. – zasępił się. – Czy duch to czy człek, dowiedzieć nam przyjdzie twarzą w twarz. Myśmy tej wojny nie wybierali, ale jom skończym! Kurwiszon mocy nie ma poza gajem, inaczej bachorami nie wysługiwał by się przecie. Nawet bogowie wszechmocni nie som poza swojom świątyniom. Wilczki oczyma i uszami tego ducha niechybnie były, choć to szarlatan być może, cos po kościach czuję... Nie ma teraz maski, nie ma zwierzyny, więc zostaje z dymem puścić mu tej zagajnik. – wzruszył ramionami. – Modlitwę do Taala odprwić będzie trzeba i ofiarę uroczyście obiecać w świątyni po wszystkim. Brat Ulryka będzie zachwycony wyrwaniem chwasta. Jak to faktycznie jaki czort opętał próchno, to sfajczy się i rozmyje z wiatrem osłabiony. A jak z krwi i kości jest boginek to sobie z nim zatańczymy na popiołach gaju. – dodał stanowczo. – Potem do wsi wrócić i Edgara o głowę skrócić za braci krew durnie przelaną!
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 06-08-2012, 11:15   #108
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Napiłeś się? — spytał Stopę, po czym wepchnął mu z powrotem do ust knebel. Następnie odpiął konie od wozu i głaszcząc jednego po szyi, myślał nad trudnościami jazdy konno w lesie i bez siodła. Wreszcie zaczął przeglądać rzeczy, które spakowali im chłopi, wybierając to, co im się przyda w podróży, jak trochę jedzenia, bukłaki z wodą, koszulę do podarcia i zrobienia bandaży oraz parę sztuk uzbrojenia.

Spalić Gąszcz, tak. Ale Edgara zabijać nie będziemy. Dość śmierci niepotrzebnie zostało zadanej, skupmy się na potworach — odparł Ottonowi i zawiązał worek, w którym zgromadził zapasy na drogę. — Vooks, poszukajże w pobliżu dobrego miejsca do ukrycia Stopy. Karmelię — zwrócił się znowu do Kaprala — zabrać musimy ze sobą jako przewodnika.

Spojrzał kątem oka na dziewczynę leżącą na ziemi, po czym podszedł do niej i sprawdził stan jej ran.
Będziesz wiedział, jak odprawić ten rytuał ku czci Taala? — spytal, odwracając głowę w stronę Ottona. — Jeśli tak, to zatargaj chłopaka w krzaki i chodźmy.

Podźwignął Karmelię, przewiesił ją przez grzbiet konia i sam na niego wsiadł, zaciskając mocno kolana, aby się nie zsunąć.
 
Yzurmir jest offline  
Stary 09-08-2012, 05:00   #109
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Otto spojrzał na Ivena z kwaśną miną i długo patrzył na niego bez zmrużenia powiek.

- Nie było cię cholera we wsi, kiedy Edgar spuścił na nas całe sioło! Gdyby nie ten dwulicowy sołtys co za druha naszego chciał uchodzić, to by teraz nasi chłopcy byli pośród nas! – Normalverbraucher poczerwieniał ze złosci. – A ty swoja ciężką łapę przyłożyłeś do ich grobu! Tfu! – plunął na ziemię – Oni nawet grobu mieć nie będą a padli z rąk obwiesi zadźgani widłami i kosami miast od miecza i włóczni! – mały kapral dyszał ciężko poczerwieniały. – Ty sprawiedliwości szukać nie chcesz, to czep sie swojej drogi jak załatwim sprawę spaczonych zwierzoludzi... – dodał juz spokojniej ale stanowczo. – Ja tego tak nie ostawię. A cobys sienie zdziwił jak ci jeszcze kuma Edgar załatwi u okolicznych łowców okrągła sumkę za twój algsburski kark... Obaczysz wtedy kto miał rację, kiedy wspomnisz kto chciał się jedynego rozgarniętego z wioski człeka pozbyć, co dobrze wiedział kim my jesteśmy z imienia i nazwiska i jak w świetle jaśnie światłego prawa Imperium zabezpieczyć sie przed naszym gniewem i prawdą, którom my do grobu albo szubienicy zaniesiem...

Potem przerzucił związanego jak jagnię chłystka przez ramię i baczył uważnie, aby się nie potknąć o żaden korzeń, ani zachwiać pod ciężarem młodzieńca coby Ivenowi słów ciężkich nie odciążać niepotrzebnym parsknięciem śmiechu tamtego. Kiedy chłopak był już w krzakach, Otto podrapał się w głowę myśląc w jaki sposób przychylne nastawić ku sobie brata Ulryka, w domenie którego takie ważne rzeczy się działy. Na samą myśl tego co miał zrobić westchnął ciężko i powiedział do Ivena:

- Rytuału lud prosty nie zna, nawet kultyści go nie umieją. Tajemnie strzeżona to formuła i wszak strażnicy matecznika oślepiają każdego, kto nie powinien przyglądać się tym świętym obrzędom w nieznanym języku... Ale... Modlitwa ludu to co innego i takową zmówię za pomyślność naszego przedsięwzięcia... Wrócę niebawem.

To powiedziawszy zniknął w kniei. Choćby mu zapłacili nie miał zamiaru modlić się do Taala na widoku postronnych.

Najpierw chodził Otto po lesie i uradował się, gdy znalazł to czego szukał. Jelenie poroże zarośnięte mchem spoczywało pod drzewem na skaju strumyka. I to jakim! Dąb był wiekowy z takich, których kilku chłopa naraz z trudem obejmie, niczym cycatą Martę z poddasza Skręconych Kiszek. Na wspomnienie kruszynki Otto zaczerwienił się pocierając nosa.

Ułożył poroże w rozłożystych korzeniach dębu, które niczym spasione węże wiły sie wśród trawy i nie tracąc czasu poszedł szukać reszty potrzebnych mu rzeczy. Do hełmu nazbierał jagód, malin i innych niewiadomych mu do końca ich nazwy i rodzaju leśnych owoców i jeżyn i wysypawszy je na prowizoryczne miseczki z odłupanej kory ułożył obok jelenich rogów. Na koniec wiązkę kilku strzał oparł o pień bacząc by się nie przewróciły i dla wszystkiego wbił je nieco w ziemię. W końcu rozejrzał się dokładnie na wszystkie strony i nie przestając zerkać niepewnie na okoliczne drzewa i krzaki rozebral się do rosołu. Golusieńki wszedł do zimnego potoku i obmył sie cały dokładnie zwłaszcza ręce, twarz i krocze opłukując wodą obficie.

- Brrrrr.... – zatrząsł się wychodząc na brzeg.

Stanął przed dębem z uniesionymi rękoma do góry i skupiwszy się w chwili ciszy mąconej leśnym trelem i cichutkim szumem strumyka przedstawił swoją sprawę.

- Taalu! Ojcze natury i ty, o Rhyo, natury matko, modlitwy prostego śmiertelnika wysłuchajcie, który w Waszym królestwie walkę ze spaczeniem natury samotnie (nie licząc grubego Ivena i małego Vooksa) prowadzi! Zwierzoludzie grasują po kniei plugawiąc chaosu śladem czystość tej ziemi! Młodzież to którą tak ukochaliście, bo wszak ci co z dzieci z dorosłość sie przemieniają w cyklu tym najbliżsi są Wam o bogowie! Oni to nienaturalnie przyoblekają się w wilcze postaci, w wilki sie zmieniają. Nienaturalnie. Mało tego! Krew przelewają przedwcześnie kończąc cykle tych, których pora jeszcze nie przyszła ostateczna. Kapłana Waszego o bogowie natury, poszarpali i na śmierć zostawili niechybną! Jego cenne życie myśmy uratowali. Pod działaniem złego to czynią, który za Ducha Lasu się podaje w nienaturalnych rytuałach przy użyciu maski złych bogów za boginka chce uchodzić! Bogowie wesprzyjcie nas w walce z tymi pomiotami chaosu na Waszej ziemi i wybaczcie, że miejsce gdzie się skrywa, to jest gaj w lesie, spalić zamierzamy... Błogosławcie nam i chrońcie, pokazujcie drogę! Rany podleczcie w słusznej sprawie otrzymane... – wzniósł oczy ku żołędziom zawieszonym nad głową i po chwili przewracając oczami pociągnął dalej z równym patosem. - I nie mówcie Ulrykowi srogiemu proszę, żem Was o pomoc prosił! - głos mu się nieco zachwiał co prawda przy tym. - W walce z chaosem! Naturalnie.

Westchnąwszy ukłonił się i zebrawszy swoje rzeczy począł się ubierać, aby wrócić do czekających druhów i wyruszyć w drogę.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 09-08-2012, 13:41   #110
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Okolice wioski Kurtwallen, Królestwo Leszego, dwa dni później

Wędrówka po prastarym mateczniku Taala przytulonego do Gór Środkowych nie przyszła Malowanym Chłopcom łatwo.

Początkowo starali się nie zostawiać za sobą oczywistych dla gajowego Liszki i pozostałych tropów. Co i rusz kluczyli w leśnym gąszczu zacierając ewentualne ślady.

Następnie okazało się, że końmi pociągowymi przez leśne bezdroża nijak będzie im prędko podróżować. To właśnie dla wieśniaczych chabet Vooks musiał wyszukiwać łatwiejsze ścieżki niźli dla piechurów. Jedynie Karmelia z racji swych ran więcej czasu spędziła podróżując na wierzchowcu. Dziewczyna, o dziwo!, chętnie wskazywała awanturnikom kierunek do świątyni boginka.

Gęsto rosnący, bujny las uniemożliwiał szybsze próby jazdy. Teren w Królestwie Leszego, daleki był o tej porze roku od suchego. Wiosenne opady czyniły swoje. Roślinność była tu raczej moczarowa, pełno tu było wykrotów porośniętych mchem czy porostami, leśnych strumyków.

Na szczęście jednak śladów pościgu było ani widu ani słychu.


W końcu jednak, późnym popołudniem wymordowani Ivein, Otto i Vooks usłyszeli z ust Karmeli:

- Zaraz tamtymi wielkimi drzewami
- dziewczyna trąc podkrążone oczy wskazała na rosłe powykręcane świerki, z których skapywał grube krople deszczu.
- Tam... znajduje się święty gaj boginka. Tam spoczywa. Na środku rośnie samotna czarna wierzba. Wygląda jakby spopielił ją piorun błyskawicy. Po prawdzie wielokrotnie w nią uderzał podczas wichury, cośmy raz nawet widzieli z chłopakami... Ale zawsze odrasta. Kolce na gałęziach ma długie jak mój mały palec. Potrafi nimi cisnąć w dal. - dodała po namyśle.

- W środku zaś wierzby jest dziupla, w niej leżała zawsze maska. Wokół wierzby rośnie tylko plamisty, czarnofioletowy mech. Uważajcie jak stąpacie. Wzbija niekiedy kurzawę.


Karmelia zwróciła się do Iveina, który podczas podróży był jej najprzychylniejszy.

- Powiem to ostatni raz, najemniku. Później zamilknę. To nie jest człowiek, to duch, wyższy byt, boginek mocarny. Tak nam mówił. Pomyślcie spokojnie - oblizała wargi - czy chcecie z nim zadrzeć? Czy nie lepiej go poznać, obłaskawić? Zginiecie tam. Zginiesz, Iveinie. Zawróćcie, bo dalej tylko kły i...

- Pazury... wiemy, wiemy
- zakończył za nią zjadliwie Vooks, szykując krótki sztylet. - Chodźmy i wyrwijmy wreszcie tego chwasta.




 

Ostatnio edytowane przez kymil : 09-08-2012 o 15:18.
kymil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172